wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 4.


Oczami Ani

-Bartek idź już spać. Jutro wyjeżdżacie… -próbowałam coś zrobić, atmosfera była fatalna. Bartek cały czas patrzył przez okno czekając na Wiktorię.
-Nie mogę. Jestem pieprzonym idiotą. – jego głos był rozedrgany.
-Dałeś ciała to fakt. Ale może będzie jeszcze wszystko dobrze.
-Nic nie będzie dobrze. Dałem dupy! Tak samo jak w gimnazjum! Wiktoria ma racje, schrzaniłem.  Mogłem jej o tym powiedzieć na spokojnie, to nie musiałem się uprzeć, że jak się dowie będzie chciała może rzucić studia i jechać ze mną do Moskwy. Nie chce jej rujnować życia. – podsumował całe zajście Bartek.
-Ja to rozumiem, ale chyba najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie odpoczynek od siebie. Musicie dać sobie czas. Wiki też za jakiś czas się uspokoi i wtedy możecie porozmawiać. Chyba wiesz co mam na myśli.
-Wiem ,wiem. Anka ty chyba jesteś jakimś dobrym aniołem naszej czwórki. Wszystkich łączysz. Dobrze ,że jesteś… -powiedział Kurek .
-Widocznie tak musiało być. – podeszłam do Bartka i go przytuliłam. Widziałam, że potrzebował tego. Strasznie się martwił.
Udało mi się namówić Kurka ,żeby poszedł spać. Sama czekałam na Wiki. Nie mogłam zasnąć. Wiedziałam, że zrobi coś głupiego. Pamiętam jak skończyła się sprawa w gimnazjum z Bartkiem. Wiktoria się upiła ,potem zadzwoniła do mnie i wygadywała głupoty. Następnie przez kilka dni przez niego płakała. Czekałam na moja przyjaciółkę pół nocy, około 4 przyszła do domu. Ledwo trzymała się na nogach, była pijana a w ręku trzymała szpilki. Widać było, że była na jakiejś imprezie.
-Aneczko kochanie! – podeszła do mnie i zaczęła mnie przytulać, ja również jej nie wypuszczałam z objęć.
-Strasznie się o Ciebie martwiłam głupia!
– A ja świetnie się bawiłam! Zajebiście jest być singlem, takich Bartusiów mogę mieć na pęczki! Ten chłopczyk nic już dla mnie nie znaczy! –
-Zrozum ,że on nie chciał ,żeby…
-Przestań! On nie istnieje dla mnie! A ja za to się dziś świetnie bawiłam na imprezie! – i zaczęła machać biodrami na prawo i lewo co wyglądało w jej stanie co najmniej komicznie.
-Jeżeli w ogóle wiesz co się na niej działo. Chodź teraz spać, proszę.
-Ale ja nie chce! Ja chce się bawić! – i rzuciła się na łóżko.
-Jutro ,okej? A teraz idź już spać.
Zgasiłam jej światło ,bo praktycznie już zasnęła. Poszłam do siebie do pokoju.



