Oczami Wiki.
Lot dłużył mi się niemiłosiernie. Po pięciu godzinach snu nie byłam w stanie ponownie wrócić do tej wspaniałej krainy. Mimo ramienia mojego siatkarza, pozycja nie była zbyt wygodna i zaczynały boleć mnie plecy. Fakt faktem, że od zawsze miałam problemy z kręgosłupem, a siatkówka jeszcze bardziej je pogłębiła. Nigdy nie zapomnę jak bardzo krzyczał na mnie ortopeda, gdy się dowiedział, że gram. Kategorycznie mi tego zabronił, a co ja na to? Zignorowałam jego słowa i juz na najbliższym treningu ćwiczyłam na najwyższych obrotach. Kazać sportowcowi, przestać uprawiać jego ulubiona dziedzinę to jak kazać matce przestać kochać swoje dziecko. Niewykonalne i absurdalne. "Sport to zdrowie." powtarzał mi tata, za każdym razem, gdy wracałam do domu ze skręconą kostką lub wybitym palcem. Oczywiście mówił to ironicznie, ale z uśmiechem na twarzy. Kiedy tak czasem sobie wspominam młode lata to bardzo za nimi tęsknię. To jednak prawda, że młodość doceniamy dopiero gdy nam przemija. Beztroski okres gimnazjum, kiedy miałam najwspanialszą drużynę pod słońcem. Łzy same cisną się do oczu, gdy staram się wrócić do tamtych chwil. Wszystko jednak się skończyło. Po liceum każda poszła w swoją stronę, a teraz jest juz zupełnie inaczej. Wszyscy czegoś ode mnie oczekują. Rodzice liczą, ze będę przykładną córeczką i wzorową studentką. Muszę matkować Ance, by nie zrobiła czegoś głupiego, choć to na pewno zabawne, że to nie ona pilnuje mnie. Właściwie to jesteśmy dla siebie matkami nawzajem, a przy okazji jeszcze przyjaciółkami. To wszystko da się przeżyć, ale najgorsze są oczekiwania Michała. On chce się ustatkować. Co gorsza...ze mną. Wiem, ze mnie powinnam tak mówić, bo to okrutne, ale ja naprawdę chce wykorzystać każdy upływający rok najlepiej jak umiem. Po prostu pragnę się jeszcze bawić. Zamyślona, wpatrywałam się w Michała, który ma zamknięte oczy. A co gdyby tak to jego odmłodzić? Można spróbować. Rozglądam się dookoła, ale okazuje się, że większość osób śpi, a reszta jest zatracona w muzyce. Prawie można powiedzieć, że mamy trochę prywatności. Przysunęłam się bliżej mojego siatkarza i mocno ścisnęłam jego ramie. Jedna ręką odgarnęłam jego włosy, aby mieć łatwy dostęp do szyi. Już po chwili wyciągnęłam się i zaczęłam składać delikatne pocałunki od ramienia ku górze. Zauważyłam lekki ruch kącików jego ust. Podświadomie się uśmiechał, bo czuł, że to cos przyjemnego. Kiedy juz dotarłam do płatka jego ucha, dłonią przekręciłam twarz Michała ku sobie i leciutko ugryzłam go w wargę. Nadal nie dawał za wygraną i jego oczy były zamknięte. Nie czekałam na żadne zaproszenie z jego strony, tylko od razu wbiłam się w jego usta. Na początku powoli i zmysłowo muskałam jego język, ale kiedy Michał również wykonał ruch, pocałunek stal się bardziej namiętny. Chwycił moja twarz w dłonie i przysunął do siebie. Winiar gładził kciukami moje policzki, a ja splotłam jego nogi z moimi. W końcu jednak zabrakło nam powietrza i musieliśmy rozdzielić usta.
-Co robisz? -mruknął.
-Nie widzisz? -uniosłam brwi.
-Chyba nie dajesz mi spać. -napawał się zapachem moich włosów.
-Mam ci do zaoferowania cos znacznie lepszego niż sen. -wyszeptałam.
-Oh..-jednocześnie się zachwycił i zaciekawił.
-No chyba, ze wolisz spać. -rzuciłam niespodziewanie i się odsunęłam.
-Obrażasz się? -zapytał i chwycił mnie za kolano.
-Chyba nie potrafię. -odpowiedziałam, kiedy przeszedł mnie dreszcz spowodowany jego dotykiem.
Winiar zauważył moja reakcje i drażnił się ze mną dalej. Powoli, zmysłowo kierował dłoń w górę mojego uda, a moje obolałe plecy nieświadomie wygięły się w łuk. Ogarniało mnie coraz większe pożądanie i czułam, że powoli zmierzam do krawędzi wytrzymałości.
-Łazienka? –zaproponowałam szeptem.
-Za mało miejsca. –powiedział.
-Wystarczy. –przekonywałam go.
-Poczekajmy, aż będziemy w hotelu. –puścił do mnie oko.
-Ale.. –próbowałam.
-Dobranoc. –cmoknął mnie w czoło i się odwrócił.
Zamknął oczy, włożył słuchawki w uszy i całkiem się ode mnie oderwał. Michał powoli zasypiał, a ja siedziałam bardzo zaskoczona. Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że mi odmówił. Przecież samolotowa łazienka to dobry i znany motyw! Mogłabym dopisać to doznanie do mojej listy przygód, ale jak widać pan trzydziestolatek nie jest już taki szalony i skłonny mi towarzyszyć. Kurek od razu by się zgodził! … Na chwilę oniemiałam, gdy złapałam się na tej myśli. Oh teraz byłam już podwójnie wściekła! Za odmowę Michała i za moją podświadomość, która kieruje mnie w stronę Bartka. Muszę nad tym koniecznie zapanować. Podciągnęłam kolana pod brodę i wpatrywałam się w okno z nadzieją, że znajdę tam jakieś rozwiązanie.
Na miejscu wpadłam w prawdziwy zachwyt. Krajobraz był niewyobrażalnie piękny, a ja krocząc za rękę z moim mężczyzną chciałam dobrze zapamiętać tę chwilę. Jednak gdzieś w środku nadal złościłam się na Michała i szybko wyswobodziłam dłoń z jego uścisku, pod pretekstem szukania czegoś w torebce. Zapakowaliśmy walizki do taksówki i ruszyliśmy do hotelu. Przez całą drogę wlepiałam twarz w szybkę i nie mogłam uwierzyć, że to wszystko jest tak blisko, na wyciągnięcie ręki. W końcu kierowca się zatrzymał, a mój podziw był coraz większy. To nie był zwykły budynek. Bardziej luksusowy kurort czy nawet mały pałac. Spojrzałam na Winiara z pytającym wzrokiem, a on tylko się wyszczerzył. Było widać, że jest z siebie dumny i czerpie radość z mojego zmieszania. Weszliśmy do środka i tak jak przewidywałam, wszystko było równie idealne. Kurde..wspaniałe miejsce. Odebraliśmy kluczyk do pokoju z recepcji i ruszyliśmy do windy. W ciszy wjechaliśmy na drugie piętro i po chwili otworzyłam drzwi do naszych tymczasowych czterech ścian. Wnętrze? Wspaniałe. Całość skąpana była w odcieniach beżu i brązu. Po środku stało wielkie łóżko, a naprzeciwko wejścia znajdował się balkon. Zainteresowana zmierzałam do łazienki. Po przekroczeniu jej progu otworzyłam szeroko oczy. W podłodze była wykuta ogromna wanna z białego kamienia, a ściany pokryte piaskowcem oświetlało przytłumione światło.
-Masz ochotę na kąpiel? –mruknął mi do ucha Winiar, kładąc dłonie na moich biodrach.
-Chętnie. –szepnęłam.
Wyplotłam się z jego objęć i ruszyłam do walizki. Zabrałam płyn i świeżą bieliznę. W łazience czekały na nas hotelowe ręczniki, więc własny był mi zbędny. Michał w tym czasie również zabrał swój żel i zmierzał do łazienki.
