Impreza trwała w najlepsze i wcale nie zanosiło się na koniec, o nie. Bałam się, że powoli kończy nam się alkohol, ale po każdej opróżnionej butelce chłopaki wyciągali z lodówki następną, a po niej jeszcze jedną. No ładnie się przygotowali trzeba przyznać. Muzyka rozbrzmiewała w każdym zakątku naszego mieszkania i wszyscy się świetnie bawili. Zawsze organizowałyśmy dobre imprezy, ale nigdy z takimi sławami. To zdecydowanie wyższy szczebel, ale trzeba iść do przodu. Winiar zdawał się być stęskniony mojego ciała, bo nie wypuszczał mnie z objęć, a czasem nawet zdarzało mu się podążać dłonią w okolice 3 bazy. Bardzo chętnie zabrałabym go teraz na górę, ale jako gospodyni nie chciałam zostawiać gości. Spora ilość wysokoprocentowych płynów, które w siebie wlałam zaczęła mi powoli przeszkadzać i musiałam opuścić Michała, by zwyczajnie udać się do łazienki. Na miejscu usłyszałam, że ktoś dobija się do drzwi wejściowych. Bałam się, że to nasza sąsiadka chce przerwać imprezę, bo szczerze mówiąc było już dość późno. Jak najszybciej pobiegłam do przedsionka i otworzyłam. Osoba, którą tam ujrzałam zdecydowanie nie była straszą, siwą panią.
-Bartek co ty tu robisz?! –aż nie dowierzałam.
Wyszliśmy na korytarz, a ja przymknęłam drzwi. Dało się od niego wyczuć alkohol, ale nie był pijany.
-Przyszedłem do ciebie. –powiedział pewnie.
-Po co?! –krzyknęłam.
-Wiktoria nie odpuszczę tak łatwo. Nie przestanę się o ciebie starać. Okłamujesz się co do uczuć do Winiara. Dobrze wiesz, że nie da ci tego co ja i nie czujesz przy nim tego samego! Kiedy zrozumiesz, że jesteśmy dla siebie idealni?! Wiktoria kocham cię. –zatrzymał się na chwilę, a ja nie mogłam się otrząsnąć po tym co powiedział.
-Nie możesz tak mówić! Nic nie wiesz o mnie i Michale!
-Wiem, że nie jest mną i, że nie dał ci tego co ja. Za pół roku wracam na stałe do Polski i wtedy moglibyśmy stworzyć coś naprawdę wspaniałego! –był bardzo pewny siebie.
-Podobno to co zaszło między nami było tylko przyjacielskim seksem! Sam tak powiedziałeś! –miałam wyrzuty.
-To było wspaniałe, ale doceniłem to zbyt późno. Wiktoria pragnę cię. –po tych słowach mocno chwycił mnie w talii, co zmusiło mnie do oparcia się o drzwi, które zaczęły się uchylać. Kurek niczym się nie przejmował i całował mnie po szyi. Starał się dostać do moich ust, ale moje krzyki mu na to nie pozwalały.
-Bartek przestań. Idź już. –powtarzałam.
-Chcę być tu, przy tobie, już zawsze. –kontynuował pocałunki.
-Ale nie możesz! Kocham Michała, a między nami już nic nie ma! –broniłam się.
-W takim razie będę musiał ci pokazać, że jednak jest. –zaczął obmacywać moje ciało.
W tej chwili ktoś go ode mnie oderwał i popchnął na ścianę. Winiar zamierzał się by zadać Kurkowi cios w twarz ale stanęłam między nimi.
-Bartek idź. –nie chciałam nawet na niego patrzeć.
Kiedy Bartosz powoli schodził po schodach, co jakiś czas posyłając nam wściekłe spojrzenie, ja starałam się uspokoić Michała. W pewnej chwili jednak wyrwał się z moich rąk i spojrzał z powagą.
-Czego on od ciebie chciał? –rzucił.
-Niczego. Chciał pogadać. –unikałam odpowiedzi.
-Kłamiesz. Czy to on jest tym „Tajemniczym gościem” o którym mi opowiadałaś? –wypalił.
-Skąd taki pomysł?! –starałam się udać zaskoczoną jego podejrzeniami, ale moja mina musiała wszystko zdradzić.
-Widziałem jak wpatrywaliście się w siebie na meczu. On wprost nie odrywał od ciebie oczu. To on? –zapytał dość groźnie.
-Tak. –odpowiedziałam dopiero po krótkiej chwili ciszy.
Nie mogłam już dalej tego kryć. Nie chciałam już ukrywać przez Winiarskim czegokolwiek, bo zasługuje na całkowitą szczerość. W tej chwili kręcił głową z niedowierzaniem, a jego wzrok wydawał się być pusty.Za moment oderwał się ode mnie i zbiegł po schodach. Starałam się go dogonić, ale przeskakiwał co pare stopni, bo jak wszystkim wiadomo jest ode mnie milion razy sprawniejszy. Usłyszałam trzask drzwi, a za chwile głośne krzyki. Kiedy wreszcie udało mi się wyjść za zewnątrz zobaczyłam jak Michał szarpie się z Kurkiem. Nie mogłam nic zrobić i tylko patrzyłam jak się biją. Co prawda płakałam i darłam się w niebogłosy, ale nic nie jest w stanie zatrzymać dwóch wściekłych samców. Winiar mocno popchnął Bartka, który bezwładnie opadł na ziemię. Posłał mu jeszcze pewną wiązankę, której wolałabym nie cytować, a po chwili podszedł do mnie.
-On już więcej cię nie skrzywdzi. –powiedział, ciężko oddychając.
-Jesteś wspaniały. –przytuliłam go. –Chodźmy na górę.
-Nie. Lepiej wrócę do domu. –był stanowczy.
-Ale dlaczego..jesteś zły, że ci nie powiedziałam? –spuściłam wzrok.
-Nie byłaś ze mną szczera, a wiesz, że po zdradzie żony nie mogę się na to godzić..-starał się mi wytłumaczyć.
-Chcesz mi powiedzieć, że to koniec? –łamał mi się głos.
-Może tak będzie lepiej…
-Michał zależy mi na nas! –wpadłam mu w słowo.
-Czujesz coś jeszcze do niego? –wypalił.
-Przecież wiesz, że ty jesteś dla mnie najważniejszy. –starałam się ratować sytuację.
-Tak czy nie?! –krzyknął.
-Był moją pierwszą miłością i nie mogę go tak po prostu wyrzucić z życia. –wygłosiłam.
-Dajmy sobie trochę czasu. Przerwa dobrze nam zrobi. –chwycił mnie za podbródek, kiedy widział łzę spływającą mi po policzku. -Nadal jesteś dla mnie wyjątkowa.
Pocałował mnie w czoło i odszedł. Stałam i patrzyłam jak opuszcza mnie najwspanialszy mężczyzna jakiego miałam. Oh jaka jestem głupia! Padłam na kolana i zalałam się łzami, bo czułam się okropnie bezsilna. Nie mogłam go zatrzymać przy sobie, choć chciałam tego najbardziej na świecie. Ile jeszcze Kurek będzie mącił mi w życiu? To takie męczące. Nie martwiłam się teraz o niego, co to to nie. Życzyłam mu żeby kiedyś spotkało go tyle złego ile wyrządził mi. Nie miałam w tej chwili na nic siły. Klęczałam na chodniku przed blokiem i czułam jakbym straciła małą cząstkę siebie. Nie mogłam się uspokoić, ale ktoś złapał mnie za ramię.
-Wiktoria co jest? –zapytał Bąkiewicz.
Szybko poderwałam się z ziemi i próbowałam otrzeć zapłakaną twarz, ale i tak nie dałam rady tego ukryć.
-Dlaczego płaczesz? Coś z Michałem? –spojrzał mi w oczy.
Na jego słowa znowu wpadłam w histerie, a Bąku objął mnie jak najlepszy przyjaciel.
