niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 21.

Oczami Wiki.

Mój wspaniały mężczyzna opuścił mnie koło godziny 23 i wtedy mogłam zająć się sobą. Wzięłam cieplutki prysznic, a kiedy opuściłam kabinę słyszałam tylko ciszę panującym w naszym mieszkaniu. Byłam coraz mocniej przekonana co do zwierzaka, bo właśnie w takich chwilach wypełniałby nasze 4 ściany radością. Jednocześnie uświadomiłam sobie, że moja przyjaciółka wciąż żyje w niewiedzy. Czym prędzej pobiegłam do jej pokoju, by przekazać jej dobrą nowinę. Anka spała sobie w najlepsze, ale to nie stwarzało mi żadnego problemu. Bez zastanowienia wskoczyłam na przyjaciółkę, co skutecznie ją obudziło. Odniosłam wrażenie, że podziela mój entuzjazm i w sumie to dla niej dobrze, bo w przeciwnym razie jeszcze długo nie pozwoliłabym jej ponownie zasnąć. Zeszłam z łóżka, zgasiłam światło i zamknęłam za sobą drzwi. Szybko znalazłam się cała zakopana w pościeli, bo naprawdę nie lubię zimowych chłodów. Właściwie bez większych trudności zasnęłam.
Niedzielny poranek przespałam. Obudził mnie ciężar na moim ciele, ale nie był to duży ciężar. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Oliwiera, który starał się mnie obudzić. Mały wyraźnie się ucieszył kiedy spotkał mój wzrok.
-No nareszcie, Wiki! –skakał mi po brzuchu.
-Co ty tu robisz? –zapytałam zdziwiona.
-Przyjechałem z tatą. I czekamy, a ty nadal śpisz! –dźgnął mnie między żebra.
Po chwili odwdzięczyłam mu się tym samym, a za moment rzucaliśmy się po moim łóżku nawzajem łaskocząc. Oliwier głośno krzyczał i piszczał ze śmiechu co kompletnie mnie rozbudziło.
-Co tu się dzieje? –wszedł Winiar do pokoju.
-A nic. –odpowiedzieliśmy chórkiem.
Michał podszedł do mnie i już się nachylił, by ładnie mnie przywitać, ale…
-Oli zamknij oczy. –zwrócił się do synka.
-Oh tatoo..-westchnął blondynek, ale posłusznie schował twarz w dłonie.
Zaraz po tym otrzymałam wspaniałego buziaka, a już po chwili siedzieliśmy w kuchni przy śniadaniu. W sumie wyglądało to całkiem uroczo i gdyby tak miałabym spędzić resztę życia to wcale bym się nie sprzeciwiała. Zjedliśmy wspólnie tosty z dżemem i Nutellą, a ja dodatkowo wypiłam kawę. Mały blondynek zajadał się smakołykiem i był przy tym bardzo rozkoszny. Kiedy dopiłam ostatnie łyki, poszłam na górę, by się w coś ubrać. Wybór nie był trudny, bo miało to być tylko coś ciepłego. Wciągnęłam sweter i ciemne spodnie, upięłam kucyk i wróciłam do moich dwóch ulubionych chłopców.
-Idziemy juuuuż? –dopytywał się młody Winiarski.
-Tak. Ubieraj się. –puściłam mu oczko.
Wspólnie ruszyliśmy do przedsionka i włożyliśmy kurtki. Popędzani przez Oliwiera, prawie zbiegliśmy po schodach, a przed blokiem młody szybko usadowił się na sankach. Pomogłam mu okryć nóżki kocykiem, ale on wtedy zaczął mnie namawiać, bym usiadła zaraz za nim. Spodobał mi się jego pomysł i czym prędzej zajęłam miejsce.
-Żartujecie sobie ze mnie? –zapytał oburzony Michał, kiedy zobaczył naszą dwójkę na saneczkach.
-Ani trochę. Ruszajmy. –zarządziłam.