-Sama się wykąpię. –zatrzymałam go w drzwiach.
Oh jego wyraz twarzy był cudowny. Zatrzasnęłam drzwi, pozostawiając go w osłupieniu i byłam z siebie cholernie dumna. Niech też poczuje co to znaczy odrzucenie. Uznałam, że coś mi się należy za 11 godzin lotu, więc nie oszczędzając na czasie, spędziłam w cieplutkiej wodzie blisko godzinę. Wreszcie zdecydowałam się opuścić wannę i włożyłam bieliznę. Umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Już po przekroczeniu progu, czułam na sobie wzrok Michała i kątem oka widziałam jak kręci głową. Nie zwracając na niego uwagi, zaczęłam szukać czegoś do ubrania. W tym czasie Winiar poszedł się odświeżyć, a ja wybrałam zwiewną, kwiecistą sukienkę do połowy ud. Szybko ją na siebie włożyłam, a do niej wysokie koturny na cieniutkim paseczku przy kostce. Wilgotnym włosom pozwoliłam wyschnąć w nieładzie na plecach i wyszłam na balkon. Zegarek wskazywał 20:35, a wciąż było ciepło i jasno. Przez zimę w Polsce zdążyłam zapomnieć jak to jest. Fale Morza Karaibskiego rozbijały się o brzeg, a ja wsłuchiwałam się w ten cudowny dźwięk. Czułam się naprawdę bardzo zrelaksowana i wreszcie czułam, że odpoczywam psychicznie. W tej chwili Michał mocno mnie do siebie przytulił od tyłu, ale szybko wyswobodziłam się z jego ramion.
-Naprawdę jeszcze się złościsz? –zapytał.
-Jak widać. –chciałam go wyminąć.
-Wiktoria przestań. –chwycił mnie za rękę.
-Wrócę niedługo. –zabrałam dłoń, wzięłam telefon i wyszłam z pokoju.
Wędrowałam krętymi uliczkami i przyglądałam się wyspie. Było tu tak przyjemnie i inaczej. Wszędzie kręciło się mnóstwo ludzi, a ja nieskrępowana ich towarzystwem, uśmiechałam się przyjaźnie. Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu i zastanawiałam się czy zadzwonić do Kurka. U nas była prawie 21, więc w Rosji dochodziła 5 rano. Nie chciałam go budzić i musiałam zrezygnować. Szłam dalej przed siebie. Bardzo chciałam usłyszeć jego głos. Porozmawiać choć przez chwilę… Nie zastanawiając się już dłużej wybrałam jego numer.
-Halo. –usłyszałam po kilku sygnałach.
-Cześć Bartuś. –powiedziałam promiennie.
-Wiktoria? –dało się wyczuć, że nagle się rozbudził.
-Jesteś nieomylny. –zaśmiałam się.
-Coś się stało? –dociekał.
-Nie. Po prostu chciałam z tobą porozmawiać. –tłumaczyłam, podświadomie się uśmiechając.
-A to akurat nowość. –zażartował.
-Nie czepiaj się! –prawie wykrzyczałam.
-Dobrze, dobrze. Co tam u ciebie? –zaczął.
-No jakoś sobie żyje..obecnie na Dominikanie. –powiedziałam neutralnie.
- Co ty robisz na Dominikanie?! –ożywił się.
-Mam zimowy urlop z Michałem. –tłumaczyłam.
-Ah tak Michał.. –był niepocieszony.
-Tak Michał.. –powiedziałam równie beznamiętnie.
-Coś nie tak? –wyczuł moją reakcję.
-Zgodziłbyś się na seks w samolocie? –wypaliłam.
-Z tobą? –drażnił się.
-Ogólnie. -zaśmiałam się.- Tak czy nie? –nalegałam na odpowiedź.
-Marzenie. –powiedział wyraźnie rozbawiony.
-No właśnie! Uważam tak samo! –ekscytowałam się.
-Wiki do czego zmierzasz? –zabrzmiał podejrzliwie.
-Do niczego. Dobranoc Bartuś. –zbyłam go.
-Trzymaj się, mała. –powiedział z troską.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i wróciłam do hotelu. Po przekroczeniu progu pokoju czekał mnie nie mały szok. Całe pomieszczenie było pogrążone w ciemnościach, a jedynie świece dawały jakiekolwiek światło. Michał ustawiał kolejne światełka na podłodze, ale kiedy mnie dostrzegł szybko do mnie podszedł i cmoknął w policzek.
-Dobrze, że już jesteś. –wyszeptał.
Zaprowadził mnie do stolika i odsunął krzesło bym mogłam usiąść. Bez słowa zabraliśmy się za posiłek, a zaraz po nim wypiliśmy prawie całą butelkę wina.
-Wyjdziemy na balkon? –zaproponował.
Kiwnęłam głową i poszłam przodem. Oparłam się biodrami o barierkę, a Michał przytulił mnie od tyłu.
-Nie gniewaj się już. –wyszeptał.
-Chyba będziesz musiał mnie bardziej przeprosić. –powiedziałam zalotnie, odwracając się w jego stronę.
-Nie trzeba mnie namawiać. –mruknął.
Podniósł mnie do góry, a ja oplotłam go nogami. Zatopiłam palce w jego włosach i mocniej ścisnęłam za biodra. Michał całował kąciki moich ust, obojczyki, ramiona i wszystko po drodze. Dłońmi zmierzał wzdłuż kręgosłupa, aż do pośladków, które zręcznie pieścił dotykiem. Po chwili znaleźliśmy się już przy łóżku, a on uprzednio stawiając mnie na podłodze, zmysłowo rozsuwał zamek mojej sukienki. Gładki materiał szybko ze mnie zjechał tworząc tylko plamę na ziemi, a ja zostałam w bieliźnie. Nie czekając dłużej pozbawiłam Michała koszulki i połączyłam nasze usta. Wciąż trwając w pocałunku, rozpięłam guzik jego dżinsów i pomogłam mu je zdjąć. Zrzuciłam buty i pociągnęłam mojego partnera na pościel, gładząc jego plecy i kreśląc na nich wzorki palcami. Michał swoimi silnymi dłońmi bezustannie wędrował od moich kolan, aż po piersi, zmierzając przy tym pocałunkami w dół brzucha. Jego język i usta drażniły moją rozpaloną skórę przez co nieustannie się pod nim wiłam i wbijałam paznokcie w prześcieradło. Jedną rękę wsunął pode mnie i sprawnym ruchem rozpiął zapięcie stanika. Drugą szybko go ze mnie zerwał i delikatnie, ale z wielki pożądaniem chwycił moją nagą pierś. Na ten gest wydałam z siebie cichy jęk, który stłumił swoimi męskimi ustami.
Rano obudziły mnie promienie ciepłego słońca i zdałam sobie sprawę jak bardzo tęskniłam za tym uczuciem. Michał jeszcze spał, więc miałam chwilę by przetworzyć wczorajszy wieczór. Coś było nie tak…
Było dobrze..nie powiem, że nie, ale coś mi nie pasowało. Czy to możliwe żeby z kogoś tak po prostu uleciały uczucia? Mam nadzieję, że nie, ale na ten moment było to dla mnie tylko jak fizyczny akt. Nie potrafiłam sobie wytłumaczyć co było źle i przerażona tą myślą uciekłam do łazienki z nadzieją, że woda zmyje ze mnie wszystkie obawy. Po długiej kąpieli stałam przed lustrem, myjąc zęby.
-Dzień dobry. –wymruczał mi do ucha Winiar.
-Wyspałeś się? –zapytałam z uśmiechem.
-Ktoś mi na to nie pozwolił. –tłumaczył.
-No przepraszam! –oburzyłam się.
-Nie masz za co. Chętnie bym to powtórzył. –powoli opuszczał mój ręcznik i całował po karku.