-Nie masz się czym przejmować. Dobrze wiem, że Winiar za tobą szaleje. Jesteście dla siebie idealni, a on stał się przy tobie lepszą osobą! Na pewno to doceni i niedługo wszystko będzie w porządku. Zabraknie mu ciebie, zobaczysz. Jesteś wspaniała i oby wiedział jak dużym jest szczęściarzem, że ma taką dziewczynę.. –powiedział z lekką rozpaczą w głosie.
Nigdy dotąd nie znałam Bąkiewicza z tej strony. Nie miałam okazji zobaczyć go w takiej odsłonie, a przyznam, że oczarował mnie swoimi słowami. Potrafił przemawiać, a wszystko trafiało do mnie i dawało nadzieję na lepsze jutro. Właściwie to staliśmy teraz w siebie wtuleni, a ja czułam się naprawdę dobrze.
-Myślisz, że jestem wspaniała ? –lekko się uśmiechnęłam.
-No jasne. Piękna, mądra, zabawna… -zbliżał się do mnie.
Tworzyła się wokół nas pewna przeurocza aura. To jeden z tych magicznych, prawie bajkowych momentów. Smutna dziewczyna znajduje swojego wybawcę i zakochuje się od razu. Usta Bąkiewicza były coraz bliżej moich i w głębi nawet chciałam pozwolić mu na pocałunek, ale to nie ten Michał jest moim prawdziwym bohaterem. Jeśli miałam pokazać Winiarowi, że może mi zaufać i, że jestem mu w pełni wierna to musiałam zacząć już teraz.
-I zajęta. –dodałam, a Bąku szybko się wycofał.
-Oczywiście. Przepraszam. –lekko spuścił wzrok.
-Jak się tu właściwie znalazłeś? –zapytałam z radosną miną.
-Szedłem do nocnego, bo alkohol powoli nam się kończy. –zagrał smutnego, co kompletnie mnie rozśmieszyło.
-No to chodźmy. –wzięłam go pod rękę. –Chcę pogadać.
Obraliśmy najwolniejsze tempo i najdłuższą trasę. Rozmowa z Michałem bardzo mi pomogła i czułam się przy nim bardzo dobrze. Może wyjdzie z tego jakaś fajna przyjaźń? Kiedyś się okaże. Dobrze się komuś wygadać, bo nie jestem zwolennikiem duszenia emocji w środku. Przy okazji dowiedziałam się też trochę o moim powierniku i zaczynałam wierzyć w przyszłość tej znajomości. Może mam po prostu słabość do Michałów? Przyglądając się dokładniej mojej przeszłości można w to uwierzyć.
Ohhh minęło trochę czasu. Obudziłam się rankiem 6 grudnia bardzo szczęśliwa! Dziś mamy Mikołajki, a ja uwielbiam obdarowywać ludzi prezentami. Niestety do tej pory nie widziałam się z Winiarskim, a najważniejsze informacje na jego temat przekazywał mi Bąkiewicz. Spotkałam się wiele razy z Bąkiem, ale za każdym razem jako przyjaciele. Nasze stosunki bardzo się poprawiły i chyba stworzyliśmy prawdziwą więź. Byłam z siebie ogromnie dumna, bo przez cały ten czas rozłąki z Michałem wykazałam się niesamowicie grzecznością i opanowaniem. Zero pocałunków, zero randek, zero nowych „kolegów”. Tęskniłam za moim bohaterem, ale dałam mu pełną swobodę działania. Nie dzwoniłam, nie pisałam i nawet nie nachodziłam go po nocach. Przez ostatni miesiąc wzięłam się porządnie do nauki, przez co moje oceny znów były perfekcyjne. Projekty, które tworzyłam zdawały się być coraz lepsze, a nawet jeden został wykupiony. Widziałam w tym swoją nadzieję na przyszłość. Wyszłam z łóżka i rzuciłam się na szafę. Od dawna czekałam na dzisiejszy dzień, bo planowałam włożyć sukienkę. Piękną, bordową sukienkę kupiłam razem z Bąkiem, a właściwie to on ją wybrał. Bardzo mi się spodobała, a na dzisiejszy dzień była wprost idealna. Pobawię się odrobinę w Mikołajkę. Poza tym w mojej uczelni co roku jest organizowany konkurs na Mikołajową parę. Chcąc, nie chcą zamierzałam wygrać, a taki strój zapewnia mi to w 99%. Spakowałam swoją torbę, ułożyłam loki i zeszłam na dół. Niedługo widziałam się z Anią, ale był z niej jakiś pożytek, bo zrobiła mi śniadanie. Kochana z niej przyjaciółka. Moja zdolna kuchareczka oznajmiła, że jedzie dziś do Alka, co wcale nie powinno mnie dziwić, ale wyszło na to, że spędzę samotny wieczór. Może i na to zasłużyłam..mam tylko nadzieję, że Winiar nie będzie się gniewał w nieskończoność. Jeżeli kiedykolwiek znaczyłam dla niego tyle ile twierdził to powinien się wkrótce odezwać, ale nie miałam pewności. Właściwie gdyby nie Bąku to dawno bym się załamała. Facet trzymał mnie przy życiu i dawał nadzieję, że będzie dobrze. Ceniłam sobie jego starania bardzo mocno, bo Anka nie wiedziała zbyt wiele o tej nocy. Tłumaczyłam jej wszystko tym, że mają dużo wyjazdów, a ona mając przykład w Alku na szczęście uwierzyła. Chyba rozszarpałaby Kurka, gdyby dowiedziała się o jego poczynaniach. Żal wspominać. zazwyczaj nic nie idzie tak jakby się chciało, ale żeby tak cały czas? Czy nade mną nie wisi przypadkiem jakieś fatum? Westchnęłam, dopiłam kawę i wyszłam.
Na uczelni przyciągałam wiele spojrzeń i czułam, że wygrana jest coraz bliżej. Kilku gości starało się też ze mną umówić na dzisiejszy wieczór, ale wszystkich musiałam odesłać z niczym, bo „tak po prostu należało”. Chyba zaczynałam być rozsądna i to wcale nie było takie głupie jak myślałam. Może mój czas na szaleństwo dobiega końca? Oo nie! Trzeba coś z tym szybko zrobić. Mamy szkolne radio, które prowadzi mój dobry znajomy. Co gdyby tak na długiej przerwie puścił coś naprawdę dobrego? Teraz jak najszybciej do dziekanatu!
-Co pan myśli o tym pomyśle? –starałam się uroczo uśmiechnąć.
-Wykluczone panno Wiktorio! –staruszek zdawał się być oburzony.
-Ale proszę Dziekana, przecież już wszyscy czują tę wspaniałą świąteczną atmosferę. –przekonywałam go.
-Wystarczy, że godzę się na konkurs! Ta dzisiejsza młodzież! Pozwolić takim na jedno, a będą chcieli coraz więcej.
-Nie robimy nic złego. Na pewno Pan pamięta jak to jest być młodym..czasem trzeba być spontanicznym. –starałam się coś wskórać.
-Gdybyś młoda panno nie była jedną z najlepszych studentek to nie byłoby nawet o czym rozmawiać. A teraz już idź do Kamila i powiedz co ma zagrać. W zamian liczę na kawałek tortu wygranych, bo chodzą pogłoski, że jest panienka największą nadzieją. –uśmiechnął się.
-Bardzo panu dziękuję! Obiecuję od razu przynieść największy kawałek! –uściskałam staruszka.
Najpierw się zdziwił, ale za chwilę odwzajemnił uścisk. Jeszcze dzieciak ze mnie, ale on zdawał się to rozumieć. Opuściłam jego gabinet i tak szybko, na ile pozwoliły mi szpilki pobiegłam go budki radiowej.
-Kamil jest sprawa..-wtajemniczyłam go we wszystko.
Zdawał się być zaskoczony, ale bardzo się ucieszył i od razu zaczęliśmy wybierać piosenki, które zagra.
-Do zobaczenia! –krzyknęłam mu na pożegnanie.