Winiar wywrócił oczami i skomentował całe zajście pod nosem, ale mimo wszystko zaczął iść. Wyglądał nawet jakby nie sprawiało mu to większej trudności. Miej chłopaka sportowca i nigdy nie uda ci się go zagiąć, ehh. Dotarliśmy do parku, a ja już przy wejściu oberwałam kulką śniegu. To było wyzwanie, które miałam zamiar podjąć i tak też się stało. We trójkę rozpętaliśmy wielką bitwę na śnieżki. Nigdy nie lubiłam zabaw na śniegu, bo było ziemno i mokro. Nie pojmowałam co w tym takiego fajnego. Pamiętam jak jeszcze w gimnazjum, podczas zimy dziewczyny bały się wyjść ze szkoły, bo przed nią czekali chłopcy z kulkami. Tak zwane końskie zaloty. Najładniejsze dziewczyny zawsze miały najgorzej, bo chłopcy w ten sposób chcieli zwrócić na siebie ich uwagę i śmiem twierdzić, że to właśnie mnie zraziło.  Tak czy inaczej w takim towarzystwie zaczynałam lubić to zjawisko pogodowe. Podsumowując, rzuciłam dziś większą ilością śniegu, niż przez całe moje dotychczasowe życie, a nawet zrobiłam aniołka na śniegu, ale kiedy już wystarczająco zmarzliśmy, a Oli miał dość zjeżdżania z górki, mogliśmy wracać. Odetchnęłam z ulgą, wchodząc do cieplutkiego mieszkania, ale to nie oznacza, że źle się bawiłam. Było świetnie, ale to jeszcze nie koniec rozrywki. Wypiliśmy herbatkę, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy na basen. Zabrałam ze sobą moje najładniejsze bikini, bo miałam zamiar robić wrażenie. W końcu Michał Winiarski nie może randkować z byle kim. Przez chwilę zaczęło we mnie rosnąć pragnienie sławy, jednak szybko się opanowałam. Moje alter ego, które zawsze musi być w centrum uwagi znów dawało o sobie znać. Z drugiej strony chciałam ładnie wyglądać dla Michała, więc ucieszyłam się z podjętej decyzji. Rozeszliśmy się do szatni. Szczęśliwy tatuś, oczywiście wybrał się do męskiej wraz z synkiem, a mi pozostało samotnie udać się do damskiej części. Szybciutko przebrałam się w kostium, spięłam włosy i włożyłam czepek. Teraz tylko pod natryski i mogę przejść na hale z basenami. Przy wejściu czekała już na mnie pozostała dwójka i po zostawieniu ręczników i klapek mogliśmy wejść do wody. W pierwszej kolejności powygłupialiśmy się w średnim basenie, ale później Winiarscy nalegali, by odwiedzić najgłębszy. Z dziwiłam się, że Oliwier tak chętnie poparł pomysł taty i czułam się troszkę zdezorientowana. Jednak kiedy tylko mały zanurzył się w wodzie, wszystko stało się dla mnie jasne. Wspaniale pływał i wcale nie bał się głębokości. Michał oczywiście asekurował go z odpowiedniej odległości, ale jego pomoc nie była ani trochę potrzebna. Jeszcze nie widziałam sześciolatka, który by tak sprawnie przeprawiał się przez kolejne metry basenu. Ja niestety nie mogłam pochwalić się tym samym i czym prędzej udałam się do dżakuzi. Wygodnie się rozłożyłam i zamknęłam oczy, bo strumienie wody uderzające moje ciało sprawiały mi wielką przyjemność. Jednak z błogostanu wyrwało mnie chluśnięcie w twarz i szybko otrzeźwiałam.
-Posuń się. –nakazał Michał.
-Gdzie jest Oliwier? –rozglądałam się dookoła.
-Pływa sobie w dużym basenie. –odpowiedział ze spokojem.
-Zostawiłeś dziecko samo, na wodzie sięgającej ponad 2 metry?! –wybuchłam i wstałam.
-Uspokój się, nie jestem idiotą. Poszedł na zjeżdżalnie. Możesz usiąść? –zachęcił mnie czarującym uśmiechem.
-Nieśmieszne. –skwitowałam, ponownie zanurzając się w wodzie.
-Nie złość się. –mruknął mi do ucha i lekko ugryzł w policzek.
Szybko uległam jego ponętnym ustom i połączyłam je z moimi. On w zamian kiedy tylko znalazła sznureczek od góry kostiumu, pociągnął za niego, a węzeł szybko się rozluźnił.
-Michał! –przytrzymywałam rękami stanik.
-Tak? –pokładał się ze śmiechu.
-Dzieciak z ciebie! Już Oliwier jest mądrzejszy! –wytknęłam mu.
-Ja? –pojawiła się przed nami blond główka.
-Tak ty. Chodź tutaj. –wciągnęłam go do nas.
-Zjeżdżalnia jest super! Chce zjechać z tobą! –szarpał mnie za rękę.
-Daj mi chwilkę. –odwróciłam się tyłem do Michała. –Zawiąż. –nakazałam.
-Po co? Tak będzie fajniej! –cieszył się.
-Oli pomożesz mi? –zapytałam.
