Przepłakałam całą noc. Byłam głupia, że
te 3 lata temu nie potrafiłam się ogarnąć. Co mnie do tego skłoniło?! Cały czas
zadawałam sobie to pytanie. Chęć zemsty na Picie? A może czyste upojenie
alkoholowe? Głowa zaczęła mnie boleć od natłoku myśli. Nie wiedziałam
jak rozwiązać tą sprawę. Nie wiedziałam jak się zachować. Nie miałam też do
kogo się zwrócić o pomoc. „To są błędy młodości, tak wiem, że chujowe” –
przypomniały mi się słowa jednej z piosenek. Tak, to był zdecydowanie jeden z
najgorszych błędów mojej młodości. Bez zastanowienia napisałam sms do Bartka. „Wiktoria
dowiedziała się o imprezie 3 lata temu.” Parę minut później dostałam już
odpowiedź. Tak to był cały Kurek – „Nie przejmuj się, przejdzie jej. Nie może
mieć pretensji o to co było kiedyś.” Miałam dość wszystkiego. Poszłam spać w
nadziei, że moje zmartwienia odejdą w zapomnienie wraz z nowym dniem.
Budzik zadzwonił o 7:00 rano. Spojrzałam w lustro i ujrzałam chodzącą śmierć. Oczy miałam podkrążone, tusz spływający ze łzami zaczernił moją twarz, a włosy ułożone były w artystyczny nieład. Miałam godzinę, musiałam się ogarnąć. Mimo, że nie byłam zwolenniczką dużej ilości makijażu w dzisiejszym dniu był on niezbędny. Kiedy już skończyłam doprowadzać się do ładu wyglądałam jak człowiek. Potem szybko spięłam moje włosy w niesfornego koka i wrzuciłam na siebie jasne jeansy, białą koszulkę na ramiączka i czarny żakiet. Do tego kremowe botki, torba w tym samym kolorze i byłam gotowa do wyjścia. Schodząc po schodach zobaczyłam w kuchni krzątającą się Wiktorię. Okej dziewczyno, weź się w garść. Musisz z nią porozmawiać, wdech i wydech, wdech i wydech.
-Cześć – podeszłam do niej nieśmiało
Nie odpowiedziała mi, usiadła przy stole z kawą i zaczęła czytać notatki.
-Wiki, cholera jasna! To był najgorszy błąd w moim życiu, ale miałam 17 lat i byłam całkowicie pijana! Jeżeli była bym świadoma nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego. – zanosiło mi się na płacz.
-Wiesz jak mnie zraniłaś? Wiesz jak się poczułam?
-Zdaje sobie sprawę. Ale Wiki, zrozum też w jakiej to było sytuacji i jak dawno. Teraz ty jesteś szczęśliwa z Winiarem, a ja z Aleksam. Odpuśćmy sobie to co było kiedyś.
-Nie wiem czy uda mi się o tym zapomnieć.
-Rozumiem, że to jest ciężkie, ale dla mnie też to nie jest to łatwe. Proszę cię, nie kłóćmy się o tak przestarzałą sprawę. – przytuliłam moją przyjaciółkę. Nie broniła się, więc chyba już było lepiej pomiędzy nami. – Wiem, że to nie zmieni niczego, ale na przeprosiny zapraszam w drodze na uczelnie na kawę.
-W ostateczności przyjmę tą propozycję. – zobaczyłam lekki skrywany uśmiech na jej twarzy.
Uff, myślałam, że będzie dużo gorzej. Nienawidziłam się z nią kłócić, a i tak nie miałam jej przez długi czas ostatnio. Odkąd pamiętam miałam tylko ją, jest dla mnie jak rodzina, czasem nawet bliżej i nie chce jej stracić. Nigdy. A już na pewno nie o coś takiego, w szczególności, że dla mnie tamte zdarzenia ani Bartek nic nie znaczą. Z Kurkiem się przyjaźnię, i nic więcej nigdy od niego nie chciałam.
W kawiarni byłyśmy o 7:45. Zajęcie obie zaczynałyśmy o 8:30 więc miałyśmy trochę czasu, żeby porozmawiać i ostatni raz przeczytać notatki przed zajęciami. Grzebiąc w torbie znalazłam bilety na jutrzejszy mecz. Nic jeszcze nie powiedziałam Wiktorii o naszych biletach. Zastanawiałam się czy powinnyśmy tam iść, w końcu będzie Bartek. Z drugiej strony słowa Aleksa –„Jak nie przyjdziecie ominie was niezłe widowisko”.
-To jeszcze przeprosinowo, zapomniałam wczoraj ci dać. – wyręczyłam jej bilet.
-Skra – Dinamo… - przeczytała na głos – A może byśmy zrobiły imprezę dla skrzatów, u nas po meczu?
-Sądzę, że to dobry pomysł. Szkoda tylko, że znów zawalimy zajęcia. – zaśmiałam się popijając kolejny łyk kawy.
-Walić to, mam ochotę się rozerwać. – uśmiechnęła się
-W takim razie, napisze do Aleksa, żeby poinformował chłopaków. A my musimy zrobić jakieś „zakupy” – obie wybuchłyśmy śmiechem. Dobrze wiedziałyśmy ile alkoholu leci na takich imprezach. W końcu sama drużyna to dwunastu facetów, nie licząc pozostałych osób.
-Duże zakupy. Bardzo duże. – skwitowała Wiki.
Wyszłyśmy z kawiarni około 8:20 i każda z nas poszła w swoim kierunku. Na uczelni zjawiłam się punktualnie. Dzisiaj czekały mnie wykłady z socjologii, podstaw prawa i historii Polski z XX wieku. Starałam się robić jak najobszerniejsze notatki, w końcu za półtora miesiąca mam kolokwium a moja wiedza powinna się trochę powiększyć do tego czasu. Z transu pisania wyrwały mnie wibracje telefonu. „Chłopaki się ucieszyli, wpadamy jutro po meczu. Nie mam dziś wieczornego treningu, może wpadniesz do mnie?”. Przemyślałam cały plan swojego dnia. Miałam zamiar wrócić do domu i zrobić kolejną przeprosinową rzecz dla Wiki, czyli tortillę. Tak, zdecydowanie chciałam się jej podlizać, ale chyba nie miałam wyjścia. Później miałam pójść na zakupy, i to był w sumie koniec moich planów. A może pojechałabym do Aleksa na noc? Dałabym mojej przyjaciółce wolne mieszkanie, i sądzę, że na pewno by to wykorzystała. Nie myśląc dłużej, wysłałam wiadomość do Serba, że o 17:00 będę na stacji. W mgnieniu oka skończyłam dwa wykłady i został mi ostatni, najkrótszy bo zaledwie godzinny z historii Polski. Pilnie zrobiłam notatki i o godzinie 14:30 byłam już wolnym człowiekiem. Pędem pobiegłam do domu, zrzuciłam z siebie marynarkę i zamiast tego założyłam cieplutką bluzę. Zeszłam na dół do kuchni i zabrałam się za moje popisowe danie. Gotowałam najszybciej jak mogłam, ale się wyrobiłam. Idealnie na wejście Wiki tortilla leżała już na talerzu.
-Zapraszam panią do stołu. –ukłoniłam się jak kelner w najlepszej z restauracji.
-Lizus. – zaśmiała się
Musze przyznać, że tortilla wyszła mi świetnie. Przy okazji poinformowałam Wiktorię, że ma dzisiaj wolne mieszkanie na noc. Przytaknęła zwykłym ‘ok.’, ale chwilę później już pisała coś w telefonie – nie chciałam wnikać, jedynie domyślałam się co i do kogo pisze. Po naszej obiado/kolacji pozmywałam naczynia, a następnie poszłam się szykować do wyjścia. Tak, tak padł tutaj mój odwieczny problem - w co się ubrać? Założyłam czarne rurki, a do tego sweterek i białe conversy. Spakowałam do torby potrzebne rzeczy, pożegnałam się z Wiki i poszłam na pociąg.
Równiutko o siedemnastej zawitałam w Bełchatowie. Znalazłam samochód Aleksa i weszłam do środka. Przywitał mnie namiętnym pocałunkiem, po którym znacznie rozpromieniałam. Na początek pojechaliśmy na małe zakupy. Serb musiał kupić parę rzeczy do domu, a ja na jutrzejszy wieczór. Wzięliśmy wózek i lataliśmy jak małe dzieci pomiędzy alejkami. Gdyby któryś z paparazzi nas teraz sfotografował, poleciałabym o zakład, że bylibyśmy na pierwszej stronie gazety.
-Co robimy na kolacje? – zapytałam
-A co proponujesz? – uśmiechnął się łobuzersko
-Hmm… Omlety pasują? – kiwnął głową
Kupiliśmy wszystkie potrzebne składniki i udaliśmy się do kasy. Kasjerka kiedy zobaczyła Aleksa cała poczerwieniała. Ten się do niej uśmiechnął zalotnie, za co „przypadkowo” wbiłam mu palce pomiędzy żebra.
-Ałł! A to za co? – spytał wzburzony
-Właśnie za to. – uśmiechnęłam się i poszłam w stronę parkingu.
Pojechaliśmy do mieszkania siatkarza, rozpakowaliśmy zakupy, a alkohol na jutro zostawiliśmy w bagażniku. Zostawiłam Aleksa w salonie, oglądającego telewizje a sama poszłam się wykąpać. Napuściłam sobie całą wannę cieplutkiej wody i zanurzyłam się w niej. Spędziłam tak chyba z 30 minut, potrzebowałam relaksu. Zastanawiałam się też co teraz może robić Wiktoria, i co tak naprawdę siedzi w jej głowie. Boje się, że przez zdarzenie z dnia wczorajszego się od siebie bardzo oddaliłyśmy. Oj, tak bardzo chciałam się mylić. Kiedy już skończyłam swoją kąpiel, owinęłam się ręcznikiem i poszłam po rzeczy do torby. Kątem oka widziałam ten wzrok Aleksa, ale nie chłopcze, bardzo mi przykro. Czmychnęłam przebrać się w moją pidżamkę, a raczej po prostu zwykłe czarne szorty i dużą męską czerwoną koszulkę. Udałam się do salonu i usiadłam Aleksowi okrakiem na kolanach.
-Robimy kolacje? – spytałam, obejmując dłońmi jego szyję.
-A może odpuścimy sobie kolacje? – wędrował dłonią po moich udach i lekko muskał usta.
-Może to przemyśle… Jak się ładnie postarasz… - zaśmiałam się i delikatnie go pocałowałam.
Zdjął swoją koszulkę i zaczął już bardziej agresywnie błądzić dłońmi po moim ciele. Dosłownie kilka sekund później rozległ się dźwięk dzwonka. Aleks zaklął pod nosem i poszedł otworzyć. Usłyszałam głos Cupkovicia i kawałek rozmowy chłopaków.
-Mogę wejść? –zaśmiał się Cupko
-Stary, ty to masz wyczucie…
-Nie lepsze od ciebie. –uśmiechnął się
Podeszłam do drzwi i wychyliłam się zza Aleksa.
-Zostaniesz na kolacje? Będą omlety. – zaprosiłam Konstantina do środka.
Serbowie zasiedli, przed PS3, a ja zabrałam się za przygotowanie posiłku. Cały czas chłopaki się wygłupiali i przepychali. Przypominali mi kiedyś moich dwóch młodszych braci ciotecznych. Szarpanie za włosy, czołganie się po ziemi, przepychanie – a to wszystko tylko na żarty. Kiedy już skończyli, Aleks wyciągnął tablet i zaczęli przeglądać twittera.
-Haha, Aleks leci focia . – Cupko zaczął kierować telefon na tak zwaną „słit focie z rąsi”
-Ej no, ja też chce z wami! – wybuchłam śmiechem i przyłączyłam się do nich.
-No to teraz wstawiamy z dopiskiem: „A tak spędzamy wieczór, oczekując na omlety” – zacytował Aleks
-Już mnie wyganiasz do kuchni? – zrobiłam pytającą minę.
-Ja, Ciebie? Nigdy.
-Uhu. Widzę, że pierwsze konflikty gołąbeczki. –zaśmiał się Cupko.
-Jesteście okropni. – udałam obrażoną i poszłam do kuchni.
Upiekłam omlety i podałam im na talerzach. Zajadali się jak by w życiu nic nie jedli, a w trakcie Cupko odebrał telefon i długo z kimś dyskutował.
-Wybaczcie, szefowa wzywa. Dzięki za kolacje. – kierował się w stronę wyjścia.
-Patrzcie go. Przyszedł, najadł się i poszedł. – skwitował Aleks za co oberwał poduszką przez głowę.
-Ty tak robisz przynajmniej trzy razy w tygodniu. –zaśmiał się – Do zobaczenia jutro!