Właściwie to nie było nawet najmniejszej szansy na jakiekolwiek skupienie z mojej strony na wykładzie. Niecierpliwie obserwowałam zegarek, a kiedy wreszcie nadszedł koniec.
Radiowy ogłosił, że wszyscy mają się stawić sali 264, ale nie zdradził w jakim celu. Było to największe pomieszczenie w całej uczelni. Kiedy zebrali się już wszyscy, na scenę wyszedł Dziekan i przekazał, że mam coś do przekazania. Na ucho dał mi znać, co dokładnie mam powiedzieć. Weszłam po schodkach, stanęłam przed mikrofonem, a wszyscy przyglądali mi się z zaciekawieniem. Przez chwilę trwałam w ciszy, aby wzbudzić coś w rodzaju napięcia.
-Bawmy się! –krzyknęłam najgłośniej jak umiałam.
Z głośników popłynęła muzyka, a niektórzy, aż piszczeli z radości. Rytmiczna piosenka zachęciła wszystkich do tańca. Tak to już jest na uczelni z artystami. Ich artystyczne dusze pragną poszaleć. Niezliczona liczba osób bawiła się wprost genialnie, a ja szalałam na środku. Oh jestem pewna, że moje szanse na „idealną Mikołajkę” wzrosły tysiąc razy. Znaleźli się oczywiście przeciwnicy, którzy najwidoczniej nie podzielali entuzjazmu reszty i mierzyli mnie wzrokiem, ale zawsze znajdą się takie osoby. Po piętnastu minutach zabawy rozpoczęło się głosowanie i studenci kolejno podchodzili do urny. Kiedy wszyscy oddali swój głos, Dziekan znów wszedł na scenę.
-Mam już wyniku konkursu na „Idealną Mikołajową parę”. Najlepszą Mikołajką okazała się..-otwierał kopertę. –Raczej nikogo nie zdziwi wynik głosowania. WIKTORIA MALINOWSKA! –zaskoczył mnie tak donośny krzyk ze strony tego staruszka.
Sala wypełniła się oklaskami i słowami uznania, a ja dumnie kroczyłam na scenę. Ubiegłoroczna zwyciężczyni włożyła mi na głowę czapkę Mikołaja ze świecącą koroną. Zaraz po tym dołączyła moja „para”. Idealnym Mikołajem okazał się najprzystojniejszy chłopak na całej uczelni. Był na ostatnim roku i nazywał się Patryk. Wiele studentek do niego wzdychało, a ja również czasami znajdowałam się w tym zacnym gronie. Ubiegłoroczny zwycięzca ukoronował głowę Patryka i razem graliśmy bardzo dumnych z siebie co spowodowało obustronny śmiech. Rozkroiliśmy tort, a największy kawałek przypadł oczywiście Dziekanowi. Następnie czekał nas wspólny taniec, a zaraz po nim zbierałam się do domu. Tak, zgadza się urwałam się z 2 wykładów, ale pełniłabym na nich funkcję jedynie dekoracyjną. Żyłam już tylko urokiem świąt i bardzo chciałam iść na zakupy. Dopiero teraz miałam zamiar kupić prezent mojej przyjaciółce. Wybrałam się do sklepu z bielizną, bo byłam stuprocentowo pewna, że Anka wybierze dla mnie komiczny prezent. Ekspedientka pomogła mi znaleźć najbardziej kontrowersyjny zestaw jaki tylko mieli i zapakowała go do torebki. Co jakiś czas dziwnie na mnie spoglądała, ale powodowało to u mnie cichy śmiech. Na pewno sądziła, że tak zrobię prezent mojemu facetowi, ale niestety mój mężczyzna nie bardzo jest w tej chwili mój. Otrząsnęłam się i wróciłam do uprzedniego, dobrego nastroju. Długo myślałam czy kupić prezent dla Winiara, ale uznałam, że nie ma sensu. Opuściłam galerię i wróciłam do domu.
Weszłam do mieszkania, rzuciłam torbę na ziemię i od razu ruszyłam biegiem do pokoju przyjaciółki póki nie było jej w domu. Położyłam torebkę na łóżku i zostawiałam karteczkę : „Otwórz dopiero przy Aleksie. Bawcie się dobrze ;)”. Zeszłam na dół i tym razem to ja szykowałam obiad. Szybko jednak z tego zrezygnowałam i zamówiłam chińszczyznę. Niedługo do domu wpadła Anka z prezentem. Podarunek znalazłam przy drzwiach, bo jak sądziła moja przyjaciółka Mikołaj tak właśnie robi. Po otwarciu pudełka wprost nie mogłam opanować śmiechu. Czerwone stringi, czekolada i prezerwatywy? Oh jak dobrze ją znam. Dobrze, że dla niej wybrałam coś równie „fajnego”. Chwilę pogadałyśmy, ale Ania szybko uciekła na górę, by szykować się na pociąg. Zaraz po jej wyjściu zapukał do drzwi dostawca z moim obiadem. Zapłaciłam, pożyczyłam mu wesołych Mikołajek i rzuciłam się na kanapę. Oh jak dobrze, że w takie dni leci mnóstwo przeuroczych filmów.. Oh serio wszystko jest przeciwko mnie? Chwilę się pozłościłam, ale dałam się przekonać jednemu. Zaraz po nim obejrzałam kolejny, a oczy zaczynały mnie już poważnie boleć od światła telewizora. W kluczowym momencie filmu usłyszałam pukanie do drzwi. Zaklęłam pod nosem i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 21:58. Kogo tu niesie o tej porze? Niechętnie zmierzałam do przedsionka. W pierwszej kolejności zerknęłam przez wizjer i zamarłam. Otworzyłam.
-Cześć. –powiedział spokojnie Winiarski.
Tak bardzo cieszyłam się z jego widoku, że chciałam rzucić mu się na szyję, ale nie miałam pewności co chce mi powiedzieć. Bałam się najgorszego, ale starałam się odpędzić tę myśl.
-Mogę wejść? –zapytał, a ja zrobiłam zapraszający ruch ręką, bo wciąż nie mogłam wydusić słowa.
Stanęliśmy naprzeciwko siebie i oboje trwaliśmy w ciszy. W mojej głowie coś krzyczało : ”No powiedz, że już wszystko jest dobrze i mnie pocałuj!”
-Dużo myślałem. –oznajmił.
-I odkryłeś coś ciekawego? –powiedziałam trochę sarkastycznie.
-Pozwól mi dokończyć. –uśmiechnął się. – Doszedłem do wniosku, że nie potrafię bez ciebie normalnie funkcjonować. Każdą chwilę spędziłem na zastanawianiu się co u ciebie i jak się trzymasz. Jesteś najlepszym co mogło mnie spotkać i nie chce cię stracić. –mówił coraz szybciej. –Bardzo mi na tobie zależy i chcę, żebyś mogła mi ufać i mówiła o wszystkim. Wiem, że kiedyś coś cię łączyło z Bartkiem, ale wierzę ci, że to już całkowita przeszłość. Teraz jesteśmy już tylko my. –zakończył.
-Bałam się, że mi nie wybaczysz. Po tej całej aferze z Dagmarą.. –płakałam.
-Przecież ci mówiłem, że zrobię dla ciebie wszystko. Przypomnę ci raz jeszcze, że jesteś wyjątkowa. –spojrzał mi w oczy.
-Jestem cała twoja. –powiedziałam ocierając łzy.
-To właśnie chciałem usłyszeć. –uśmiechnął się pokazując ząbki.
Sięgnął do kieszeni i zaszedł mnie od tyłu. Odgarnął moje włosy i zaczął zapinać naszyjnik. Kiedy skończył, sięgnęłam po przywieszkę i ujrzałam piękne, lśniące M. Musiał się wykosztować, bo literka była wypełniona małymi diamencikami.
-Ale ja nie mam nic dla ciebie. –odwróciłam się w jego stronę.
-Ty mi wystarczysz. –spojrzał zalotnie.
