Oczami Wiki.
-Słucham?! –poderwałam się na równe nogi.
-Dobrze słyszałaś! Ten człowiek nie dawał mi spokoju! Był gorszy niż baba! Wydzwaniał i żalił się, że nie wie co zrobić, ale zawsze powtarzał, że cię kocha. –opowiadał.
-Ale skąd pomysł z oświadczynami?! –nie do końca wiedziałam jak powinnam zareagować.
-Tłumaczył sobie, że tylko w taki sposób uwierzysz mu, że chce się ustatkować. Obiecał sobie, że nie spojrzy nawet na żadną inną kobietę, jeśli będzie jakakolwiek szansa, żeby cię odzyskać. –mówił.
-Co on sobie myślał do cholery! –usiadłam, chowając twarz w dłoniach.
-Nie myślał. Zakochał się i stracił głowę. –objął mnie ramieniem Pit.
-Dlaczego dopiero teraz? –szlochałam.
-Wcale się nie cieszysz, prawda? –dociekał Cichy.
Pokręciłam głową.
-Ale kochasz go, tak? –pytał dalej.
Tym razem odpowiedziałam mu pewnym skinieniem głowy, wycierając łzy.
-I nie chcesz ich przyjąć? –zdziwił się.
-Nie potrafię. –rzuciłam, zabrałam torbę i pędem opuściłam mieszkanie.
Byłam jak mała bezbronna dziewczynka. Dziecko, które nikomu nie zawiniło, a cierpi najmocniej. Ostatnimi czasy było ciężko, ale teraz cios mnie już powalił. Wewnątrz leżałam na ziemi i liczyłam, że wszystko ułoży się samo. Oh przecież nic samo się nie wyjaśni. Muszę w końcu wyjść na prostą, wyrwać się z tej plątaniny. Czułam się okropnie zmieszana, a kiedy dotarło do mnie, że myśl o oświadczynach mnie cieszy, nic już nie rozumiałam. Naprawdę nie byłam w stanie odgadnąć czego pragnę. Czy mogłabym teraz do niego pobiec i powiedzieć „tak”? Nie. Absolutnie nie. Na chwilę obecną nawet nie wyobrażałam sobie, że mogłabym spędzić resztę życia z Kurkiem. To by był po prostu kolejny błąd, którego oboje byśmy żałowali, a ja okropnie obawiam się pomyłek. Może ja się po prostu nie nadaję do związku? Skoro nie potrafię wybrać między nimi to może nie jestem warta żadnego? Zaczęło mnie już poważnie nudzić to wieczne rozdarcie. Zadawałam pytania, na które tylko ja mogłam odpowiedzieć, a jednak nie potrafiłam. Czyżby jednak dało się uciszyć rozgadaną Wiktorię Malinowską? Jak widać wystarczy jej podać na tacy dwóch cudownych mężczyzn z karteczką głoszącą „Wybierz.”. A może niepotrzebnie dramatyzuje? Po prostu będę się nadal zachowywała tak jakby Pit nic mi nie powiedział. Kurek miał się oświadczyć. Planował to, ale jednak tego nie zrobił. Znakiem tego nie ma żadnego problemu ani też kolejnej wyczekiwanej odpowiedzi. Pozwoliłam, aby na moje usta wpłynął uśmiech i wymachując torebką ruszyłam w stronę mieszkania.
Jedyne na co miałam ochotę tego wieczora to popłynąć z moją przyjaciółką rzeką alkoholu. Nie do końca wiedziałam, czy miałam powód do świętowania, czy pragnęłam zalać smutki, ale w Polsce podobno każdy powód jest dobry, żeby sięgnąć po wódkę. Wchodząc do mieszkania nie zdawałam sobie jednak sprawy w jakim stanie zobaczę Ankę. Była zapłakana, a na jej policzkach utworzyły się ciemne strużki płynącego tuszu do rzęs. Spuchnięte powieki ukrywały zaczerwienione oczy, w których wciąż stały łzy. Nie musiałam długo jej namawiać, aby zwierzyła mi się z problemu. Spodziewałam się różnych przyczyn… Ale cholera jasna, nie przypuszczałbym, że rozpadnie się jedna z pozornie najlepiej dobranych par! Otworzyłam szeroko usta ukazują tym wielkie zdziwienie. Zamurowało mnie. Miałam w tej chwili gdzieś samą siebie. Moja przyjaciółka była wrakiem. Mimo, że starała się być twarda i nawet ironicznie żartowała to ból był wypisany na jej twarzy. Zbyt dobrze ją znałam, by mogła mnie oszukać wymuszonym uśmiechem. Długo musiałam ją namawiać, żeby jeszcze starała się zawalczyć. Nie mogła go stracić z tak błahego powodu..a właściwie to bez powodu! Wszystko było wytworem wyobraźni Aleksa. Czy ja nigdy nie zrozumiem ich logiki?
-A ty gdzie dziś byłaś? –zapytała wycierając policzki.
-Tu i tam… Widziałam się z Pitem. –blado się uśmiechnęłam.
-I co tam u naszego kochanego Cichego? –dopytywała się.
-A tak sobie rozmawialiśmy. Norma. –rzuciłam.
Nastała między nami cisza. Obie wpatrywałyśmy się w ruch uliczny i dzieci na placu zabaw. Nie miałyśmy sobie już nic do powiedzenia? To nie tak. Po prostu są w naszym życiu osoby, które wiedzą, kiedy należy milczeć.
-Bartek chciał mi się oświadczyć. –wypaliłam.
-Zaraz… Jak to chciał Ci się oświadczyć? –uśmiechała się nikle.
-Po prostu… Stwierdził, że to będzie najlepszy sposób pokazania, że chce się ustatkować. –upiłam łyk z jej kieliszka.
-Wiktoria to wspaniale! –chwyciła mnie w objęcia przyjaciółka.
-Wcale nie. –odepchnęłam ją od siebie ze skwaszoną miną.