Wyjazd był wspaniały. Miejsce cudowne! Sylwestra również spędziliśmy na Dominikanie, bo Michał zaskoczył mnie przebudowaniem biletów w ostatniej chwili. Na pewno jeszcze długo będę wspominała to ciepłe słońce w środku zimy! Właściwie już zaczynam za tym tęsknić, ale dobrze być w domu. Od ponad miesiąca codziennie rozmawiam z Bartkiem i stało się to dla mnie prawdziwą, przyjemną rutyną. Czuję, że naprawdę możemy się zaprzyjaźnić na nowo. Obawiam się tylko tego momentu, kiedy jedno z nas zapragnie czegoś więcej. Hmm ostatnio Winiar nie miał dla mnie zbyt wiele czasu. Oliwier trochę chorował i sporo czasu spędzał z Dagmarą przy łóżku synka. Czy jestem zazdrosna? Bardzo , ale wydaje mi się, że rozumiem ich sytuacje. Michał zapewniał mnie wiele razy, że między nimi już nic nie ma, ale jednak kiedyś dzielili jeden dom i jedno łóżku. Czegoś takiego na pewno nie można od tak przekreślić i wymazać z pamięci.
Obudziłam się z myślą, że dziś Walentynki. Oh tak! Święto wszystkich zakochanych. Serduszka, buziaki, misie, uściski, kwiaty i wszystkie te urocze sprawy. Od kiedy mam z kim spędzać ten dzień to nawet polubiłam 14 lutego. Leżałam w łóżku i grzebałam w internecie w telefonie. Nagle zauważyłam połączenie przychodzące od Bartka i szybko odebrałam.
-Dzień dobry panie Kurek. –przywitałam go.
-Cześć Walentyneczko. Obudziłem cię? –powiedział rozkosznie.
-Niestety nie udało ci się. –odrzuciłam.
-Szkoda. –wyczułam, że się uśmiecha. –W sumie to dobrze, że nie śpisz.
-A to dlaczego? –dopytywałam się.
-Chciałem z tobą porozmawiać. –przybrał inny ton głosu.
-Właśnie rozmawiasz. –zażartowałam.
-O czymś konkretnym.. –brzmiał jakby był zdenerwowany.
-Słucham. –zachęciłam go.
-Bo wiesz Wiki .. –usłyszałam w tle krzyki po rosyjsku. -Cholera. Chłopaki przyszli. Wiktoria zadzwonię wieczorem. –powiedział i szybko się rozłączył.
Wręcz zjadała mnie ciekawość co tak bardzo starał się mi powiedzieć. Pocieszona faktem, że dowiem się wieczorem, ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i jedynie w dolnej bieliźnie i luźnej koszulce ruszyłam do kuchni po coś na śniadanie. Idealny posiłek w Walentynki to zdecydowanie naleśniki i je też postanowiłam przyrządzić. Chciałam żeby były idealne, a jak na złość w domu nie było bitej śmietany i truskawek. Pobiegłam na górę, włożyłam spodnie, kurtkę i ruszyłam do sklepu. Po zakończonych zakupach czym prędzej wróciłam do domu zabrałam się za gotowanie. Równiutko wypieczone placuszki ułożyłam w spory stosik, a całość udekorowałam bitą śmietaną i tym zmysłowym owocem. Z talerzem usiadłam przed telewizorem. Zdziwiłam się, kiedy usłyszałam jak duży zegar wybija 15. No trzeba przyznać, że nieźle sobie pospałam. Opychałam się smakołykiem, aż nagle do domu weszła Anka.
-Cześć! –krzyknęłam.
-Cześć. –odpowiedziała mi.
-No proszę! Co za zmiana! –podziwiałam jej nową fryzurę.
-Ładnie? –pytała.
-Niestety. –wystawiłam język.
-Co jesz? –dociekała.
-Nic. –odpowiedziałam z kamienną twarzą i schowałam talerz za siebie.
-No co masz?! –rzuciła się na mnie.
-No nic! –wsadziłam kolejnego naleśnika do ust.
-Też chcę! –krzyczała.
-To sobie zrób. –odpowiedziałam jej z pełną buzią, a przyjaciółka usiłowała odebrać mi talerz.
-Dziecko z ciebie. –zarzuciłam jej, oddając resztę naleśników i poszłam do siebie.
Zaczęłam się szykować. Michał do tej pory nie zadzwonił, więc nie bardzo wiedziałam czy coś na dziś zaplanował czy nie. Ubrałam się w obcisłe rurki i luźną beżową koszulę. Chciałam się przejść i chociaż popatrzeć na te zakochane pary. Wybrałam też wysokie buty i duży, luźny komin. Było na tyle ciepło, że mogłam założyć płaszcz. Zrobiłam delikatny makijaż, ułożyłam włosy, spryskałam szyję i właściwie byłam gotowa. Wyszłam z domu ok. 17 i w pierwszej kolejności zmierzałam do kawiarni. Zajęłam miejsce przy jednym ze stolików i złożyłam zamówienie, na szarlotkę z lodami i wiśniową herbatę. Wciąż czekałam na jakąkolwiek wiadomość od Michała, ale to oczekiwanie mnie dobijało. W końcu sama zdecydowałam się zadzwonić i wybrałam jego numer.
-Cześć Wiki. –rzucił.
-Ooo jednak jeszcze o mnie pamiętasz. –powiedziałam uszczypliwie.
-Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale jesteśmy na przedstawieniu u Oliego w przedszkolu. –tłumaczył.
-A kiedy się kończy? –dopytywałam się.
-Jeszcze trochę potrwa, ale później idziemy z małym na lody, więc też nie bardzo będę miał czas. –kontynuował.
-A później do mnie przyjedziesz? –starałam się.
-Wiesz..chyba zostanę na noc z Olim. –powiedział neutralnie.
-Chyba z Dagmarą. –zdenerwowałam się.
-Wiki to nie tak! –krzyczał.
-Baw się dobrze. –rzuciłam podłym tonem.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i nawet nie zorientowałam się, kiedy na stoliku roztrzaskała się moja łza. Za chwilę po niej kolejna, a za nią jeszcze jednak. Starałam się uspokoić i otarłam policzki. Zostawił mnie samą w Walentynki? Rozumiem przedstawienie, ale żeby zostawał na noc? Nie mam co do tego dobrych przeczuć. Kelner, któremu nie brakowało urody, przyniósł moje zamówienie i pożyczył szczęśliwych Walentynek. Na jego słowa poczułam, że za moment się rozpłaczę, więc czym prędzej wsadziłam sobie całą łyżkę lodów do ust. Między stolikami krążył starszy facet z koszykiem róż i tulipanów, proponując panom, aby zakupili kwiat dla pań swego serca. Kiedy dotarł do mojego stolika na chwilę się zatrzymał i czułam, że mi się przygląda. Podniosłam na niego wzrok, a jego oczy były pełne troski.
-To wstyd żeby tak piękna dziewczyna płakała w Walentynki. Niedopuszczalne! –wygłosił i wręczył mi różę.
-Dziękuję. –uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co. Tylko proszę mi obiecać, że nie będzie już pani płakała. –nalegał staruszek.
-Obiecuję. –powiedziałam, a sprzedawca wyraźnie się rozpromienił.
Jednak są jeszcze na świecie bezinteresowni ludzie, którzy w zamian oczekują tylko uśmiechu drugiej osoby. To wspaniałe i od razu poczułam się o wiele lepiej. Powąchałam kwiat i w głębi wiedziałam, że to jeden z najlepszych zapachów jakie kiedykolwiek czułam. Kto by przypuszczał, że starszy, siwy pan uczyni ten wieczór takim wyjątkowym. W lepszym nastroju dopiłam herbatę, a następnie uregulowałam rachunek. Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Co lepsze..nie mogłam. Była w nim Ania z Aleksem, a ja nie chciałam psuć im tych romantycznych chwil. Opuściłam kawiarnie i zmierzałam do parku. Bez celu spacerowałam, gdzie mnie nogi poniosły. Nagle w mojej kieszeni odezwał się telefon.