Chwycił mnie w talii, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Tak bardzo byłam stęskniona smaku jego ust. Podniósł mnie i prawie wbiegł po schodach, by jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju. Kiedy mogłam już stanąć na ziemi, szybko zerwałam z niego ubrania, a on pozbawiając mnie sukienki powtarzał, że jestem cudowna. W końcu byłam już całkiem naga, a uczucie pożądania wzmagało się z każdą chwilą.
-Tak bardzo się za tobą stęskniłem. –powiedział, rzucając mnie na łóżko.
Tym razem było inaczej. Wszystko działo się powoli i zmysłowo. Michał ucałował każdy kawałek mojego ciała, a ja z utęsknieniem chciałam nacieszyć się jego dotykiem. Błądziłam po nim dłońmi bez kontroli. W pewnej chwili zebrałam swoje siły i obróciłam nas w taki sposób, że teraz ja znajdowałam się na górze.
-Coś nowego? –zapytał.
-Czasem zmiany są potrzebne. –rzuciłam.
Zadbałam o to żeby Michał czuł się wspaniale. Byłam mu to winna, bo tak naprawdę to ja nawaliłam, a on jak zwykle okazał się dojrzalszy. Jest wspaniały i zamierzałam mu to okazać. Delikatnie muskałam jego szyje i obojczyki, sprawiając mu przy tym ogromną przyjemność. Poznawaliśmy się coraz lepiej i wiedziałam co lubi. Kiedy dość mocno ugryzłam dolną wargę Michała, gwałtownie nas obrócił.
-Kocham cię. –powiedział.
-Wiem. –prawie wysapałam i szybko chciałam wrócić do poprzedniej czynności.
Winiar na chwilę się zatrzymał, ale po chwili kochaliśmy się dalej. Jednak coś jakby prysł czar.. Dokończyliśmy stosunek, ale czułam się dziwnie. Położyliśmy się koło siebie i trwaliśmy w ciszy.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi tego samego? –wyrzucił z siebie Michał.
-Chcę być pewna swoich uczuć..-głupio się tłumaczyłam.
Czułam się okropnie. Winiar był dla mnie taki cudowny, a ja nie potrafiłam powiedzieć mu tych dwóch słów. Ten zwrot nie jest byle czym i naprawdę chciałam być pewna. Teraz jednak nie mogłam od tak wyznać mu miłości, przecież dopiero co nie widzieliśmy się przez miesiąc.
-Sprawa z Kurkiem wcale nie jest dla ciebie skończona, prawda? –obwiniał mnie z wyraźnym żalem w oczach.
Oczami Ani.
Nadszedł grudzień. Praktycznie przez cały miesiąc nie
widziałam się z Alkiem. Mieli ciągłe mecze wyjazdowe, niestety takie to już
jest życie siatkarza. A to byli w Częstochowie, a to w Kielcach, potem w
Warszawie i w Gdańsku. Do tego jeszcze Liga Mistrzów, gdzie musieli wyjeżdżać do
Moskwy i Konstancy. Co gorsza Serbowi zaczęło coraz bardziej doskwierać
przemęczenie i bóle kolan. W kilku meczach nie zagrał, bądź nie grał całego
spotkania, a przy każdym z nich kiedy oglądałam jak stoi w kwadracie dla
rezerwowych, bądź w ogóle siedzi na trybunach, miałam ochotę spakować walizki i
jak najszybciej znaleźć się koło niego. Z upragnieniem czekałam, aż wreszcie
wróci z Rumuni i będziemy mieć trochę czasu dla siebie.
Wreszcie nastał 6 grudzień. Niby zwykły grudniowy dzień, ale dla mnie był dniem wyczekanym. Tak, właśnie wtedy miał wrócić mój siatkarz. Dzień zaczął się normalnie, budzik zadzwonił mi o 7:00 i zmusił mnie do wstania. Przeciągnęłam się po czym podeszłam do okna i rozsunęłam zasłonki. Moim oczom ukazał się biały krajobraz i prószący śnieg. Prawdziwa polska zima. Zaczęłam szykować się na uczelnie. Wrzuciłam na siebie czerwone rurki, a do tego czarna bokserka i ciepły sweterek, który był jednym z prezentów gwiazdkowych od moich rodziców. To są dopiero cwaniaki. Polecieli sobie na cały grudzień na Wyspy Kanaryjskie, bo jak stwierdzili „Chcą raz w życiu święta spędzić wyjątkowo”. I tym sposobem w tym roku nie wiedziałam co robię w Boże Narodzenie. Chciałam je spędzić z Aleksem to było jasne. Może magiczne pierwsze święta we dwójkę? Na samą myśl uśmiechnęłam się. Brakowało mi go przez ten prawie miesiąc. Jego uśmiechu, jego dotyku, smaku jego ust, bliskości, perfum … Dziewczyno uspokój się! Nie miałam się teraz zatracać w marzeniach, tylko pójść na uczelnie. Ubrana i spakowana udałam się do kuchni. Ostatnio wogólnie nie miałam czasu na jedzenie, ale postanowiłam, że dziś zrobię sobie całe dwa tosty i zjem je na śniadanie. Jak powiedziałam – tak zrobiłam. Po kilku minutach zeszła na dół Wiktoria. Cała w skowronkach usiadła przy stole czekając na posiłek. Skubana, nawet już się nie spyta czy jej zrobię jedzenie, tylko po prostu siada na gotowe. Ale cóż tak to już się przyjęło.
-Podobno Cupko i Karolina już wstępnie rezerwują datę ślubu. – zagadnęła Wiki
-I kiedy będzie? – położyłam tosty na stole
-Czerwiec albo lipiec. Jeszcze dokładnie nie wiedzą.
Zaczęłam jeść posiłek. W sumie zazdrościłam trochę Karolinie, była szczęśliwa z Cupkiem , a od kiedy planują ślub jeszcze bardziej się kochają. A ja co? A ja sobie żyję bez zobowiązań jak na razie, z jednej strony to może dobrze, w końcu mam 19 lat a Aleks 21. Na wszystko jeszcze przyjdzie pora. Z rozmyśleń wyrwały mnie wibracje telefonu. „Właśnie wróciłem do Bełchatowa – nie ma to jak w domu. :) Wpadniesz do mnie po uczelni? Stęskniłem się za tobą.”. O tak wrócił do Bełchatowa, wrócił, wrócił! Cieszyłam się jak mała dziewczynka dostająca autograf od największej gwiazdy siatkówki. Od razu poinformowałam Wiki, że prawdopodobnie nie wracam na noc i zaczęłam zbierać się do wyjścia. Założyłam moje buty w których Wiktoria twierdzi, że się szybko zabije, kurtkę i wyszłam z domu.
Po drodze sprawdziłam co mnie dzisiaj czeka. Podstawy prawa, socjologia i polski system medialny. W sumie to, że się nie widziałam z Aleksem miało jedną zaletę – wreszcie zaczęłam się uczyć. Weszłam punktualnie na uczelnie, zostawiłam kurtkę w szatni i udałam się do sali wykładowej. Usiadłam na swoje miejsce i dzielnie robiłam obszerne notatki. Zaledwie po godzinie miałam zapisane sześć stron A4. O dziewczyno, zaszalałaś. Aż sama się do siebie uśmiechnęłam. Po godzinie 13:30 wyszłam już z uczelni. Zorientowałam się, że dziś przecież są Mikołajki. Cholera, nic nie kupiłam ani Wiki ani Aleksowi. Chcąc, czy nie chcąc obrałam kierunek na Manufakturę. Miałam dość mało czasu, ale udało mi się przejść parę sklepów. Mojemu chłopakowi wybrałam koszulę ,natomiast przyjaciółce pomyślałam, że zrobię odrobinę śmieszny prezent. Kiedy już widziałam, że zakupy mam za sobą, udałam się do domu.
Zdejmowałam buty i zauważyłam kątem oka, krzątającą się po kuchni Wiktorię. Wyciągnęłam cichutko prezent dla niej z torby, i położyłam na podłodze koło drzwi wejściowych. Weszłam do kuchni i przywitałam się z Wiki.
