sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 1.

Obudziłam się o 10:00,obok mnie spał Piotrek. W tej chwili znów myśli napłynęły mi do głowy,"czemu wtedy w 1 liceum zerwaliśmy?".Przypomniało mi się,to co mówił w nocy-sierpniowy wieczór 4 lata temu. Impreza na zakończenie wakacji i gimnazjum u Wiktorii,mnóstwo ludzi,dużo zabawy. Pamiętam to jak dziś-zahaczyłam po Pita bo mieszkał nie daleko naszej gospodyni imprezy,otworzył mi drzwi,w samym ręczniku(już wtedy miał świetne ciało).Poszłam do niego do pokoju,byliśmy sami w domu.Piotrek przebierał się przy mnie. Nie wiem nawet kiedy zaczęliśmy się całować,a jego ręce powędrowały niżej,a po chwili leżeliśmy już na łóżku.Po całym zajściu poszliśmy na imprezę.Pit przez całą noc był podekscytowany.Miesiąc później zerwaliśmy,on zaczął grać w Metrze Warszawa,ja w Mos Wola,do tego liceum i ciągłe dojazdy,nie mieliśmy czasu się spotykać,a do tego rozpoczęły się kłótnie. Można powiedzieć,że trochę żałowałam tej decyzji,ale widocznie tak musiało być.

Wstałam cichutko ,żeby go nie obudzić. W kuchni zastałam już Wiki próbującą coś jadalnego ugotować na śniadanie.
- Co kuchareczko upichcisz na śniadanie? A może lepsze pytanie,będzie ktoś w stanie to zjeść?- spytałam,uwielbiałam jej tak dogryzać.
- Jajecznica. Szlacheckie ,jadalne danie. Akceptujesz?- zapytała z tak nienaturalnie poważną miną,że widać było,że sama się powstrzymuje od śmiechu.
- Akceptuje. - uśmiechnęłam się.
 Wiki podała śniadanie. Usiadłyśmy przy stole razem z Kurasiem i Nowakowskim. Przy śniadanku dogadaliśmy się,że chłopaki nie będą się przez ten tydzień który mają spędzić w Łodzi męczyć w hotelu,tylko zostaną u nas.

Wieczór oczami Wiktorii...


Anka z Piotrkiem poszli do kina. Zastanawiam się,czy ona do niego cały czas coś do niego czuje... Ale mniejsza o to. Położyłam się na sofie ,założyłam słuchawki i puściłam piosenkę .Poczytałam sobie nowe wydanie "Vogue" i zapomniałam na reszcie trochę o rzeczywistości. Spojrzałam na zegarek - 20;20. Uśmiechnęłam się,choć dobrze wiedziałam,że to była zabawa dobra dla dzieci z podstawówki. Stwierdziłam,że położę się dziś wcześniej spać. Nadal w słuchawkach poszłam do pokoju, wzięłam pidżamę  i udałam się do łazienki. Położyłam rzeczy na mini szafce koło prysznica i zaczęłam się rozbierać, właśnie chciałam odsłonić zasłonę i puścić ciepłą wodę,lecz po pociągnięciu zasłony moim oczom ukazał się Bartek,tak jak go pan bóg stworzył. Słuchawki same wypadły mi z uszu.Kuraś zaczął się zasłaniać,lecz sam się z tego wszystkie śmiał,a ja tylko usiadłam na szafce plecami do niego i sama próbowałam powstrzymać się od śmiechu. Bartek okrył się ręcznikiem i podszedł stojąc na przeciwko mnie.
-Przepraszam Bartuś,ale miałam słuchawki i chyba trochę za mocno się wychilloutowałam.- dalej śmiejąc się ze swojej głupoty przepraszałam Bartka.
-Przecież nic się nie stało. W końcu chyba jesteśmy dorośli?- sam śmiał się z tej sytuacji,ale kiedy wypowiadał ostatnie słowa jego mimika twarzy przybrał zupełnie inny wyraz...
- Tak mi się zdaję... - odpowiedziałam,a on podszedł bliżej mnie i wziął mnie na ręce,byłam wtedy z nim twarzą w twarz.
Oboje już wiedzieliśmy do czego to prowadzi. Zaczął mnie całować po szyi, a potem po dekoldzie. ( O zgrozo ,podobało mi się to!) Zaniósł mnie do mojej sypialni.Zaczął zdejmować ze mnie bluzkę...Chwilę po tym zaczęliśmy już "nasz wieczór". Byliśmy tak zajęci sobą,że chyba do końca nawet nie wiem o której przyszła do domu Anka. To była wspaniała noc, po której zasnęłam w ramionach Bartka i czułam się bezpiecznie jak nigdy dotąd...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz