poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 3.


Oczami Wiki.

-Jak to wyjeżdża ?! Dokąd?! – byłam niesamowicie zaskoczona.
-Do Moskwy. Zmienia klub, teraz będzie grał w „Dynamo Moskwa” -powiedziała.
Nie chciałam wierzyć. Patrzyłam pustym wzrokiem, bo tylko ciałem tam siedziałam. Myślami powędrowałam gdzieś daleko i błądziłam między tysiącem pytań, które chciałam mu zadać.
-Dlaczego dowiaduje się ostatnia? –miałam wyrzuty do Anki.
-On  nie chciał ci nic mówić. Nie chciał cię zranić.
Pfff ! Niezły pomysł. Czasem naprawdę nie rozumiem mężczyzn. „Jest fajna i chyba nawet trochę mi zależy, więc spróbuję coś z tym zrobić. To nic, że niedługo wyjeżdżam i zostawię ją samą. Jakoś sobie poradzi, przecież zawsze była taka silna.” Gratuluję toku myślenia! Idiota. Nawet zaczęłam wierzyć, że może się zmienił, że wydoroślał od gimnazjum. Niestety, jest takim samym dzieciakiem co parę lat temu.

Nie zapowiadało się na dobrą noc. Wzięłam szybki prysznic. Na korytarzu minęłam się z Bartkiem, jednakże nawet na chwilę nie podniosłam na niego wzroku. Przestawał dla mnie istnieć. Chyba coś do mnie powiedział ale zlekceważyłam jego słowa i  zamknęłam się w pokoju. Konfrontacja z nim to ostatnia rzecz, której teraz chciałam. Gdyby do niej doszło to na pewno wykrzyczałabym mu, że już wiem o wyjeździe, a nie mogłam. Obiecałam Ance milczeć, bo obie zastanawiałyśmy się kiedy mnie poinformuje i czy w ogóle to zrobi. Przecież nikt nie wykluczył możliwości, że wyjedzie bez słowa, prawa? Co więcej, to zdawało się coraz bardziej prawdopodobne. Niby byłam zmęczona po całym dniu ale nie mogłam zasnąć. Wierciłam się na łóżku, a za chwile krzątałam po pokoju bez celu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Bezwładnie odbijałam się od myśli „Niech on wyjedzie jak najszybciej.”, a „Niech zostanie i będzie już tylko mój na zawsze”. Wyzwalał we mnie pewien rodzaj emocji, których nigdy wcześniej nie zaznałam. Jeśli to właśnie jest miłość…to jest do bani. Koło 3 udało mi się wreszcie zasnąć.
Rankiem obudził mnie słodki zapach naleśników. No jasne, przecież umierałam z głodu! Wczoraj wieczorem prawie nic nie zjadłam, więc nie ma co się dziwić. Pędem zbiegłam do kuchni ucieszona na pyszne śniadanie ale kiedy zobaczyłam Bartka z patelnią w ręku, mój entuzjazm całkiem zgasł.
-Dzień dobry, śpiochu. –powiedział.
Uśmiechał się i mierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, w mojej kusej piżamce. Szybko obciągnęłam koszule prawie do kolan i rzuciłam mu tylko oschłe „Cześć”  po czym usiadłam do stołu. Podał mi talerz ze świeżymi i cieplutkimi naleśnikami ale coś było w nich nie tak. Ah tak ! To dżemowe serce, które ułożył na ostatnim z nich było żenujące. „Oj chłopcze jesteś żałosny.” powiedziałam sam do siebie i ruszyłam do lodówki po jogurt naturalny.
-Nie jesz naleśników? Przecież wiem, że je uwielbiasz. –udawał zaskoczonego.
Miał racje, kochałam je! Niestety nie miałam ochoty ich zjeść ze względu na kucharza. Myśl, że to on je przygotował całkiem odebrała mi apetyt. trudno, niech stracę. Wtedy dołączyła do nas Ania z Piotrem. Nie trzymali się za ręce ani on jej nie obejmował dlatego zaczynałam nabierać podejrzeń, że coś nie gra skoro w ostatnim czasie byli nie rozłączni. Rozwiali moje obawy, bo wpadli do kuchni bardzo szczęśliwa i szybko zabrali się za śniadanie.
Mimo ich zachęceń „No Wiki, zjedz chociaż jednego” zdecydowałam zadowolić się jogurtem z musli.
Moje zachowanie nie było do końca dojrzałe ale tak czułam i już.
-Idziemy wieczorem do kina ? – Ania przerwała panującą ciszę.
-Na co? – dociekał urodzony filmomaniak - Bartek.
-Grają „American Pie : Zjazd absolwentów” Widziałyśmy każdą część z Wiktorią i zawsze miałyśmy niezły
ubaw. – przekonywała chłopców.
Ja byłam jak najbardziej za ! Może to wreszcie będzie jakiś miły akcent w całej tej przykrej sytuacji.