- Widziałaś? Święty Mikołaj chyba był u ciebie i prezent pod drzwiami zostawił. – uśmiechnęłam się do niej.
W czasie kiedy ona poszła po podarunek, ja zaczęłam robić sobie herbatę. Na dworze było cholernie zimno, a silnie wiejący wiatr tylko wzmagał lodowatą temperaturę. Po chwili powróciła moja przyjaciółka z ozdobną torebką w ręce.
-No to zobaczmy co ten „Mikołaj” w tym roku wymyślił. – dała duży nacisk na Mikołaj, po czym usiadła przy stole.
Zaczęła rozpakowywać prezent. Na początku wyjęła czerwone stringi, potem czekoladę, a na koniec surprise – paczka prezerwatyw. Wybuchła nie pohamowanym śmiechem i w sumie jej się wcale nie dziwię – sama zrobiłam to samo.
-Hojny ten Mikołaj. Oj, hojny. – drwiła.
- Bardzo hojny. Dba o ciebie. – puściłam do niej oko.
Pośmiałyśmy się z Wiki jeszcze chwilę, po czym udałam się do swojego pokoju i spakowałam parę rzeczy do torby. Dopiero po chwili dostrzegłam na łóżku zapakowany prezencik. Miał przypiętą karteczkę z napisem „Rozpakuj dopiero przy Aleksie. Bawcie się dobrze.;)”. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spakowałam go do torby i poszłam na pociąg.
O osiemnastej byłam już w Bełchatowie. Stwierdziłam, że odpuszczę sobie proszenie Aleksa, żeby po mnie przyjechał i zrobię mu niespodziankę. Przechodziłam zaśnieżonymi i malowniczo oświetlonymi ulicami Bełchatowa i mimowolnie się uśmiechnęłam. Lubiłam czas przedświąteczny. Ten klimat, atmosferę i życzliwość ludzi. Po około dwudziestu minutach byłam już na osiedlu siatkarza. Weszłam na trzecie piętro i zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi dziewczyna. Długowłosa brunetka, około metra sześćdziesięciu wzrostu i co mnie najbardziej zszokowało – widocznie zaokrąglonym brzuchem. „Holy shit!”– to jedyne słowa które nasuwały mi się na język.
-Mogę w czymś pomóc? –spytała uprzejmie z tym dobrze znanym mi serbskim akcentem.
-Kim pani jest? – próbowałam ukryć moje wzburzenie.
W tej chwili w drzwiach pojawił się Aleks.
-Cześć kochanie. – pocałował mnie w policzek. – Poznałaś już moją siostrę?
Zrobiło mi się w środku trochę głupio. Znów podejrzewałam go o coś złego, to znaczyło, że mu nie ufam? Eh…
-Kinga jestem. – dziewczyna wyciągnęła rękę w moją stronę próbując ukryć swój śmiech. Chyba dobrze wiedziała o co ją podejrzewałam.
-Ania.
Weszłyśmy do środka i próbowałam się dowiedzieć skąd siostra Aleksandara się wzięła w Polsce. Dziewczyna chyba się czytała mi w myślach.
-Odwiedziłam Aleksa, bo jestem przejazdem z moim chłopakiem. – uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
-A gdzie się wybieracie? – dopytywałam.
-Do Zakopanego. Na wcześniejsze święta do rodziców mojego faceta. – Kinga spojrzała na telefon. – No i już was opuszczam, bo Damian czeka pod blokiem.
-Nie wejdzie do środka? – zapytał Aleks
-Przestań, mamy jeszcze tyle do przejechania, a po nocy jechać nie chcemy. – zaczęła się zbierać.
Pożegnaliśmy się z siostrą siatkarza i odprowadziliśmy ją do drzwi.
-Nie wiedziałam, że masz siostrę… - zagadnęłam
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. – puścił do mnie oko
-Jakich na przykład?
-Poczekaj chwilę.
Serb uciekł do swojego pokoju. Dłuższą chwilę go nie było, więc rozsiadłam się przed telewizorem i włączyłam HBO. Po chwili do salonu wszedł Aleks z jakimiś albumami pod pachą. Położył je na stoliku, a sam usiadł koło mnie na sofie i objął mnie ramieniem.
-Co to? – dopytywałam
-Zobacz.
Sięgnęłam po album i otworzyłam na pierwszej stronie. Moim oczom ukazał się malutki Aleks, który na oko miał max roczek. Siedział przy jak się domyślam Kindze i bawił się z nią lalkami. Na tym zdjęciu ona wydawała się taka duża w porównaniu z nim, a teraz zupełnie inaczej.
-Ile jest pomiędzy wami lat różnicy? – zapytałam
-Pięć.
-Dobrze, że nie uznała cię za swoją lalkę i nie malowała. –zaśmiałam się.
-Także ten… - zaczął się drapać po głowie.
-Hahaha. Musiałeś być słodziutką, małą, żywą laleczką.
-To nie jest wcale śmieszne. – zrobił srogą minę, więc pocałowałam go lekko w policzek.
Przeglądałam kolejne zdjęcia. Aleks opowiadał mi o swojej rodzinie, mamie, tacie i siostrze. W sumie muszę przyznać, że Kinga była bardzo ładna. Niziutka, ale przy tym bardzo zgrabna, miała proste włosy do połowy pleców w takim samym kolorze jak Aleksandar i niebieskie oczy. No, Atanasijeviczom udały się dzieci, to trzeba przyznać. Przypomniałam sobie o prezencie dla mojego chłopaka. Zostawiłam go z albumem na kolanach, a sama uciekłam po torbę do przedsionka. Schowałam podarunek za plecami i usiadłam mu okrakiem na kolanach.
-Mikołaj dziś był u mnie, ale wspominał, że byłeś niegrzeczny w tym roku. – uśmiechnęłam się lekko.
-Ma jakieś niesprawdzone info.
Wędrował ręką po moich pośladkach i piął się ku górze, żeby co zrobić? Wyrwać mi prezent. Zaczął go rozpakowywać, a kiedy zobaczył koszulę od razu ją na siebie założył. Wstałam z jego kolana, a on zaczął się prezentować przed mną jak rasowy model.
-Jak wyglądam? – obrócił się kilka razy wokół własnej osi.
-Jak zwykle seksownie. – zaśmiałam się.
-Też mam coś dla ciebie. – powiedział po czym znikł na chwilę za drzwiami pokoju
Znów zabrałam się za oglądanie zdjęć. Po chwili usłyszałam Aleksa z sypialni.
-Zamknij oczy!
Posłusznie wykonałam jego prośbę, a po chwili poczułam lekki ciężarek, zawieszany na mojej szyi.
-Wszystkiego najlepszego – szepnął mi do ucha, po czym pocałował lekko w policzek.
Otworzyłam oczy i podeszłam do lustra. Zobaczyłam na swojej szyi śliczny wisiorek. Poczułam Aleksa ręce na swojej tali.
-Podoba się? – zapytał opierając brodę na moim ramieniu.
-Jest śliczny.
-To małe serduszko to ty, a to większe to ja. Zawsze będę cię ochraniał i nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Twoje serce jest cząstką mnie.
Zrobiło mi się ciepło, a przez ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Jeżeli na tym polegała prawdziwa miłość, to mogę z czystym sumieniem przyznać, że Aleks jest najważniejszą osobą w moim życiu. Po moim policzku spłynęła mała łza.
-Czemu płaczesz? – uśmiechnął się.
-Bo cię kocham. – wspięłam się na palce i obdarowałam go pocałunkiem.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do siebie do sypialni. Położyliśmy się w tuleni w siebie na łóżku i milczeliśmy. Po chwili Aleks przerwał tą ciszę.
-Wyobrażasz sobie, co by było gdybyś nie przyszła wtedy zrobić tego wywiadu akurat ze mną?
-Zapewne leżałaby teraz przy tobie jakaś długonoga modelka, która ma idealną figurę i nienaganną urodę.
-Przecież leży taka przy mnie. – uśmiechnął się łobuzersko.