-Przecież obie wiemy, że go kochasz. A śmieszny Winiarski? Rzuć tego gnojka. –prychnęła.
-Przestań! –oburzyłam się.
-A co, nie jest tak? Przestaniesz w końcu udawać okłamywać samą siebie? Zachowujesz się jak dziecko. Bartek to świetny chłopak i cię kocha! Przyjechał z tej cholernej Rosji tylko dla ciebie. Opamiętaj się dziewczyno i wreszcie zobacz komu naprawdę na tobie zależy. –wyrzuciła z siebie.
-Ale on mnie zranił.. –broniłam się.
-A Michał nie? –pytała.
-Nie. –odpowiedziałam niepewnie.
-Na pewno? Nigdy? –drążyła temat.
-No może raz czy dwa..-utkwiłam wzrok z ziemi.
-Co zrobił? –chwyciła mnie za dłonie.
-Ostatnio..on…słyszałam…jak..cholera. –otarłam łzę z policzka. –Powiedział Dagmarze, że wciąż ją kocha.
-A co ty na to?
-Na początku płakałam jak głupia, a potem na imprezie zapewniał mnie że jestem jego jedyną. –usiłowałam pozbierać się do kupy.
-Kłamliwy dupek. –mówiła przez zaciśnięte zęby.
-Nie wiem co mam ze sobą zrobić. –załamałam ręce.
-Winiar może właśnie pieprzy swoją byłą żonę, a ty się jeszcze zastanawiasz?! –dla niej sytuacja była chyba jasna. –Kurek teraz siedzi i na ciebie czeka. Czeka już bardzo długo, a ty raz za razem wystawiasz go na próbę. Wrócił, jest przy tobie od zawsze i możesz na nim polegać. To cudowny mężczyzna! Nie jedna chciała by go mieć. –westchnęła.
-Na przykład ty? –rzuciłam ironicznie.
-Co? –uniosła brew.
-Skoro jest taki wspaniały to może sama go sobie weź? Ty jesteś wolna, on też. Może mała powtórka z liceum? –zaśmiałam się sarkastycznie.
-Gadasz od rzeczy. –machnęła ręką.
-Powtórka z rozrywki. –zakpiłam z niej.
-Nie zamierzam tego drążyć dalej. –rzuciła i wstała.
-Jasne! Uciekaj tak samo jak on! Pasujecie do siebie! –wykrzyczałam, a za moment zalałam się łzami.
Powinnam przestać rzucać słowa na wiatr. Nie myślę, ja od razu działam. W efekcie siedzę skulona na chłodnej, balkonowej posadzce i przytulam kolana do piersi. Co się dzieje w moim życiu.. Posądzam nawet najbliższą przyjaciółkę przynależność do wrogiego mi obozu. W rzeczywistości ona chce dla mnie dobrze. Tyle tylko, że ja nie umiem się pogodzić z jej wyborem. Zebrałam swoje resztki godności z ziemi, otarłam oczy i weszłam do salonu. Anka kręciła się w kuchni. Tylko przez moment podniosła na mnie wzrok, ale widać było, że nie jest okazem szczęścia. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
-Przepraszam, mała. –wychlipałam do jej ucha.
-Wiem, wiem. –pogłaskała mnie po włosach.
-Ja nie chcia…
-Spokojnie. –pocałowała mnie w czoło jak matka. -Dlaczego kobiety muszą tak cierpieć przez facetów? –zapytała nie odrywając się ode mnie.
-Są tym mniej rozwiniętym gatunkiem..musimy im wybaczać. –zażartowałam.
-Może wyrzucimy wszystkich z naszego życia? –zaproponowała.
-Nie! Do czegoś mogą nam się jeszcze przydać. Wiesz..chcę mieć kiedyś dzieci. –westchnęłam dwuznacznie.
-Chodźmy już lepiej spać. –powiedziała przez śmiech Anka.
Pociągnęła mnie za rękę na górę, po czym obie poszłyśmy się wykąpać. Po dniu pełnym wrażeń nie miałam nawet najmniejszych trudności z zaśnięciem.
Rano wstałam bez pomocy budzika. Na zewnątrz było jeszcze ciemno, ale to nie dziwne o tej porze roku. Zerknęłam na telefon, który wyświetlał godzinę 6.34. Skoro mój organizm dawał mi znać, że jest już wypoczęty to zamierzałam jakoś spożytkować dodatkowe godziny dnia. Nie padał deszcz, nie leżał śnieg, nie było też mrozu. Wszystko wskazywało na to, że mój pomysł będzie miał szansę się zrealizować. Włożyłam luźne, szare, dresowe spodnie i bokserkę. Na wierzch ubrałam jeszcze termiczną bluzę, a włosy upięłam w wysokiego kucyka. Wyciągnęłam z dna szafy moje buty do biegania i łapiąc jedynie kilka łyków wody po drodze, opuściłam mieszkanie. Marcowy chłód uderzył mnie w twarz, ale wcale mnie tym nie zraził. Dzielnie zaczęłam truchtać w stronę mojego ulubionego parku. Miasto powoli budziło się do życia. Minęło mnie kilku ludzi, ale wszyscy mieli tę samą smętną minę. Wyglądali jak zmęczeni życiem i przytłoczeni monotonią. Codziennie ta sama droga do pracy, te same zajęcia, te same obowiązki. Może powinnam być wdzięczna za te wariacje w moim życiu? Przynajmniej coś się dzieje. Zaśmiałam się na głos, przez co spotkałam się ze zdziwionym spojrzeniem starszej pani wyprowadzającej psa. Spuszczając głowę i kryjąc uśmiech pobiegłam dalej. Z każdą kolejną minutą mój oddech coraz bardziej przyśpieszał, a mięśnie zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Jednak to nie jest już ta kondycja co kiedyś. Rozglądałam się w poszukiwaniu ławki, a wtedy moje oczy dostrzegły coś na co serce zabiło szybciej. Kurek ze słuchawkami w uszach przebiegał dwie ścieżki dalej. Nie myśląc, schowałam się za pokaźnym drzewem i nerwowo obserwowałam jak się oddala. Widział mnie? Na pewno nie. Po chwili ruszyłam dalej, czując buzującą od adrenaliny krew w żyłach. Jednak Anka miała rację. Zachowywałam się jak dziecko. Kiedy całkowicie straciłam Bartka z pola widzenia, ponownie zatraciłam się w szumie drzew. Ciszę przerywał co jakiś czas trzask gałęzi, albo plusk wody z tamtejszego, małego, sztucznego wodospadu. Poza tym nie działo się w parku nic szczególnego, ale właśnie takiego spokoju było mi najbardziej potrzeba. Stawiając kolejne kroki i wymachując rękami w ustalony rytm, mijałam kolejne alejki, czując jak wszystkie problemy ze mnie spływają.