Obudziłam się o 11:00. A raczej obudziło mnie krzątanie chłopaków. Pogoda dziś była niezaciekawa. Ubrałam się jasne jeansy i  taki sweterek. Uwielbiałam go.  Weszłam do salonu , Kuraś z Pitem pakowali swoje rzeczy. Z jednej strony żałowałam, że wyjeżdżają. Z drugiej wiedziałam, że w obecnej sytuacji to będzie najlepsze wyjście.
-Co jest z Wiki? O której wróciła do domu? – dopytywali się Kurek i Nowakowski
-Była na imprezie, upiła się. Nie wiem która to była godzina, około 4.
-Nic jej się nie stało? –martwił się Bartek.
-Będzie ją dziś męczył kac, ale nic sobie nie zrobiła.- uspokajałam go.
Kuraś odetchnął z ulgą.
Poszłam do toalety, wzięłam sobie długą i przyjemną kąpiel ,żeby się odstresować. Następnie zajrzałam do pokoju przyjaciółki.
-Wiktorio, wstajemy kochanie! –odsunęłam jej zasłonki na oknach
-Nie nie! Głowa mnie boli! –nakryła głowę poduszką
-Haha, KAC MORDERCA! Dobrze Ci tak. –śmiałam się z niej.
-Aniu proszę, bądź dobrą kobietą. Przynieś mi kawę i coś na ból głowy. Obiecuje obsypie Cię złotem! –prosiła mnie przyjaciółka.
-Okej, przypomnę Ci kiedy skończą mi się fundusze o tym złocie. – puściłam do niej oko.
Poszłam do kuchni, wzięłam Ibuprom i zrobiłam jej mocną kawę, a następnie zaniosłam do pokoju.
-Jesteś kochana. –usłyszałam od niej w zamian.
-Ogarnij się trochę kobieto, za 2 godziny odprowadzamy chłopaków na pociąg.- oznajmiłam Wiktoria
-Pita mogę odprowadzić, ale Bartka to nie koniecznie…
-Wiki proszę. Zachowuj się choć jeszcze te dwie godziny, zrób to dla mnie. –prosiłam ją.
-Dobrze, ale robie to tylko ze względu na Ciebie!


Poszłam do chłopaków.
-Pomóc wam w czymś? –spytałam ich ochoczo.
-Nie ma potrzeby. Już ze wszystkim sobie poradziliśmy. – odpowiedział Pit.
-Właśnie Piotruś, chodź do mnie na chwile .Mam sprawę dla Ciebie. –poprosiłam Nowakowskiego
-Tylko nie zróbcie sobie dziecka tak na pożegnanie! – wyśmiał nas Kurek. Po raz kolejny pomyślałam – „duże dziecko”.
Poszłam z Piotrkiem do mnie do pokoju i zamknęłam za nami drzwi.
-Co jest? –spytał dwumetrowiec.
Nic nie powiedziałam tylko go przytuliłam, a ,że miałam zaledwie 165cm to sięgałam mu jedynie do torsu. On też mnie przytulił.
-Co jest mała? Coś cię męczy? –spytał prawie kucając ,żeby był mojego wzrostu.
-Tak, będzie mi ciebie brakować. Zdecydowanie za bardzo będę tęsknić.
-Mała nie martw się. Myślę, że w tym roku jeszcze na meczach się spotkamy. Przecież nie wyjeżdżam na zawsze. – pocieszał mnie
-Ale prawie na zawsze. Spotkamy się za parę miesięcy tak naprawdę. – byłam smutna.
-Proszę Cie,nie smuć się . Będę do Ciebie dzwonił i zabawiał cię historyjkami erotycznymi prosto spod prysznicy siatkarzy!
-Że co? – zaczęłam się śmiać – Co jak co ,ale rozbawić mnie zawsze umiałeś. – komplementowałam Cichego Pita
- Serio mówie, jak w szatni czasem polecą jakieś historyjki to potem przez pół dnia możesz chodzić rozbawiona.- wyjaśniał Piotrek
-Okej, w takim razie trzymam za słowo. – uśmiechnęłam się do niego.
Pitowi zadzwonił telefon. Był to facet od taksówki.
-Aniu, my już lecimy… taksówka czeka pod domem.
Zeszliśmy na dół. Bartek pakował ostatni rzeczy.
- Kurasiu mordeczko, taksówka na nas czeka. – oznajmił Nowakowski klepiąc Bartka po plecach.
-Eh, chłopaki będzie mi was brakować. Jak tylko będziecie gdzieś w pobliżu Łodzi to dajcie znać! – oznajmiłam facetom.
-Obiecujemy krasnalu. – powiedział Bartek.
-Ty to Bartek żadnego dzieciaka nie przywieź tylko z Moskwy! – upomniałam Bartka
Na te słowa weszła Wiki. Dziwnie się na nas popatrzyła. Pogadaliśmy jeszcze chwilkę i zeszliśmy ,przed blok gdzie czekała na chłopaków taksówka.
Wyściskałam ich obu. Wiktoria przytuliła Piotrka ,a do Bartka rzuciła jedynie oschłe „Miłego życia!”
Chłopaki pojechali. A ja poczułam, że już mi kogoś brakuje….