-Jasne. –odpowiedział, a za chwilę poczułam jego małe rączki na moich plecach.
Całe szczęście, że młody potrafił już wiązać.
-Chociaż na ciebie mogę tu liczyć. –przytuliłam Oliego, jednocześnie mierząc wzrokiem Winiara.
Wchodziliśmy schodami na zjeżdżalnie wiele razy, bo blondynek nie miał dość. Sama świetnie się bawiłam, więc nie zamierzałam go ograniczać. Jednak po kolejnej godzinie odpowiedzialny tata zdecydował, że już wystarczy. Opłukałam ciało z chloru, umyłam włosy, ubrałam się, ale później musiałam spędzić 15 minut na suszeniu moich loków. Chłopcy nieustannie mnie pospieszali, bo umierali z głodu i mój brzuch też powoli zaczął się odzywać. Kiedy ja już byłam sucha, dosuszyłam jeszcze główkę malucha, żeby się nie przeziębił na mrozie. O głowę większego dzieciaka też zadbałam, bo przecież zaraz wyjeżdżają, a szkoda, żeby pojechał chory. Jednym słowem robiłam im za dobrą mamusię. Spakowaliśmy rzeczy, zapłaciliśmy i opuściliśmy pływalnię. Teraz czas coś zjeść, ale długo nie mogliśmy się zdecydować. W końcu wybór padł na Sushi, a ja znów byłam pełna podziwu.
-Nie przestajesz mnie zaskakiwać. –pokręciłam głową.
-Jak to? –zapytał z pełną buzią Oliwier.
-Świetnie pływasz i jeszcze lubisz surową rybę. –zażartowałam.
-Tata nauczył mnie pływać. –powiedział, a Michał wyprężył się dumnie, kiedy przeniosłam na niego wzrok.
Wieczór szybko nadszedł, a my nie chcieliśmy się rozstawać. Nasza wesoła trojka świetnie się razem czuła, a ja osobiście ten dzień zaliczam do bardzo, bardzo udanych. Odwieźliśmy blondynka do mamy i długo żegnał się z tatą.
-Kocham cię, mały. –Michał pocałował w czoło swojego blond synka.
-Ja ciebie też, tato. –wtulił się w niego.
To był jeden ze słodszych widoków jakie kiedykolwiek widziałam! Oh uwielbiam ich relacje. Winiar oddałby życie za tą swoja latorośl.
-Zmykaj już. –nakazał.
-Jeszcze Wiki! –bronił się młody Winiarski.
Szybko do mnie podbiegł, chwycił za szyję i długo nie wypuszczał mnie z objęć. Kiedy Dagmara zaczęła się niecierpliwić, złapała małego za rączkę i prawie go ode mnie oderwała. Nie przepadałyśmy za sobą..to trzeba przyznać. Jednak z drugiej strony nie powinno to nikogo dziwić. Była żona i obecna partnerka jednego faceta nie mogą pałać do siebie sympatią, bo to po prostu niewykonalne! Odjechaliśmy spod jej domu i zmierzaliśmy ku mojemu mieszkaniu. Kiedy zatrzymaliśmy się pod blokiem, wiedziałam, że to ten okropny moment.
-Pożegnania nie są moja mocną stroną. –rzuciłam, by przerwać panującą ciszę.
-Przecież nie żegnamy się na zawsze. –powiedział z błyskiem w oku.
-Na pewno nie wejdziesz? –wskazałam głową ku górze.
-Muszę się jeszcze spakować. –wypalił.
-To miłego pakowania. –dorzuciłam i wysiadłam z samochodu.
Sama nie wiem dlaczego taka była moja reakcja. Chyba emocje wzięły nade mną górę, bo naprawdę bardzo nie chciałam się z nim teraz rozstawać na tak długi okres czasu. Usłyszałam trzask drzwi, a za chwile poczułam ręce na moich biodrach.
-Tak to nie będzie wyglądało. –szepnął mi do ucha.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Michał wbił się w moje usta i napawał ich smakiem. Ja również chciałam się nim nacieszyć i wprost nie mogłam się powstrzymać, by nie ugryźć jego wargi.
-Może jednak wejdę. –rozważał Winiar, kiedy dopuściłam się tej czynności.
Jak powiedział, tak zrobił, a ja muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie żegnałam się w tak wspaniały sposób.