-Unikasz mnie? –powiedział ktoś nade mną.
Stanęłam jak wryta i zobaczyłam przenikliwe oczy, wpatrujące się we mnie.
-Skądże. –powiedziałam z lekko wymuszonym uśmiechem.
-To co to była za akcja z drzewem? –uniósł kąciki ust.
-Wiesz..no…ten… -jąkałam się.
-Jasne. Wiktoria wiem co było, ale nie chcę się kłócić. Mam nadzieję, że między nami wszystko okej. –chwycił mnie za łokieć, co wywołało przyjemny dreszcz przemierzający całe moje ciało.
-Kurek..przecież wiesz, że nie umiem się długo gniewać. –odparłam.
Żadne z nas nie chciało dokładnie analizować słów wypowiedzianych tamtego dnia. Pragnęliśmy to zakopać w odmętach pamięci. Czuliśmy się z tym głupio? Teoretycznie nigdy nie powinno dojść do takiej rozmowy między dwójką długoletnich przyjaciół, a jednak. Spoglądaliśmy na siebie i uśmiechaliśmy się, nie wiedząc co powiedzieć. W pewnym momencie Bartek gwałtownie przykucnął, klękając na jedno kolano.
-Co ty robisz?! –spanikowałam.
-Wiążę but. –odparł ze niezrozumieniem w głosie.
Miałam ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło..mocno. Obawiałam się, że wyjmie pudełeczko i zada to cholerne pytanie, na które w filmach zawsze odpowiada się „Tak.” W geście obronnym ruszyłam biegiem w stronę mojego bloku. To nie był byle jaki bieg.. jeden z lepszych sprintów w moim życiu. Bartek nie mógł nic wiedzieć. Nie miał pojęcia, że jego najlepszy przyjaciel zdradził mi jego plany. Dlatego stał w osłupieniu i obserwował jak od niego uciekam. Znowu..
Po przekroczeniu progu mieszkania ledwo łapałam oddech. Oblana potem ruszyłam w stronę łazienki i uprzednio zrzucając z siebie mokre ubrania, weszłam pod prysznic. Chłodna woda dawała moim mięśniom wielką ulgę. Stałam pod strumieniem z zamkniętymi oczami, bijąc się z myślami. Krople roztrzaskiwały się na moim ciele, a ja zastanawiałam się co by było, gdybym po tamtej nocy postąpiła inaczej. Co by się teraz działo? Może nie uznałabym swojego życia za porażkę. Opuściłam kabinę i w ręczniku zmierzałam ku garderobie. Zdecydowałam się ubrać dużą, bordową bluzę, ciemne dżinsy i czarne conversy. Rozczesałam włosy, nałożyłam odżywkę i wyszyłam je. W międzyczasie zerknęłam na plan zajęć, który był dziś mi wyjątkowo przyjazny. Zajęcia zaczynałam za godzinę, więc miałam wystarczająco dużo czasu na wszystko. Po zrobieniu delikatnego makijażu, zeszłam do kuchni i stanęłam przed otwartą lodówką. Starałam się znaleźć coś zjadliwego, ale nie było w czym wybierać. Ewidentnie przydałoby się zrobić zakupy, ale to już innym razem. Chwyciłam jogurt, musli i moją ulubioną miskę z kotem. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam wiadomości. Strzelanina, bezrobocie, Tusk, Kaczyński i walka o władzę, czyli standard. Kiedy właśnie byłam w trakcie zagłębiania się w politykę odezwał się mój telefon. Miałam jedną nową wiadomość.
„I tak będziemy musieli kiedyś porozmawiać.” –napisał Bartek.
Nie wiedziałam co odpisać. Parę razy zaczęłam nawet wciskać odpowiednie klawisze z literami, które układały się w całe wyrazy, ale szybko je kasowałam. Porozmawiać o czym? Jednak nie było okej? Chyba się przeliczyłam. Zegarek wskazywał już 8.37, a ja biegiem ruszyłam do łazienki. Umyłam zęby, włożyłam kurtkę, zabrałam torbę, wcisnęłam się w conversy i pędem opuściłam mieszkanie. Oh tylko ja mając tyle nadprogramowego czasu, potrafię się spóźnić.
„Brawo Wiktoria.” –skrytykowałam się w myślach.