Robiło się już późno. Poszłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko. O tak, snu teraz potrzebowałam najbardziej. Jeszcze do tej pory czułam skutki mojego tak zwanego „wyczerpania organizmu”. Kilka minut później dołączył do mnie Aleks. Nie miałam już siły nawet odezwać się słowem, wtuliłam się w jego ramiona i zasnęłam.
Obudziły mnie wlatujące przez okno promienie słoneczne. Spojrzałam na zegarek, było piętnaście po ósmej. Zajęcia zaczynałam o 10:30. Przekręciłam się w stronę Aleksa i zaczęłam lekko bawić się jego włosami. Po chwili obudził się.
-O której masz trening?
-A może jakieś dzień dobry, jak się spało, a nie od razu kiedy trening. – udawał obrażonego
-Dzień dobry, kocham cię. – dałam mu całusa w policzek –To o której masz trening?
-Dziesiątej.
-Idealnie. To jeszcze zdążysz mnie podwieźć pod stacje. – oznajmiłam z uśmiechem na twarzy.
-A co będę z tego miał? - uśmiechnął się i zaczął poruszać znacząco brwiami.
-Nawet o tym nie myśl. – zaśmiałam się i uciekłam do łazienki, biorąc po drodze swoją torbę.
Szybko przebrałam się w rzeczy które wzięłam wczoraj z domu, rozczesałam włosy, spryskałam się perfumami i pociągnęłam rzęsy tuszem. Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni, tam zastał mnie nietypowy widok. Dwumetrowy mężczyzna, w samych bokserkach i fartuszku próbował coś upichcić. Oparłam się o ścianę i mimowolnie zaczęłam się śmiać.
-Coś nie tak? – uśmiechnął się
-Nie, nie. Po prostu nie przywykłam do takich widoków.
-Mhm, więc pozwalam ci przywyknąć.
-Co masz zamiar przyrządzić? – zapytałam
- Stek z polędwicy wołowej w asyście konfitowanych ziemniaków i sosu z czarnego pieprzu, wykończonym dodatkiem japońskiego chrzanu. –wyrecytował.
Opadła mi szczęka, musiałam w tym momencie wyglądać komicznie.
-Żartuje. Jajecznica. – szybko poprawił, i oboje zaczęliśmy się śmiać.
Po śniadaniu Aleks poszedł się szybko ubrać i spakować swoje rzeczy. Na stacji w Bełchatowie byłam chwilę po dziewiątej. W trakcie jazdy pociągiem sprawdziłam rozkład dzisiejszych zajęć. Najpierw socjologia, potem techniki mowy a na końcu podstawy warsztatu dziennikarskiego. Nie zapowiadało się najgorzej. W Łodzi byłam o dziesiątej. Po drodze zahaczyłam jeszcze o kawiarnie i kupiłam sobie porządną mocną kawę.
Na uczelni byłam o 10 minut za wcześnie. Znalazłam moją grupę i miałam wreszcie trochę czasu, żeby się pośmiać ze znajomymi. O tak, bardzo dawno z nimi nie rozmawiałam, nie wiem nawet czym było to spowodowane,ale jednak. Niestety nasze kółko śmiechów zakłóciła wiadomość, że profesor Kuczkowski wszedł właśnie do sali. Zajęłam miejsce na samym końcu i nastał kolejny dzień jak każdy inny. Wykłady, wykłady i jeszcze raz wykłady. W głowie aż buzowało mi od natłoku informacji. Pamiętam, że od zawsze nie lubiłam jak ktoś na siłę coś tłumaczy. Znacznie bardziej wolałam kiedy wytłumaczono podstawy, a do reszty musiałam dojść sama, bądź zaczerpnąć informacji z innych źródeł na własną rękę. I tak mijały mi godziny. Wykład, przerwa, wykład, przerwa, wykład i do domu. Idealnie do zacytowania pasują mi tu słowa Igły – „No i tak sobie żyjemy, nie? A co.”. W drodze powrotnej zadzwoniłam do Wiktorii, powiedziała, że już jest w domu i zaraz wychodzi do sklepu kupić rzeczy potrzebne na sałatkę, a do tego po parę gotowych zagryzek na wieczór. Zaproponowałam, że zrobię to za nią bo właśnie wracam do domu. Wymieniła wszystko co miałam kupić, a ja próbowałam zapamiętać. Ok., mam nadzieje, że niczego nie zapomnę. Udałam się do Almy i przechodziłam pomiędzy alejkami przeglądając półki. Dobra, chyba wszystko udało mi się kupić. Sałata, pomidory, papryka, kukurydza, chipsy i napoje. Podeszłam do kasy i cała obładowana paczkami udałam się do domu. Zdyszana weszłam do mieszkania, na szczęście Wiki wzięła od mnie część zakupów i położyła na blacie.
-Chyba niczego nie zapomniałam. – rzuciłam żartobliwie zdejmując buty.
-Mam nadzieje, bo jak nie, to będziesz lecieć znów do sklepu. –zaśmiała się
O nie, tylko nie to. Miałam nadzieje, że wszystko kupiłam. Była godzina 15:00, a mecz miał zacząć się o 18:30. Zaczęłyśmy robić wstępne przygotowania. Moja przyjaciółka wzięła się za robienie jednej z sałatek, a ja za koreczki. Kiedy już skończyłyśmy, ja postanowiłam lekko ogarnąć salon, a Wiki schowała do lodówki wszystkie napoje i alkohol, który miałyśmy. Potem nadszedł czas na przygotowanie się do meczu. Na zegarku widniała godzina siedemnasta. Każda z nas poszła do swojego pokoju i trudziłyśmy się nad wyborem ubrań. Odkąd pamiętam zawsze miałyśmy za mało ciuchów. Nie ważne, że z naszych szaf wylewały się ubrania to i tak nigdy nie mogłyśmy się na nic zdecydować. Trzy razy się przebierałam, aż w końcu uznałam, że całkiem nieźle wyglądam. Zrobiłam sobie lekki makijaż, do torebki wsadziłam bilet i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół, usiadłam na kanapie i zaczęłam pośpieszać Wiki. Sama w tym czasie założyłam rudą skórę, a kiedy moja przyjaciółka dołączyła do mnie zeszłyśmy na dół.
Na hali byłyśmy o 18:00. Chłopaki już się rozgrzewali, Aleks podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Wiktoria przyszła? –zapytał
-Tak, nie widzisz jak Winiarowi życzy szczęścia. – zaśmiałam się i wskazałam na drugą stronę sali gdzie Wiktoria rozmawiała z Michałem
-To dobrze. Słuchaj, sprawa jest. Karolina ma miejsca obok was. Musicie tak zrobić, żeby siedziała na miejscu nr. 11. – powiedział mi na ucho
-A to czemu? – zdziwiłam się
-Zobaczysz. – uśmiechnął się łobuzersko – Ale to bardzo ważne.
-Postaram się ją tam usadzić. – dałam mu buziaka w policzek i poszłam zająć miejsce.
Udałam się do swojego sektoru i spojrzałam na bilet na jakim miejscu miałam siedzieć. Miałam miejsce 10 w 3 rzędzie. Usiadłam i oglądałam rozgrzewkę chłopaków. Po dłużej chwili dołączyła do mnie Wiki.
-Zobacz jaki masz numer miejsca. – kazałam sprawdzić jej swój bilet
-Miejsce 9 rząd 3.
-Czyli wszystko się zgadza. – uśmiechnęłam się
-A tak w ogóle, to co się miało zgadzać ? – dopytywała mnie przyjaciółka
-Sama nie wiem… Aleks powiedział, że Karolina będzie siedzieć koło nas i musimy dopilnować, żeby siedziała na miejscu 11. Nie mam pojęcia o co chodzi.
Po chwili zjawiła się Karo. Była uśmiechnięta i pełna radości. Kiedy nas zobaczyła od razu się przywitała i usiadła na swoim miejscu – 11. Wszystko było idealnie. Aleks spojrzał w moją stronę a ja uniosłam kciuk w górę na znak, że wszystko jest zgodnie z planem. Chłopaki wykonywali już ataki rozgrzewkowe, a hala powoli zaczynała się zapełniać. Kibice zaczęli rozgrzewać gardła i na początku wszyscy odśpiewali nieoficjalny hymn Skry . Atmosfera była naprawdę wspaniała, uwielbiałam tych ludzi – prawdziwych kibiców. Zauważyłyśmy Bartka idącego w naszą stronę, na twarzy Wiki ukazała się sroga mina. Mimo wszystko starała się trzymać fason. Przywitałyśmy i mocno przytuliłyśmy się z Bartkiem. Chwile porozmawialiśmy, ale niestety, a może stety musiał iść, bo fanki nie dawały mu spokoju. Wiktoria odetchnęła z ulgą, ja tak samo. Nie spodziewałam się, że obecność starego przyjaciela może wywołać u nas takie emocje. Rozpoczął się mecz. Pierwszy set padł łupem Bełchatowian 25:16. Drugi niestety już wygrali pewnie Rosjanie do 22. Cała hala kibicowała skrzatom dodając im otuchy. Z głośników co chwila leciały jakieś komunikaty, ale ten wyjątkowo przykuł uwagę moją, Wiki i Karoliny. „Po następnym secie podamy sektor, miejsce oraz rząd naszego szczęśliwcy który dostanie od zarządu PGE Skry Bełchatów specjalną niespodziankę… Bilety na tygodniowy wyjazd na Wyspy Kanaryjskie!”. Wszystkie się zaśmiałyśmy. Dobrze wiedziałyśmy, że wybór padnie na jakąś najbardziej nieodpowiednią osobę. Pamiętam jak kiedyś pojechałyśmy na mecz Reprezentacji Polski w Spodku, urządzili taki sam konkurs a nagrodą był tydzień w Hotelu Gołębiewskim. Wylosowali niestety na oko 12 letniego chłopaka, który niezbyt był ucieszony z nagrody. Byłam ciekawa czy tym razem też poszczęści się takiej osobie. Kolejny set na początku szedł gładko, lecz w końcówce zrobiło się trochę ciężej, ale Bełchatowianie wygrali na przewagi 27:25. A więc set się skończył, a wszystkie bacznie nadstawiałyśmy uszy, bo zaraz miał paść komunikat. Nie musiałyśmy długo czekać. Na środek boiska wyszedł facet z mikrofonem ubrany w koszulkę Skry i zaczął mówić do całej hali. „A teraz proszę o uwagę, oto rozwiązanie naszego konkursu. Zapraszamy na boisko osobę, która siedzi w sektorze PG, w rzędzie 3 na miejscu 11!” Karolina spojrzała jeszcze raz na swój bilet i lekko nie dowierzała. Nieśmiało weszła na boisko.
-Proszę państwa, prosimy teraz o ciszę i uwagę! – zapodał facet, który wcześniej wygłosił komunikat.
Karo stanęła koło niego i zaczerwieniła się. Mężczyzna przekazał mikrofon Cupkowi, a ten uklęknął przed swoją dziewczyną, wyjął małe czerwone pudełeczko i wygłosił popularne i magiczne słowa.
-Karolino, czy chcesz zostać moją żoną?
Po tych słowach cała hala zaczęła bić brawo i wiwatować „Zgódź się! Zgódź się!”. Konstantin uśmiechnął się i przekazał Karolinie mikrofon. Widać było, że ją zatkało. Uśmiechała się i nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Po chwili oczekiwania wreszcie odpowiedziała.
-Tak.
Powiedziała, a z głośników na hali poleciał marsz mendelsona. Cupko wziął Karolinę na ręce i zaczął ją obracać. Cała hala wznosiła okrzyki „Gorzko! Gorzko! Gorzko!”. Para wysłuchała tłumu i obdarowała się krótkim, ale namiętnym pocałunkiem. Wszyscy zaczęli im gratulować. Ponieważ siedziałyśmy w loży VIP, wykorzystałyśmy to tak jak kilka innych osób i udałyśmy się na boisko złożyć życzenia naszym gołąbeczkom. Niestety trzeba było wrócić do gry. Wróciłyśmy z ukochaną Cupka i pełne radości oglądałyśmy set naszych Pszczółek, którzy wygrali 25:21, a w całym meczu 3:1. Cała Skra bardzo się cieszyła, a my z Wiki stwierdziłyśmy, że dobrze zrobiłyśmy wpadając na pomysł urządzenia u nas imprezy. Podeszłyśmy do siatkarzy i przypomniałyśmy nasz adres. Zaraz potem z Wiktorią poszłyśmy na pieszo do domu. Po 10 minutach otwierałyśmy już drzwi od naszego mieszkania.
Goście stopniowo się schodzili, pierwszy przyjechał Aleks z Winiarem i przynieśli trzy pełne torby alkoholu. Zaczęli go wypakowywać na blacie kuchennym, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Nie śmiej się, to nawet nie jest połowa. – puścił mi oko Aleks.