-Oczywiście. – rzuciłam ironicznie.
Przypomniało mi się o prezencie od Wiktorii. Miałam go otworzyć jak już będę z Aleksem. Wyrwałam się z objęć siatkarze i zwlokłam się z łóżka i poszłam do salonu szukać mojej torby.
-Gdzie idziesz? – zdziwił się
-Zaraz przyjdę.
Po chwili szukania znalazłam swoją zgubę i wróciłam do Serba. Wyjęłam pakunek z torby i rzuciłam się na łóżko.
-Co to?
-Prezent od Wiktorii. Kazała mi otworzyć przy tobie. – wyjaśniłam
-Otwieraj. – pośpieszał mnie.
Aleks to było tak naprawdę czasem duże dziecko. Uwielbiał wygłupy, prezenty i gry. Zawsze każdego umiał rozśmieszyć, ale przy tym potrafił zaopiekować się drugą osobą. Chyba właśnie to mnie w nim tak bardzo pociągało.
-No otwórz, no. – śmiał się z mojej chwili zadumy.
-No już! – uśmiechnęłam się.
Zaczęłam rozrywać ozdobny papier. Kiedy już się go pozbyłam, ukazało mi się pudełko wielkości zeszytu A5. Delikatnie podniosłam górną część do góry i zobaczyłam prezent którego mogłam się spodziewać. Z Wiki chyba co rok obdarowujemy się świetnymi podarunkami. W tym roku jej wybór padł na bardzo "ładną bieliznę".
-Holy shit! – tylko tyle byłam w stanie powiedzieć w przypływie śmiechu.
Pokazałam ją Aleksowi, a jemu natychmiastowo pojawił się uśmiech na twarzy.
-Przymierzysz? – zrobił swój uśmiech numer 7.
Rzuciłam w niego poduszką, po czym usiadłam na nim.
-Jesteś okropny, wiesz?
-Wiem. Ale za to mnie kochasz. – uśmiech nadal nie schodził z jego twarzy.
Nachyliłam się nad nim i lekko pocałowałam go w usta.
-Idę się wykąpać. – powiedziałam, po czym wzięłam swoją torbę i poszłam do łazienki.
Nalałam sobie całą wannę wody i zanurzyłam się niej. Byłam ciekawa co u Wiktorii. Ostatnio z tego co wiem, jest nie najlepiej pomiędzy nią a Winiarem. Żeby nie powiedzieć, że jest tragicznie. No niestety, moja przyjaciółeczka trochę się wkopała na własne życzenie. Tyle razy mówiłam jej, żeby skończyła z wspomnieniami o Kurku, ma w końcu przy sobie wspaniałego faceta który ją kocha. Ale jej nigdy nie można było niczego przetłumaczyć, już taka była. Wyrwałam się z rozmyśleń i wyszłam z wanny. Przebrałam się w moją pidżamkę po czym poszłam do sypialni. Teraz Aleks poszedł się umyć, a ja usiadłam na łóżku i grałam w jakąś grę na telefonie. Po około dziesięciu minutach usłyszałam otwierające się drzwi do pokoju, a z nich wyszedł Aleks. Ale nie taki zwyczajny Aleks. Miał na sobie jedynie bokserki, na głowie czapkę mikołaja a w rękach dwa kieliszki i szampan.
-Wszystkiego najlepszego z okazji Mikołajek kochanie! – zaśmiał się.
Na początku opadła mi szczęka, a zaraz potem wybuchłam śmiechem. Siatkarz postawił szampana na szafce nocnej za sam usiadł na łóżku.
-Jesteś nienormalny. – rzuciłam w jego stronę.
Tylko uśmiechnął się na te słowa, po czym nalał mi szampana. Oboje położyliśmy się wtuleni w siebie na łóżku i cieszyliśmy się chwilą. Byliśmy młodzi i mogliśmy wszystko, a to było wspaniałe uczucie.
Po chwili odłożyłam kieliszek swój i Serba. Usiadłam okrakiem na Aleksie po czym pocałowałam go delikatnie w policzek, a następnie w usta. Chwilę później to on przejął inicjatywę i przerzucił mnie tak, że to ja teraz byłam na dole. Wędrował dłońmi po moich plecach i pośladkach, a jego usta pieściły moje. Całował mnie po szyi i zaczął schodzić niżej. Zdjął ze mnie bluzkę i przyciągnął moje ciało do swojego. Lekko gładziłam go po plecach, a on zdjął moją dolną część piżamy i swoje bokserki. Przytulił mnie do siebie i intensywnie, ale zarazem zmysłowo mnie całował. Po chwili ogarnęło mnie już tak duże pożądanie, że nie potrafiłam nad sobą zapanować. Chciałam, żeby jak najszybciej zaczął. Dosłownie kilka sekund później poczułam go w sobie. Kołysał mną w jednostajnym rytmie, a ja czułam, że odpływam. Po kilku minutach nasze podniecenie sięgnęło zenitu, i oboje staliśmy się jednością prawie w tej samej chwili. Głośno jęknęłam, a przez moje ciało przeszedł ciepły dreszcz. Po torsie Aleksa spływały krople potu. Po wszystkim nachylił się nad mną i spojrzał mi prosto w oczy. Widziałam po jego twarzy, że był z siebie zadowolony. Pocałował mnie w policzek, po czym szepnął mi do ucha…
„ You know it's true
Everything I do - I do it for you”
Wreszcie nastał 6 grudzień. Niby zwykły grudniowy dzień, ale dla mnie był dniem wyczekanym. Tak, właśnie wtedy miał wrócić mój siatkarz. Dzień zaczął się normalnie, budzik zadzwonił mi o 7:00 i zmusił mnie do wstania. Przeciągnęłam się po czym podeszłam do okna i rozsunęłam zasłonki. Moim oczom ukazał się biały krajobraz i prószący śnieg. Prawdziwa polska zima. Zaczęłam szykować się na uczelnie. Wrzuciłam na siebie czerwone rurki, a do tego czarna bokserka i ciepły sweterek, który był jednym z prezentów gwiazdkowych od moich rodziców. To są dopiero cwaniaki. Polecieli sobie na cały grudzień na Wyspy Kanaryjskie, bo jak stwierdzili „Chcą raz w życiu święta spędzić wyjątkowo”. I tym sposobem w tym roku nie wiedziałam co robię w Boże Narodzenie. Chciałam je spędzić z Aleksem to było jasne. Może magiczne pierwsze święta we dwójkę? Na samą myśl uśmiechnęłam się. Brakowało mi go przez ten prawie miesiąc. Jego uśmiechu, jego dotyku, smaku jego ust, bliskości, perfum … Dziewczyno uspokój się! Nie miałam się teraz zatracać w marzeniach, tylko pójść na uczelnie. Ubrana i spakowana udałam się do kuchni. Ostatnio wogólnie nie miałam czasu na jedzenie, ale postanowiłam, że dziś zrobię sobie całe dwa tosty i zjem je na śniadanie. Jak powiedziałam – tak zrobiłam. Po kilku minutach zeszła na dół Wiktoria. Cała w skowronkach usiadła przy stole czekając na posiłek. Skubana, nawet już się nie spyta czy jej zrobię jedzenie, tylko po prostu siada na gotowe. Ale cóż tak to już się przyjęło.
-Podobno Cupko i Karolina już wstępnie rezerwują datę ślubu. – zagadnęła Wiki
-I kiedy będzie? – położyłam tosty na stole
-Czerwiec albo lipiec. Jeszcze dokładnie nie wiedzą.