Oczami Wiki.

Czułam się jak w transie. Świat wokół mnie wirował, a w uszach dudniła muzyka. Alkoholu też sobie nie odmawiałam. Było mi wszystko jedno, bo chociaż nie płakałam. Długo tańczyłam ale od razu się przyznaję, że nie do końca wszystko pamiętam. Dobra kłamie..właściwie w mojej pamięci pozostały tylko małe strzępki z tej szalonej nocy. Jakiś koleś wziął ode mnie numer ale nie wiem czy mu go dałam, czy nie. To nie istotne, bo całkowicie oderwałam się od tej przykrej rzeczywistości. Bawiłam się wspaniale, a z klubu wyszłam dopiero jakoś po 3. Kiedy dotarłam do domu, Anka nie chciała wypuścić mnie z objęć.
-Tak się o ciebie martwiłam. – mówiła.
-Po co ? Świetnie się bawiłam, a tej nocy długo nie zapomnę! – i zaczęłam bujać biodrami wspominając klub.
-O ile w ogóle coś z niej pamiętasz. – rzuciła uszczypliwie.
-Pamiętam wszystko dokładnie. Pamiętam jak bardzo byłam zła na Bartka, a teraz ? Zobacz jak świetnie się czuję ! Ten przykry chłopiec już dla mnie nie istnieje. Zaczynam nowe życie! – przekonywałam ją, lekko się zataczając.
-Przecież wiesz, że on nie chciał, żeby…. - próbowała go tłumaczyć.
-Przestań o nim gadać, nic mi nie jest. Nie zranił mnie. Takich jak on , mogę mieć na pęczki i jeszcze trochę ! Ba, nawet lepszych. – wyśmiewałam się z Bartka.
Kochałam ją ale w tej chwili nie chciało mi się słuchać jej gadania. Nie mogła wiedzieć co czuję, bo nigdy nie doświadczyła czegoś podobnego.
 Anka próbowała mi coś jeszcze tłumaczyć ale już nie kontaktowałam. Przyjaciółka położyła mnie do łóżka, a ja od razu zasnęłam. Ta noc bardzo mnie wyczerpała i chyba nikogo to nie dziwi.