Czułam, że zapowiada się gruba impreza. Nasze mieszkanie powoli zaczęło się zapełniać. Kiedy stwierdziliśmy, że przyszli już wszyscy wznieśliśmy toast za naszych przyszłych małżonków i odśpiewaliśmy sto lat.
-Żeby nie było niejasności. Dwie stosunkowanie są na górze i zamykają się na klucz. – powiedziałam na cały głos do Cupka.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Winiar przyniósł z samochodu bomboxa i zaczął zapodawać typowo imprezową muzykę . Szybko ubywało alkoholu i zaczęły się pierwsze tańce. Wiki z Michałem wyszli na środek i zaczęli kołysać się w rytm muzyki. Na początku wszyscy się śmiali, ale chwile później tańczyły wszystkie pary i nie tylko. Kiedy zobaczyliśmy na parkiecie Plinę tańczącego z Zatim, chyba nikt już nie umiał powstrzymać się od śmiechu. Po kilkunastu minutach nalałam sobie kolejną szklankę Finlandii z colą i usiałam na kanapie. Zaraz obok mnie usadowił się Aleks i objął mnie swoim masywnym ramieniem. Rozejrzałam się po mieszkaniu i nie dostrzegłam ani Karoliny, ani Konstantina.
-Chyba korzystają z któregoś z łóżek. – zaśmiałam się po czym wbiłam się w usta Serba.
Trwaliśmy długo w namiętnym pocałunku, a jego dłonie błądziły po moich plecach. Po chwili usłyszałam ściszoną muzykę i słowa Bąkiewicza oraz Kłosa.
-Drodzy państwo, może zrobimy coś konstruktywnego, bo zaraz nam sypialni zabraknie.
Rozejrzałam się po piętrze. I wybuchłam śmiechem. Koło mnie na kanapie siedział Zati z Julką, na drugiej sofie Szampon namiętnie obejmował swoją żonę, Winiar przytulał Wiktorię siedzącą na blacie, Cupka i Karo nie było w ogóle, Pliny z Martą również nie znalazłam. Samotnie spędzali wieczór jedynie Bąku, Kłos, Wytze i Bonifante.
-To co proponujesz Karolu? – dopytywał Zati
-Zagrajmy w coś. – zaproponował Winiar
-W słoneczko od razu proponuje. – zaśmiał się Wlazły
Znów wszyscy wybuchli śmiechem. W tej chwili z góry zeszła nasza przyszła para młoda. Kiedy ich zobaczyliśmy zaczęliśmy bić brawo. Oni się tylko zaśmiali. Winiar znów pogłośnił muzykę i wróciliśmy do zabawy. Alkoholu było coraz mniej i mniej, wszyscy byli już porządnie wstawieni a imprezie nie miało się wcale ku końcowi.
Budzik zadzwonił o 7:00 rano. Spojrzałam w lustro i ujrzałam chodzącą śmierć. Oczy miałam podkrążone, tusz spływający ze łzami zaczernił moją twarz, a włosy ułożone były w artystyczny nieład. Miałam godzinę, musiałam się ogarnąć. Mimo, że nie byłam zwolenniczką dużej ilości makijażu w dzisiejszym dniu był on niezbędny. Kiedy już skończyłam doprowadzać się do ładu wyglądałam jak człowiek. Potem szybko spięłam moje włosy w niesfornego koka i wrzuciłam na siebie jasne jeansy, białą koszulkę na ramiączka i czarny żakiet. Do tego kremowe botki, torba w tym samym kolorze i byłam gotowa do wyjścia. Schodząc po schodach zobaczyłam w kuchni krzątającą się Wiktorię. Okej dziewczyno, weź się w garść. Musisz z nią porozmawiać, wdech i wydech, wdech i wydech.
-Cześć – podeszłam do niej nieśmiało
Nie odpowiedziała mi, usiadła przy stole z kawą i zaczęła czytać notatki.
-Wiki, cholera jasna! To był najgorszy błąd w moim życiu, ale miałam 17 lat i byłam całkowicie pijana! Jeżeli była bym świadoma nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego. – zanosiło mi się na płacz.
-Wiesz jak mnie zraniłaś? Wiesz jak się poczułam?
-Zdaje sobie sprawę. Ale Wiki, zrozum też w jakiej to było sytuacji i jak dawno. Teraz ty jesteś szczęśliwa z Winiarem, a ja z Aleksam. Odpuśćmy sobie to co było kiedyś.
-Nie wiem czy uda mi się o tym zapomnieć.
-Rozumiem, że to jest ciężkie, ale dla mnie też to nie jest to łatwe. Proszę cię, nie kłóćmy się o tak przestarzałą sprawę. – przytuliłam moją przyjaciółkę. Nie broniła się, więc chyba już było lepiej pomiędzy nami. – Wiem, że to nie zmieni niczego, ale na przeprosiny zapraszam w drodze na uczelnie na kawę.
-W ostateczności przyjmę tą propozycję. – zobaczyłam lekki skrywany uśmiech na jej twarzy.
Uff, myślałam, że będzie dużo gorzej. Nienawidziłam się z nią kłócić, a i tak nie miałam jej przez długi czas ostatnio. Odkąd pamiętam miałam tylko ją, jest dla mnie jak rodzina, czasem nawet bliżej i nie chce jej stracić. Nigdy. A już na pewno nie o coś takiego, w szczególności, że dla mnie tamte zdarzenia ani Bartek nic nie znaczą. Z Kurkiem się przyjaźnię, i nic więcej nigdy od niego nie chciałam.
W kawiarni byłyśmy o 7:45. Zajęcie obie zaczynałyśmy o 8:30 więc miałyśmy trochę czasu, żeby porozmawiać i ostatni raz przeczytać notatki przed zajęciami. Grzebiąc w torbie znalazłam bilety na jutrzejszy mecz. Nic jeszcze nie powiedziałam Wiktorii o naszych biletach. Zastanawiałam się czy powinnyśmy tam iść, w końcu będzie Bartek. Z drugiej strony słowa Aleksa –„Jak nie przyjdziecie ominie was niezłe widowisko”.
-To jeszcze przeprosinowo, zapomniałam wczoraj ci dać. – wyręczyłam jej bilet.
-Skra – Dinamo… - przeczytała na głos – A może byśmy zrobiły imprezę dla skrzatów, u nas po meczu?
-Sądzę, że to dobry pomysł. Szkoda tylko, że znów zawalimy zajęcia. – zaśmiałam się popijając kolejny łyk kawy.
-Walić to, mam ochotę się rozerwać. – uśmiechnęła się
-W takim razie, napisze do Aleksa, żeby poinformował chłopaków. A my musimy zrobić jakieś „zakupy” – obie wybuchłyśmy śmiechem. Dobrze wiedziałyśmy ile alkoholu leci na takich imprezach. W końcu sama drużyna to dwunastu facetów, nie licząc pozostałych osób.
-Duże zakupy. Bardzo duże. – skwitowała Wiki.
Wyszłyśmy z kawiarni około 8:20 i każda z nas poszła w swoim kierunku. Na uczelni zjawiłam się punktualnie. Dzisiaj czekały mnie wykłady z socjologii, podstaw prawa i historii Polski z XX wieku. Starałam się robić jak najobszerniejsze notatki, w końcu za półtora miesiąca mam kolokwium a moja wiedza powinna się trochę powiększyć do tego czasu. Z transu pisania wyrwały mnie wibracje telefonu. „Chłopaki się ucieszyli, wpadamy jutro po meczu. Nie mam dziś wieczornego treningu, może wpadniesz do mnie?”. Przemyślałam cały plan swojego dnia. Miałam zamiar wrócić do domu i zrobić kolejną przeprosinową rzecz dla Wiki, czyli tortillę. Tak, zdecydowanie chciałam się jej podlizać, ale chyba nie miałam wyjścia. Później miałam pójść na zakupy, i to był w sumie koniec moich planów. A może pojechałabym do Aleksa na noc? Dałabym mojej przyjaciółce wolne mieszkanie, i sądzę, że na pewno by to wykorzystała. Nie myśląc dłużej, wysłałam wiadomość do Serba, że o 17:00 będę na stacji. W mgnieniu oka skończyłam dwa wykłady i został mi ostatni, najkrótszy bo zaledwie godzinny z historii Polski. Pilnie zrobiłam notatki i o godzinie 14:30 byłam już wolnym człowiekiem. Pędem pobiegłam do domu, zrzuciłam z siebie marynarkę i zamiast tego założyłam cieplutką bluzę. Zeszłam na dół do kuchni i zabrałam się za moje popisowe danie. Gotowałam najszybciej jak mogłam, ale się wyrobiłam. Idealnie na wejście Wiki tortilla leżała już na talerzu.
-Zapraszam panią do stołu. –ukłoniłam się jak kelner w najlepszej z restauracji.
-Lizus. – zaśmiała się
Musze przyznać, że tortilla wyszła mi świetnie. Przy okazji poinformowałam Wiktorię, że ma dzisiaj wolne mieszkanie na noc. Przytaknęła zwykłym ‘ok.’, ale chwilę później już pisała coś w telefonie – nie chciałam wnikać, jedynie domyślałam się co i do kogo pisze. Po naszej obiado/kolacji pozmywałam naczynia, a następnie poszłam się szykować do wyjścia. Tak, tak padł tutaj mój odwieczny problem - w co się ubrać? Założyłam czarne rurki, a do tego sweterek i białe conversy. Spakowałam do torby potrzebne rzeczy, pożegnałam się z Wiki i poszłam na pociąg.
Równiutko o siedemnastej zawitałam w Bełchatowie. Znalazłam samochód Aleksa i weszłam do środka. Przywitał mnie namiętnym pocałunkiem, po którym znacznie rozpromieniałam. Na początek pojechaliśmy na małe zakupy. Serb musiał kupić parę rzeczy do domu, a ja na jutrzejszy wieczór. Wzięliśmy wózek i lataliśmy jak małe dzieci pomiędzy alejkami. Gdyby któryś z paparazzi nas teraz sfotografował, poleciałabym o zakład, że bylibyśmy na pierwszej stronie gazety.
-Co robimy na kolacje? – zapytałam
-A co proponujesz? – uśmiechnął się łobuzersko
-Hmm… Omlety pasują? – kiwnął głową
Kupiliśmy wszystkie potrzebne składniki i udaliśmy się do kasy. Kasjerka kiedy zobaczyła Aleksa cała poczerwieniała. Ten się do niej uśmiechnął zalotnie, za co „przypadkowo” wbiłam mu palce pomiędzy żebra.
-Ałł! A to za co? – spytał wzburzony
-Właśnie za to. – uśmiechnęłam się i poszłam w stronę parkingu.
Pojechaliśmy do mieszkania siatkarza, rozpakowaliśmy zakupy, a alkohol na jutro zostawiliśmy w bagażniku. Zostawiłam Aleksa w salonie, oglądającego telewizje a sama poszłam się wykąpać. Napuściłam sobie całą wannę cieplutkiej wody i zanurzyłam się w niej. Spędziłam tak chyba z 30 minut, potrzebowałam relaksu. Zastanawiałam się też co teraz może robić Wiktoria, i co tak naprawdę siedzi w jej głowie. Boje się, że przez zdarzenie z dnia wczorajszego się od siebie bardzo oddaliłyśmy. Oj, tak bardzo chciałam się mylić. Kiedy już skończyłam swoją kąpiel, owinęłam się ręcznikiem i poszłam po rzeczy do torby. Kątem oka widziałam ten wzrok Aleksa, ale nie chłopcze, bardzo mi przykro. Czmychnęłam przebrać się w moją pidżamkę, a raczej po prostu zwykłe czarne szorty i dużą męską czerwoną koszulkę. Udałam się do salonu i usiadłam Aleksowi okrakiem na kolanach.
-Robimy kolacje? – spytałam, obejmując dłońmi jego szyję.
-A może odpuścimy sobie kolacje? – wędrował dłonią po moich udach i lekko muskał usta.
-Może to przemyśle… Jak się ładnie postarasz… - zaśmiałam się i delikatnie go pocałowałam.
Zdjął swoją koszulkę i zaczął już bardziej agresywnie błądzić dłońmi po moim ciele. Dosłownie kilka sekund później rozległ się dźwięk dzwonka. Aleks zaklął pod nosem i poszedł otworzyć. Usłyszałam głos Cupkovicia i kawałek rozmowy chłopaków.
-Mogę wejść? –zaśmiał się Cupko
-Stary, ty to masz wyczucie…
-Nie lepsze od ciebie. –uśmiechnął się
Podeszłam do drzwi i wychyliłam się zza Aleksa.
-Zostaniesz na kolacje? Będą omlety. – zaprosiłam Konstantina do środka.