Właściwie, do seansu było jeszcze całkiem sporo czasu, bo miał zacząć się dopiero o 16:30. Nagle Ania zaproponowała coś, co dosłownie w ciągu sekund poprawiło mi humor! ZAKUPY! Obie je uwielbiałyśmy. Od gimnazjum to był taki nasz „rytuał”. Kiedyś nawet wpadłyśmy na nieźle powalony pomysł. „Która zrobi sobie zdjęcia z większą liczbą chłopaków.” Chodziłyśmy po centrum handlowym i zagadywałyśmy różnych gości. Na początku było dość niezręcznie, ale późnie przychodziło mi to coraz łatwiej. Okazało się, że to całkiem niezła zabawa. Długo liczyłyśmy zrobione zdjęcia, a werdykt był mi mało przychylny. Przegrałam 1 zdjęciem! Cwaniara, wchodziła do typowo męskich sklepów i zagadywała kolesi. Zawsze była odważna. Mimo, że nie wygrałam to jeden miły chłopak nalegał o mój numer, który zresztą otrzymał. Sporo pisaliśmy ale nic poza tym. Tak czy inaczej można to uznać za remis! Dziś już byłyśmy starsze i raczej nie wypadało nam ponownie urządzać taki konkurs, więc zmierzałyśmy do CH w jednym konkretnym celu – ciuchy. Co lepiej poprawi dziewczynie humor niż nowa para butów? Odpowiedź brzmi: nic.
Wybrałyśmy się do Manufaktury i przeszłyśmy chyba żyliard sklepów. Wreszcie zadowolone i z mnóstwem toreb wróciłyśmy do domu. Ku naszemu zdziwieniu było już po 15. Do wyjścia została nam godzina, a ja koniecznie chciałam wyglądać powalająco. To wszystko tylko po to, by dokuczyć Bartkowi. „Patrz ale nie dotykaj.” Musi trochę swoje pocierpieć, takie życie. Wyrzuciłam połowę zawartości mojej szafy na łóżko i zanurkowałam w odzieży. Przebrałam się kilkakrotnie, ale efekt końcowy wyszedł idealnie!
Wciąż było lato, więc mogłam sobie pozwolić na coś lekkiego. Założyłam nową, asymetryczną, kremową sukienkę, aby jak najbardziej wyeksponować moje długie nogi. Do tego koniecznie musiały być szpilki, które dodawały mi kilkanaście centymetrów, a dodatkowo cała sylwetka wyglądała na ładniejszą. Włosy upięłam w niesforny koczek i tylko lekko podkreśliłam oczy. Zabójczy efekt murowany!
Kiedy powoli schodziłam po stopniach Bartek miał coraz większe oczy! Podobałam mu się. Otrzymałam też kilka komplementów ze strony Ani i Pita, a później ruszyliśmy do kina. Atmosfera nie była wymarzona. Mimo starań mojej kochanej przyjaciółki i Piotra, Kurek bardzo działał mi na nerwy. Chyba sama jego obecność mnie drażniła. Jak miałam grać szczęśliwą, jeśli wewnątrz krzyczałam sama do siebie jak bardzo go nie znoszę. Udało nam się nawet pokłócić o to co zamówimy do jedzenia w kinowym barze. Brawo. Film jednak sprostał moim oczekiwaniom i przerwał tę przygnębiającą passę. Muszę przyznać, że dawno się tak nie uśmiałam. Po kinie zaszliśmy jeszcze na desery lodowe, które tak bardzo uwielbiałam! Kiedy weszliśmy do mieszkania było już po 21. Ania z Pitem gdzieś zniknęli, a ja zdecydowałam się obejrzeć horror, który właśnie leciał na HBO.