Dni mijały, a święta zbliżały się wielkimi krokami. Lubiłam ten nastrój. Prezenty, kolędy, choinka, wigilia i te wszystkie sztuczne życzenia. Jedyne czego nie lubiłam to składania życzeń. Jak jest sens w wygłoszeniu komuś gotowej formułki? Nigdy tego nie zrozumiem. W międzyczasie wybrałam się z Anią do hodowli psów i zakupiłyśmy pięknego, małego Golden Retrievera. Kiedy tylko upatrzyłyśmy go sobie już na wejściu, żaden inny pies nas nie interesował. Ten mały szczeniak od razu nas sobą oczarował, a my zakochałyśmy się w nim bez opamiętania. Do domu wrócił już z nami, ale po drodze kupiłyśmy też wszystkie potrzebne dla niego rzeczy. Tak bardzo się cieszyłam, że będę miała psiaka.
-Jak go nazwiemy? –zapytałam.
-Tofi. –odpowiedziała Anka.
-Dlaczego tak? –zaśmiałam się.
-Bo jest taki słodziutki jak tofi! –wytłumaczyła mi i podrapała szkraba w brzuszek.
-No niech ci będzie. –przystałam na jej propozycję.
Codziennie zakochiwałyśmy się w naszym nowym, małym współlokatorze na nowo, a on powoli oswajał się z otoczeniem. Czułam, że będzie mu tu dobrze.

15 grudnia Anka wyciągnęła mnie na świąteczne zakupy. Przeszłyśmy dosłownie całą galerię, ale możemy być z siebie dumne, bo udało nam się kupić wszystkie prezenty. Wieczorem jednak przyjaciółka wpadła do mnie do pokoju i z wielki entuzjazmem oznajmiła, że jedziemy do Częstochowy na mecz. Spontaniczność? To moje drugie imię. W momencie zaczęłam się pakować, a po paru chwilach miałam już wszystko co było mi potrzebne. Zadzwoniłam go Agaty z pytaniem czy nie zechciałaby zająć się moim pupilem, a ona prawie pisnęła z radości. Kiedy przyjechała by go odebrać, zabrałyśmy torby i wyszłyśmy.
 „No to jedziemy.” pomyślałam, gdy już siedziałyśmy w pociągu.

Oczami Anki.

Mijały dni, było coraz bliżej do świąt. Siedziałam nad książkami i uczyłam się do egzaminów. Pilnie śledziłam poczynanie Skry w Lidze Mistrzów i Plus Lidze. Ze Stambułem zarówno jak z Olsztynem wygrali 3:1.Niestety Aleksa dalej trzymała kontuzja, przez co oboje nie byliśmy w najlepszym humorze. Dziś 15 grudnia, więc powinni już być w Częstochowie. Mam bilety na mecz, ale sama nie wiem czy się wybiorę. Muszę iść na zakupy, nie mam jeszcze prezentów świątecznych, co nie wróży nic dobrego. Zerknęłam w stronę zegarka - 11:00. Okej Aneczko, zbieramy się i lecimy na zakupy. Wrzuciłam na siebie ubranie , włosy spięłam w koka i ściągnęłam Wiktorię na dół. Zjadłyśmy śniadanie w przyjemnej atmosferze i uzgadniałyśmy co komu kupimy.

O dwunastej trzydzieści zawitałyśmy już do Manufaktury. Ludzi było pełno, ledwo można było przemieszczać się pomiędzy sklepami. Pierwszą osobą, której miałyśmy zamiar kupić prezent był Oliwier. W końcu to dziecko i dla niego prezenty są najważniejszą częścią świąt. Obrałyśmy kierunek na Smyka, następnie na 5.10.15, a na koniec do Reserved Kids i Nike. Jedną osobę z listy miałyśmy już odhaczoną, ale co kupiłyśmy to zdradzimy dopiero w święta. Potem przyszedł czas na zakupy dla naszych panów. Przeszłyśmy chyba po wszystkich sklepach.
Bershka, House, Cropp, Diverse, Levi’s, Big Star, C&A, H&M, Adidas, Nike, Sizeer, New Balance, Intersport, Go Sport, Empik, Apart, Yes, Lee, Terranova, New Yorker – to tylko mała lista tego co obeszłyśmy w dzisiejszym dniu. Ale ku zdziwieniu miałam dla wszystkich już prezenty. No prawie wszystkich, bo kupić coś Wiki musiałam bez niej. Po męczącym dniu udałyśmy się do KFC na Crashera, a następnie resztkami sił wyczołgałyśmy się do domu. Wszystkie prezenty wpakowałam do szafy, i nagle wpadłam na świetny pomysł. Pobiegłam do pokoju Wiktorii.
-Kochanie! Pakuj się, za godzinę mamy pociąg!