Zaczęłam jeść posiłek. W sumie zazdrościłam trochę Karolinie, była szczęśliwa z Cupkiem , a od kiedy planują ślub jeszcze bardziej się kochają. A ja co? A ja sobie żyję bez zobowiązań jak na razie, z jednej strony to może dobrze, w końcu mam 19 lat a Aleks 21. Na wszystko jeszcze przyjdzie pora. Z rozmyśleń wyrwały mnie wibracje telefonu. „Właśnie wróciłem do Bełchatowa – nie ma to jak w domu. :) Wpadniesz do mnie po uczelni? Stęskniłem się za tobą.”. O tak wrócił do Bełchatowa, wrócił, wrócił! Cieszyłam się jak mała dziewczynka dostająca autograf od największej gwiazdy siatkówki. Od razu poinformowałam Wiki, że prawdopodobnie nie wracam na noc i zaczęłam zbierać się do wyjścia. Założyłam moje buty w których Wiktoria twierdzi, że się szybko zabije, kurtkę i wyszłam z domu.
Po drodze sprawdziłam co mnie dzisiaj czeka. Podstawy prawa, socjologia i polski system medialny. W sumie to, że się nie widziałam z Aleksem miało jedną zaletę – wreszcie zaczęłam się uczyć. Weszłam punktualnie na uczelnie, zostawiłam kurtkę w szatni i udałam się do sali wykładowej. Usiadłam na swoje miejsce i dzielnie robiłam obszerne notatki. Zaledwie po godzinie miałam zapisane sześć stron A4. O dziewczyno, zaszalałaś. Aż sama się do siebie uśmiechnęłam. Po godzinie 13:30 wyszłam już z uczelni. Zorientowałam się, że dziś przecież są Mikołajki. Cholera, nic nie kupiłam ani Wiki ani Aleksowi. Chcąc, czy nie chcąc obrałam kierunek na Manufakturę. Miałam dość mało czasu, ale udało mi się przejść parę sklepów. Mojemu chłopakowi wybrałam koszulę ,natomiast przyjaciółce pomyślałam, że zrobię odrobinę śmieszny prezent. Kiedy już widziałam, że zakupy mam za sobą, udałam się do domu.
Zdejmowałam buty i zauważyłam kątem oka, krzątającą się po kuchni Wiktorię. Wyciągnęłam cichutko prezent dla niej z torby, i położyłam na podłodze koło drzwi wejściowych. Weszłam do kuchni i przywitałam się z Wiki.
- Widziałaś? Święty Mikołaj chyba był u ciebie i prezent pod drzwiami zostawił. – uśmiechnęłam się do niej.
W czasie kiedy ona poszła po podarunek, ja zaczęłam robić sobie herbatę. Na dworze było cholernie zimno, a silnie wiejący wiatr tylko wzmagał lodowatą temperaturę. Po chwili powróciła moja przyjaciółka z ozdobną torebką w ręce.
-No to zobaczmy co ten „Mikołaj” w tym roku wymyślił. – dała duży nacisk na Mikołaj, po czym usiadła przy stole.
Zaczęła rozpakowywać prezent. Na początku wyjęła czerwone stringi, potem czekoladę, a na koniec surprise – paczka prezerwatyw. Wybuchła nie pohamowanym śmiechem i w sumie jej się wcale nie dziwię – sama zrobiłam to samo.
-Hojny ten Mikołaj. Oj, hojny. – drwiła.
- Bardzo hojny. Dba o ciebie. – puściłam do niej oko.
Pośmiałyśmy się z Wiki jeszcze chwilę, po czym udałam się do swojego pokoju i spakowałam parę rzeczy do torby. Dopiero po chwili dostrzegłam na łóżku zapakowany prezencik. Miał przypiętą karteczkę z napisem „Rozpakuj dopiero przy Aleksie. Bawcie się dobrze.;)”. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spakowałam go do torby i poszłam na pociąg.
O osiemnastej byłam już w Bełchatowie. Stwierdziłam, że odpuszczę sobie proszenie Aleksa, żeby po mnie przyjechał i zrobię mu niespodziankę. Przechodziłam zaśnieżonymi i malowniczo oświetlonymi ulicami Bełchatowa i mimowolnie się uśmiechnęłam. Lubiłam czas przedświąteczny. Ten klimat, atmosferę i życzliwość ludzi. Po około dwudziestu minutach byłam już na osiedlu siatkarza. Weszłam na trzecie piętro i zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi dziewczyna. Długowłosa brunetka, około metra sześćdziesięciu wzrostu i co mnie najbardziej zszokowało – widocznie zaokrąglonym brzuchem. „Holy shit!”– to jedyne słowa które nasuwały mi się na język.
-Mogę w czymś pomóc? –spytała uprzejmie z tym dobrze znanym mi serbskim akcentem.
-Kim pani jest? – próbowałam ukryć moje wzburzenie.
W tej chwili w drzwiach pojawił się Aleks.
-Cześć kochanie. – pocałował mnie w policzek. – Poznałaś już moją siostrę?
Zrobiło mi się w środku trochę głupio. Znów podejrzewałam go o coś złego, to znaczyło, że mu nie ufam? Eh…
-Kinga jestem. – dziewczyna wyciągnęła rękę w moją stronę próbując ukryć swój śmiech. Chyba dobrze wiedziała o co ją podejrzewałam.
-Ania.
Weszłyśmy do środka i próbowałam się dowiedzieć skąd siostra Aleksandara się wzięła w Polsce. Dziewczyna chyba się czytała mi w myślach.
-Odwiedziłam Aleksa, bo jestem przejazdem z moim chłopakiem. – uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
-A gdzie się wybieracie? – dopytywałam.
-Do Zakopanego. Na wcześniejsze święta do rodziców mojego faceta. – Kinga spojrzała na telefon. – No i już was opuszczam, bo Damian czeka pod blokiem.
-Nie wejdzie do środka? – zapytał Aleks
-Przestań, mamy jeszcze tyle do przejechania, a po nocy jechać nie chcemy. – zaczęła się zbierać.
Pożegnaliśmy się z siostrą siatkarza i odprowadziliśmy ją do drzwi.
-Nie wiedziałam, że masz siostrę… - zagadnęłam
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. – puścił do mnie oko
-Jakich na przykład?
-Poczekaj chwilę.
Serb uciekł do swojego pokoju. Dłuższą chwilę go nie było, więc rozsiadłam się przed telewizorem i włączyłam HBO. Po chwili do salonu wszedł Aleks z jakimiś albumami pod pachą. Położył je na stoliku, a sam usiadł koło mnie na sofie i objął mnie ramieniem.
-Co to? – dopytywałam
-Zobacz.
Sięgnęłam po album i otworzyłam na pierwszej stronie. Moim oczom ukazał się malutki Aleks, który na oko miał max roczek. Siedział przy jak się domyślam Kindze i bawił się z nią lalkami. Na tym zdjęciu ona wydawała się taka duża w porównaniu z nim, a teraz zupełnie inaczej.
-Ile jest pomiędzy wami lat różnicy? – zapytałam
-Pięć.
-Dobrze, że nie uznała cię za swoją lalkę i nie malowała. –zaśmiałam się.
-Także ten… - zaczął się drapać po głowie.
-Hahaha. Musiałeś być słodziutką, małą, żywą laleczką.
-To nie jest wcale śmieszne. – zrobił srogą minę, więc pocałowałam go lekko w policzek.
Przeglądałam kolejne zdjęcia. Aleks opowiadał mi o swojej rodzinie, mamie, tacie i siostrze. W sumie muszę przyznać, że Kinga była bardzo ładna. Niziutka, ale przy tym bardzo zgrabna, miała proste włosy do połowy pleców w takim samym kolorze jak Aleksandar i niebieskie oczy. No, Atanasijeviczom udały się dzieci, to trzeba przyznać. Przypomniałam sobie o prezencie dla mojego chłopaka. Zostawiłam go z albumem na kolanach, a sama uciekłam po torbę do przedsionka. Schowałam podarunek za plecami i usiadłam mu okrakiem na kolanach.
-Mikołaj dziś był u mnie, ale wspominał, że byłeś niegrzeczny w tym roku. – uśmiechnęłam się lekko.
-Ma jakieś niesprawdzone info.
Wędrował ręką po moich pośladkach i piął się ku górze, żeby co zrobić? Wyrwać mi prezent. Zaczął go rozpakowywać, a kiedy zobaczył koszulę od razu ją na siebie założył. Wstałam z jego kolana, a on zaczął się prezentować przed mną jak rasowy model.