Godziny mijały, a ja tylko przechodziłam od sali do sali. W każdej z kolejnych zajmowałam to samo miejsce, w ostatnim rzędzie. Nie miałam dziś zamiaru brać czynnego udziału w zajęciach. Leżąc na ławce, przeglądałam facebooka i wiele portali plotkarskich. Nie uznawałam ich za dobre źródła informacji, ale potrafiły wywołać u mnie uśmiech. Tak po prostu. Kiedy znałam już wszystkie nowinki ze świata celebrytów, rozpoczęłam bezsensowne szperanie w telefonie. Przejrzałam wszystkie zdjęcia, wiadomości, pliki, a nawet pograłam w Angry Birds. Jednak jedna z notatek wyjątkowo przykuła moją uwagę. Byłam w niej fotografia, a na niej ja, Anka, Cichy i Bartek. Trzymaliśmy się za ręce i szeroko uśmiechaliśmy. Pod zdjęciem znajdował się napis: „Przyjaciół masz na całe życie.” Widząc to zaszkliły mi się oczy. Notatka musiała być bardzo stara, ale dzięki temu, że przez te lata nie zmieniałam karty pamięci, jakoś się uchowała. Wspaniała pamiątka. Wpatrywałam się w ekran i uśmiechałam wspominając ten okres, bo przecież o to w tym wszystkim właśnie chodzi. Byliśmy sobie niezastąpieni, najbliżsi, najważniejsi. Tęsknię za moim przyjacielem. Głośnym westchnięciem, zwróciłam na siebie uwagę wszystkich studentów. Profesor tylko pokręcił głową, a za moment znów uparcie starał się nas czegoś nauczyć. Zabrzmiał dzwonek i mogliśmy opuścić salę. Czekały mnie jeszcze jedne zajęcia, ale naprawdę nie miałam nawet najmniejszej ochoty się na nie wybrać.
„Pani Wiktoria Malinowska jest proszona do gabinetu Dziekana.” –zabrzmiał skrzeczący głos, starej sekretarki.
Ciekawe co tym razem.. Przewiesiłam torbę przez ramię i ruszyłam we wskazane miejsce. Idąc schodek za schodkiem starałam się domyślić czego staruszek może ode mnie chcieć, ale nic konkretnego nie przychodziło mi na myśl.
-Dzień dobry. –powiedziałam słodko, przekraczając próg.
-Ooo dzień dobry. –usłyszałam w odpowiedzi.
-Chciał mnie Dziekan widzieć? –zapytałam.
-Tak, zgadza się. Widzisz młoda panno ilość twoich nieobecności jest niepokojąca. Wiesz jak bardzo szanuję cię jako studentkę, dlatego nie jesteś mi obojętna. Wszyscy tu widzą w tobie prawdziwy talent. Nie chcemy, abyś to zaprzepaściła. –mówił.
-Niech Dziekan wybacz, ale to chyba moja sprawa, co robię ze swoim życiem. –powiedziałam nie do końca tak miło jakbym chciała.
-To nie tak. –oznajmił i podszedł do mnie.
-Więc jak? –rzuciłam.
-Niektórzy ludzie są wyjątkowi i należy to docenić na tyle prędko, zanim to stracą. Unikatowość może wygasnąć i wtedy stajemy się nijacy. –dawał wykład, podprowadzając mnie do okna.
O czym ten staruszek mówi?! Na stare lata zdziwaczał? Chwilę temu karcił mnie za nieobecności, a teraz to. O co mu chodzi?
-Należy dostrzegać najdrobniejsze nawet gesty, aby pojąć wielkie piękno. –wyrzucił, kiedy staliśmy już przy samej szybie.
-Ja przepraszam, ale nie mam pojęcia o czym Dziekan mó…
Zamurowało mnie. Na dole, na dziedzińcu stali ludzie, trzymając kartki w dłoniach. Wiele kartek składało się na jedną literę, a kilka liter tworzyło wielki napis „PRZEPRASZAM.” Na podeście stał Winiar i spoglądał w moją stronę. To było piękne. Po raz kolejny łzy zebrały mi się pod powiekami i prowadzona impulsem, przytuliłam staruszka.
-Oh! –krzyknął. –Wy młodzi jesteście tacy pełni życia. –zaśmiał się.
-Ale mnie Dziekan w kręcił! –oburzyłam się, ale nie przestawałam się uśmiechać.
-Męska solidarność. –puścił do mnie oczko. –Idź już, no idź! –zachęcał mnie.
Nie musiał mnie długo namawiać. Biegiem opuściłam pokój i przeskakując co dwa schodki zmierzałam w dół.
Oczami Anki.
Stałam jak wryta i wpatrywałam się pusto w samotne i opuszczone życiem mieszkanie. Chyba do mnie nie dotarło to co właśnie powiedział. Serio? Czemu zawsze ja mam takiego pecha?! Nigdy tego nie pojmę, dlaczego jeżeli coś mi się zaczyna układać, ktoś na górze jak by stwierdził, że mój przydział szczęścia się właśnie skończył i teraz trzeba mi dokopać. Jak już się zacznę zbierać, to wtedy podkopie pod mną jeszcze większy dół. Ktoś jest mi w stanie powiedzieć gdzie w tym wszystkim jest sens i logika? Dostajemy takiego farta, żeby potem wszystko skończyć. Tak nagle… Tryskała ze mnie nienawiść, ale sama nie wiedziałam do kogo. Do mnie? Do Aleksa? A może na los? Za dużo tego wszystkiego. Życie zrobiło sobie ze mnie laleczkę voodoo i cały czas patrzy jak się staczam. Zrzuciłam wszystko ze stołu, krzycząc przy tym jak człowiek ze schizofrenią. Dawałam upust emocjom, tłucząc przy tym całą zastawę. Kiedy zobaczyłam roztrzaskane na podłodze kawałki szkła, wpadłam w jeszcze większy płacz. Resztkami sił powstrzymywałam się od wpadnięcia w rozpacz i posprzątałam kuchnię. Poszłam do łazienki i wzięłam kąpiel, a potem szybko wskoczyłam w luźny dres. Wróciłam do kuchni, a z lodówki wyjęłam wino przygotowane na dzisiejszy wieczór. Wyszłam na balkon i nalałam sobie kieliszek alkoholu. Próbowałam sobie to wszystko przemyśleć… Co teraz zrobić, jak żyć, co dalej ze sobą począć. Łzy spływały mi strumieniami po policzkach, a w mojej głowie utwierdzało się przekonanie jak wielkim dupkiem jest w takim momencie Aleks, skoro nie potrafił mi zaufać i tak bardzo mnie zranił. Nie wybaczę mu tego. Oh, głupia. Najchętniej rzuciłabyś mu się na szyję i błagała o to, żebyście do siebie wrócili, ale twoja wewnętrzna duma nie pozwala Ci na to.
