niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 10.

Oczami Wiki.

Wpadłyśmy zmęczone do domu. Resztkami sił zmotywowałam się na prysznic, a Ania rzuciła się do siebie na łóżko. Dzięki ciepłej wodzie moje ciało wypoczęło, bo tym imprezowym wieczorku. Dokładnie umyłam włosy, nałożyłam odżywkę, a później wysmarowałam ciało kakaowym balsamem, dzięki któremu pachniałam czekoladą. Zmierzałam do swojego pokoju, ale wtedy usłyszałam coś niepokojącego. Z sypialni Ani dobiegały szlochy. Podeszłam do jej łóżka i mimo, że bardzo chciałam się przesłyszeć to miałam racje.
-Ania dlaczego płaczesz? –przytuliłam przyjaciółkę. 
-Alek. –szybko odpowiedziała. 
-Oh mała..co się stało? Co on ci zrobił ? –martwiłam się. 
-Widziałam jak trzyma Julkę na kolanach. –powiedziała ze złością i żalem jednocześnie. 
-I tylko o to chodzi? –moje kąciki ust zaczynały drgać. 
-Poczułam się okropnie zraniona! –dorzuciła. 
-Oj przestań. Gadasz głupoty. Rozmawiałam sporo z Julą i są naprawdę dobrą parą z Zatorem. Nie wierzę, że chciałaby to zepsuć by móc raz usiąść Alkowi na kolanach. Nie bierz tego na poważnie. –pocieszałam ją, ale wyraźnie się uśmiechałam.
Moja przyjaciółka jeszcze trochę polamentowała, ale w końcu odpuściła. Myślę, że ona nie do końca pojmuje, że to całe szczęście, które ją spotkało – jest realistyczne. Szuka czegoś „nieidealnego”, by móc się tego uczepić i choć trochę wrócić do przykrej rzeczywistości. Może w niej czuje się pewniej, nie wiem. Powinna cieszyć się Alkiem w stu procentach. On naprawdę chcę dla niej wszystkiego co najlepsze.
Po tym całym wcielaniu się w rolę matki obie zasnęłyśmy. Po przebudzeniu skreśliłam jeden dzień w kalendarzu. Sama nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam! Właśnie odliczałam czas do całkowitej wolności Winiara. Pewnie za jakiś czas zdam sobie sprawę z tego, jak bardzo jest to komiczne, a może nawet żałosne, ale teraz liczyło się dla mnie tylko to co będzie za 3 dni. Ich ostatnia rozprawa została zaplanowana na sobotę, a ja wprost nie mogłam się doczekać. Z myślą, że „już jest bliżej, niż dalej” i ogromnym uśmiechem na ustach zbiegłam na dół. Ponownie poszukiwałam wody. Zgadza się, mimo wspaniałych wrażeń kac przyszedł czy mi się to podobało, czy nie. Ania siedziała na kanapie owinięta kocem, z miską płatków i oglądała telewizje. 
-A pani to się nie wybiera do szkoły? –spojrzałam na nią pytająco. 
-Nigdzie dziś nie idę. Będę tu siedziała cały dzień i wpatrywała się w te żenujące brazylijskie telenowele! –prawie wykrzyczała. 
-Okej, okej… - zakończyłam. Nie było okej, ani trochę. Ktoś musiał jej poprawić humor i to w trybie natychmiastowym. Jedyną odpowiednią osobą był..Aleks. Sięgnęłam po jej telefon, który leżał na stole i spisałam numer do Serba. Nie powinnam grzebać w jej komórce, ale to była sytuacja ekstremalna. Zebrałam się i wyszłam na zajęcia, bo byłam trochę bardziej zawzięta niż Ania.  W międzyczasie napisałam smsa do Aleksandara. „Anka siedzi sama w domu i zachowuje się jak małe dziecko. Nie wiem co wczoraj między wami zaszło, ale napraw to. Daj mi znać, do której zostawić was sam na sam. Błagam, postaraj się. Wiki.” Po paru minutach dostałam odpowiedź : „Wiktoria dziękuję. Postaram się wyrobić przed 20.” Wiedziałam, że urok Aleksa szybko podziała na Ankę i znów będzie szczęśliwa. Tylko co ja mam robić przez całe popołudnie? Chyba będę musiała wykonać telefon do Winiara. 