Serbowie zasiedli, przed PS3, a ja zabrałam się za przygotowanie posiłku. Cały czas chłopaki się wygłupiali i przepychali. Przypominali mi kiedyś moich dwóch młodszych braci ciotecznych. Szarpanie za włosy, czołganie się po ziemi, przepychanie – a to wszystko tylko na żarty. Kiedy już skończyli, Aleks wyciągnął tablet i zaczęli przeglądać twittera.
-Haha, Aleks leci focia . – Cupko zaczął kierować telefon na tak zwaną „słit focie z rąsi”
-Ej no, ja też chce z wami! – wybuchłam śmiechem i przyłączyłam się do nich.
-No to teraz wstawiamy z dopiskiem: „A tak spędzamy wieczór, oczekując na omlety” – zacytował Aleks
-Już mnie wyganiasz do kuchni? – zrobiłam pytającą minę.
-Ja, Ciebie? Nigdy.
-Uhu. Widzę, że pierwsze konflikty gołąbeczki. –zaśmiał się Cupko.
-Jesteście okropni. – udałam obrażoną i poszłam do kuchni.
Upiekłam omlety i podałam im na talerzach. Zajadali się jak by w życiu nic nie jedli, a w trakcie Cupko odebrał telefon i długo z kimś dyskutował.
-Wybaczcie, szefowa wzywa. Dzięki za kolacje. – kierował się w stronę wyjścia.
-Patrzcie go. Przyszedł, najadł się i poszedł. – skwitował Aleks za co oberwał poduszką przez głowę.
-Ty tak robisz przynajmniej trzy razy w tygodniu. –zaśmiał się – Do zobaczenia jutro!
Robiło się już późno. Poszłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko. O tak, snu teraz potrzebowałam najbardziej. Jeszcze do tej pory czułam skutki mojego tak zwanego „wyczerpania organizmu”. Kilka minut później dołączył do mnie Aleks. Nie miałam już siły nawet odezwać się słowem, wtuliłam się w jego ramiona i zasnęłam.
Obudziły mnie wlatujące przez okno promienie słoneczne. Spojrzałam na zegarek, było piętnaście po ósmej. Zajęcia zaczynałam o 10:30. Przekręciłam się w stronę Aleksa i zaczęłam lekko bawić się jego włosami. Po chwili obudził się.
-O której masz trening?
-A może jakieś dzień dobry, jak się spało, a nie od razu kiedy trening. – udawał obrażonego
-Dzień dobry, kocham cię. – dałam mu całusa w policzek –To o której masz trening?
-Dziesiątej.
-Idealnie. To jeszcze zdążysz mnie podwieźć pod stacje. – oznajmiłam z uśmiechem na twarzy.
-A co będę z tego miał? - uśmiechnął się i zaczął poruszać znacząco brwiami.
-Nawet o tym nie myśl. – zaśmiałam się i uciekłam do łazienki, biorąc po drodze swoją torbę.
Szybko przebrałam się w rzeczy które wzięłam wczoraj z domu, rozczesałam włosy, spryskałam się perfumami i pociągnęłam rzęsy tuszem. Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni, tam zastał mnie nietypowy widok. Dwumetrowy mężczyzna, w samych bokserkach i fartuszku próbował coś upichcić. Oparłam się o ścianę i mimowolnie zaczęłam się śmiać.
-Coś nie tak? – uśmiechnął się
-Nie, nie. Po prostu nie przywykłam do takich widoków.
-Mhm, więc pozwalam ci przywyknąć.
-Co masz zamiar przyrządzić? – zapytałam
- Stek z polędwicy wołowej w asyście konfitowanych ziemniaków i sosu z czarnego pieprzu, wykończonym dodatkiem japońskiego chrzanu. –wyrecytował.
Opadła mi szczęka, musiałam w tym momencie wyglądać komicznie.
-Żartuje. Jajecznica. – szybko poprawił, i oboje zaczęliśmy się śmiać.
Po śniadaniu Aleks poszedł się szybko ubrać i spakować swoje rzeczy. Na stacji w Bełchatowie byłam chwilę po dziewiątej. W trakcie jazdy pociągiem sprawdziłam rozkład dzisiejszych zajęć. Najpierw socjologia, potem techniki mowy a na końcu podstawy warsztatu dziennikarskiego. Nie zapowiadało się najgorzej. W Łodzi byłam o dziesiątej. Po drodze zahaczyłam jeszcze o kawiarnie i kupiłam sobie porządną mocną kawę.
Na uczelni byłam o 10 minut za wcześnie. Znalazłam moją grupę i miałam wreszcie trochę czasu, żeby się pośmiać ze znajomymi. O tak, bardzo dawno z nimi nie rozmawiałam, nie wiem nawet czym było to spowodowane,ale jednak. Niestety nasze kółko śmiechów zakłóciła wiadomość, że profesor Kuczkowski wszedł właśnie do sali. Zajęłam miejsce na samym końcu i nastał kolejny dzień jak każdy inny. Wykłady, wykłady i jeszcze raz wykłady. W głowie aż buzowało mi od natłoku informacji. Pamiętam, że od zawsze nie lubiłam jak ktoś na siłę coś tłumaczy. Znacznie bardziej wolałam kiedy wytłumaczono podstawy, a do reszty musiałam dojść sama, bądź zaczerpnąć informacji z innych źródeł na własną rękę. I tak mijały mi godziny. Wykład, przerwa, wykład, przerwa, wykład i do domu. Idealnie do zacytowania pasują mi tu słowa Igły – „No i tak sobie żyjemy, nie? A co.”. W drodze powrotnej zadzwoniłam do Wiktorii, powiedziała, że już jest w domu i zaraz wychodzi do sklepu kupić rzeczy potrzebne na sałatkę, a do tego po parę gotowych zagryzek na wieczór. Zaproponowałam, że zrobię to za nią bo właśnie wracam do domu. Wymieniła wszystko co miałam kupić, a ja próbowałam zapamiętać. Ok., mam nadzieje, że niczego nie zapomnę. Udałam się do Almy i przechodziłam pomiędzy alejkami przeglądając półki. Dobra, chyba wszystko udało mi się kupić. Sałata, pomidory, papryka, kukurydza, chipsy i napoje. Podeszłam do kasy i cała obładowana paczkami udałam się do domu. Zdyszana weszłam do mieszkania, na szczęście Wiki wzięła od mnie część zakupów i położyła na blacie.
-Chyba niczego nie zapomniałam. – rzuciłam żartobliwie zdejmując buty.
-Mam nadzieje, bo jak nie, to będziesz lecieć znów do sklepu. –zaśmiała się
O nie, tylko nie to. Miałam nadzieje, że wszystko kupiłam. Była godzina 15:00, a mecz miał zacząć się o 18:30. Zaczęłyśmy robić wstępne przygotowania. Moja przyjaciółka wzięła się za robienie jednej z sałatek, a ja za koreczki. Kiedy już skończyłyśmy, ja postanowiłam lekko ogarnąć salon, a Wiki schowała do lodówki wszystkie napoje i alkohol, który miałyśmy. Potem nadszedł czas na przygotowanie się do meczu. Na zegarku widniała godzina siedemnasta. Każda z nas poszła do swojego pokoju i trudziłyśmy się nad wyborem ubrań. Odkąd pamiętam zawsze miałyśmy za mało ciuchów. Nie ważne, że z naszych szaf wylewały się ubrania to i tak nigdy nie mogłyśmy się na nic zdecydować. Trzy razy się przebierałam, aż w końcu uznałam, że całkiem nieźle wyglądam. Zrobiłam sobie lekki makijaż, do torebki wsadziłam bilet i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół, usiadłam na kanapie i zaczęłam pośpieszać Wiki. Sama w tym czasie założyłam rudą skórę, a kiedy moja przyjaciółka dołączyła do mnie zeszłyśmy na dół.
Na hali byłyśmy o 18:00. Chłopaki już się rozgrzewali, Aleks podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Wiktoria przyszła? –zapytał
-Tak, nie widzisz jak Winiarowi życzy szczęścia. – zaśmiałam się i wskazałam na drugą stronę sali gdzie Wiktoria rozmawiała z Michałem
-To dobrze. Słuchaj, sprawa jest. Karolina ma miejsca obok was. Musicie tak zrobić, żeby siedziała na miejscu nr. 11. – powiedział mi na ucho
-A to czemu? – zdziwiłam się
-Zobaczysz. – uśmiechnął się łobuzersko – Ale to bardzo ważne.
-Postaram się ją tam usadzić. – dałam mu buziaka w policzek i poszłam zająć miejsce.
Udałam się do swojego sektoru i spojrzałam na bilet na jakim miejscu miałam siedzieć. Miałam miejsce 10 w 3 rzędzie. Usiadłam i oglądałam rozgrzewkę chłopaków. Po dłużej chwili dołączyła do mnie Wiki.
-Zobacz jaki masz numer miejsca. – kazałam sprawdzić jej swój bilet
-Miejsce 9 rząd 3.
-Czyli wszystko się zgadza. – uśmiechnęłam się
-A tak w ogóle, to co się miało zgadzać ? – dopytywała mnie przyjaciółka
-Sama nie wiem… Aleks powiedział, że Karolina będzie siedzieć koło nas i musimy dopilnować, żeby siedziała na miejscu 11. Nie mam pojęcia o co chodzi.
Po chwili zjawiła się Karo. Była uśmiechnięta i pełna radości. Kiedy nas zobaczyła od razu się przywitała i usiadła na swoim miejscu – 11. Wszystko było idealnie. Aleks spojrzał w moją stronę a ja uniosłam kciuk w górę na znak, że wszystko jest zgodnie z planem. Chłopaki wykonywali już ataki rozgrzewkowe, a hala powoli zaczynała się zapełniać. Kibice zaczęli rozgrzewać gardła i na początku wszyscy odśpiewali nieoficjalny hymn Skry . Atmosfera była naprawdę wspaniała, uwielbiałam tych ludzi – prawdziwych kibiców. Zauważyłyśmy Bartka idącego w naszą stronę, na twarzy Wiki ukazała się sroga mina. Mimo wszystko starała się trzymać fason. Przywitałyśmy i mocno przytuliłyśmy się z Bartkiem. Chwile porozmawialiśmy, ale niestety, a może stety musiał iść, bo fanki nie dawały mu spokoju. Wiktoria odetchnęła z ulgą, ja tak samo. Nie spodziewałam się, że obecność starego przyjaciela może wywołać u nas takie emocje. Rozpoczął się mecz. Pierwszy set padł łupem Bełchatowian 25:16. Drugi niestety już wygrali pewnie Rosjanie do 22. Cała hala kibicowała skrzatom dodając im otuchy. Z głośników co chwila leciały jakieś komunikaty, ale ten wyjątkowo przykuł uwagę moją, Wiki i Karoliny. „Po następnym secie podamy sektor, miejsce oraz rząd naszego szczęśliwcy który dostanie od zarządu PGE Skry Bełchatów specjalną niespodziankę… Bilety na tygodniowy wyjazd na Wyspy Kanaryjskie!”. Wszystkie się zaśmiałyśmy. Dobrze wiedziałyśmy, że wybór padnie na jakąś najbardziej nieodpowiednią osobę. Pamiętam jak kiedyś pojechałyśmy na mecz Reprezentacji Polski w Spodku, urządzili taki sam konkurs a nagrodą był tydzień w Hotelu Gołębiewskim. Wylosowali niestety na oko 12 letniego chłopaka, który niezbyt był ucieszony z nagrody. Byłam ciekawa czy tym razem też poszczęści się takiej osobie. Kolejny set na początku szedł gładko, lecz w końcówce zrobiło się trochę ciężej, ale Bełchatowianie wygrali na przewagi 27:25. A więc set się skończył, a wszystkie bacznie nadstawiałyśmy uszy, bo zaraz miał paść komunikat. Nie musiałyśmy długo czekać. Na środek boiska wyszedł facet z mikrofonem ubrany w koszulkę Skry i zaczął mówić do całej hali. „A teraz proszę o uwagę, oto rozwiązanie naszego konkursu. Zapraszamy na boisko osobę, która siedzi w sektorze PG, w rzędzie 3 na miejscu 11!” Karolina spojrzała jeszcze raz na swój bilet i lekko nie dowierzała. Nieśmiało weszła na boisko.
-Proszę państwa, prosimy teraz o ciszę i uwagę! – zapodał facet, który wcześniej wygłosił komunikat.
Karo stanęła koło niego i zaczerwieniła się. Mężczyzna przekazał mikrofon Cupkowi, a ten uklęknął przed swoją dziewczyną, wyjął małe czerwone pudełeczko i wygłosił popularne i magiczne słowa.
-Karolino, czy chcesz zostać moją żoną?