-Jak wyglądam? – obrócił się kilka razy wokół własnej osi.
-Jak zwykle seksownie. – zaśmiałam się.
-Też mam coś dla ciebie. – powiedział po czym znikł na chwilę za drzwiami pokoju
Znów zabrałam się za oglądanie zdjęć. Po chwili usłyszałam Aleksa z sypialni.
-Zamknij oczy!
Posłusznie wykonałam jego prośbę, a po chwili poczułam lekki ciężarek, zawieszany na mojej szyi.
-Wszystkiego najlepszego – szepnął mi do ucha, po czym pocałował lekko w policzek.
Otworzyłam oczy i podeszłam do lustra. Zobaczyłam na swojej szyi śliczny wisiorek. Poczułam Aleksa ręce na swojej tali.
-Podoba się? – zapytał opierając brodę na moim ramieniu.
-Jest śliczny.
-To małe serduszko to ty, a to większe to ja. Zawsze będę cię ochraniał i nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Twoje serce jest cząstką mnie.
Zrobiło mi się ciepło, a przez ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Jeżeli na tym polegała prawdziwa miłość, to mogę z czystym sumieniem przyznać, że Aleks jest najważniejszą osobą w moim życiu. Po moim policzku spłynęła mała łza.
-Czemu płaczesz? – uśmiechnął się.
-Bo cię kocham. – wspięłam się na palce i obdarowałam go pocałunkiem.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do siebie do sypialni. Położyliśmy się w tuleni w siebie na łóżku i milczeliśmy. Po chwili Aleks przerwał tą ciszę.
-Wyobrażasz sobie, co by było gdybyś nie przyszła wtedy zrobić tego wywiadu akurat ze mną?
-Zapewne leżałaby teraz przy tobie jakaś długonoga modelka, która ma idealną figurę i nienaganną urodę.
-Przecież leży taka przy mnie. – uśmiechnął się łobuzersko.
-Oczywiście. – rzuciłam ironicznie.
Przypomniało mi się o prezencie od Wiktorii. Miałam go otworzyć jak już będę z Aleksem. Wyrwałam się z objęć siatkarze i zwlokłam się z łóżka i poszłam do salonu szukać mojej torby.
-Gdzie idziesz? – zdziwił się
-Zaraz przyjdę.
Po chwili szukania znalazłam swoją zgubę i wróciłam do Serba. Wyjęłam pakunek z torby i rzuciłam się na łóżko.
-Co to?
-Prezent od Wiktorii. Kazała mi otworzyć przy tobie. – wyjaśniłam
-Otwieraj. – pośpieszał mnie.
Aleks to było tak naprawdę czasem duże dziecko. Uwielbiał wygłupy, prezenty i gry. Zawsze każdego umiał rozśmieszyć, ale przy tym potrafił zaopiekować się drugą osobą. Chyba właśnie to mnie w nim tak bardzo pociągało.
-No otwórz, no. – śmiał się z mojej chwili zadumy.
-No już! – uśmiechnęłam się.
Zaczęłam rozrywać ozdobny papier. Kiedy już się go pozbyłam, ukazało mi się pudełko wielkości zeszytu A5. Delikatnie podniosłam górną część do góry i zobaczyłam prezent którego mogłam się spodziewać. Z Wiki chyba co rok obdarowujemy się świetnymi podarunkami. W tym roku jej wybór padł na bardzo "ładną bieliznę".
-Holy shit! – tylko tyle byłam w stanie powiedzieć w przypływie śmiechu.
Pokazałam ją Aleksowi, a jemu natychmiastowo pojawił się uśmiech na twarzy.
-Przymierzysz? – zrobił swój uśmiech numer 7.
Rzuciłam w niego poduszką, po czym usiadłam na nim.
-Jesteś okropny, wiesz?
-Wiem. Ale za to mnie kochasz. – uśmiech nadal nie schodził z jego twarzy.
Nachyliłam się nad nim i lekko pocałowałam go w usta.
-Idę się wykąpać. – powiedziałam, po czym wzięłam swoją torbę i poszłam do łazienki.
Nalałam sobie całą wannę wody i zanurzyłam się niej. Byłam ciekawa co u Wiktorii. Ostatnio z tego co wiem, jest nie najlepiej pomiędzy nią a Winiarem. Żeby nie powiedzieć, że jest tragicznie. No niestety, moja przyjaciółeczka trochę się wkopała na własne życzenie. Tyle razy mówiłam jej, żeby skończyła z wspomnieniami o Kurku, ma w końcu przy sobie wspaniałego faceta który ją kocha. Ale jej nigdy nie można było niczego przetłumaczyć, już taka była. Wyrwałam się z rozmyśleń i wyszłam z wanny. Przebrałam się w moją pidżamkę po czym poszłam do sypialni. Teraz Aleks poszedł się umyć, a ja usiadłam na łóżku i grałam w jakąś grę na telefonie. Po około dziesięciu minutach usłyszałam otwierające się drzwi do pokoju, a z nich wyszedł Aleks. Ale nie taki zwyczajny Aleks. Miał na sobie jedynie bokserki, na głowie czapkę mikołaja a w rękach dwa kieliszki i szampan.
-Wszystkiego najlepszego z okazji Mikołajek kochanie! – zaśmiał się.
Na początku opadła mi szczęka, a zaraz potem wybuchłam śmiechem. Siatkarz postawił szampana na szafce nocnej za sam usiadł na łóżku.
-Jesteś nienormalny. – rzuciłam w jego stronę.
Tylko uśmiechnął się na te słowa, po czym nalał mi szampana. Oboje położyliśmy się wtuleni w siebie na łóżku i cieszyliśmy się chwilą. Byliśmy młodzi i mogliśmy wszystko, a to było wspaniałe uczucie.
Po chwili odłożyłam kieliszek swój i Serba. Usiadłam okrakiem na Aleksie po czym pocałowałam go delikatnie w policzek, a następnie w usta. Chwilę później to on przejął inicjatywę i przerzucił mnie tak, że to ja teraz byłam na dole. Wędrował dłońmi po moich plecach i pośladkach, a jego usta pieściły moje. Całował mnie po szyi i zaczął schodzić niżej. Zdjął ze mnie bluzkę i przyciągnął moje ciało do swojego. Lekko gładziłam go po plecach, a on zdjął moją dolną część piżamy i swoje bokserki. Przytulił mnie do siebie i intensywnie, ale zarazem zmysłowo mnie całował. Po chwili ogarnęło mnie już tak duże pożądanie, że nie potrafiłam nad sobą zapanować. Chciałam, żeby jak najszybciej zaczął. Dosłownie kilka sekund później poczułam go w sobie. Kołysał mną w jednostajnym rytmie, a ja czułam, że odpływam. Po kilku minutach nasze podniecenie sięgnęło zenitu, i oboje staliśmy się jednością prawie w tej samej chwili. Głośno jęknęłam, a przez moje ciało przeszedł ciepły dreszcz. Po torsie Aleksa spływały krople potu. Po wszystkim nachylił się nad mną i spojrzał mi prosto w oczy. Widziałam po jego twarzy, że był z siebie zadowolony. Pocałował mnie w policzek, po czym szepnął mi do ucha…
„ You know it's true
Everything I do - I do it for you”
______________________________________________________________________
Ten rozdział chcemy zadedykować naszej koleżance z drużyny. Kinga obchodzi dziś urodziny i z tego miejsca chcemy jej życzyć wszystkiego dobrego! Jako wierna czytelniczka tego bloga zasłużyła na takie życzenia. Milion lat i spełnienia marzeń Kindziorku ♥.
Jeśli chodzi o resztę czytelników to mamy nadzieję, że rozdział spełnił wasze oczekiwania i, że nie zawiodłyśmy. Dziękujemy za wszystkie miłe komentarze i prosimy o następne opinie. ;)
Gorąco wszystkich pozdrawiamy! Ania i Wiki ;*