-Ej,Mała. Co ty tu tak siedzisz? –weszła na balkon Wiki.
Odwróciłam głowę w jej stronę, a ona dostrzegając rozmazany tusz na mojej twarzy i czerwone oczy przybrała zmartwioną minę.
-Co jest? – usadowiła się koło mnie.
-Jestem wolną kobietą. Od jutro zakładam partię feministyczną i zmieniam orientacje seksualną. – zaśmiałam się sarkastycznie. O zgrozo, było ze mną źle.
-Chcesz powiedzieć, że…
-Tak, pan Aleksandar zniknął z mojego życia. – wcięłam się jej w pół zdania.
Nie dowierzała. Opowiedziałam jej wszystko po kolei, a po wielu matczynych radach ze strony Wiktorii postanowiłam przyznać jej rację, że porozmawiam jeszcze na spokojnie z Aleksem i wszystko sobie wyjaśnimy. Tak, zrobiłam to dla świętego spokoju, bo dobrze wiedziałam, że nie chcę mieć w najbliższym czasie z tym człowiekiem nic do czynienia. Potem Wiktoria zaczęła zdradzać mi szczegóły swojego wieczoru. Była u Pita, rozmawiali ze sobą i nagle BUM! Informacja która dotarła do mnie w opóźnionym tempie.
-Zaraz… Jak to chciał Ci się oświadczyć? – lekki uśmiech rysował się na mojej twarzy.
-Po prostu… Stwierdził, że to będzie najlepszy sposób pokazania, że chce się ustatkować. – wzruszyła ramionami.
No nie wierze. Nasz Bartuś, podrywacz-wyrywacz, który żyje chwilą i nie obawia się co będzie jutro chce się ustatkować. Świat staje na głowie. Potem niestety zaczęłyśmy się trochę sprzeczać… Cóż ja niestety mam swoje zdanie na temat pana Winiarskiego i jego związku z Wiktorią. Nie był odpowiedni dla niej, ale ona chyba cały czas tego nie widzi.
Obudziłam się leniwie podnosząc głowę z wygodnej poduszki. Byłam nie do życia. Spojrzałam w kierunku zegarka na szafce nocnej. Kilka minut po dziewiątej. Cholera, muszę się zbierać. Robię dzisiaj grzeczność Mariuszowi i jadę na jedną ze szkolnych hal w Łodzi popstrykać zdjęcia dzieciakom na turnieju, zorganizowanym przez jego fundację. W sumie dość fajny dzień może się zapowiadać. Poszłam do łazienki, w miarę się ogarnęłam i założyłam na siebie czarne rurki, czerwoną bluzę a do tego białe conversy. Do torby wrzuciłam aparat i wyciągnięte z dna szafy Asicsy, na zmianę na halę. Oh, tak dawno ich nie miałam na sobie, a przeszły ze mną tak wiele. Ostatni raz miałam je na sobie wchodząc na najwyższy stopień podium w Mistrzostwach Polski Juniorek. Mimowolnie uśmiechnęłam się i wspomniałam ten jakże beztroski i szczęśliwy dla mnie czas. Zbiegłam po schodach na dół i pognałam na autobus. 20 minut później byłam już w hali. Dzieciaków było multum i zaczynały już rozgrzewkę. Przeszłam głównym korytarzem budynku w poszukiwaniu Mariusza. W końcu w jednym z licznych pokoi znalazłam go.
-Cześć. – przywitałam się sympatycznie
-Ania jak dobrze, że jesteś. – położył rękę na moim ramieniu.
-Co jest? – zaśmiałam się.
-Widzisz… Jedna z dziewczynek nie ma pary do gry na dwójkach, a ty grałaś więc… - zrobił swój firmowy uśmiech numer trzy i zatrzepotał teatralnie rzęsami.- Nie można przekreślić jednego szczęśliwego dnia w życiu młodego sportowca.
-Rozumiem, że mam z nią zagrać? – roześmiałam się
- Jakbyś była tak miła. – odwzajemnił mój uśmiech.
-Bardzo chętnie, ale nie mam przy sobie rzeczy.
-To nie jest problemem.
Podszedł do jednej z szafek i wyciągnął krótkie obcisłe czarne spodenki i ochraniacze. Następnie z pudła wyciągnął jedną z firmowych koszulek fundacji i wszystko mi wyręczył. Wzięłam od niego rzeczy i wywróciłam oczami.
-Mam u ciebie wielki dług wdzięczności. – uściskał mnie.
-Nawet nie wiesz jak wielki. – pokazałam cały rząd ząbków.
Udałam się do szatni i szybko wskoczyłam w ubrania na zmianę. Włosy związałam w kitkę i poleciałam na halę. Przyglądałam się jak dzieciaki bawią się siatkówką, ale zarazem rywalizują ze sobą w czysto sportowy i uprzejmy sposób. Dobrze pamiętam, ile radości i satysfakcji dają mecze rozegrane na poziomie mini siatkówki. Pierwszy etap przygody ze sportem, która może przerodzić się w wielką pasję, a nawet w sens życia. Było ich naprawdę dużo, ale przypomniał mi się pewien cytat znanego siatkarza : „Na początku zaczyna trenować 20 osób, potem zostaje tylko 10, a na samym końcu pozostaje jeden lub dwóch”. Oh tak, dokładnie tak jest. Mariusz podbiegł do mnie i zaciągnął w stronę jednej z samotnie stojących dziewczynek. Mała miała około 170 cm wzrostu, czyli w sumie nie była taka mała, bo sporo wyższa ode mnie, brązowe długie włosy związane w koka i zmartwienie wymalowane na twarzy.
-Zuzia, to jest Ania. Zgodziła się, żeby zagrać z tobą. – przedstawił mnie Szampon.