Po tych słowach cała hala zaczęła bić brawo i wiwatować „Zgódź się! Zgódź się!”. Konstantin uśmiechnął się i przekazał Karolinie mikrofon. Widać było, że ją zatkało. Uśmiechała się i nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Po chwili oczekiwania wreszcie odpowiedziała.
-Tak.
Powiedziała, a z głośników na hali poleciał marsz mendelsona. Cupko wziął Karolinę na ręce i zaczął ją obracać. Cała hala wznosiła okrzyki „Gorzko! Gorzko! Gorzko!”. Para wysłuchała tłumu i obdarowała się krótkim, ale namiętnym pocałunkiem. Wszyscy zaczęli im gratulować. Ponieważ siedziałyśmy w loży VIP, wykorzystałyśmy to tak jak kilka innych osób i udałyśmy się na boisko złożyć życzenia naszym gołąbeczkom. Niestety trzeba było wrócić do gry. Wróciłyśmy z ukochaną Cupka i pełne radości oglądałyśmy set naszych Pszczółek, którzy wygrali 25:21, a w całym meczu 3:1. Cała Skra bardzo się cieszyła, a my z Wiki stwierdziłyśmy, że dobrze zrobiłyśmy wpadając na pomysł urządzenia u nas imprezy. Podeszłyśmy do siatkarzy i przypomniałyśmy nasz adres. Zaraz potem z Wiktorią poszłyśmy na pieszo do domu. Po 10 minutach otwierałyśmy już drzwi od naszego mieszkania.
Goście stopniowo się schodzili, pierwszy przyjechał Aleks z Winiarem i przynieśli trzy pełne torby alkoholu. Zaczęli go wypakowywać na blacie kuchennym, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Nie śmiej się, to nawet nie jest połowa. – puścił mi oko Aleks.
Czułam, że zapowiada się gruba impreza. Nasze mieszkanie powoli zaczęło się zapełniać. Kiedy stwierdziliśmy, że przyszli już wszyscy wznieśliśmy toast za naszych przyszłych małżonków i odśpiewaliśmy sto lat.
-Żeby nie było niejasności. Dwie stosunkowanie są na górze i zamykają się na klucz. – powiedziałam na cały głos do Cupka.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Winiar przyniósł z samochodu bomboxa i zaczął zapodawać typowo imprezową muzykę . Szybko ubywało alkoholu i zaczęły się pierwsze tańce. Wiki z Michałem wyszli na środek i zaczęli kołysać się w rytm muzyki. Na początku wszyscy się śmiali, ale chwile później tańczyły wszystkie pary i nie tylko. Kiedy zobaczyliśmy na parkiecie Plinę tańczącego z Zatim, chyba nikt już nie umiał powstrzymać się od śmiechu. Po kilkunastu minutach nalałam sobie kolejną szklankę Finlandii z colą i usiałam na kanapie. Zaraz obok mnie usadowił się Aleks i objął mnie swoim masywnym ramieniem. Rozejrzałam się po mieszkaniu i nie dostrzegłam ani Karoliny, ani Konstantina.
-Chyba korzystają z któregoś z łóżek. – zaśmiałam się po czym wbiłam się w usta Serba.
Trwaliśmy długo w namiętnym pocałunku, a jego dłonie błądziły po moich plecach. Po chwili usłyszałam ściszoną muzykę i słowa Bąkiewicza oraz Kłosa.
-Drodzy państwo, może zrobimy coś konstruktywnego, bo zaraz nam sypialni zabraknie.
Rozejrzałam się po piętrze. I wybuchłam śmiechem. Koło mnie na kanapie siedział Zati z Julką, na drugiej sofie Szampon namiętnie obejmował swoją żonę, Winiar przytulał Wiktorię siedzącą na blacie, Cupka i Karo nie było w ogóle, Pliny z Martą również nie znalazłam. Samotnie spędzali wieczór jedynie Bąku, Kłos, Wytze i Bonifante.
-To co proponujesz Karolu? – dopytywał Zati
-Zagrajmy w coś. – zaproponował Winiar
-W słoneczko od razu proponuje. – zaśmiał się Wlazły
Znów wszyscy wybuchli śmiechem. W tej chwili z góry zeszła nasza przyszła para młoda. Kiedy ich zobaczyliśmy zaczęliśmy bić brawo. Oni się tylko zaśmiali. Winiar znów pogłośnił muzykę i wróciliśmy do zabawy. Alkoholu było coraz mniej i mniej, wszyscy byli już porządnie wstawieni a imprezie nie miało się wcale ku końcowi.
Oczami Wiki.
Kiedy Anka opuściła pokój czułam się okropnie rozdarta. Nie byłam pewna czy bardziej chce mi się krzyczeć czy płakać. Nie mogłam dopuścić do tego, żebym uroniła choć jeszcze jedną łzę przez Bartka. Po wykluczeniu tej ewentualności została mi tylko jedna opcja : krzyk. Ale czy byłam wściekła? Kurde, nie potrafiłam stwierdzić. Wiedziałam na pewno, że Bartek jest okropnie nieczuły. Znaczy może i jest "czuły" nawet bardzo, uwzględniając jego wszystkie skoki w bok, ale dla niego uczucia nie miały żadnego znaczenia. Tak to już lepiej brzmi. Jeżeli dla niego byłam tylko zwykłym epizodem to dlaczego z mojej strony wyglądało to inaczej? Czułam się głupio… i tak jakbym oszukała sama siebie. Ehh… najgorszy jest fakt, że Anka miała w tym swój udział. Wiem co alkohol robi z człowiekiem, ale cholera jasna chyba potrafi myśleć? Nie sądzę, że była zalana w 3 dupy, bo tak to by nic nie pamiętała. Zaczęłam podejrzewać moją przyjaciółkę o całkiem umyślne działanie. Wyczekała po prostu dobry moment. Ona po rozstaniu z Piotrem, Kurek juz wolny...ładnie to zaplanowała. Nie chciałam jej pochopnie osądzać, ale to sprawiało wrażenie dość idealnie zaplanowanej akcji. Z drugiej strony chciałam jednak dowiedzieć się jak Kurek się na to wszystko zapatrywał. Czy żałuje? Nie… nie liczmy na cud.
Zostawmy juz ten denny temat. Wzięłam szybką kąpiel, ubrałam piżamkę i czym prędzej zrobiłam sobie duży kubek gorącej czekolady. Nie ma chyba lepszego napoju na ukojenie nerwów. Rzuciłam się na kanapę i włączyłam TV. Skakałam po kanałach, aż wreszcie trafiłam na mecz siatkówki na Polsacie SPORT. Kiedy usłyszałam słowa komentatora "Świetny atak Bartosza Kurka" wyłączyłam telewizję 2 razy szybciej niż ją włączyłam. Zaczynam czuć się prześladowana przez los.
Skoro na żaden seans nie mogłam już liczyć, to postanowiłam położyć się spać. Dopiłam mój słodki napój i ukryłam się w pościeli. Moje łóżko to zdecydowanie najbezpieczniejsze i najprzyjemniejsze miejsce na całej planecie. Jednak dziś, kogoś mi tu brakowało. Chciałam przytulić osobę, której będę mogła bezgranicznie zaufać. Skoro Anka naruszyła ten ważny element to pozostała mi już tylko jedna opcja.
-Przyjedziesz? -wysłałam smsa do Winiarskiego.
-Już jestem w samochodzie. -otrzymałam odpowiedz.
Po ok. 25 minutach rozległo się pukanie do drzwi, a ja od razu zbiegłam by je otworzyć. Kiedy Michał tylko wtargnął do mieszkania zaczął mnie oglądać z każdej strony i pytać "Co się stało?!".
-Chciałam cię po prostu zobaczyć. Bez większego powodu. -zrobiłam słodkie oczy.
-Przestraszyłem się, że coś ci jest! -tłumaczył.
-Panikarz z ciebie -zadrwiłam z niego.
-Tylko się martwię. -przyciągnął mnie do siebie chwytając w talii.
Po krótkim buziaku zaciągnęłam go za rękę na gore i rozebrałam do bokserek, a następnie wepchnęłam do łóżka. Nie zamierzałam doprowadzić do "tego". Zwyczajnie chciałam by tu dziś ze mną spał, bo najgorsze co może być na smutek to samotność. Winiar dokładnie nas okrył, przylgnął do mnie jak najbliżej i oczywiście nie obyło się bez rozmowy. Nie mogłam sobie pozwolić na wyżalenie się na przyjaciółkę, bo Michał w dalszym ciągu nie wie absolutnie nic o zagadnieniu, które nosi nazwę "Kurek i Wiki". Wolałam żeby tak zostało, wiec negatywne uczucia niestety nadal musiałam dusić w sobie. W sumie to mogłam mu sprzedać następną opowieść o "bezimiennym", ale zaczynałam rozumieć, że zatajanie prawdy to tez kłamstwo. Bałam się narazić "nas" na kłótnie, bo Michał jest teraz dla mnie bardzo ważny. Najlepiej będzie, jeśli ten temat odejdzie w całkowite zapomnienie. Wszyscy by na tym skorzystali, a ja oczywiście na pierwszym miejscu!
-Aleks dal już Ance bilety na mecz? -zapytał.
-Nic mi na ten temat nie wiadomo. -odparłam.
-A nie wiesz jak Ania jedzie, bo nie wiem czy po ciebie przyjechać. -spróbował znowu.
-Nie bardzo mnie to obchodzi. -rzuciłam bez uczuć.
-Dlaczego jesteś na nią taka obojętna? -uniósł jedną brew.
-Tak jakby trochę się pokłóciłyśmy. -powiedziałam, wtulając się w jego tors.
-To już wiem co tu dziś robie. -dosłownie dało się wyczuć jego lekko złośliwy uśmieszek!
Postanowiłam mu to wybaczyć, bo objął mnie ramieniem i było mi naprawdę cieplutko. Musieliśmy szybko zasnąć, bo dalej już nic nie pamiętam.
W nocy doznałam jakiegoś objawienia, bo rano obudziłam się z myślą, że już wszystko Ance wybaczyłam. Nie mogła mieć też tak łatwo, wiec po raz kolejny zamierzałam grać twardą, choć już troszkę łagodniejszą. Wyrwałam się z łóżka, gdzie nie było Michała. Zastałam tylko karteczka głosząca : "Zaworze dziś Oliwiera do przedszkola." i wszystko stało się jasne. Ubrałam się dziś bez większego problemu i nie wiem czy po prostu miałam pomysł, czy ciuchy były mi obojętne. W każdym bądź razie nie wyglądałam źle. Po zakończeniu porannej toalety zeszłam na dół. Anki nie było i szczerze mówiąc wcale mi to nie przeszkadzało. Zrobiłam sobie kawę i dwa tosty z dżemem. W biegu przeglądałam notatki od Agaty by być, choć odrobinę w temacie. W jednym ręku trzymałam kubek, a w drugim wiele kartek i krzątałam się po kuchni. No jasne, przecież nigdy nie mogę się normalnie przygotować.
Po parunastu minutach usłyszałam kroki na schodach. Zaraz po tym do kuchni weszła Anka i podobnie jak ja, nie wiedziała jak się zachować.
-Cześć.- rzuciła niesamowicie nieśmiało.
Odrobinę ją zlekceważyłam, bo chciałam żeby zrozumiała jak bardzo dotknęła mnie ta sytuacja. Musiała pojąć że wyrządziła mi wielką krzywdę mimo, że minęły już 3 lata. Usiadłam do stołu i mierzyłam ją wzrokiem. Jeżeli zachowywałam się teraz podle to wcale nie miałam sobie tego za złe. W końcu Anka chyba się zirytowała, bo wybuchła i wyrzuciła z siebie to wszystko co leżało jej na sercu. Tłumaczyła, że to alkohol jest tu największym winowajcą. Wyglądała na mocno skruszoną, ale ja nie potrafiłam tak szybko wybaczyć. Od zawsze tak było i moja przyjaciółka o tym wie. W gimnazjum miałam najlepszego przyjaciela i kiedyś tak się pokłóciliśmy, że ponad 6 miesięcy nie zamieniliśmy nawet pół słowa. W końcu napisał do mnie bardzo króciutką wiadomość : „Stęskniłem się”, a ja od razu zmiękłam. Po tak długim okresie czasu żadne z nas nie miało pojęcia o co tak naprawdę poleciała kłótnia. Moim problemem jest to, że nie potrafię zrobić pierwszego kroku. Nigdy nie potrafiłam i całe moje szkolne lata spędziłam na podkochiwaniu się z ukrycia. Wychodziłam ze szczenięcego założenia : „Ja mu daję znaki. Powinien się domyślić i sam zrobić pierwszy krok.”, a wtedy Anka zawsze komentowała to „No tak, przecież jest jasnowidzem”. Na to wspomnienie, aż trochę się uśmiechnęłam i moja przyjaciółka widząc ten cień nadziei na zgodę, zaproponowała kawę. Niby z łaski przystałam na jej pomysł, a tak naprawdę chciałam z nią poplotkować. Dokończyłam moje prowizoryczne śniadanie, zabrałam torbę i przyjaciółkę i opuściłam mieszkanie. Za jakieś 15 minut usiadłyśmy przy stoliku i zaczęłyśmy rozmawiać. W pewnym momencie Anka wręczyła mi bilet na środowy mecz Skra vs. Dynamo. No ładnie, ładnie..zanosi się na spotkanie z Kurkiem. Już teraz zjadała mnie ciekawość jak zareaguję, gdy go zobaczę. Jestem pewna, że to nie będzie łatwe, ale najważniejsze jest to, żeby Winiar nie zobaczył absolutnie nic podejrzanego. Wpadłyśmy też na wspaniały pomysł zorganizowania imprezy. Ucieszyłam się na samą myśl, bo w pewnym stopniu jestem zwolenniczką takiego spędzania czasu. Czekało nas teraz na pewno wiele przygotowań, bo przyjąć tylu facetów w domu to nie jest prosta sprawa. Kiedy skończyłyśmy omawiać resztę szczegółów rozeszłyśmy się do uczelni. Dotarłam do swojej po 15 minutach i na styk wbiegłam do sali.