- Nie boisz się tak oglądać sama? Mogę się przyłączyć? – opadł na kanapę Bartek, jednocześnie obejmując mnie ręką.
- Nie, nie możesz. Zostaw mnie samą. – próbowałam nad sobą panować.
- Możesz mi wreszcie wyjaśnić o co ci tak właściwie chodzi?! – wybuchł.
- Może sam mi coś powiesz? Nie zapomniałeś o czymś przypadkiem? – pytałam ironicznie.
- Nie. – odparł krótko i bez zastanowienia.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? – próbowałam go uzmysłowić co mam na myśli.
Pokiwał przecząco głową.
- Kiedy do cholery jasnej, miałeś mi zamiar powiedzieć, że wyjeżdżasz do Rosji, co?! – krzyknęłam.
- Czyli już wiesz. Tak, wyjeżdżam. Czekałem na odpowiedni moment, żeby ci to oznajmić. – tłumaczył się.
- Jutro wyjeżdżacie! Miałeś zamiar zadzwonić do mnie jak już będziesz na miejscu i powiedzieć „Cześć Wiki, przeniosłem się do Moskwy. Zaczynam nowe życie. Bez ciebie. Do zobaczenia kiedyś tam.” Tak to sobie wyobrażałeś?! – łzy lały mi się po policzkach.
- Wiktoria nie mów tak. Nie chciałem żeby tak wyszło… próbowałem, uwierz. – przekonywał mnie.
- Ale wyszło! Nienawidzę cię! Jedź do tej cholernej Rosji i nie wracaj.
Nie wiem co właściwie czułam. Byłam okropnie rozdarta. Krzyczałam, żeby odszedł, a chciałam żeby został. To chyba normalne skoro jestem kobietą, tak? Moja własna duma nie pozwoliła mi ulec i powiedzieć co do niego czuję. Nie chciałam się płaszczyć, ale tak naprawdę najchętniej wpakowałbym mu się do walizki. Podszedł do mnie kilka kroków bym mogła wtulić zapłakaną twarz w jego ramię ale szybko temu zaprzestałam.
- Nie dotykaj mnie, już nigdy więcej! I Roztrzaskałam talerz na podłodze. – trochę mnie poniosło – Chcę żebyś zniknął z mojego życia. Na zawsze. Nie dzwoń, nie pisz, nie pytaj co u mnie, po prostu odpuść.
- Nie chcę żeby to się tak skończyło. Wiki ta noc… była cudowna! – wspominał.
- To był błąd. I nie popełnię go kolejny raz, obiecuje. Miłej podróży. – skończyłam.
Założyłam buty i wyszłam z mieszkania. Nie mogłam tam dłużej zostać, skoro on tam był. Nie wiedziałam do końca co robić. Poszłam do pierwszej lepszej knajpy, gdzie grała muzyka. Oj bardzo chciałam się zabawić tej nocy.