-Nareszcie możemy porozmawiać. –powiedział Bartek.
-Nawet chętnie. –głośno westchnęłam.
-Co się stało? –brzmiał troskliwie.
-Michał zostawił mnie samą w Walentynki. Są na przedstawieniu u Oliwiera, a potem Winiar zostaje u nich na noc. Chyba nie muszę ci tłumaczyć czego się obawiam.. –zaczął łamać mi się głos.
-A to dupek. Gdybym tylko dostał go w swoje ręce.. –mówił przez zęby.
-Przestań..proszę. –płakałam.
-Wiktoria błagam cię, nie płacz! On na pewno cię kocha. To widać… -zdawałam sobie sprawę, jak trudno mu to powiedzieć.
-Ostatnio wcale nam się nie układa. Boje się, że to powoli koniec.. –mówiłam.
-Gdybym powiedział, że się cieszę… uznałabyś mnie za chama. -powiedział smutny.
-Jesteś niemożliwy. –mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Za to mnie kochasz! –wykrzyczał.
-Dobry z ciebie przyjaciel, Bartuś. –chwaliłam go.
-Dla ciebie zrobiłbym wszystko, Wiki. Bycie tylko twoim przyjacielem jest naprawdę męczące, wiesz? –dało się usłyszeć jakie to dla niego trudne.
-Wiem, ale póki jesteś daleko nie możesz być nikim więcej. –tłumaczyłam.
-Właśnie dałaś mi nadzieję, której tak bardzo potrzebowałem. –ucieszył się.
-Nie myśl sobie za dużo! –powstrzymywałam jego entuzjazm.
-Postaram się. Pamiętaj tylko jak bardzo jesteś cudowna. Jedyna i niepowtarzalna. Sama wiesz ile dla mnie znaczysz.. Gdzieś w mojej głowie kryje się wizja jak razem możemy się zestarzeć i wychować tyle dzieci ile tylko zapragniesz..ale to tylko moja fantazja. –załamał się.
-Bartek proszę nie mów tak..-błagałam.
-Dlaczego? -zdziwił się.
-Bo to takie wspaniałe i przekonujące. –rzuciłam.
-Widzisz?! Ty też to czujesz.. Wybierzesz opcje, którą uznasz za słuszną i szczerze liczę, że zdecydujesz właściwie. –mówił spokojnie.
-Nie każ mi już decydować. –szeptałam.
-Nie zamierzam. Wracam dopiero pod koniec kwietnia. –pocieszał mnie.
-Już nie mogę się doczekać. –uśmiechnęłam się.
-Wiki… -zaczął.
-Tak? –zapytałam.
-Zostaniesz moją Walentynką? Tak na odległość… -mówił radośnie.
-Chętnie. –zgodziłam się.
-To świetnie. –czułam, że sie uśmiecha.
-Właśnie cię przytulam..tak na odległość. –zażartowałam.
-Ja lepiej nie powiem co właśnie robię z tobą. –powiedział dwuznacznym tonem.
-Kurek! –krzyknęłam przez śmiech.
-Przepraszam. Trzymaj się moja Walentynko. –bardzo podkreślił przedostatnie słowo.
-Twoja i tylko twoja, siatkarzyku. –zadrwiłam z niego.
Nie dałam mu już dojść do słowa i wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Usiadłam na jednej z ławek i zaczęłam się zastanawiać czego tak naprawdę chcę. Myśl, że to moje „szczęście” jest w Rosji jest przerażająca, a jednocześnie bardzo zachęcająca. Nie wiem co się ze mną dzieje. Czy ja właśnie zapragnęłam Kurka bardziej niż czegokolwiek innego? Muszę się otrząsnąć. A co jeśli z Bartkiem byłoby mi naprawdę dobrze?Jest równie szalony i młody..To takie kuszące! Nie, nie..to na pewno chwila słabości przez zachowanie Michała.. przejdzie mi. Pocieszałam samą siebie i wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo. W parku trwał koncert z okazji Walentynek, a później miał być pokaz sztucznych ogni. Kiedy dobiegł końca było już po 22, więc powoli ruszyłam w stronę mieszkania. Wchodząc do niego nie spodziewałam się czego zaraz mogę się dowiedzieć od mojej przyjaciółki…
Oczami Anki.
Od sylwestra dni mijały mi bardzo szybko. Aleks powrócił do treningów i wracał powoli do formy jaką prezentował przed kontuzją. Jego ciągłe wyjazdy przyczyniły się do tego, że miałam więcej czasu na naukę. Oh tak, naprawdę mocno się uczyłam. Zdałam wszystkie kolokwia na 4 i 5, dzięki czemu moja średnia była bardzo zadawalająca. W pracy szło mi coraz lepiej. Szef był zadowolony z moich wywiadów i nie stronił od komplementów pod moim adresem. Czasem zdawało mi się nawet, że niektóre słowa były nie na miejscu, ale przecież to jest mój pracodawca i nie będę się go czepiać o takie niuanse, szczególnie, że w zasadzie był bardzo sympatycznym człowiekiem.
Nastał trzynasty luty. Dzień przed Walentynkami i szczerze mówiąc już się nie mogłam doczekać. Pierwsze wspólne Święto Zakochanych było w jakimś stopniu dla mnie ważne, choć zawsze traktowałam ten dzień jak każdy inny - jak się kocha to zawsze, a nie tylko raz w roku. Ale jednak… coś chyba się we mnie złamało i polubiłam to święto. Wstałam o 9:00 i zaczęłam przygotowywać się do pracy. Teraz kiedy mam ferie zimowe szef prosił, abym przychodziła codziennie. Miałam dużo papierkowej roboty, przeredagowania wywiadów i pisania artykułów. Z jednej strony czułam satysfakcje, że robię to co kocham i jeszcze mi za to dobrze płacą, ale jest też druga strona medalu. Byłam przemęczona i nie miałam nawet chwili odpoczynku. Najpierw egzaminy, do których kułam po nocach, a teraz praca z której wracam średnio o 19:00. Ehh… trudno. O 11:00 mam być w redakcji, a wcześniej muszę pójść do fotografa i wydrukować nasze wspólne zdjęcia z Alkiem. Nigdy nie byłam dobra w wybieraniu prezentów, więc wymyśliłam, że dam mu album ze zdjęciami. Może niezbyt wyszukany pomysł, ale zawsze jakiś. Wstałam z łóżka, przeciągnęłam się i podeszłam w stronę szafy. Wyciągnęłam z niej ciuchy i wrzuciłam na siebie. Potem szybka poranna toaleta, makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Na dworze nadal panowała zimowa atmosfera. Śnieżno biały krajobraz przykrywał całą okolice, ale nie było już, aż tak strasznie zimno. Zakładając moje 15 cm koturny nie przemyślałam, że na zewnątrz jest taka ślizgawica. Starałam się iść w miarę wolno, żeby nie zaliczyć gleby i co ważniejsze, czegoś sobie nie zrobić. O tak, od zawsze byłam chodzącą kaleką. Jeżeli ktoś miał jakąś kontuzje, od razu można było się domyśleć, że była to … Ania! Praktycznie można powiedzieć, że dzięki siatkówce miałam wszystkie możliwe kontuzje. Począwszy na kostkach, a kończąc na barkach. Kiedyś miałam nawet operacje rekonstrukcji więzadła krzyżowego. Przez pół roku nie mogłam grać, a na kolanie nadal mam nieprzyjemną bliznę. Tak, tak – Sport to zdrowie … tyle, że zniszczone! Byłam już na miejscu, wywołałam zdjęcia, schowałam do torby i udałam się w stronę redakcji. Poczułam wibracje telefonu, a na wyświetlaczu pojawiło mi się zdjęcie Aleksa.
-Cześć miśku. – rzuciłam na przywitanie.