-Co robisz popołudniu? Zostawiłam dom Alkowi i Ance. Wytłumaczę ci wszystko jak się spotkamy.
-Właściwie to spędzam dziś czas z Oliwierem, ale możesz iść z nami. –odpowiedział. 
-Oo..to nie będę wam przeszkadzała. –rzuciłam zrezygnowana. 
-No przestań. Nalegam! –normalnie dało się usłyszeć jak się uśmiecha. 
-Przynajmniej będę miała okazje go poznać. –chwile się zastanawiałam.-kończę o 15. 
-Świetnie ! Przyjedziemy po ciebie. –zakończył. 
Nie wiem jak to będzie wyglądało, po prostu nie mam pojęcia! Co jeśli mały mnie nie polubi? Dzieciak ma już 6 lat i nie tak łatwo będzie go do siebie przekonać, ale zamierzałam spróbować.
Zaczęłam obmyślać plan działania po kryptonimem „Oliwier”. Syn Winiara to na pewno duże wyzwanie. Biedny maluch, pewnie był bardzo przybity rozwodem rodziców. Zajęcia pochłonęły wszystkich poza mną. Odliczałam już czas do spotkania. Zostało 5 godzin. Jestem przekonana, że to będzie najdłuższe kilka godzin w moim życiu. Ehh, znowu odeszłam myślami od wykładu. „Weź się w garść dziewczyno! Jesteś jedną z najlepszych studentek. Nie spaprz tego!” –wygłosiłam motywujący monolog. Udało mi się wsłuchać w słowa staruszka i po 2 godzinach gadaniny, wybraliśmy się na przerwę. Podszedł do mnie chłopak, a dokładniej redaktor naszego studenckiego pisemka. 
-Cześć, jestem Kamil. –przedstawił się. 
-Hej. Wiktoria. –odpowiedziałam zdezorientowana.
-Pozwól, ze przejdę do sedna sprawy. Ostatnio było na uczelni dość głośno o tobie i pewnym znanym siatkarzu. –mówił odważnie. 
-Zgadza się, ale co z tego? –nie była zbyt miło nastawiona. 
-Chciałbym napisać o tym artykuł. Odpowiedziałabyś mi na kilka pytań? –szczerzył się. 
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł..-próbowałam się wykręcić. 
-No zgódź się. Przecież to tylko dla nas. –wskazał dłońmi na innych uczniów. 
-Nie uważasz, że to moja prywatna sprawa? –rzuciłam z irytacją w głosie. 
-Ale my chcemy wiedzieć. Wszyscy są bardzo ciekawi. –namawiał mnie. 
-Proponowałabym zająć się swoim życiem. –zakończyłam dyskusje i odeszłam. 
Bezczelność! W środku aż się gotowałam. Ludzie są naprawdę obrzydliwie wścibscy. Faktycznie, Kamil miał racje. Wszyscy mi się przyglądali z jakąś dziwną nadzieją. Żałosne. Do końca zajęć siedziałam zdenerwowana, bo dotknęło mnie to wsadzenie nosa w moje sprawy. W końcu wybiła 15 i mogłam się stąd wyrwać. Przed budynkiem uczelni czekał na mnie Michał. Przywitałam go buziakiem, a potem zwróciłam się do małego. 
-Cześć Oliwier. Jestem Wiktoria. –starałam się uśmiechnąć najładniej jak umiałam. 
-Cześć Wiki. –blondynek odwzajemnił entuzjazm. Chłopczyk był naprawdę śliczny i bardzo podobny do taty. Mieli te same piękne, jasne, szafirowe oczy. Duży i mały Winiar to dwa chodzące ideały. Jestem pewna, że jak Oliwier podrośnie to złamie serce wielu dziewczynom.