-No to zaczynamy. –powiedziałam półgłosem i wyciągnęłam ogromny zeszyt.
Zajęcia jak zajęcia. Długie, męczące, ale podobno potrzebne. Starałam się dziś sumiennie pracować i zrobiłam sporo dobrych notatek. Na przerwie pech chciał, że oblałam koszulę jogurtem. Pobiegłam do łazienki, by zaprać plamę, ale przy moich zdolnościach udało mi się zamoczyć cały ciuch. No cóż, będę musiała się obyć bez tej części garderoby. Kiedy wyszłam na korytarz i zmierzałam do Sali poczułam na sobie mnóstwo spojrzeń. Niektórzy szybko zerknęli, a niektórzy wpatrywali się bez zahamowań. Musiałam wyglądać spektakularnie. Miałam na sobie obcisłe, czarne rurki, karmelową, wydekoltowaną bokserkę i dość wysokie buty. Włosy w nieładzie opadały mi na ramiona i plecy. Uważałam, że to nic takiego, a jednak zwróciło uwagę mężczyzn. Czasem bardzo bawi mnie ich gatunek, bo wystarczy, że dziewczyna trochę się rozbierze, a oni już nie zauważają reszty świata. To tylko idealny przykład tego, że kobiety mają całkowitą kontrolę i przewagę na facetami. Zaczęłam się śmiać do siebie i dumnie dotarłam na następne zajęcia.
Wyszłam o 15 z zajęć i mogłam wreszcie troszkę odsapnąć. Nie mogłam się wprost doczekać by wrócić do domu. Postanowiłam spełnić swoje marzenie i prawie biegiem zmierzałam do naszego mieszkania.
Na wejściu przywitała mnie Ania z tortillą na talerzu. Wyglądała jak typowy, filmowy kelner i udało jej się mnie rozbawić.
-Lizus. –skwitowałam sytuację.
Chętnie zjadłam posiłek, a potem wzięłam się na zmywanie.
-Jadę niedługo do Aleksa, więc wiesz..masz wolny dom gdyby coś tam.. –uśmiechnęła się jednoznacznie.
-Ok. –odparłam bez większych uczuć jakby przewidziała moje wieczorne plany.
Ja jednak wpadłam na coś innego. Siatkarze z Moskwy już na pewno są w Polsce. Chodziła mi po głowie pewna myśl.
-Jesteś w Łodzi? –wysłałam takiego smsa do Kurka.
Skoro i tak nie miałam co robić to chciałam z nim porozmawiać. Niby temat był zamknięty, ale chciałam poznać jego wersje zdarzeń. Po paru minutach otrzymałam odpowiedź : „Tak.”
-Przyjedziesz do mnie? Chcę się spotkać. –wysłałam.
-Nie mógłbym odmówić. O której? –dociekał.
-Około 19.
Nie dostałam zwrotnej wiadomości, więc nasza rozmowa dobiegła końca. Niedługo potem moja przyjaciółka opuściła mieszkanie, i zostałam sama. Posprzątałam mieszkania, a później chętnie wzięłam kąpiel. Leżąc w wodzie zastanawiałam się czego tak właściwie chcę się dowiedzieć od Kurka. Na ten moment miałam mnóstwo pytań. Oh już się nie mogłam doczekać spotkania.
Wysuszyłam włosy, włożyłam luźny sweterek i spryskałam szyję perfumami. Na zegarku ujrzałam godzinę 18:52. Bartek może się zjawić lada chwila, więc usiadłam na kanapie na dole. Nie myliłam się, bo po paru minutach siatkarz zapukał do drzwi. Otworzyłam i wpuściłam go do środka. Wymieniliśmy się tylko krótkim „Cześć.” i zaprowadziłam go na kanapę. Nagle całkiem zapomniałam o czym chciałam z nim porozmawiać, a wszystkie obmyślone pytania wyleciały mi z głowy. W końcu jakoś się przełamałam i zaczęłam temat tej licealnej nocy. Bartek starał się mi wyjaśnić, że Anka absolutnie nic dla niego nie znaczyła, bo był tylko załamany po naszym rozstaniu. Sprzedał mi jeszcze kilka ckliwych faktów, a ja starałam się być nieugięta.
-Tęskniłem za tobą. Nawet nie wiesz jak bardzo. –spojrzał mi w oczy.
-Proszę nie opowiadaj bzdur..Fajne dziewczyny są w Rosji? –uśmiechnęłam się ironicznie.
-Sam nie miałem okazji sprawdzić. Moja myśli sięgały gdzieś tu, do Łodzi. –zbliżał się.
-Nie rób mi tego. Zjawiasz się na chwilę, rzucasz czułymi słówkami, a za moment znikniesz. Chcesz mi to zrobić drugi raz? Jeszcze nie podniosłam się po ostatnim wyjeździe. Wiesz, że nie mogłam wyrzucić cię z mojej głowy? Całując się z Winiarski to ciebie sobie wyobrażałam! –powiedziałam z pretensjami.
-Jesteś z Michałem? –zapytał.
-Tak, ale co to za związek kiedy na każdym kroku moje myśli wędrują ku tobie! Chciałabym cię za to szczerze znienawidzić, ale nie potrafię. Czasem mi się nawet śniłeś.. –schowałam twarz w dłonie, bo czułam się zażenowana.
-Mówisz poważnie? –szepnął, podnosząc moją głowę.
-Nie! Żartuję sobie! Przecież to idealny motyw na dowcip. –poderwałam się z kanapy i stanęłam przy oknie.
Odniosłam wrażenie, że trochę się trzęsę, a do tego moje policzki oblały łzy.
-Nie wiedziałem, że aż tak to przeżywasz. –podszedł od tyłu Bartek.
-Nie mogłeś wiedzieć, bo wyjechałeś do tej cholernej Rosji i zostawiłeś mnie tu samą! –łamał mi się głos.
-Przepraszam..-szepnął i odwrócił mnie w swoją stronę.
Tylko przez moment spojrzał w moje oczy, a za chwilę nasze usta się złączyły. Tak bardzo za tym tęskniłam. To co przy nim czułam nie było możliwe do opisania. Po raz kolejny chciałam zatrzymać go przy sobie, ale w głębi wiedziałam, że to byłby błąd. Całował mnie długo i namiętnie, tym razem wcale nie gwałtownie.
-Powinieneś już iść. –powiedziałam półgłosem, kiedy nasze usta się rozłączyły.
-Mam nadzieję, że jutro się zobaczymy. –skwitował całą sytuację i posłusznie wyszedł.
Ooo kurde, porobiło się. Jednak nie mogłam znaleźć w sobie nawet najmniejszego żalu. Byłam wręcz zadowolona z tego co się stało. Z uśmiechem na ustach poszłam spać.
Następnego dnia obudziłam się równie szczęśliwa co przed snem i żyłam jak w transie aż do meczu. Ciężko mi cokolwiek opisać, bo krążył mi po głowie ubiegły wieczór. Wróciłam z uczelni około 13 i zabrałam się na przygotowania do imprezy. Kiedy Anka doniosła mi składniki to zrobiłam jeszcze sałatkę, a następnie pobiegłam szykować się na mecz. Długo zastanawiałam się czy włożyć koszulkę Skry z numerem 13. Nawet ją założyłam, ale następnie zdjęłam i powtórzyłam tę czynność pare razy. Pomyślałam, że to może być podejrzane i sprowokuje zbyt wiele pytań, na które nie miałam ochoty odpowiadać, ale z drugiej strony to moja sprawa. Ubrałam się w bordowy sweterek i ciemne spodnie, a do tego obowiązkowo wysokie buty. Jak zwykle włosy zostawiłam rozpuszczone, zabrałam torebkę i zeszłam na dół. Naprawdę mi ulżyło, kiedy zobaczyłam, że moja przyjaciółka również nie ma koszulki Atanasijevicia. Po wejściu na halę rozdzieliśmy się, by życzyć naszym mężczyznom powodzenia. Wyściskałam Winiara, a zaraz potem poszłam do łazienki. Wolałam teraz niż w trakcie meczu, albo co gorsza w przerwie, bo wtedy zbiegają się tam wszyscy kibice. Szłam sobie spokojnie korytarzem, aż ktoś pociągnął mnie za rękę i zabrał do jakiegoś pokoju.
-Jesteś pewny, że możemy tu być? –zapytałam.
-Całkiem dobrze znam tą halę. Nie przejmuj się. –uśmiechnął się Bartek.
-Co do wczoraj.. –zaczęłam.
-Wczoraj było cudownie. –podkreślił ostatnie słowo.
-Znów ci uległam. –odpowiedziałam bez namysłu.
-Ale to chyba nic złego prawda? –szeptał, wgniatając mnie w ścianę.
-Owszem to coś bardzo złego! Jestem z Michałem, a dopuściłam się do czegoś takiego.. To wszystko twoja wina! Mieszasz mi w życiu jak ci się tylko podoba! –krzyczałam.
-O co ci chodzi?! –wydawał się być zezłoszczony.
-Jestem wściekła, bo to było magiczne, rozumiesz?! –spojrzałam mu prosto w oczy.
-Słuchaj. Mi zależy i przyznaj, że tobie też, bo wiem o tym. Gdybyś tylko dała mi jeszcze szanse.. -brzmiał błagalnie.
-Nie mogę. Jestem zajęta. –powiedziałam i wyszłam.
Czułam, że właśnie zrobiłam coś wbrew sobie, ale tak należało. Wróciłam na trybuny i usiadłam koło Anki. Przyjaciółka spojrzała na mnie dość podejrzliwie i dopytywała gdzie byłam. Uspokoiłam ją krótką odpowiedzią, że byłam w łazience.
Kiedy Anka opuściła pokój czułam się okropnie rozdarta. Nie byłam pewna czy bardziej chce mi się krzyczeć czy płakać. Nie mogłam dopuścić do tego, żebym uroniła choć jeszcze jedną łzę przez Bartka. Po wykluczeniu tej ewentualności została mi tylko jedna opcja : krzyk. Ale czy byłam wściekła? Kurde, nie potrafiłam stwierdzić. Wiedziałam na pewno, że Bartek jest okropnie nieczuły. Znaczy może i jest "czuły" nawet bardzo, uwzględniając jego wszystkie skoki w bok, ale dla niego uczucia nie miały żadnego znaczenia. Tak to już lepiej brzmi. Jeżeli dla niego byłam tylko zwykłym epizodem to dlaczego z mojej strony wyglądało to inaczej? Czułam się głupio… i tak jakbym oszukała sama siebie. Ehh… najgorszy jest fakt, że Anka miała w tym swój udział. Wiem co alkohol robi z człowiekiem, ale cholera jasna chyba potrafi myśleć? Nie sądzę, że była zalana w 3 dupy, bo tak to by nic nie pamiętała. Zaczęłam podejrzewać moją przyjaciółkę o całkiem umyślne działanie. Wyczekała po prostu dobry moment. Ona po rozstaniu z Piotrem, Kurek juz wolny...ładnie to zaplanowała. Nie chciałam jej pochopnie osądzać, ale to sprawiało wrażenie dość idealnie zaplanowanej akcji. Z drugiej strony chciałam jednak dowiedzieć się jak Kurek się na to wszystko zapatrywał. Czy żałuje? Nie… nie liczmy na cud.