Oczami Ani.

-Wiki muszę Ci o czymś powiedzieć…
-No, coś Cię dręczy? Jakaś nowa miłość wisi w powietrzu? –próbowała mnie rozśmieszyć, choć w jej głosie było czuć załamanie.
-Raczej chodzi mi o Ciebie.
-O mnie? Ze mną wszystko w porządku…
-Mam rozumieć, że Bartek jeszcze z Tobą nie rozmawiał?- spytałam spokojnie
-Nie. I chyba się na to nie zanosi.
-Wiec ja Ci muszę o tym powiedzieć. On wyjeżdża do Moskwy.
-CO!? Żartujesz sobie chyba w tym momencie! – prawie wypuściła z rąk kubek z gorącą czekoladą
-Nie żartuje, za parę dni już będzie w Moskwie. Zmienia klub na „Dinamo Moscow”.
- To, że zmienia klub wiedziałam… ale myślałam, że na jakiś w Polsce.
-Jak widać nie w Polsce.
- Myślałam, że się zmienił. Że jest inny niż kiedyś! Ale nie! Znów się myliłam! – do oczu zaczęły napływać jej łzy. Usiadłam koło niej i ją przytuliłam.
-Mała nie płacz, on nie chciał Cie zranić. Wyrwiemy sobie wreszcie jakiś facetów na których zasługujemy! Tylko nie płacz przez niego!
Siedziałam jeszcze długo z Wiki. Chłopaki poszli już spać. W końcu sama udałam się do pokoju, padłam jak nieżywa na łóżko. Zasnęłam może w 2 minuty.

Obudziłam się wcześnie rano. Znów miałam piękny sen, który się nie dokończył. Kilka razy już mi się śniło to samo. Zaczynało się zawsze w tym samym momencie. Biegnę po centrum handlowym, gdzieś się śpiesząc, nagle wpadam na mężczyznę marzeń. (Wysoki ,umięśniony, piękne oczy. Znałam tą twarz <a przynajmniej skądś kojarzyłam> ale nie potrafiłam odtworzyć kto to.) Następnie zaczynamy rozmawiać, i umawiamy się na randkę. A kiedy potem przychodzi do momentu pocałunku ,nagle się budzę. Szczerzę nienawidziłam uczucia kiedy coś mi się przerywa, a szczególnie dobre sny! Ale wracając, obudziłam się i poszłam do kuchni. Zdawało mi się, że śniłam na jawie. Kuraś stoi przy kuchni i smaży naleśniki. Aż się uszczypnęłam, żeby sprawdzić czy to na pewno nie sen!
-Bartuś, a tobie co się stało? – nie ukrywałam swojego zdumienia
- Robię śniadanie dla miłych koleżanek … No i może ,dla kolegi. Jak zasłuży. – Bartek naśmiewał się z Pita, który leżał na sofie i czytał gazetę.
-Ty się martw lepiej o swoją kondycje Kurek! Bo Cie, Anastasi nie powoła do kadry. Już słyszałem pogłoski, że Igła ma wejść na twoją pozycję. – Pit wcale nie został mu dłużny w docinkach.
„Duże dzieci” –pomyślałam.
Bartek odwrócił się do Pita i zrobił do niego taki gest.
-Obserwuje cie! Nie znasz dnia ani godziny! – Bartek udawał poważnego.
Wybuchliśmy śmiechem.
-W ogóle ,jak wam poszły zdjęcia wczoraj? – spytał ciekawsko Pit
-Bardzo dobrze. Masz czego żałować, że nie poszedłeś z nami! –odpowiedziałam
-Długo będziesz pichcił te naleśniki? To może Anka by mi jeszcze pokazała fotki przed śniadaniem. – Piotrek spytał się Kurka
-Jak dla ciebie ,to jeszcze z pół godziny. Jak dla Anki to 5-10 minut. –Bartek oberwał od Pita groźnym spojrzeniem.
Poszliśmy z Piotrkiem do mojego pokoju. Odpaliłam komputer i włączyłam pokaz slajdów fotek.
-Wow! Pamiętam jak robiłaś zdjęcia w liceum i już były niezłe. Ale te to już jest miazga! – komplementował mnie Nowakowski
-Wiesz, trochę się siedzi nad Photoshopem. –zarzuciłam włosami i udawałam ,że jego komplementy nie robią na mnie wrażenia. Zaczął się ze mnie śmiać.
Wróciliśmy do kuchni. Wiki już zeszła. Ku mojemu zaskoczeniu nie jadła naleśników które uwielbia.
-A ty czemu nie jesz?- spytałam zdziwiona
-Nie mam na nie ochoty…
„No trudno” pomyślałam. Nie wiedziała co traci. Były pyszne! Ja zjadłam ich aż za dużo.
 -Pit, jutro zmywacie się do Rzeszowa, czy pojutrze? – spytałam Nowakowskiego
-Jutro. I tak już długo zabalowaliśmy w Łodzi.
-To może pójdziemy wieczorem wszyscy do kina. „American Pie: Zjazd Absolwentów”. Co wy na to? –zaproponowałam
-Chyba już znasz odpowiedź.- uśmiechnął się Pit
-16:30 grają, wyrobimy się?
-Jak najbardziej tak! – powiedziała Wiktoria i chyba pierwszy raz w dniu dzisiejszym widziałam na jej twarzy leciutki uśmiech.