Pogoda była dziś dość przyjemna, a czasem nawet pojawiało się słonko. Wybraliśmy się do parku, by mały mógł się wyszaleć na świeżym powietrzu. To były zapewne ostatnie takie ładne dni, więc trzeba było to wykorzystać. Park wyglądał bardzo malowniczo. Drzewa tonęły już w żółci, złocie, brązie i pomarańczu. Kiedy młody Winiarski zajął się sobą na placu zabaw, porwałam starszego na rozmowę.
-Masz wspaniałego synka. –zaczęłam. 
-Wiem. Jest dla mnie bardzo ważny i boje się jak nasze relacje będą wyglądały po rozwodzie. Bardzo nie chciałbym go stracić. –był wyraźnie zmartwiony. 
-A kto dostanie prawo do opieki? –dopytywałam się. 
-Moja żona. To ona jest przecież matką, a to jest mocny argument. Na dodatek ja często wyjeżdżam i nie mógłbym poświęcić mu wystarczająco dużo uwagi, której tak potrzebuje. Zawodowa siatkówka wymaga wielu wyrzeczeń. –powiedział zrezygnowany. 
-Ale będziesz go widywał, tak? –szukałam jakiejś dobrej strony. 
-No jasne. To choć trochę mnie pociesza. –jego kąciki zadrżały. 
-Jak trochę go podszkolisz to kiedyś będzie podrywał najlepsze dziewczyny. –zażartowałam, by zmienić temat. 
-Dokładnie tak jak tata. –cmoknął mnie w policzek.
Poczułam, że zaczynam się rumienić, więc by tego nie zauważył poszłam do Oliwiera. Kiedy dołączył do nas Michał zaczęliśmy się ganiać. Malutki blondynek śmiał się w niebogłosy, zresztą ja też. Miło było zobaczyć ten błysk w oku Winiara, kiedy przytulał szkraba. Widać było, że łączy ich ogromna więź. Jeszcze długo się bawiliśmy, a kiedy mały wreszcie się zmęczył Michał zaproponował pizze. Jego synek prawie krzyknął z radości. Niedługo potem czekaliśmy już na zamówienie. Młody Winiarski wyglądał na szczerze zadowolonego. Czułam, że się polubiliśmy i bardzo mnie to cieszyło. Ogólnie całe popołudnie było przemiłym doświadczeniem. Około 18 Winiar musiał odwieźć synka do domu, do żony.
-No proszę. Widzę, że już masz nową dziewczynę. –rzuciła uszczypliwie Dagmara do męża. 
-Nie twoja sprawa. Sama nie jesteś lepsza. –odgryzł się jej. 
Musieli się zorientować, że słyszę, bo nagle oboje zamilkli, a ja szybko odwróciłam się do Oliwiera. Pożegnałam małego, a on powiedział : 
-Fajna jesteś Wiki. Pobawisz się jeszcze kiedyś ze mną? –dopytywał się 
-Oczywiście, że tak. –uścisnęłam szkraba. 
Mały blondynek zniknął z mamą za drzwiami mieszkania, a ja miałam jeszcze 2 godziny wolnego. Byłam bardzo ciekawa co u Ani. Zastanawiałam się czy Aleks był skuteczny i poprawił jej humor. Miałam wielką nadzieję, że mu się udało i doprowadził moją przyjaciółkę do uprzedniego błogostanu. 
-Nie przejmuj się nią. –zaszedł mnie od tyłu Winiar. – To co teraz robimy? 
Oh, bardzo dobrze wiedziałam co moglibyśmy robić! Tym bardziej teraz, kiedy przylegał do mnie od tyłu ten pomysł wydawał mi się wyjątkowo interesujący. Cóż..następny dzień właśnie mijał i było coraz bliżej do terminu ostatecznej rozprawy, coraz bliżej do naszego wspólnego szczęścia. 
-Chodźmy na spacer. –szepnęłam. 
-Liczyłem na coś bardziej intymnego. –powiedział zalotnie. 