-Hej, jestem Ania. – wyciągnęłam radośnie rękę do dziewczynki.
-Zuzia. A pani … umie grać w siatkówkę? – spytała z lekkim zakłopotaniem w głosie.
-Ania grała w jednym z lepszych klubów w Polsce i zdobyła niejeden tytuł. – zaprezentował moją osobę Mariusz.
-Ale super! Ale ja cię kojarzę skądś… - zamyśliła się na chwilę. – Już wiem! Ty jesteś dziewczyną Aleksa. – zaklaskała w ręce i podskoczyła do góry.
-Tak, właśnie to ja. – odpowiedziałam zakłopotana. Cóż, chyba nic innego nie mogłam powiedzieć.
Znów powróciły do mnie wczorajsze myśli i to co się zdarzyło. Tak, już nie jestem tą szczęśliwą dziewczyną Aleksa. Jestem smutną Anką. Wracamy do szarej rzeczywistości w której nie odgrywam większej roli.
Cały dzień spędziłam na hali rozgrywając wiele meczy. Oh, czułam jak bardzo brak formy daje mi o sobie znaki. Gdzie te czasy kiedy grał siedem, na siedem dni w tygodniu i nie odczuwałam większego zmęczenia? Eh, starość nie radość. Bilans meczy z Zuzą wyszedł dość dobrze, tylko dwa przegrane a reszta wygrana. Młoda była bardzo gadatliwa i sympatyczna. Nie wypytywała mnie o Aleksa, tak jak sądziłam, że zrobiła jakaś napalona fanka, ale wspomniała tylko, że do siebie pasujemy. Trudno było mi słyszeć takie komentarze, ale trzymałam swoje emocje w środku i nie pozwoliłam im się uwolnić. Grałyśmy z Zuzką ostatni mecz o 3-4 miejsce w całym turnieju. W drugim secie prowadziłyśmy już 16:13 aż nagle… Skoczyłam niefortunnie do bloku i spadając skręciłam kostkę. Ty na górze! Serio, aż tak lubisz się bawić moją osobą!? Znajdź sobie łaskawie jakiś inny obiekt do śmiechu i skończ kopać wreszcie pod mną wielkie dziurska! Zuzka szybko pobiegła po Wlazłego, a ja zeskoczyłam na jednej nodze z boiska. Niestety walkowerem musiałyśmy oddać mecz, przez co było mi niezmiernie smutno, że młoda nie zdobędzie medalu. Mariusz szybko schłodził mi nogę a następnie pomógł przejść do gabinetu/pokoju się przebrać.
-Masz dziewczyno fart. – śmiał się ze mnie kiedy już dotarliśmy na miejsce.
-Nie śmiej się. Już taka jestem. – odwzajemniłam uśmiech.
-Kaleka. – puścił oko. – Zostawiam Cię samą, jak się przebierzesz to odwiozę Cię.
-Nie trzeba, poradzę sobie. – wyszczerzyłam się.
Wyciągnęłam z torebki telefon i spojrzałam na zegarek. 19:20, no to ładnie mi cały dzień minął. Zadzwoniłam do Piotrka i spytałam, czy jest w stanie przywieźć mnie do domu, bo niestety doznałam kontuzji. W odpowiedzi usłyszałam, że mam być gotowa, bo za 10 minut pod halą. Przebrałam się szybko i pokuśtykałam na salę. Odnalazłam wzrokiem moją współzawodniczkę Zuzę i pogratulowałam pięknej gry z jej strony, a za razem przeprosiłam, że przez mnie nie zdobędzie medalu. Chwilę potem stałam już przed budynkiem czekając na Pita. Nim się obejrzałam podjechał swoim czarnym Audi q7 i wysiadł witając się ze mną.
-A tobie co znów? – zaśmiał się widząc mnie kuśtykającą.
-Kostka. –spojrzałam na niego spod łba.
-Kaleka na zawsze pozostanie kaleką. – rzucił wystawiając język.
-Jesteś ani trochę nie śmieszne. –uniosłam jedną brew do góry.
Piętnaście minut później byliśmy już pod moim blokiem.
-Wejdziesz? –zapytałam
-Czemu nie.
Wysiedliśmy z samochodu i kuśtykając przy pomocy Piotrka próbowałam dostać się na górę. Nagle poczułam, że unoszę się w powietrze i ląduję przerzucona na barku Nowakowskiego.
-Co ty wyprawiasz!? – krzyczałam śmiejąc się przy tym jak mała dziewczynka.
-Nie doczołgasz się sama na górę. A nawet jak byś to zrobiła to zajmie to wieki.
-Grabisz sobie. – pogroziłam mu palcem
-Jakoś to przeżyje. – wystawił język.
-Krowa ma dłuższy i nie pokazuje! – wyszczerzyłam zęby.
-Oj młoda, młoda. Teraz to ty sobie grabisz. – z jego ust popłynął diaboliczny śmiech, połączony z kilometrowym uśmiechem na twarzy.
Kiedy wreszcie wniósł mnie na górę, otworzyłam kluczem drzwi i wskoczyłam do środka. Zdjęłam kurtkę i zaprosiłam mojego gościa do salonu. Piotrek usadowił się na kanapie, a ja w tym czasie na jednej nodze robiłam herbatę. Pan Nowakowski miał przy tym niezły ubaw, widząc jak próbuje doskoczyć do najwyższej półki po szklanki, aż wreszcie zlitował się nad mną i zdjął je bez większego problemu.
-Dziękuje. – pocałowałam go w policzek.
-Polecam się na przyszłość. – zaśmiał się.
Usiedliśmy przed telewizorem i włączyliśmy mecz Delecty z Zaksą. Emocje były dość spore, szczególnie jeśli kibicuje dwóch miłośników tego sportu, a na telewizorze widzi się ludzi których znasz osobiście, ostatecznie zwyciężyła Zaksa 3:2.
-Jak tam w ogóle wczoraj z Aleksem poszło? – zapytał Cichy.