-Cześć, widzimy się jutro? – zapytał z sympatią
-O 18:00 widzę Cię w moich drzwiach.
-Już się nie mogę doczekać. – w jego głosie można było wyczuć nutkę podtekstu.
-Masz coś dokładnego na myśli? – zaśmiałam się.
-Nie, skądże. – śmiał się – Stęskniłem się.
-Ja też, ale jutro to nadrobimy. Muszę kończyć, bo wchodzę już do redakcji. Do zobaczenia.
-Miłego dnia.
Rozłączyłam się i nacisnęłam na klamkę od drzwi wejściowych. Wjechałam windą na 5 piętro i udałam się do mojego pokoju. Jak zwykle na biurku leżała już sterta papierów do przeredagowania. „Zapowiada się męczący dzień…” – pomyślałam i zabrałam się do roboty.
Uff… Nastała 15:00. Wreszcie miałam chwilę oddechu i mogłam pójść na lunch. Zjechałam windą na 1 piętro na naszą stołówkę. Zamówiłam sobie jedzenie i usiadłam przy jednym ze stolików.
-Można się dosiąść? – przed oczami ukazał się mój szef.
-Jasne, niech pan siada.
Usiadł naprzeciwko mnie i znów zaczął podziwiać jak bardzo jest zadowolony z mojej pracy, jak bardzo docenia to, że mam duże pojęcie o siatkówce oraz jak ambitny ze mnie pracownik. Nie powiem, że nie – było to miłe.
-A jak tam z tym serbskim siatkarzem? Nadal jesteście razem? – zapytał popijając kawę.
-Tak. – odpowiedziałam lekko zbita z tropu takim pytaniem.
-Podobno miał ostatnio jakąś kontuzje…
-Już z nim wszystko w porządku. Przepraszam, ale już muszę iść. Mam mnóstwo pracy. – wstałam od stolika i kierowałam się do wyjścia ze stołówki.
Chciałam uciec przed pytaniami na temat mojego związku? Zdecydowanie tak. Nie widziałam potrzeby, żeby ktokolwiek interesował się i zaglądał w moje życie. Wróciłam do swojego pokoju i znów wzięłam się do pracy. Po około 10 minutach weszła do mnie pani kierownik z grubą teczką pełną papierów, którą rzuciła niedbale na moje biurko.
-Jutro o 12:00 poprawione artykuły mają leżeć u mnie. – powiedziała oschle po czym wyszła i trzasnęła za sobą drzwiami.
Kierownik działu niczym z filmów? Ooo tak. Spojrzałam niechętnie w stronę teczuszki, z którą spędzę najprawdopodobniej ten wieczór i uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy.
Godzina dwudziesta, a ja nadal siedziałam w biurze. Oczy miałam czerwone jak wampir, w redakcji zapewne nie było już nikogo. Siedziałam w ciszy nad pracami i byłam już na skraju wytrzymałości. W pewnej chwili ktoś zapukał do drzwi. Mocno się zdziwiłam.
-Proszę. – wydukałam w końcu.
W drzwiach pokazał się mój szef z teczką i kurtką w ręku.
-Co pani tutaj jeszcze robi o tej porze? – zdziwił się.
-Pracuje. – rozłożyłam bezradnie ręce
Położył swoje rzeczy na krześle przy drzwiach, a sam zaszedł mnie od tyłu i patrzył przez ramię na moje artykuły.
-Dużo tego jeszcze Ci zostało? – zapytał
-Sporo.
-To może… - nachylił się nad mną, a jego oddech czułam na swojej szyi – Zrobisz sobie przerwę?
Rękę położył na moim barku i ściągnął ramiączko od stanika lekko w dół.
-Proszę mnie zostawić! – zerwałam się na równe nogi.
-Jesteś taka zabawna. –zaśmiał się idąc w moją stronę.
Złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. Odruchowo próbowałam się wyrwać z jego objęć i krzyczeć, za co tylko dostałam mocno po twarzy.
-Naprawdę myślałaś, że przyjąłem Cię do pracy, bo miałaś dobre wyniki w nauce i doświadczenie? - szeptał mi do ucha z wrogością w głosie. – Pamiętaj, że w tym zawodzie, albo się z kimś prześpisz, albo zapomnij o karierze…
-Zostaw mnie! – krzyczałam z całej siły, ale na nic to się zdało.
Jego ręka powędrowała na moje pośladki, a usta całowała mnie po szyi. Próbowałam się wyrwać, ale za każdym razem było to nagrodzone siarczystym uderzeniem w twarz. Nie wiedziałam co mam robić. Kopałam go, biłam, ale nie przynosiło to efektów. Wreszcie udało mi się celnie kopnąć go w kroczę. Puścił mnie, a ja szybko pobiegłam do drzwi. Już naciskałam klamkę, prawie je otworzyłam. Prawie uciekłam z tego horroru. Złapał mnie za rękę i popchnął na biurko. Poczułam silny ból pleców i mimowolnie opadłam na nie.
-Pożałujesz za to mała szmato! – wykrzyczał.
Jednym ruchem ręki zwalił z biurka wszystkie papiery na ziemię, a ciałem przygniótł mnie do drewnianej powierzchni blatu. Złapał mnie za szyję i patrzył się prosto w moje oczy. Bezradnie patrzyłam na jego twarz, bałam się go.
-Dziwie się temu Aleksowi. Być z taką dziwką. – pokręcił głową z niedowierzaniem – Zakładam się, że jest z tobą tylko dla tego, że dajesz mu dupy na każde zawołanie. – zaśmiał się.
-Jesteś nienormalny! – płakałam i wierciłam się.
Trzymał mnie mocno i nie pozwolił, abym się wyrwała. Śmiał się ze mnie. Czerpał radość z tego, że byłam bezradna. Zerwał ze mnie spodnie najszybciej jak tylko mógł. Następnie zdjął swoją dolną część garderoby. Próbowałam łączyć ze sobą nogi, wiercić się, krzyczeć, robić cokolwiek, żeby nie dostał tylko tego czego chciał. Był silniejszy. Znów mnie uderzył. Tym razem w brzuch co skutkowało tym, że zwijałam się w bólu. Nie zważał na to. Rozłożył moje nogi i szybkim ruchem wszedł we mnie do końca. Czułam jakby ktoś rozrywał mnie od środka. Łzy spływały mi po policzkach, a ja opadałam z sił. Byłam wyczerpana, a on sprawiał mi ból z każdym powtórzeniem swojego ruchu. Po udach zaczęła spływać mi krew, a on widząc to tylko się roześmiał i jeszcze szybciej we mnie wchodził. Był potworem, któremu sprawiało radość czyjeś cierpienie. To było najgorsze 10 minut mojego życia. Myślałam, że tego nie przeżyje. W końcu skończył. Poczułam ciepłą ciecz w sobie, a on krzyknął. Potem zostawił mnie tam jak zwykłą dziwkę i wyszedł śmiejąc się w drzwiach. Nie mogłam się ruszyć. Leżałam na plecach i miałam ochotę się zabić. Płakałam, cały czas płakałam. W końcu kiedy mój organizm choć trochę pozwolił mi na ruszenie się, wstałam. Założyłam na siebie ubrania i wybiegłam z biura. Była godzina 20:30. W drodze do domu przeszłam się do parku. Nie mogłam poradzić sobie z tym co się właśnie stało. To był najgorszy dzień w moim życiu. Czułam się brudna, nie mogłam na siebie patrzeć. Przechodziłam alejkami i próbowałam sama siebie uspokoić. To już się stało. Czasu nie cofnę. Anka! Masz mocny charakter! Zawsze byłaś silna! Nie mogę się poddać. Starałam się wymazać to z pamięci. Około dwudziestej pierwszej trzydzieści byłam na klatce schodowej w moim bloku. Przed wejściem do mieszkania jeszcze poprawiłam włosy i przetarłam oczy. „Anka, wszystko jest w porządku.” – mówiłam sama do siebie. W końcu weszłam do mieszkania i udawałam, że nic się nie stało.