-Jeszcze nie teraz. –odwróciłam się i zaczęłam iść. 
Winiar zamknął samochód i po chwili do mnie dobiegł. Chwycił mnie za rękę i szliśmy przed siebie.
-Więc o co chodzi z Anią i Alkiem? –zaczął rozmowę.
Uraczyłam go długą i szczegółową opowieścią o problemie mojej przyjaciółki i jak ładnie zaplanowałam ich zgodę. Michał jedynie skwitował wszystko śmiechem i podzielał moje zdanie.
 
-Anka nie ma się czym przejmować. To musiało byś głupie nieporozumienie, albo nieśmieszny żart. Jula jest bardzo szczęśliwa z Zatorem i nie wierzę, że mogłaby to robić z premedytacją. To fajna dziewczyna. –spojrzał na mnie i zrobił krótką pauzę.
 –Oczywiście ja mam przy sobie jeszcze fajniejszą. –ucałował mój policzek. 
-Ładnie się wybroniłeś. –zaśmiałam się. 
Spacerowaliśmy i całkiem straciliśmy rachubę czasu. Nie chciałam wracać, bo przyjemnie było tak pochodzić bez celu.  Tym bardziej z nim. Kiedy zerknęłam na zegarek była 19 40. 
-Wracajmy. –zarządziłam. 
Niedługo dotarliśmy do samochodu, a Michał odwiózł mnie do domu. Niechętnie się z nim pożegnałam, ale ciekawość związana z moją przyjaciółką była przekonująca.
-Mały cię uwielbia. –usłyszałam na do widzenia. 
-Wszyscy Winiarscy mają do mnie słabość. –uśmiechnęłam się i opuściłam to luksusowe auto. 
-Cześć mała, już lepszy humor ? –spytałam od razu po wejściu. 
-Dużo! –prawie wykrzyczała. 
-No to opowiadaj. –nie mogłam się już doczekać. 
-Potem. Teraz choć na sernik! –zaproponowała. Weszłyśmy do kuchni, a ja prawie rzuciłam się na ciasto. Wzięłam kawałek i usiadłam do stołu, ale coś było nie tak.
-JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ!? ZA CO TY MNIE TAK NIENAWIDZISZ!? –byłam wściekła! 
-O co ci do cholery chodzi!? –Anka wydała się być przerażona.
-No jak to co!? Włożyłaś rodzynki do sernika! Tak się nie robi. – zrobiłam najsmutniejszą minę jaką tylko mogłam starając się ukryć uśmiech. 
Po chwili obie się roześmiałyśmy. Uwielbiałam ją wkręcać. W gimnazjum wybuchło nawet z tego powodu kilka małych sprzeczek, ale zawsze było przy tym spory ubaw. Bynajmniej z mojej strony.
Ania w końcu wydusiła z siebie, że wszystko jest świetnie, a ja byłam dumna i z siebie i z Aleksa! 
-Jesteś najwspanialszą przyjaciółką na świecie! –rzuciła się na mnie i krzyczała. 
-No przecież wiem! Tylko mnie nie uduś. –próbowałam się wyrwać z jej uścisku. 
Ania dopytywała się o mój dzisiejszy dzień, a ja z miłą chęcią jej go streściłam. Opowiedziałam jej o młodym Winiarze, który jest naprawdę super dzieciakiem. Mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać słowa i jeszcze kiedyś będę miała okazje się z nim pobawić.
-Teraz to już sama nie wiem za którym Winiarskim szaleje bardziej. –zażartowałam.

Środa dobiegała końca, a termin rozprawy jest wyznaczony na sobotę. Są takie momenty, jak ten, kiedy bardzo mi odpowiada, że czas leci tak szybko.



Oczami Ani.