W moich oczach nieświadomie stanęły łzy.
-Ej, mała co jest? – dopytywał.
Przybliżyłam się i wtuliłam głowę w jego tors. Objął mnie swoim ramieniem i kilka minut leżałam tak tylko szlochając. Nie pytał mnie o nic, a to mi pomogło, wreszcie kiedy zebrałam wszystkie swoje myśli w jedną całość postanowiłam powiedzieć o wszystkim Piotrkowi.
-Aleks ze mną zerwał. – i nadeszła kolejna fala rozgoryczenia.
Opowiedziałam mu o wszystkim, a z każdym słowem zaczęłam dostrzegać, jak wielkim dupkiem był Serb, że tak mnie potraktował. Pit mnie pocieszył i cały czas wpajał, że po prostu nie był mnie wart.
-Dziękuje Ci, że jesteś ze mną przez te wszystkie lata. – podniosłam głowę i złożyłam na jego policzku buziaka.
-Muszę, w końcu za długo Cię znam. – uśmiechnął się i odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy i nagle… poczułam na swoich ustach lekki pocałunek, który dość dobrze już znałam.
Po moim ciele zaczął przechodzić lekki dreszcz podniecenia. Przypomniały mi się sceny z liceum, wtedy było dokładnie tak samo. W tej chwili nie myślałam o niczym innym, chciałam tylko jego. Po długim i namiętnym pocałunku zaczął przenosić swoje usta na obojczyki i szyję, doprowadzając mnie do szaleństwa. Przesunął swoją dłoń z moich włosów i zmysłowo zatrzymał się na biodrach. Drugą ręką przytrzymując mi głowę znów zbliżył swoje usta do moich, całując je łapczywie i namiętnie. Powolnym ruchem zdjął ze mnie spodnie, a ręką przesuwał po wewnętrznej stronie mojego uda. Ściągnęłam z niego koszulę ,a następnie dolną część garderoby. Składał pocałunki na moim brzuchu, a dłonie wędrowały po całym ciele. Językiem zataczał kółka wokół mojego pępka, a ja zaplatałam palce w jego włosy. Ściągnął ze mnie bieliznę, a na udzie poczułam jego nabrzmiałą męskość. Pochylił się nade mną, a ja dyszałam głośno, patrząc wzrokiem oszalałym od pragnienia. Przyglądał mi się, a w jego oczach był ten błysk, ten któremu poddałam się kiedyś i który nadal jest mi tak bliski choć tego nie dostrzegam. Czekał na jakiś sygnał, więc wbiłam się w jego usta przyciągając go do siebie. Szybkim ruchem ściągnął swoje bokserki, i oboje zatraciliśmy się w erotycznym tańcu nagich ciał.
________________________________________________________________
Dobra! Wracamy na świeżo i mamy nadzieję, że będzie dobrze. Rozdział Wiktorii jest nie skończony, ale bardzo chciałyśmy dodać dziś. :D Cieszymy się, że do was wracamy, bo bardzo nam brakowało wymian zdań w komentarzach. No cóż..czekamy na opinie i gorąco was pozdrawiamy! Ania i Wiki ♥
Wszystkich, którzy jeszcze nie widzieli naszej facebookowej stronki, gorąco zachęcamy do polubienia ;) KLIK
Cieszycie się z wygranej Resovii czy kibicowaliście Zaksie?
Wow! Świetne :)
OdpowiedzUsuńAle bardzo mi się nie podoba to z Pitem, wolę żeby była z Aleksem. Wiem, że nie sa razem, ale jak on się dowie to jej na pewno nie wybaczy :P
Mimo wszystko bardzo fajnie piszecie ;)
Bardzo dziękujemy, że podoba się nasz styl pisania :) /Ania
UsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego Wiki nie może być z Kurkiem. Ale za to mam nadzieję że Ania chociaż pogodzi się z Aleksem i będą chociaż przyjaciółmi a Pit będzie jednak z Anią :)
Losy Ani i Wiki trochę się zagmatwały,ale w kolejnych rozdziałach wszystko się wyjaśni :D
UsuńMiło nam,że się podoba :) /Ania
Boże ile ja się wyczekałam na ten rozdział ale warto było. Oczywiście ,żę kibicowałam SOVI i ona też wygrała i się z tego faktu bardzo cieszę. Co do rozdziału Winiar zachował się w taki sposób taki dziwny osobiście nie lubie takich akcji i moim zdaniem Wika powinna być z Kurkiem ale to jest zdanie psychicznej Annie więc nie przejmujcie się tym. Cieszę się bardzo ,że Anka jest z Pitem znaczy ,żę tam wiecie świrek kefirek umciaumcia i ło. Mam nadzieję ,ze nie uznają tego jako jednorazowego wypadu. CZekam na więcej i zapraszam na ostatnie już rozdziały pieprznieta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Annie
Uff dobrze, że się podoba :D Co do naszych głównych bohaterek to musimy mieszać w ich życiach, żeby opowiadanie nie stało się monotonne ;) Nie zdradzam nic więcej, ale dzięki wielkie za opinie :D /Wiki.
UsuńWiniar według mnie jest dziwny. Najpierw nie odzywa się do Wiki, a potem robi taką dziwną akcje na uczelni. Może i jestem mało romantyczna ale jak by mi chłopak odwalał takie zwody to bym się nawet do niego słowem nie odezwała. Co do Ani to ja się cieszę, że ona i Nowakowski ten teges . Oczywiście jak zawsze czekam na więcej i zapraszam do mnie na volleyball-lost-dreams.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziwny, nie dziwny..stara się :D Zobaczymy tylko co z tego wszystkiego wyjdzie i jak potoczą się dalsze losy. A Anka i Nowakowski? Czy to będzie coś na dłużej, czy tylko jednorazowy wypad? Okaże się :D /Wiki.