Zostawmy juz ten denny temat. Wzięłam szybką kąpiel, ubrałam piżamkę i czym prędzej zrobiłam sobie duży kubek gorącej czekolady. Nie ma chyba lepszego napoju na ukojenie nerwów. Rzuciłam się na kanapę i włączyłam TV. Skakałam po kanałach, aż wreszcie trafiłam na mecz siatkówki na Polsacie SPORT. Kiedy usłyszałam słowa komentatora "Świetny atak Bartosza Kurka" wyłączyłam telewizję 2 razy szybciej niż ją włączyłam. Zaczynam czuć się prześladowana przez los.
Skoro na żaden seans nie mogłam już liczyć, to postanowiłam położyć się spać. Dopiłam mój słodki napój i ukryłam się w pościeli. Moje łóżko to zdecydowanie najbezpieczniejsze i najprzyjemniejsze miejsce na całej planecie. Jednak dziś, kogoś mi tu brakowało. Chciałam przytulić osobę, której będę mogła bezgranicznie zaufać. Skoro Anka naruszyła ten ważny element to pozostała mi już tylko jedna opcja.
-Przyjedziesz? -wysłałam smsa do Winiarskiego.
-Już jestem w samochodzie. -otrzymałam odpowiedz.
Po ok. 25 minutach rozległo się pukanie do drzwi, a ja od razu zbiegłam by je otworzyć. Kiedy Michał tylko wtargnął do mieszkania zaczął mnie oglądać z każdej strony i pytać "Co się stało?!".
-Chciałam cię po prostu zobaczyć. Bez większego powodu. -zrobiłam słodkie oczy.
-Przestraszyłem się, że coś ci jest! -tłumaczył.
-Panikarz z ciebie -zadrwiłam z niego.
-Tylko się martwię. -przyciągnął mnie do siebie chwytając w talii.
Po krótkim buziaku zaciągnęłam go za rękę na gore i rozebrałam do bokserek, a następnie wepchnęłam do łóżka. Nie zamierzałam doprowadzić do "tego". Zwyczajnie chciałam by tu dziś ze mną spał, bo najgorsze co może być na smutek to samotność. Winiar dokładnie nas okrył, przylgnął do mnie jak najbliżej i oczywiście nie obyło się bez rozmowy. Nie mogłam sobie pozwolić na wyżalenie się na przyjaciółkę, bo Michał w dalszym ciągu nie wie absolutnie nic o zagadnieniu, które nosi nazwę "Kurek i Wiki". Wolałam żeby tak zostało, wiec negatywne uczucia niestety nadal musiałam dusić w sobie. W sumie to mogłam mu sprzedać następną opowieść o "bezimiennym", ale zaczynałam rozumieć, że zatajanie prawdy to tez kłamstwo. Bałam się narazić "nas" na kłótnie, bo Michał jest teraz dla mnie bardzo ważny. Najlepiej będzie, jeśli ten temat odejdzie w całkowite zapomnienie. Wszyscy by na tym skorzystali, a ja oczywiście na pierwszym miejscu!
-Aleks dal już Ance bilety na mecz? -zapytał.
-Nic mi na ten temat nie wiadomo. -odparłam.
-A nie wiesz jak Ania jedzie, bo nie wiem czy po ciebie przyjechać. -spróbował znowu.
-Nie bardzo mnie to obchodzi. -rzuciłam bez uczuć.
-Dlaczego jesteś na nią taka obojętna? -uniósł jedną brew.
-Tak jakby trochę się pokłóciłyśmy. -powiedziałam, wtulając się w jego tors.
-To już wiem co tu dziś robie. -dosłownie dało się wyczuć jego lekko złośliwy uśmieszek!
Postanowiłam mu to wybaczyć, bo objął mnie ramieniem i było mi naprawdę cieplutko. Musieliśmy szybko zasnąć, bo dalej już nic nie pamiętam.
W nocy doznałam jakiegoś objawienia, bo rano obudziłam się z myślą, że już wszystko Ance wybaczyłam. Nie mogła mieć też tak łatwo, wiec po raz kolejny zamierzałam grać twardą, choć już troszkę łagodniejszą. Wyrwałam się z łóżka, gdzie nie było Michała. Zastałam tylko karteczka głosząca : "Zaworze dziś Oliwiera do przedszkola." i wszystko stało się jasne. Ubrałam się dziś bez większego problemu i nie wiem czy po prostu miałam pomysł, czy ciuchy były mi obojętne. W każdym bądź razie nie wyglądałam źle. Po zakończeniu porannej toalety zeszłam na dół. Anki nie było i szczerze mówiąc wcale mi to nie przeszkadzało. Zrobiłam sobie kawę i dwa tosty z dżemem. W biegu przeglądałam notatki od Agaty by być, choć odrobinę w temacie. W jednym ręku trzymałam kubek, a w drugim wiele kartek i krzątałam się po kuchni. No jasne, przecież nigdy nie mogę się normalnie przygotować.
Po parunastu minutach usłyszałam kroki na schodach. Zaraz po tym do kuchni weszła Anka i podobnie jak ja, nie wiedziała jak się zachować.
-Cześć.- rzuciła niesamowicie nieśmiało.
Odrobinę ją zlekceważyłam, bo chciałam żeby zrozumiała jak bardzo dotknęła mnie ta sytuacja. Musiała pojąć że wyrządziła mi wielką krzywdę mimo, że minęły już 3 lata. Usiadłam do stołu i mierzyłam ją wzrokiem. Jeżeli zachowywałam się teraz podle to wcale nie miałam sobie tego za złe. W końcu Anka chyba się zirytowała, bo wybuchła i wyrzuciła z siebie to wszystko co leżało jej na sercu. Tłumaczyła, że to alkohol jest tu największym winowajcą. Wyglądała na mocno skruszoną, ale ja nie potrafiłam tak szybko wybaczyć. Od zawsze tak było i moja przyjaciółka o tym wie. W gimnazjum miałam najlepszego przyjaciela i kiedyś tak się pokłóciliśmy, że ponad 6 miesięcy nie zamieniliśmy nawet pół słowa. W końcu napisał do mnie bardzo króciutką wiadomość : „Stęskniłem się”, a ja od razu zmiękłam. Po tak długim okresie czasu żadne z nas nie miało pojęcia o co tak naprawdę poleciała kłótnia. Moim problemem jest to, że nie potrafię zrobić pierwszego kroku. Nigdy nie potrafiłam i całe moje szkolne lata spędziłam na podkochiwaniu się z ukrycia. Wychodziłam ze szczenięcego założenia : „Ja mu daję znaki. Powinien się domyślić i sam zrobić pierwszy krok.”, a wtedy Anka zawsze komentowała to „No tak, przecież jest jasnowidzem”. Na to wspomnienie, aż trochę się uśmiechnęłam i moja przyjaciółka widząc ten cień nadziei na zgodę, zaproponowała kawę. Niby z łaski przystałam na jej pomysł, a tak naprawdę chciałam z nią poplotkować. Dokończyłam moje prowizoryczne śniadanie, zabrałam torbę i przyjaciółkę i opuściłam mieszkanie. Za jakieś 15 minut usiadłyśmy przy stoliku i zaczęłyśmy rozmawiać. W pewnym momencie Anka wręczyła mi bilet na środowy mecz Skra vs. Dynamo. No ładnie, ładnie..zanosi się na spotkanie z Kurkiem. Już teraz zjadała mnie ciekawość jak zareaguję, gdy go zobaczę. Jestem pewna, że to nie będzie łatwe, ale najważniejsze jest to, żeby Winiar nie zobaczył absolutnie nic podejrzanego. Wpadłyśmy też na wspaniały pomysł zorganizowania imprezy. Ucieszyłam się na samą myśl, bo w pewnym stopniu jestem zwolenniczką takiego spędzania czasu. Czekało nas teraz na pewno wiele przygotowań, bo przyjąć tylu facetów w domu to nie jest prosta sprawa. Kiedy skończyłyśmy omawiać resztę szczegółów rozeszłyśmy się do uczelni. Dotarłam do swojej po 15 minutach i na styk wbiegłam do sali.
-No to zaczynamy. –powiedziałam półgłosem i wyciągnęłam ogromny zeszyt.
Zajęcia jak zajęcia. Długie, męczące, ale podobno potrzebne. Starałam się dziś sumiennie pracować i zrobiłam sporo dobrych notatek. Na przerwie pech chciał, że oblałam koszulę jogurtem. Pobiegłam do łazienki, by zaprać plamę, ale przy moich zdolnościach udało mi się zamoczyć cały ciuch. No cóż, będę musiała się obyć bez tej części garderoby. Kiedy wyszłam na korytarz i zmierzałam do Sali poczułam na sobie mnóstwo spojrzeń. Niektórzy szybko zerknęli, a niektórzy wpatrywali się bez zahamowań. Musiałam wyglądać spektakularnie. Miałam na sobie obcisłe, czarne rurki, karmelową, wydekoltowaną bokserkę i dość wysokie buty. Włosy w nieładzie opadały mi na ramiona i plecy. Uważałam, że to nic takiego, a jednak zwróciło uwagę mężczyzn. Czasem bardzo bawi mnie ich gatunek, bo wystarczy, że dziewczyna trochę się rozbierze, a oni już nie zauważają reszty świata. To tylko idealny przykład tego, że kobiety mają całkowitą kontrolę i przewagę na facetami. Zaczęłam się śmiać do siebie i dumnie dotarłam na następne zajęcia.
Wyszłam o 15 z zajęć i mogłam wreszcie troszkę odsapnąć. Nie mogłam się wprost doczekać by wrócić do domu. Postanowiłam spełnić swoje marzenie i prawie biegiem zmierzałam do naszego mieszkania.
Na wejściu przywitała mnie Ania z tortillą na talerzu. Wyglądała jak typowy, filmowy kelner i udało jej się mnie rozbawić.
-Lizus. –skwitowałam sytuację.
Chętnie zjadłam posiłek, a potem wzięłam się na zmywanie.
-Jadę niedługo do Aleksa, więc wiesz..masz wolny dom gdyby coś tam.. –uśmiechnęła się jednoznacznie.
-Ok. –odparłam bez większych uczuć jakby przewidziała moje wieczorne plany.
Ja jednak wpadłam na coś innego. Siatkarze z Moskwy już na pewno są w Polsce. Chodziła mi po głowie pewna myśl.
-Jesteś w Łodzi? –wysłałam takiego smsa do Kurka.
Skoro i tak nie miałam co robić to chciałam z nim porozmawiać. Niby temat był zamknięty, ale chciałam poznać jego wersje zdarzeń. Po paru minutach otrzymałam odpowiedź : „Tak.”
-Przyjedziesz do mnie? Chcę się spotkać. –wysłałam.
-Nie mógłbym odmówić. O której? –dociekał.
-Około 19.
Nie dostałam zwrotnej wiadomości, więc nasza rozmowa dobiegła końca. Niedługo potem moja przyjaciółka opuściła mieszkanie, i zostałam sama. Posprzątałam mieszkania, a później chętnie wzięłam kąpiel. Leżąc w wodzie zastanawiałam się czego tak właściwie chcę się dowiedzieć od Kurka. Na ten moment miałam mnóstwo pytań. Oh już się nie mogłam doczekać spotkania.
Wysuszyłam włosy, włożyłam luźny sweterek i spryskałam szyję perfumami. Na zegarku ujrzałam godzinę 18:52. Bartek może się zjawić lada chwila, więc usiadłam na kanapie na dole. Nie myliłam się, bo po paru minutach siatkarz zapukał do drzwi. Otworzyłam i wpuściłam go do środka. Wymieniliśmy się tylko krótkim „Cześć.” i zaprowadziłam go na kanapę. Nagle całkiem zapomniałam o czym chciałam z nim porozmawiać, a wszystkie obmyślone pytania wyleciały mi z głowy. W końcu jakoś się przełamałam i zaczęłam temat tej licealnej nocy. Bartek starał się mi wyjaśnić, że Anka absolutnie nic dla niego nie znaczyła, bo był tylko załamany po naszym rozstaniu. Sprzedał mi jeszcze kilka ckliwych faktów, a ja starałam się być nieugięta.
-Tęskniłem za tobą. Nawet nie wiesz jak bardzo. –spojrzał mi w oczy.
-Proszę nie opowiadaj bzdur..Fajne dziewczyny są w Rosji? –uśmiechnęłam się ironicznie.
-Sam nie miałem okazji sprawdzić. Moja myśli sięgały gdzieś tu, do Łodzi. –zbliżał się.
-Nie rób mi tego. Zjawiasz się na chwilę, rzucasz czułymi słówkami, a za moment znikniesz. Chcesz mi to zrobić drugi raz? Jeszcze nie podniosłam się po ostatnim wyjeździe. Wiesz, że nie mogłam wyrzucić cię z mojej głowy? Całując się z Winiarski to ciebie sobie wyobrażałam! –powiedziałam z pretensjami.