Poszłam do swojego pokoju a w mojej głowie, aż roiło się od natłoku myśli. „Jestem idiotką” –pomyślałam. Na co ja w ogóle liczyłam. Szczęśliwe życie z gwiazdą siatkówki zdarza się w książkach i filmach a nie w rzeczywistym świecie. To było do przewidzenia, oczaruje mnie, zacznie mi na nim zależeć , będzie miał mnie na wyłączność i wtedy będzie mógł już oglądać się za innymi. Głupia i naiwna dziewucha ze mnie i tyle. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Wtedy do pokoju weszła Wiki. Wyraźnie zmartwiła się moim stanem ,więc wyżaliłam się jej ze wszystkiego do mnie męczy. Moja przyjaciółka mnie mocno podniosła na duchu. Pogadałam z nią jeszcze chwilę, a kiedy wyszła z pokoju poszłam spać. Miałam dość dzisiejszego dnia. Obudziłam się około 7:00. Wstałam, popatrzyłam w lustro i się załamałam. Podeszłam do szafy i myślałam w co się ubrać. Założyłam rurki i luźną ciepłą bluzę . Nie miałam ochoty dziś iść na uczelnie. Nie nadawałam się na to wyjście psychicznie i fizycznie. Kac mnie męczył, a do tego czułam jak uczucia rozrywają mnie od środka. Udałam się do kuchni, nalałam sobie do miski mleka i wsypałam płatki. Okryłam się kocem, naciągnęłam kaptur na głowę, usiadłam przed telewizorem i włączyłam beznadziejny brazylijski serial. Kiedy Wiki weszła do salonu mocno się zdziwiła. 
-A pani to się nie wybiera do szkoły? –spytała patrząc się na mnie 
-Nigdzie dziś nie idę. Będę tu siedziała cały dzień i wpatrywała się w te beznadziejne brazylijskie telenowele! – wkurzyłam się sama na siebie ,że zachowuje się jak głupia gówniara. 
-Okej,okej… - zakończyła naszą rozmowę. 
Dziesięć minut później Wiktorii już nie było w domu. Zrobiłam sobie dużą kawę , męczył mnie masakryczny kac, a głowa wręcz pękała. Wlepiłam oczy w ten głupi telewizor i znów zaczęłam myśleć o siatkarzu. Może Wiki po części ma racje… może rzeczywiście przesadzam. W końcu wczoraj wszyscy byli mocno wstawieni, a ona tylko siedziała mu na kolanach a on ją trzymał w pasie. No właśnie… trzymał ją w pasie. W takim razie po co to zrobił? Nie mógł po prostu powiedzieć jej żeby zeszła? Ale w sumie, on nie ma co do mnie żadnych zobowiązań. Nawet oficjalnie nie jesteśmy parą. Co nas łączyło? Niecałe dwa tygodnie znajomości, jedna noc i… i miliony uczuć. Boże, naprawdę go kochałam. Łzy zakręciły mi się w oczach. Zaczęłam płakać jak szalona. Byłam z tego wszystkiego wyczerpana, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam od przypływu emocji.
Obudziłam się kiedy była godzina 14:00. No to nieźle sobie pospałam ,nie ma co. Czułam się już tysiąc razy lepiej. Stwierdziłam, że bardzo poprawi mi humor jak upiekę jakieś ciasto. Dużo kalorii to jest to czego potrzebowałam teraz najbardziej.  Nie wiem czemu, ale ostatnio gotowanie bardzo przypadło mi do gustu. Może powinnam zmienić studia? Aż się uśmiechnęłam. Przy moich wypiekach przypomniały mi się te śmieszne sytuacje z wczorajszego dnia. Jak pomyślałam o tym w jakiej sytuacji zastałam Cupka i Karolinę, znów się zaśmiałam sama do siebie. W miłym humorze upiekłam słodki serniczek, i od razu ukroiłam sobie spory kawałek. Chciałam usiąść przed telewizorem, ale wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdjęłam fartuszek i poszłam otworzyć.  Kiedy otworzyłam drzwi, mój uśmiech zszedł z twarzy. W wejściu stał Aleksandar. Miał na sobie jeansy i szarą bluzę  kapturem Skry, a w ręce trzymał bukiet kwiatów . Chciałam zamknąć przed nim drzwi, ale niestety był silniejszy i wszedł do środka. -Aniu, proszę Cie przestań! – złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie 
– Proszę, nie obrażaj się na mnie. Nic wczoraj między mną a Julą nie zaszło. Usiadła mi tylko na kolanach. Wszyscy byliśmy wstawieni, a sam zachowałem się jak dupek ,że nie kazałem jej zejść. Nigdy bym nawet na nią nie spojrzał. Ty jesteś dla mnie najpiękniejsza na całym świecie. Przepraszam Cie. – jego głos był zupełnie inny niż zwykle - czułam, że jest smutny. 