UsuńStawiam na jednorazowy wypad ;D
UsuńJak zawsze świetny. Liczę na to, że Ania będzie z Alkiem a Wiki z Winiarem. Super piszecie! fajnie ze wrociłyście i w ogóle. ♥ ^^
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszymy, że ci się podoba ;) Robimy co możemy i staramy się jak najlepiej, ale jak widać po tej przerwie..liczba komentarzy drastycznie spadła i jesteśmy przerażone. Obawiamy się trochę, że straciłyśmy większość czytelników i jest nam z tego powodu okropnie przykro. Dlatego też, kiedy czytałam "fajnie ze wróciłyście i w ogóle. ♥ ^^" zrobiło mi się bardzo miło i dziękuję ci za to ;) To choć w małym stopniu podnosi nas na duchu i utwierdza w przekonaniu, że mamy dla kogo pisać. Z naszej strony wielkie dzięki i gorąco cię pozdrawiamy ♥ /Wiki.
UsuńTo jest GENIALNE! Dopiero dzisiaj czytałam, ale sprawiło mi to tyle radości! Wiki, w tym parku, naprawdę pomyślałam, że Kurek chce się oświadczyć :) Anka! Takiego zwrotu akcji z Pitem się nie spodziewałam. Uwielbiam Was za to, że tak "kręcicie"!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że odpoczęłyście troszeczkę? :)
A co do meczu, to ja chyba skłaniałam się ku ZAKSIE, ale SOVIA zdecydowanie zasłużyła na zwycięstwo! Słyszałyście, że Nowakowski podpisał kontrakt z Resovią na najbliższe dwa sezony? :)
Przepraszam, że tak długo, pozdrawiam i zapraszam do mnie ;) / Aneczka.
Cudownie, że ci się podoba :D Cóż..nasze pomieszanie z poplątaniem to już prawie znak rozpoznawczy ;) Odpocząć, odpoczęłyśmy, ale obawiamy się, że to jednak była złą decyzja, widząc ten nagły spadek zainteresowania opowiadaniem. Co będzie dalej? Zobaczymy.
UsuńMy od samego początku meczów finałowych mocno trzymałyśmy kciuki za Resovię i jak powszechnie wiadomo, udało im się. Chłopaki z Rzeszowa zdecydowanie zadłużyli na ten tytuł i należy im się niski ukłon za grę. Co do Nowakowskiego to owszem, słyszałyśmy, ale jeśli chodzi o mnie to nie wzbudza to we mnie większej sensacji :D Bardziej zaskoczył mnie fakt, że klub nie podjął żadnych rozmów na temat kontraktu z Bartmanem.. tu jest malutki szok. Jednak dziś coś czytałam, że podobno jest jeszcze szansa, że zostanie. Przypomnieli sobie o nim? Subiektywnie uważam, że jeśli Asseco nie zaproponuje mu lepszego kontraktu od tych zagranicznych, to nie będziemy oglądali ZB9 w przyszłym sezonie na polskich parkietach. To taki człowiek, który nie da się lekceważyć, a klub wyraźnie pominął go rozpoczynając rozmowy o przedłużeniach kontaktów. Zobaczymy jeszcze jak to będzie ;) /Wiki.
Świetny,świetny,świetny rozdział!! Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji Ani z Pitem! Super,nigdy się nie poddawajcie piszcie, bo robicie to naprawdę świetnie! :D
OdpowiedzUsuńBardzo miło czytać takie komentarze, bo ostatnio zauważyłyśmy, że przez naszą chwilową nieobecność wiele czytelników straciłyśmy :<
UsuńPozdrawiamy gorąco! :3 /Ania
Suuper :3 śmiesznie z tym Pitem xD nie mogę się doczekać następnego rozdziału : )
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że się podoba. Następny rozdział już w weekend! :) /Ania
UsuńNIE , NIE , NIE , NIE , NIEEE! Jeju... dlaczego Pit? Nie podoba mi się. ; C
OdpowiedzUsuńNo niestety tak wyszło, że Pit nam się wplątał w bloga :)
UsuńMam nadzieje, że następne rozdziały się spodobają :)
Pozdrawiamy! :3 /Ania
Ty, a raczej wy (szczegolnie Weronika) macie u mnie przejebane! Jak mozna w takich momentach konczyc rozdzial?!?!? Ahahah, a tak szczerze to bardzo mi sie podoba, jest super, mialam w tyle 2 rozdzialy ale powiem wam ze bardzo mi sie podobaly. Mam nadzieje ze wszystko sie ulozy miedzy Ankia i Aleksem.Czekam na nastepny rozdzial! :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZobaczymy jeszcze jak to będzie, ale dzięki za komentarz. Nie żebyśmy były szczegółowe czy coś...bohaterka na "w" ma na imię Wiktoria..taki mały nieznaczący szczegół ;)/ Wiki.
UsuńNie nie nie Anka koniecznie musi być z Pitem :) Nie słuchajcie się ZooZoolki i nie uważajcie tego za jednorazowy myk. Tym czasem zapraszam na volleyball-inspiratioon.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Annie i ZooZoolka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej!:) Rozdzial super! Jak zawsze + zapraszam na nowy epizod, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział i już czekam na nowy wasz kolejny pieprznieta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Annie
Ojjj Piotrek :P Nie podobało mi się to :P :D Ania musi się z Aleksem pogodzić :D Rozdział świetnyyyy :D Nie mogę się doczekać kolejnego o którym możesz mnie poinformować :D :8
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam do siebie na nowy :)) Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakiś znak :))) http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/ Pozdrawiam :))
Zapraszamy na piątą insynuację na http://blizniacza-insynuacja.blogspot.com/. Pozdrawiamy, Patex i Caroline. :)
OdpowiedzUsuńRozdział się dziś nie ukaże. Więcej informacji i wyjaśnień znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/SiatkowkaPisane
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział? ;__:
OdpowiedzUsuńBłagam...już dopisuję ostatnie zdania. Wszystko jak zwykle opóźnione.. ;/ /Wiki.
Usuń