-Gdzie ty byłaś tak długo? – na wejściu już przywitał mnie głos Wiki.
-Miałam mnóstwo pracy. – kłamałam.
-Zamęczysz się w tej robocie…
-Jak się chce coś osiągnąć, trzeba pracować po nocach. – próbowałam się sztucznie uśmiechnąć, ale niezbyt mi to wyszło. – Idę do siebie. Strasznie chce mi się spać.
Znów skłamałam. Poleciałam do swojego pokoju i pierwsze co zrobiłam to udałam się do łazienki. Musiałam zmyć z siebie brud. Niewidzialną warstwę brudu, którą dostrzegałam tylko ja. Puściłam wodę pod prysznicem, a sama zaczęłam się rozbierać. Spojrzałam na siebie w lustro i rozpłakałam się. Nie mogłam na siebie patrzeć.
-Anka uspokój się! – próbowałam sama siebie doprowadzić do porządku.
Weszłam do kabiny i wzięłam długą kąpiel. Po niej czułam się trochę lepiej. Niewiele, ale zawsze coś. Poszłam do siebie do pokoju i odpaliłam laptopa. Szukałam podobnych historii innych dziewczyn. Ku mojemu zdziwieniu, wiele osób miało bardzo podobny przypadek do mojego. Kobiety pisały całe pamiętniki jak dzień po dniu wychodziły z traumy i zaczynały żyć nie myśląc o przeszłości. Podniosło mnie to na duchu. Czułam się już lepiej niż kilka godzin wcześniej.
Budzik zadzwonił o 11:00 rano. Tak, nastały Walentynki w najmniej odpowiednim momencie. Usiadłam po turecku na łóżku i zaczęłam się zastanawiać co mam ze sobą zrobić. Nadal miałam trudność z zaakceptowaniem siebie. Nie mogę się rozklejać, bo w niczym mi to nie pomoże. Musiałam coś w sobie zmienić! Założyłam na siebie czarne rurki i szary sweter. Spojrzałam na lustro. Miałam siniaka na twarzy. Nie miałam wyjścia, nałożyłam dość sporo fluidu na twarz. Efekt? Po siniaku nie było śladu. Założyłam na siebie kurtkę i wyszłam z domu. Gdzie się udałam? Do fryzjera. Tak wiem, to takie banalne, ale szukałam rozwiązania akceptacji siebie. Usiadłam na fotelu i zwizualizowałam jak chce ściąć włosy. Dawno już nie cieniowałam ich i chyba najwyższy czas na zmianę. Po godzinie moja fryzura była skończona, a ja przejrzałam się w lustrze. Muszę przyznać, że było całkiem nieźle. Kolejny mały krok do przodu uważałam za wykonany. W drodze powrotnej zahaczyłam jeszcze o market i w domu byłam o 15:00. O osiemnastej miał przyjechać Aleks. Bałam się, czy będę w stanie spojrzeć mu w oczy. Nie mogłam mu o tym powiedzieć, bo po prostu wstydziłam się. Poszłam do siebie na górę i po raz kolejny wzięłam prysznic. Znów poczułam się lepiej. Około 17:00 Wiki zaczęła się zbierać. Nie spytałam nawet gdzie idzie, nie myślałam o tym. Przebrałam się w czerwone rurki, a do tego niebieska koszula w kratę. Stałam przed lustrem i sama sobie tłumaczyłam, że wszystko jest w porządku. Może to się wydać głupie, ale naprawdę pomagało. Przed 18:00 usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyłam moim oczom ukazał się wielki bukiet czerwonych róż, a za nimi wystający Aleks.
-Wszystkiego najlepszego moja Walentynko. – przybliżył się do mnie i pocałował w policzek.
-Ojj, dziękuje. – na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Tak uśmiech! I to wcale nie udawany.
Poszliśmy do salonu. Aleks rozsiadł się na kanapie i wybierał film, który mieliśmy wspólnie obejrzeć. Ja w tym czasie wstawiłam kwiaty do wazonu i zrobiłam nam po kubku gorącej herbaty. Usiadłam koło siatkarza i podałam mu gorący napój. Przypomniałam sobie o prezencie dla niego. Pobiegłam do pokoju i chwile potem wróciłam z albumem w ręce.
-Coś od mnie. – puściłam mu oko i wyręczyłam prezent.
Otworzył go i zaczął przeglądać zdjęcia. Na każdym zatrzymywał się po parę sekund, a na twarzy gościł mu coraz większy promienny uśmiech.
-Co oglądamy? – dopytywałam nie mogąc już siedzieć bez czynnie.
-Paranormal Activity – uśmiechnął się.
-Ależ to romantyczne… - wywróciłam oczami.
-No już nie narzekaj. – przyciągnął mnie do siebie.
Oglądaliśmy film w milczeniu, a ja próbowałam skupić się na filmie. Nie myśleć o tym co było o tej godzinie w dniu wczorajszym.
- O czym tak myślisz? – spojrzał w moje oczy.
-O niczym.
-To może pomyślimy razem… O niczym. – uśmiechnął się i zaczął całować mnie po szyi, a rękę próbował włożyć mi pod bluzkę.
Przypomniało mi się to co było wczoraj. Jak sceny z horroru. On robił to samo. Całował i pieścił. Z tym, że przy mnie siedziała osoba, która mnie kochała i nigdy nie skrzywdziła. Natomiast w biurze był zwykły potwór. Przypomniały mi się jego słowa … „Dziwie się temu Aleksowi. Być z taką dziwką. Zakładam się, że jest z tobą tylko dla tego, że dajesz mu dupy na każde zawołanie”. Wiedziałam, że to nie prawda i , że Serb jest ze mną z miłości ... mimo wszystko nie byłam w stanie się teraz z nim kochać.
-Aleks, nie. – odepchnęłam go delikatnie od siebie.
-Coś jest nie tak? – zdziwił się.
-Nie po prostu … źle się dziś czuje. Przeziębienie mnie chyba łapie. – skłamałam. Po raz kolejny dzisiaj.
Przytulił się do mnie, a ja oparłam głowę o jego tors. Leżeliśmy chwilę w milczeniu, a ja czułam, że zaraz łzy zaczną spływać mi po policzkach.
-Ania, na pewno nic Ci nie jest? – objął dłonią mój policzek i lekko go gładził.
-Wszystko w porządku. – uśmiechnęłam się, ale nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy.
Stało się to wbrew mojej woli. Moja głowa pękała. Wewnątrz jednocześnie krzyczałam i płakałam jak mała dziewczynka. Jak mogłabym mu o tym powiedzieć? Jak mogłabym zranić pierwszego mężczyznę, który naprawdę mnie kocha? Czułam się taka łatwa…
Około dwudziestej drugiej Alek zaczął się zbierać. Na pożegnanie jeszcze długo mnie przytulał.
-Pamiętaj, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć. – szepnął mi do ucha, a następnie złożył na moich ustach pocałunek.
-Będę pamiętać. – uśmiechnęłam się, kiedy nasze ciała się rozłączyły.
-Tak w ogóle… Pięknie Ci w tej nowej fryzurze. – jego twarz cała promieniała, a ja odpowiedziałam na ten komplement kolejnym udawanym uśmiechem.
Zamknęłam drzwi i pobiegłam do siebie do pokoju. Rozpłakałam się. Łzy spływały mi strumieniami po policzkach, co doprowadzało mnie do jeszcze większego rozgoryczenia. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Wiki wróciła do domu. Zaczęłam szybko przecierać oczy, a sekundę później pojawiła się w moim pokoju przyjaciółka. Od razu rzuciła się na moje łóżko .
-Walentynki to kompletna porażka! Winiar mnie olał i poszedł na przedstawienie Oliwiera w przedszkolu. Nawet nie zadzwonił! – żaliła się.