Chciałam jakoś pocieszyć Wiki, a przy okazji sobie samej poprawić humor. Wybrałyśmy się na zakupy do Manufaktury. Ooo tak! Zdecydowanie potrzebuje trochę odmiany w mojej szafie. Szczególnie ,że w poniedziałek zaczynam studia. Uwielbiam babskie zakupy! Dużo śmiechu, przelecenie chyba wszystkich sklepów i niewinne flirty z nieznajomymi „dupeczkami”. Kupiłam sobie dużooo fajnych ciuchów. Na zakupach nie byłam już chyba dobre 3 miesiące. Jeden zestaw który kupiłam to taki a drugi taki taki. Zmęczone zakupami, na drogę kupiłyśmy sobie Crashera z KFC. Zjawiłyśmy się w domu ok.15:00 więc, w sumie tylko zostawiłyśmy rzeczy i szykowałyśmy się do kina.

Droga do kina przebiegła w standardowy sposób. Śmiechy i wygłupy. A przynajmniej zazwyczaj. Bo Wiktoria wcale nie ukrywała swojego zażenowania Bartkiem. Z jednej strony, okej nie dziwie jej się, ale mogła by trochę odpuścić. To ostatni wieczór jaki spędzamy razem, pewnie przez następny rok. Moglibyśmy go jednak spędzić w miłej i ciepłej atmosferze, a nie w napiętej. Ale cóż, wyszło tak a nie inaczej.  Mnie samą zaskakiwało zachowanie Piotrka. Przyjął moje wczorajsze słowa tak na luzie. Ciekawa jestem ,co siedzi w jego głowie. Czy jest na mnie wściekły i udaje miłego, czy rzeczywiście chce ,żebyśmy byli dobrymi przyjaciółmi… Stwierdziłam, że nie  będę teraz o tym myśleć!
Weszliśmy do kina i kupiliśmy bilety. Przeszliśmy potem dalej i ja z Piotrkiem kupiliśmy na pół popcorn karmelowy. A Wiktoria kłóci się z Bartkiem. Szczerze? Nawet nie wiem co sobie w końcu wzięli. Weszliśmy na sale. Film był przezabawny! Niczym jak pierwsze części American Pie. Jim i Michelle i ich „kryzys” w związku, załagodzony w końcówce filmu seksem na biurku w sali z instrumentami. Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Film mi się strasznie podobał! W dużo lepszych nastrojach wróciliśmy do domu.