Dał mi kwiaty i patrzył mi prosto w oczy. No i co teraz głupia Anko masz zrobić ,no co? Nie wiedziałam, czy wybaczyć mu czy nie. Z jednej strony zranił mnie, ale z drugiej też trochę przesadzałam… 
-Naprawdę cię przepraszam…- dodał jeszcze raz po chwili. 
Wzięłam od niego kwiaty i położyłam na blacie kuchennym. Objęłam go,  a on mocno mnie do siebie przytulił i wziął na ręce. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości, ciepła i bezpieczeństwa, które czułam, gdy był koło mnie.
-Już nigdy nie sprawie ci przykrości, obiecuje . –szepnął mi do ucha i lekko pocałował mnie w okolicach obojczyka. 
-Mam nadzieje… - objęłam rękami jego szyje a po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Zaniósł mnie na sofę. Usiadłam mu na kolanach i wtuliłam głowę w jego tors. Siedzieliśmy przytuleni w ciszy. Nie potrzebowaliśmy w tej chwili żadnych słów. Chcieliśmy tylko swojej obecności. Cieszę się, że mam takiego człowieka jak on. Poczułam, że jemu naprawdę na mnie zależy, on mnie kochał. To było najwspanialsze uczucie w moim życiu. Nawet nie zauważyłam kiedy na chwilę przysnęłam w jego ramionach. Obudziłam się chwile później, a przynajmniej tak mi się wydaje. Aleks bawił się moimi włosami, a na pobudkę sprzedał mi miłego, delikatnego całusa w usta.
-Aniu… Bo w sumie tak myślałem i przypomniałem sobie ,że nie spytałem Cię o jedną najważniejszą rzecz. – powiedział gładząc lekko mój policzek. 
-Pytaj śmiało… -złapałam jego dłoń i wplotłam swoje palce w jego.
-Czy chcesz zostać moją dziewczyną? – popatrzył się na mnie i uśmiechnął się zabójczo. 
Odwróciłam się, usiadłam na nim okrakiem i wpatrywałam mu się prosto w oczy, a nasze nosy się stykały. 
-A jak myślisz głuptasie? – spytałam uśmiechając się. 
-Chyba wiem, ale chciałbym to usłyszeć z twoich ust. 
-Tak, chcę być twoją dziewczyną, niegrzeczny chłopcze.
Oboje się zaśmialiśmy po czym Aleksandar wbił się w moje usta. O zgrozo! Znów byłam szczęśliwa. 
-Mam coś słodkiego dla ciebie- powiedziałam po czym poszłam ukroić ciasta, które sama upiekłam. 
-Sama piekłaś? –spytał z uśmiechem kiedy już wyręczyłam mu jego porcje 
-Tak, ostatnio znalazłam sobie nowe hobby –gotowanie.
-To będę miał z tobą dobrze za parę lat jak już będziesz moją żoną i będziemy mieć dzieci. –zaśmiał się ,a ja nie dowierzałam w to co słyszę. Chyba nie do końca doceniałam jego uczucia do mnie. On naprawdę chciał spędzić ze mną swoje życie.
-Mówisz to naprawdę ? – zdziwiłam się, choć oczy mi się cieszyły.
- A masz jakieś wątpliwości? – uśmiechnął się – Przecież już nie raz ci powtarzałem, jesteś najwspanialszą kobietą na świecie. – w jego oczach pojawił się błysk, a ja znów rzuciłam się mu na szyję. Było ze mną coraz gorzej. W ogóle nie hamowałam swoich uczuć, ale dobrze że chociaż Serbowi to się podobało.