Rano, a raczej w południe, bo było już blisko 12 wreszcie się ocknęłam. Głowa mi pękała i już wiedziałam, że to nie będzie przyjemny dzień. W pierwszej kolejności ruszyłam do kuchni po wodę. Bardzo jej potrzebowałam. W międzyczasie uciszyłam chłopaków, którzy według mnie zbyt głośno się pakowali. Kiedy Bartek mnie zobaczył, zaczął iść w moją stronę, właściwie to prawie biec. Po drodze rzucał milionem pytań „Wiki, co z tobą?”, „Gdzie byłaś?”, „Nic ci nie jest?” itp.
-Stój ! Daruj sobie. – zatrzymałam go i ruszyłam do swojego pokoju w którym miałam zamiar spędzić cały dzień.
Moje wspaniałe plany po jakiejś godzinie przerwała Anka. Odsłoniła zasłonki, a światło zaczęło mi padać prosto w twarz! Jak mogła mi to zrobić? Na dodatek wyśmiewała się ze mnie, że dopadł mnie kac. Całe szczęście spełniła moją prośbę i niedługo dostałam coś na ból głowy. Kawa, którą mi zrobiła szybko postawiła mnie na nogi. No dobra, może nie do końca szybko..trwało to z godzinę. Wreszcie skutecznie udało mi się zwlec z łóżka, więc postanowiłam się ubrać. Włożyłam szorty i ogromną, pomarańczową bluzę z sową. Była tak cieplutka i miła, że nie potrafiłam sobie jej odmówić w ten deszczowy dzień.
Schodząc na dół byłam już zupełnie innym człowiekiem niż przy wcześniejszym poszukiwaniu wody.
„Tylko nie przywieź żadnego dzieciaka z Moskwy.”-takie słowa skierowała Ania do Bartka.
Trochę krzywo się spojrzałam ale szybko rzuciłam :
-Cześć wszystkim.
Bardzo chciałam powiedzieć  „Cześć Piotrek i Ania!” ale obiecałam jej, że będę miła dla Bartka przez te ostatnie godziny. Robiłam to tylko i wyłącznie, dlatego że mnie poprosiła.
-No proszę, kogo ja widzę! Jaka zregenerowana.-uśmiechał się do mnie Pit.
-Już wyjeżdżacie? – pytałam zaskoczona, kiedy zobaczyłam walizki ich rękach.
-Tak długo się zbierałaś, że całkiem sporo ci umknęło. – Pit śmiał się ze mnie.
Bartek wpatrywał się we mnie ale nic nie mówił.
-Taksówka zaraz będzie. Zbierajmy się. – powiedział Piotrek.
Wyszliśmy na zewnątrz ze wszystkimi bagażami chłopców i zaczęło się wielkie żegnanie. Kiedy Ania żegnała się z Piotrkiem, zauważyłam, że ma oczy pełne łez. Dorze wiedziała co znaczy taka rozłąka i jestem pewna, że będzie za nim bardzo tęskniła. Bartek stał naprzeciwko mnie ale w sporej odległości. Sam nie wiedział jak się do tego zabrać. Pożegnania nie były jego specjalnością ale niby dlaczego miałabym mu w tym pomóc. W końcu podszedł i poprowadził monolog.
-Wiem, że mnie nienawidzisz. Może kiedyś to zrozumiesz, że nigdy nie chciałem ci sprawić przykrości. Nadal mi na tobie zależy i liczę, że jeszcze kiedyś przyjdzie na nas pora. Obiecuję, że jeśli zdecydujesz się dać mi jeszcze jedną szansę to jej nie stracę. Nie zrezygnuję z ciebie tak łatwo, Wiki. – chciał mnie pocałować w policzek ale się uchyliłam, więc odpuścił.
Wyściskałam Piotra, a kiedy wsiadali do taksówki coś zakuło mnie w środku i krzyknęłam „Miłego życia ci życzę, Bartek!”. Zgadza się, to było ironiczne ale nie mogłam nic innego powiedzieć. Obudziła się we mnie chęć by tu został. Grałam twardą ale tak naprawdę bardzo łatwo było mnie skrzywdzić.
Taksówka w końcu odjechała. Dobrze, że padał deszcz, bo dzięki temu Ania nie zauważyła łez spływających mi po policzkach.



---------------------------------------------------------------------------------
Ps. Bardzo bardzo dziękujemy za komentarze i za to,że jest was już tak dużo <3


6 komentarzy:

  1. dodawajcie częściej wpisy bo opowiadanie jest świetne i nie mogę doczekać się kolejnej części :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo nam miło.:)
      A kolejny wpis ukaże się jutro :)

      Usuń
  2. Świetny blog...mam co robić po szkole. Tylko proszę więcej akcji erotycznych :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyny ! Od niedawna zaczęłam czytać waszego blaga i wywołuje on we mnie wielkie emocje (pozytywne). Dopiero jestem na początku i już nie mogę się doczekać co będzie dalej. Kiedy czytam to sama nie wiem czemu płaczę jak bóbr. Czytanie tego blago to taki mój rytuał- codziennie (lecz nie zawsze mi się udaje) wieczorem siadam i czytam jeden rozdział. Nie wyobrażam sobie co by było gdybyście nagle przestały pisać. Obiecajcie, że nigdy nie dojdzie do takiego dnia w którym okaże się, że to koniec . Czytelniczka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla nas wiele znaczy.. Dziękujemy za czytanie i te miłe słowa ♥ /Wiki.

      Usuń