Długo roztrząsałyśmy jeszcze zachowanie Michała, dzięki czemu nam obu zagościł uśmiech na twarzach. Oh, tak. Rozmowa z Wiki była od zawsze dla mnie najlepszym lekarstwem.
-A tobie jak minęły Walentynki? Mam nadzieje, że Aleks się spisał. – zaśmiała się.
Nie wiem czemu, ale w tym momencie łzy znów napłynęły mi do oczu. Nie kontrolowałam tego.
-Ej, co się stało? – objęła mnie swoim ramieniem.
Pękłam. Musiałam się komuś wyżalić. Opowiedziałam Wiktorii o wszystkim co się wczoraj zdarzyło. Z każdym słowem z moich oczu płynęło coraz więcej łez, a twarz przyjaciółki ogarniało coraz większe zdziwienie. Potem przeszłam do zrelacjonowania dzisiejszego dnia, że wstydzę się powiedzieć o tym Aleksowi.
-O boże. – przytuliła mnie mocno i odgarniała z twarzy moje włosy. – Poradzimy sobie z tym mała, zobaczysz.
-Nie mów o tym nikomu. Ani Aleksowi, ani Michałowi. Nikt nie może o tym wiedzieć.
-Nie chcesz z tym pójść na policje? – zdziwiła się.
-Nie. Nie chce, żeby ktokolwiek wiedział. Chcę o tym jak najszybciej zapomnieć.
_____________________________________________________________________
Ta dam! Tak więc mamy już 24 rozdział :)
Mamy nadzieje, że was zaskoczył i się podoba :D
Wiki chciała was przeprosić, za dużą ilość w rozdziale "tych scen", ale miała naprawdę dobrą wenę. :)
Zachęcamy do komentowania, dużo bardziej się chce pisać jeżeli wiemy, że ktokolwiek nas czyta.:)
Pozdrawiamy, Ania i Wiki! ♥
Brak mi słów po tym co przeczytałam, szkoda mi Ani, jej szef to skur****n. Na Ani miejscu poszłabym na policję, bo nie wiadomo kogo może jeszcze skrzywdzić takie bydle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam K.
Zobaczymy jeszcze, co Ania zdecyduje :)
UsuńTeż pozdrawiamy :) /Ania
super, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńprzy okazji zapraszam do mnie :)
http://siatkarskiemarzenia.blogspot.com/
Dziękujemy i wpadniemy ;) /Ania
UsuńDla mnie świetne i bardzo ciekawe :) Zapraszam do siebie http://miloscisiatkowka.blog.pl/
OdpowiedzUsuńDziękujemy :D /Ania
Usuńomg, biedna Anka...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jak zwykle ;)O boże... nie spodziewałam się tego z Anką. Nie no nie wytrzymam, jak można być takim DUPKIEM (żeby nie używać brzydkich słów). Jak dla mnie to powinna od razu iść na policje! Żeby zamknęli go na jak najdłużej!!! Mam nadzieję, że to nie stanie miedzy nią z Aleksem i że zapomni o tym jak najszybciej. A teraz troszkę o Wiki ;D Jednak ona coś czuję do Kurka♥ Mnie to bardzo cieszy :D Winiar musi się troszkę postarać, aby wystarczająco zaspokoić Wiki ;3 Ja nic takiego nie mówię, żebym nie wyszła na jakąś niewyżytą ;D Liczę tylko na słuszny wybór między Kurkiem a Winiarem(osobiście wolę Kurka♥). Z ogromną niecierpliwościom czekam na kolejny rozdział, który jak sądzę ukaże się za tydzień ;3 I z góry przepraszam za te długie komentarze, ale aż nie mogę się powstrzymać ;3 Po prostu zajebiście piszecie!!! Pozdrawiam i całuję wasza wielbicielka Zuza ;*
OdpowiedzUsuńPs.:I nie jestem psychicznie chora. Tylko bardzo lubię wasz blog i chciałabym wam podziękować za to, że jesteście!!! Nie wiem co bym robiła gdyby nie wy ;* Jeszcze raz Dziękuję i Pozdrawiam♥
Jejku, bardzo nam miło ♥
UsuńUwielbiamy takie komentarze, i bardzo bardzo nam miło :)
Też pozdrawiamy i zapewne kolejny rozdział pojawi się na przełomie sobota/niedziela :) /Ania
Mi też bardzo miło i postaram się pisać komentarze pod każdym rozdziałem ;3 Już nie mogę się doczekać kolejnego i liczę, że mnie znowu zaskoczycie. Jeszcze raz pozdrawiam i całuję Zuza ;*
UsuńNa pewno postaramy się nie zawieść, a czy przy okazji zaskoczymy czytelników? Nie zaprzeczam, ale też nie potwierdzam :D /Wiki.
UsuńKocham tego bloga. Serio on jest taki uzależniający . Czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to takie pozytywne uzależnienie :D Oczywiście dziękujemy i byle do weekendu :D A ap ropo twojego bloga to jestem na bieżąco i wyczekuję kolejnego rozdziału ;)/Wiki.
UsuńWłaśnie dzisiaj dodałam 6 rozdział więc zapraszam ;D
UsuńWiki do Kurka!
OdpowiedzUsuńWidzę, że niektórzy czytelnicy szybko przekonali się do Bartka :D /Wiki
UsuńRozdział świetny. Szef Ani to dupek jesli tak można sie wyrazić, Ania powinna moim zdaniem odejsć tej pracy żeby nic takiego sie nie powtórzyło. I niech pójdzie z tym na policję. Aleks powinien sie o tym dowiedzieć, ale nie żeby potem zostawil Anie po tym. Tylko dalej z nią był.
OdpowiedzUsuńA co do Wiki to widac jakby coś jeszcze coś czuła do Bartka. A Michał niech sie postara zeby jej nie stracil z byle powodu. Pasują oby dwoje do siebie i liczę na to, ze bd dalej razem i to szczęśliwi. Jak do teraz.
Wasz blog uzależniaa i too jest boskie. Pozdrawiam cieplutko i czekam na następny ♥
Co do dalszej części opowiadania nie mogę i nie chcę nic zdradzić, ale bardzo mnie cieszy, że czytelnicy aż tak przeżywają każdą akcję :D To naprawdę wspaniałe, że macie własny pomysł i staracie się domyślić co będzie dalej ;) Dziękujemy bardzo za te wszystkie miłe słowa i liczymy, że nikogo nie zawiedziemy naszą wizją :D /Wiki.
UsuńMówię tak Kurkowi! Mi taki obrót spraw jak najbardziej pasuje, gdyż nie przepadam tutaj zbytnio za Winiarem, o.
OdpowiedzUsuńA co do Ani - nie powinna tego ukrywać przed Aleksem, bo może być jeszcze gorzej.
Miło nam, że pasuje czytelnikom nasza wizja tego bloga.
UsuńPozdrawiamy! ;) /Ania
No nie mogę, nie wierzę nie chce wierzyć! Jak ten szef mógł jej to zrobić no jak? Niewyżyty frajer i ciota! Niech policja się tym zajmie tak będzie najlepiej! Do pierdla z nim!
OdpowiedzUsuńA Wiki niech podejmie słuszną decyzję z kim chce być tylko niech nie leci na dwa fronty.