-Muszę już iść, jutro o 8:00 mam trening. – powiedział patrząc na zegarek , było chwilę przed 20:00 
-Nie idź, proszę. 
-Muszę mała. – uśmiechnął się łobuzersko. 
Wstał z kanapy i zaczął zakładać kurtkę. Odprowadziłam go do drzwi, a on na pożegnanie mnie pocałował.
-Uważaj na siebie! – powiedziałam mu na dowidzenia.
-Będę . A! Byłbym zapomniał –zaczął szukać czegoś w kieszeni kurtki – Wasze bilety na niedzielny mecz. Mam nadzieje,  że przyjdziesz. 
-Przyjdę, na pewno! 
Zamknęłam za nim drzwi. Poszłam do kuchni i wstawiłam kwiaty do wazonu. Były przepiękne. Chwilę później w mieszkaniu pojawiła się Wiki. 
-Cześć mała, już lepszy humor ? –spytała widząc moją uśmiechniętą twarz. 
-Dużo! –prawie krzyczałam z radości 
-No to opowiadaj. 
-Potem. Teraz chodź na sernik! – zaśmiałam się z niej. 
Przyszła do kuchni i nałożyła sobie porcję. Ale chwile później na jej twarzy pojawiła się złowroga mina. 
-JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ!? ZA CO TY MNIE TAK NIENAWIDZISZ!? – krzyczała prawie moja przyjaciółka.
-O co ci do cholery chodzi!? – zdziwiłam się tak ,że prawie serce mi stanęło.
-No jak to co!? Włożyłaś rodzynki do sernika ! – zrobiła smutną minę, po czym obie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem. 
W czym jak w czym, ale we wkręcaniu Wiki była niezastąpiona.
Wyręczyłam przyjaciółce jej bilet na niedzielny mecz – ucieszyła się. Usiadłyśmy przed telewizorem i zaczęłyśmy rozmawiać o Aleksie. 
-Pogodziliście się? –dociekała Wiktoria 
-Tak, już wszystko jest w porządku. – powiedziałam, a na mojej twarzy mimowolnie zagościł uśmiech 
-Cieszę się, że już jest wszystko w porządku. – skomentowała Wiki ,a ja ją przytuliłam. 
-Jesteś najwspanialszą przyjaciółką na świecie! – wykrzyczałam jej do ucha 
-No wiem, wiem! Tylko mnie nie uduś! – zaczęłyśmy się śmiać. 
-A jak tam z Winiarem? Chyba się dzisiaj z nim widziałaś sądząc po nastroju. –drwiłam z niej.
W skrócie opowiedziała mi swój cały dzień, o Oliwierku jaki z niego jest słodki dzieciak i że sama już nie wie za którym Winiarem bardziej szaleje. Później pogadałyśmy jeszcze chwilę ,a ja znów poczułam się szczęśliwa.
________________________________________________________________________


Dziękujemy za wszystkie komentarze i czekamy na następne :D
Życzymy szalonego Sylwestra ! :*

Ps. Mordeczki ,fajna stronka! A do tego w konkursie można wygrać autografy! :) ---> KLIKAMY! :)

15 komentarzy:

  1. Super rozdział.Czekam na następny. Myślę, że będzie niedługo. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. CO DOPIERO PO NOWYM ROKU!? Super, super, super! Jesteście świetne! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po nowym roku będzie kolejny rozdział :D
      Dziękujemy bardzo :3

      Usuń
  3. Czytając, cały czas miałam uśmiech na twarzy. Cudowny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. wiedziałam, ze sie pogodza ^^ czekam na kolejny!
    szczesliwego :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to opowiadanie :)
    Dziś zaczęłam pisać swoje http://stories-by-avidan.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM TEGO BLOGA!
    KOCHAM
    KOCHAM
    KOCHAM
    KOCHAM !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. temat z Aleksem jest po prostu świetny!

    OdpowiedzUsuń