Weszłam do swojego pokoju i przebrałam się szybciutko w piżamkę. Nagle ktoś zapukał do pokoju.
-Proszę! –myślałam, że to Wiki i stojąc plecami do drzwi zaczęłam nawijać.
-Słuchaj wiesz co, chyba miałaś racje co do tego stanika. Faktycznie jak teraz się przyglądam to jest trochę za mały. Jak myślisz oddać go czy…- w tej chwili odwróciłam się i zobaczyłam Pita siedzącego przy biurku na krześle, patrzącego na mnie i nie mogącego powstrzymać się od śmiechu.
-Wiesz co, jak chcesz to ja mogę sprawdzić, czy nie jest za mały. Niby obiecaliśmy sobie, że to będzie tylko przyjaźń ale skoro nalegasz…- drwił ze mnie ,śmiejąc się prosto w oczy. Myślałam, że spalę się ze wstydu.
-Myślałam, że to Wiki! Tak jak mówiłam, przyjaźń i nic więcej!
W tej chwili usłyszałam krzyki z salonu. Piotrek też to usłyszał. Oboje podeszliśmy do drzwi i ‘trochę’ podsłuchiwaliśmy.
„-Wiktoria je nie chciałem żeby tak wyszło!”
„-Ale wyszło! Nienawidzę Cię!”
Nagle nadeszła chwila ciszy, myśleliśmy z Piotrkiem , że już po wszystkim. Ale sekundę później słyszymy : TRZASK! . „No niezła awantura” – pomyślałam. „Już zastawa lata, to ciekawa jestem co będzie za 10 minut”. Zdecydowanie to była jedna z tych poważniejszych kłótni.
„-Nie dotykaj mnie! Zniknij z mojego życia raz na zawsze! Nie pisz i nie dzwoń!”
„-Wiki, ale ja nie chce… ta noc była cudowna!”
„-To był błąd! Ale nie popełnię go kolejny raz! MIŁEJ PODRÓŻY DO MOSKWY!”
Wiktoria trzasnęła drzwiami i wybiegła z domu. Nie mogłam już dłużej siedzieć w pokoju, wybiegłam do salonu.
- CZY TY JESTEŚ NORMALNY!? – nie ukrywałam swojego zdenerwowania.
- A co ja takiego zrobiłem?
- Mówiłam, ostrzegałam! Bądź delikatny! Powiedz jej o tym na spokojnie! To nie ! Musiałeś zrobić po swojemu!
Wzięłam kurtkę i wybiegłam z domu, z nadzieją ,że jeszcze złapie Wiktorię. Zobaczyłam ją jak wsiada do metra. Próbowałam biec ,żeby jeszcze za nią zdążyć. Ale to już nie miało sensu. Nie miałam pojęcia gdzie mogła pojechać. Wróciłam do domu. Byłam wściekła na Bartka. Ale widziałam, że on też zobaczył, że przegiął. Dzwonił do niej przez całą noc. Martwił się o nią…


13 komentarzy:

  1. chce wiecej! opowiadanie jest naprawdę świetne! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następne? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaramy się jutro dodać następny rozdział :D

      Usuń
  3. Jesteście zajebiste .!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super opowiadanie, dodawajcie nowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Jak nam się uda to dodamy jeszcze dziś,jeżeli nie to napewno nowy rozdział ukaże się jutro. :)

      Usuń
  5. Fajne opowiadanie . ;D Tylko rozwalił mnie pod koniec tekst , że Wiktoria wsiadła do metra . Otóż w naszej pięknej Łodzi nie ma metra są ewentualnie tramwaje ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mała wpadka... :D Zazwyczaj staramy się, żeby wszystko było prawdziwe, ale jak widać raz się nie udało :D /Wiki.

      Usuń
  6. 27 year old Tax Accountant Hedwig Durrance, hailing from Brandon enjoys watching movies like Galician Caress (Of Clay) and Flying. Took a trip to Longobards in Italy. Places of the Power (- A.D.) and drives a Oldsmobile F-88. skocz tutaj

    OdpowiedzUsuń