Czekam na kolejny :*
Wiki podejmie słuszną decyzje już w kolejnych rodziałach,ale nic nie chcemy zdradzać. :)
UsuńPozdrawiamy! /Ania
Krótko i na temat: świetny rozdział ;>
OdpowiedzUsuńdziękujemy ;*/Ania
UsuńPodoba mi się jakie zamieszanie robi Wiki. Jest to bardzo fajne, a zarazem troche denerwujące. Ale dzięki temu nie nudzi nam się to całe opowiadanie. Ania powinna powiedzieć Aleksowi o wszystkim, ale ty piszesz, więc ty podejmujesz decyzję. Ania mogłaby troche pomieszać, bo momentami robiło się, aż za słodko z Atanasijevicem ;)
OdpowiedzUsuńOd początku było tak, że to Wiki kręciła, a Ania starała się być stonowana :D CO teraz będzie się działo? Nie mogę zdradzić, ale nie będziecie się nudzić :D Powiem tylko, że od dłuższego czasu nie miałyśmy czegoś tak dobrze zaplanowanego :D Byle do weekendu ;) /Wiki
UsuńOj dziewczyny, dziewczyny! Jestem w szoku co ten skur*ie* zrobił Ani! NIECH ANKA JAK NAJSZYBCIEJ POWIE TO ALEKSOWI A ALEK OBIJE MU MORDĘ! Może to wrednie z mojej strony zabrzmiało, ale tak jest prawda. Jak to czytałam to mnie brzuch bolał, ania bardzo ciekawie i emocjonującą opisała tą drastyczną scenę! A co do Wiki to powoli, powoli, powoli zaczynam lubić Kurka NIESTETY! Ma coś w sobie kurde, jest taki słodki i w ogóle. Mam nadzieję że winiar zrobic coś niesamowitego by odzyskać Wiki. A Kurek? Hmmm... co z nim? Szkoda mi go, a z 2 srony jest cudowny Michał. Oboje są fantastyczni, ale romans nie wchodzi w grę! Sorki ze sie tak rozpisalam ale piszecie tak cudownie ze nie moge sie powstrzymac od dlugich komentarzy. JESTESCIE NIESAMOWITE! Ohhh, zaskoczenie wam się naprawdę udało. : D. Jestem na maxa ciekawa co będzie dalej. xDD. Dlatego piszcie szybciutko, ale powiem wam, że decyzja z rozdziałami co tydizen jest swietna! Ponieważ rozdziały są o WIELE lepsze, pomysły zajebiste i w ogóle. Wpadłam w taki zachwyt, że szok! :D
OdpowiedzUsuńHahahahaha uwielbiam cię ♥ Takie komentarze wiele nam mówią i naprawdę jesteśmy wdzięczne :D Wiki jest w o tyle dobrej sytuacji, że nie ważne na kogo się zdecyduje to i tak będzie miała fajnie :D Mimo wszystko zapewniam, że zanim będzie miło i przyjemnie to nie obejdzie się bez upadków i załamań. Z Anką wkrótce się wszystko wyjaśni i już nie będziecie musieli domyślać :D Cieszymy się, że póki co weekendowy system się sprawdza i podoba, bo nam też on bardzo odpowiada! Zabieram się za pisanie.../Wiki.
UsuńZapomniałam wam napisać jednego słowa: Dziękuję! < 333
OdpowiedzUsuńMy również dziękujemy ♥ /Ania
UsuńRozwalić tego dziada z małym członkiem który zrobił takie coś Ance co on sobie wyobraża co za tępe oporne stare dziadzisko ,no ja nie rozumiem takich patafianów. Anka na policje i rozjebać typka . Boże jak mi szkoda Ani niech może ona powie Alkowi ,to będzie jej lżej na serduchu :(( A co do Wiki ,lepiej niech ona będzie z tym Kurkiem ,bo to dobre dziecko jest ,ale z drugiej strony szkoda Winiara ... Nie wiem ,ale i tak najbardziej podobało mi się zestawienie Ania -Cichy i Wiki-Bartek :) Powróćcie do tego :)Zapraszam do siebie na nowy rozdział pieprznieta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMamy już wszystko zaplanowane na najbliższe rozdziały i mam nadzieje, że zaskoczymy wszystkich czytelników dalszym obrotem sprawy z naszymi bohaterami. :) /Ania
Usuńjest już 30000 wyświetleń, może jakaś niespodzianka dla czytelników z tej okazji? :DD ;)))
OdpowiedzUsuńA czy to co się dzieje w blogu nie jest wystarczającą niespodzianką? :D Chętnie zaskoczyłybyśmy was czymś jeszcze, ale nie bardzo mamy pomysł. Jakieś sugestie? :D /Wiki.
UsuńPrzyspieszenie dodania nowego rozdziału :DD
UsuńWszyscy bylibyśmy bardzo wdzięczni :D
Dziewczyny, ten rozdział był świetny. Gratuluję talentu i mam nadzieję, że go nie zmarnujecie ;) Aniu - Twój opis sceny gwałtu był rewelacyjny. Nie każdy potrafi opisać w taki sposób to zdarzenie i oddać emocje mu towarzyszące. Czytając ten fragment opowiadania przeżywałam go bardzo mocno. Gratuluje, dawno tak dobrego tekstu nie spotkalam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Monika
Jejku,naprawdę nam miło, że podoba się to co piszemy. Po takich słowach od razu ma się większą chęć do pisania :)
UsuńPozdrawiamy ♥ /Ania
Jezuuuu! Co za wredny palant! Takie emocje w mojej głowie były jak to czytałam że szok! Niech Alek da mu w ryj! A co do Wiki, to mam mega dylemat. Winiar niech sie staraaa! Kurek to słodziak, ale chyba wolę Michała. No to zaskoczenie wam się udało! Jesteście rewelacyjne! KOCHAM WAS! < 33. Pozdróweczki!
OdpowiedzUsuńMamy nadzieje,że kolejne rozdziały również będą się podobać i mamy nadzieje, że nie będziecie zawiedzeni. :D
UsuńTeż pozdrawiamy ♥ /Ania
Jesteście po prostu świetne! Nigdy nie chciało mi się pisać komentarzy i w ogóle, ale teraz to po prostu muszę. Co za debil z tego gościa! Ania na policję! A Wiktoria z Winiarem! Kocham to jak piszecie, kochaaaam! Nikola. : )
OdpowiedzUsuńI wiecie co, uważam że powinnyście zmienić tło. Najlepiej związane z siatkówką. Prawde mówiać to mi siębardzo nie podoba, ale bez urazy. ; )
UsuńMiło nam, że rozdział się podoba ;)
UsuńA co do tła, ostatnio o tym myślałyśmy i skoro inni też by je zmienili to się tym zajmiemy :D
Pozdrawiamy gorąco! /Ania
Wszyscy cieszymy się, że macie coraz więcej obserwatorów i 30 000 wyświetleń. Coraz więcej osób czyta to co robicie świetnie. Miejmy nadzieję, że grono wielkich czytelników będzie się cały czas powiększać. <33/ Kamila, Joanna, Kasia, Nikola i cała reszta obserwatorów! DZIĘKUJEMY!!! <333333 <333333 <33333
OdpowiedzUsuńTeż się bardzo cieszymy, że ludzie jednak czytają tego bloga :)
UsuńPozdrawiamy gorąco wszystkich obserwatorów i czytelników!
Uwielbiamy was i jesteście najlepsi ♥ /Ania
Brak mi słów na tego drania! Czekam na romans z Kurkiem. Naprawde fajnie i super piszecie ! ;*
OdpowiedzUsuńjednak nadal mam nadzieje ze bedzie z Winiarem :)
OdpowiedzUsuńto się jeszcze okaże :D
Usuńmyśle ze kurek jest nie odpowiedzialny i raz już ja wkrzywdził więc powinna byc z Winiarem bo lepiej do siebie pasują
OdpowiedzUsuńzobaczymy :D
UsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńDzięki ♥
UsuńBoże, jak mi szkoda Ani :( mam nadzieje, że Alek zrozumie
OdpowiedzUsuńZapraszam na druga część :)
http://miloscisiatkowka.blog.pl/
Dziewczyny rozdział będzie dzisiaj czy jutro? :) :)
OdpowiedzUsuńJutro, bo dziś mamy zawody. Właśnie za dwie godziny zaczynamy grać. Trzymajcie za nas kciuki! ;) /Ania
UsuńO której godzinie będzie następny rozdział , bo nie chcę mi się sprawdzać co minute czy czegoś nie dodałyście .....;O?
OdpowiedzUsuń