-Jesteś z Michałem? –zapytał.
-Tak, ale co to za związek kiedy na każdym kroku moje myśli wędrują ku tobie! Chciałabym cię za to szczerze znienawidzić, ale nie potrafię. Czasem mi się nawet śniłeś.. –schowałam twarz w dłonie, bo czułam się zażenowana.
-Mówisz poważnie? –szepnął, podnosząc moją głowę.
-Nie! Żartuję sobie! Przecież to idealny motyw na dowcip. –poderwałam się z kanapy i stanęłam przy oknie.
Odniosłam wrażenie, że trochę się trzęsę, a do tego moje policzki oblały łzy.
-Nie wiedziałem, że aż tak to przeżywasz. –podszedł od tyłu Bartek.
-Nie mogłeś wiedzieć, bo wyjechałeś do tej cholernej Rosji i zostawiłeś mnie tu samą! –łamał mi się głos.
-Przepraszam..-szepnął i odwrócił mnie w swoją stronę.
Tylko przez moment spojrzał w moje oczy, a za chwilę nasze usta się złączyły. Tak bardzo za tym tęskniłam. To co przy nim czułam nie było możliwe do opisania. Po raz kolejny chciałam zatrzymać go przy sobie, ale w głębi wiedziałam, że to byłby błąd. Całował mnie długo i namiętnie, tym razem wcale nie gwałtownie.
-Powinieneś już iść. –powiedziałam półgłosem, kiedy nasze usta się rozłączyły.
-Mam nadzieję, że jutro się zobaczymy. –skwitował całą sytuację i posłusznie wyszedł.
Ooo kurde, porobiło się. Jednak nie mogłam znaleźć w sobie nawet najmniejszego żalu. Byłam wręcz zadowolona z tego co się stało. Z uśmiechem na ustach poszłam spać.
Następnego dnia obudziłam się równie szczęśliwa co przed snem i żyłam jak w transie aż do meczu. Ciężko mi cokolwiek opisać, bo krążył mi po głowie ubiegły wieczór. Wróciłam z uczelni około 13 i zabrałam się na przygotowania do imprezy. Kiedy Anka doniosła mi składniki to zrobiłam jeszcze sałatkę, a następnie pobiegłam szykować się na mecz. Długo zastanawiałam się czy włożyć koszulkę Skry z numerem 13. Nawet ją założyłam, ale następnie zdjęłam i powtórzyłam tę czynność pare razy. Pomyślałam, że to może być podejrzane i sprowokuje zbyt wiele pytań, na które nie miałam ochoty odpowiadać, ale z drugiej strony to moja sprawa. Ubrałam się w bordowy sweterek i ciemne spodnie, a do tego obowiązkowo wysokie buty. Jak zwykle włosy zostawiłam rozpuszczone, zabrałam torebkę i zeszłam na dół. Naprawdę mi ulżyło, kiedy zobaczyłam, że moja przyjaciółka również nie ma koszulki Atanasijevicia. Po wejściu na halę rozdzieliśmy się, by życzyć naszym mężczyznom powodzenia. Wyściskałam Winiara, a zaraz potem poszłam do łazienki. Wolałam teraz niż w trakcie meczu, albo co gorsza w przerwie, bo wtedy zbiegają się tam wszyscy kibice. Szłam sobie spokojnie korytarzem, aż ktoś pociągnął mnie za rękę i zabrał do jakiegoś pokoju.
-Jesteś pewny, że możemy tu być? –zapytałam.
-Całkiem dobrze znam tą halę. Nie przejmuj się. –uśmiechnął się Bartek.
-Co do wczoraj.. –zaczęłam.
-Wczoraj było cudownie. –podkreślił ostatnie słowo.
-Znów ci uległam. –odpowiedziałam bez namysłu.
-Ale to chyba nic złego prawda? –szeptał, wgniatając mnie w ścianę.
-Owszem to coś bardzo złego! Jestem z Michałem, a dopuściłam się do czegoś takiego.. To wszystko twoja wina! Mieszasz mi w życiu jak ci się tylko podoba! –krzyczałam.
-O co ci chodzi?! –wydawał się być zezłoszczony.
-Jestem wściekła, bo to było magiczne, rozumiesz?! –spojrzałam mu prosto w oczy.
-Słuchaj. Mi zależy i przyznaj, że tobie też, bo wiem o tym. Gdybyś tylko dała mi jeszcze szanse.. -brzmiał błagalnie.
-Nie mogę. Jestem zajęta. –powiedziałam i wyszłam.
Czułam, że właśnie zrobiłam coś wbrew sobie, ale tak należało. Wróciłam na trybuny i usiadłam koło Anki. Przyjaciółka spojrzała na mnie dość podejrzliwie i dopytywała gdzie byłam. Uspokoiłam ją krótką odpowiedzią, że byłam w łazience.
Po dokładnej rozgrzewce mecz
powoli się zaczynał. Co jakiś czas łapałam kontakt wzrokowy z Kurkiem, ale
starałam się jak najszybciej go zerwać. Oh, gdyby tylko nie mieszkał w Moskwie…
dałabym szansę. I tę i wiele innych jeśli byłaby taka potrzeba. Nie mogłam
przestać się w niego wpatrywać. Chciałam zaspokoić mój wzrok, skoro za moment
znów miał zniknąć. Po drugim secie wydarzyło się coś naprawdę wspaniałego.
Cupko oświadczył się Karolinie, a ona powiedziała "Tak". Gdyby miała
zamiar się tego wyprzeć to Konstantin miał tysiące świadków na potwierdzenie
jej słów. Zaczęłam się zastanawiać, kiedy ja wyjdę za mąż. Jeszcze tego nie
chciałam, bo czułam się zdecydowanie zbyt młoda, ale kiedyś… Zamierzam mieć
rodzinę. Najlepiej z 3 dzieci, ale to tylko puste marzenie, bo póki co nie
miałam nawet kandydata na ojca. Przy takich zastanowieniach mecz bardzo szybko
mi minął. Zakończył się wynikiem 3:1 dla Skry. Cieszyłam się z wyniku, bo dzięki
niemu chłopaki będą w świetnych nastrojach na imprezie.
Weszłyśmy do mieszkania, a po paru minutach zaczęli dołączać do nas siatkarze z partnerkami. Postawiłam na stole wszystkie przekąski, a po chwili wznieśliśmy pierwszy toast za zaręczonych. Później impreza toczyła się już własnym rytmem. Alkohol lał się strumieniami, a dzięki Winiarowi mieliśmy zapewnioną idealną muzykę. Ruszyłam z Michałem na parkiet i byliśmy świetni!
___________________________________________________________________________Weszłyśmy do mieszkania, a po paru minutach zaczęli dołączać do nas siatkarze z partnerkami. Postawiłam na stole wszystkie przekąski, a po chwili wznieśliśmy pierwszy toast za zaręczonych. Później impreza toczyła się już własnym rytmem. Alkohol lał się strumieniami, a dzięki Winiarowi mieliśmy zapewnioną idealną muzykę. Ruszyłam z Michałem na parkiet i byliśmy świetni!
Hej, na początku chciałyśmy przeprosić, ale mamy naprawdę dużo obowiązków a mało czasu.
Nim zaczniemy ferie rozdziały będą dodawane nieregularnie, ale mamy nadzieje, że czas pozwoli nam w ferie na rekompensatę. :)
Mamy nadzieje, że rozumiecie :)
Pozdrawiamy i mamy nadzieje, że rozdział się spodobał. Ania i Wiki :*
Rozumiemy i nic sie nie dzieje:) Świetny rodział , pozdrawiam Madzia :*
OdpowiedzUsuńDziękujemy i też pozdrawiamy ^^ /Ania
Usuńoplacalo sie czekac tydzien na tak genialny rozdzial ;D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy ;)/Ania
UsuńDziewczyny nie macie za co przepraszać , przecież kazda z nas ma jakieś obowiązki i wie jak to jest ;) a co do rozdziału się wam bardzo udał i opłacało sie tyle czekać :D /Meg
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy i cieszymy się, że ktoś to rozumie :) /Ania
UsuńUJUJUJUJUJ jaki cudowny rozdział ;> Ale Ania wróć do Piiita ,gdyż ,iż ,gdyż iż aah on jest najlepszy chociaż Alex też nie najgorszy wybór ale Zastanów sie co do Pita, sory ,że tak narzuciłam ale ja właśnie dlatego zaczełam czytać ten blog ,bo na początku byłaś z Pitem :> A rozdział jeszcze raz świetny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~~Aurela
Dziękujemy :*
UsuńZobaczymy jak potoczą się losy Anki. :D /Ania
Spoko rozumiem :) Gdy czytasz ten blog każde zdanie ,to przeżywasz razem z bohaterkami i powiem tak może to i kolejny "nudny blog o siatkarzach naszych ideałach niespełnionych abicjach" ale chrzanić to piszcie to dalej i dłużej i częściej.
Usuń~~Aurela
Świetny, mam nadzieję że dzisiaj będzie kolejny! I liczę że Ania będzie a Aleksem... A Kurek to niech spada! Wiki ma być z Winiarem!! Pozdróweczki! /Gabrycha. <3
OdpowiedzUsuńDzisiaj nie będzie rozdziału. Może uda nam się w weekend :)
UsuńRównież pozdrawiamy :)
A kiedy zaczynają wam się ferie? Wtedy liczymy na częstsze dodawanie rozdziałów :) W ogóle świetna akcja z Konstantinem, która by takiego nie chciała :) Anka ma być z Aleksem, a Wiki z Winiarem
OdpowiedzUsuńNiech nowy rozdział będzie w weekend!:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na piąty rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://bowoczachjestwszystko.blogspot.com/
Dziewczyny, kiedy nowy rozdział? Mam nadzieje, że dzisiaj. Czekam z niecierliwością.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że znowu pytam ale nie mogę się już doczeka. Będzie dziś nowy rozdział, a jak tak to mniej więcej o której ? Pozdrawiam wszystkich ;D
OdpowiedzUsuń14 000 chyba do czegoś zobowiązuje :) Czekam na rozdział.
OdpowiedzUsuńZnowu tydzień będziemy czekać?
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na szóstkę! :)
OdpowiedzUsuńhttp://bowoczachjestwszystko.blogspot.com
czasem jednak lepiej poczekac na ten rozdzial tydzien niz kilka dni zeby nie byl taki nie za fajny. najlepiej poczekac dluzej i dostac fenomenalny jak zawsze rozdzial ;D
OdpowiedzUsuńSiemanko dziewczęta :> Pytanie jakże denerwujące padnie i ode mnie kiedy następny rozdział ? :D
OdpowiedzUsuń~>>Ania
Długo każecie czekać na nowy, mam chociaż nadzieje że będzie dobry przynajmniej tak jak ten :D
OdpowiedzUsuńAh to czekania..
OdpowiedzUsuńWidzę żr u was to już tradycja, że nowy rozdział jest co tydzień. Dziewczyny miałyście już weekend, tyle dni wolnego, piątek i nic! Starajcie sie.
OdpowiedzUsuńkiedyś czytałam blog, gdzie dziewczyna dodawała rozdział co miesiąc, więc chyba nie ma co narzekać nie ? :D Staramy się jak tylko możemy, ale mimo tego, że mamy ferie to są treningi, a odpoczywać też czasem trzeba :D Przyznaję się, że bywają takie momenty, kiedy brakuje nam pomysłu, a na siłę nic przecież nie napiszemy. Trzeba cierpliwie czekać i dać nam tworzyć w własnym tempie./Wiki.
Usuńwiadomo kazdy ma swoje zajecia i obowiazki, a nieraz tez trzeba odpoczac. przeciez nie zaszkodzi poczekac dluzej na rozdzial. jest dobrze tak jak dodajecie. tez trzeba wiele przemyslec czy nie ma bledow albo cos nam niepasuje. pisane bloga to jest tez troche ciezkiej pracy i ja was rozumiem.
Usuńbardzo często bywa tak, że patrzymy na ten otwarty plik w Wordzie, patrzymy, patrzymy i po prostu nie wiemy jak to ugryźć. Mimo wszystko postaramy się dzisiaj dodać rozdział :) /Ania
Usuńwiem, ze nie latwo jest pisac bloga. ale na pewno kazdy to zrozumie, ze macie tez inne zajecia. ciesze ze dodajecie rozdzial co tydzien niz co miesiac. wasz blog naprawde jest wspanialy. ;D
UsuńKiedy wreszcie nowy rozdział ???
OdpowiedzUsuńChciałam zaprościć do mnie : http://pieprznieta.blogspot.com/ jestem nowa w te klocki ;D Pozdrawiam ~~>Annie
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na dziewiąty rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://bowoczachjestwszystko.blogspot.com/