-Coo?! – popatrzyła na mnie jak na idiotkę
-Spontan! Za godzinę mamy pociąg do Częstochowy. Pojedziemy na mecz chłopaków, zrobimy im niespodziankę. – nie ukrywałam swojej radości.
-W sumie… Za półgodziny widzimy się pod drzwiami! – zeskoczyła z łóżka i zaczęła się pakować.
Poleciałam do siebie do pokoju i podeszłam do szafy. Wspięłam się na palce i sięgnęłam po moją torbę sportową. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy na jutro, jakiś zestaw ubrań, laptopa i kosmetyki. Zbiegłam po schodach na dół , a przy drzwiach już czekała Wiki. Skubanej raz się udało wcześniej wyszykować. Zamknęłyśmy mieszkanie i poszłyśmy na stację.

W Częstochowie byłyśmy o 19:30. Podróż minęła nam szybko i w miłej atmosferze. Każdy już przesiąkł świętami, które zbliżały się wielkimi krokami. Zerknęłam na adres hotelu, który zapisałam sobie na ręce. Pozytywna rzecz była taka, że miałam rodzinę w Częstochowie i przez pewien czas tam mieszkałam, więc orientowałam się w ulicach. W półgodziny doszłyśmy do hotelu. Teraz musiałyśmy wymyśleć podstępny plan jak ściągnąć Alka i Winiara pod ich hotel.
-Do kogo dzwonimy, żeby ich ściągnęli na dół? – dopytywała Wiki.
-Do Mariusza.
Moja przyjaciółka wybrała numer siatkarza. Raz nie odebrał, drugi też, za trzecim razem się udało.
-Cześć Mariusz, mam romans do Ciebie… - powiedziała zalotnie
-…
-Jesteśmy z Anką pod waszym hotelem, jest szansa, że ściągniesz Aleksa i Michała na dół pod jakimś pretekstem? Tylko nie mów im, że przyjechałyśmy.
-…
-Dzięki wielkie.
Rozłączyła się z uśmiechem na twarzy, a zaraz potem poinformowała mnie, że chłopaki lada chwila zejdą. I faktycznie, nie minęło 5 minut jak przez szklane drzwi zobaczyłyśmy naszych siatkarzy z Mariuszem.
-Anka! – krzyknął Aleks, kiedy tylko mnie zobaczył.
Podbiegł do mnie wziął mnie na ręce i zakręcił parę razy wokół własnej osi.  Czułam się jak księżniczka? Zdecydowanie tak! Puściłam do Mariusza oko, i powiedziałam bez dźwięczne „dziękuje”. Zrozumiał, na co uśmiechnął się i wszedł z powrotem do hotelu, zostawiając nasze dwie pary same.
-Co wy tutaj robicie? – zapytał w końcu Winiarski
-Taki mały surprise. – powiedziała Wiki po czym przytuliła się do Michała.
-Chodźmy do środka. – rzucił w końcu Aleks.
Weszliśmy do środka i poszłyśmy z Wiktorią do recepcji wynająć sobie pokój w hotelu. Niestety okazało się, że jedyne wolne pokoje to pokoje małżeńskie. Zdecydowałyśmy się je wziąć. Zaniosłyśmy swoje rzeczy do pokoi, po czym Wiki zamknęła się w swoim pokoju z Michałem, a ja poszłam z Aleksem do pokoju jego i Cupka.
-Cześć Cupko! – powiedziałam na wejściu i rzuciłam się na jego łóżko.
-Anka!? – nie ukrywał swojego zdziwienia, że mnie zobaczył – A ty co tu robisz?
-Przyjechałam specjalnie dla ciebie. – zatrzepotałam rzęsami, po czym wybuchłam śmiechem. – A tak na serio to podejrzewam, że na mecz.
-Nieprawdopodobne… - rzucił ironicznie Aleks.
Wieczór minął nam na wspólnym graniu w karty. Cupko zaproponował, że ten co przegra będzie miał do wyboru jedno z dwóch wyzwań. Obaj Serbowie byli przekonani, że to ja skończę jako ostatnia i już szykowali dla mnie zadania. Oh, jak bardzo się mylili. W końcu na obozach sportowych główną atrakcją jest granie w karty, a przez tyle lat  nauczyłam się to robić perfekcyjnie. Choć na początku nie szło mi tak dobrze. Zawsze kolekcjonowałam pełną talię, ale przy tym zawsze zostawało mi poczucie humoru. Nawet nie sądziłam, że zwykłe granie w karty przyciągnie do mnie tyle wspomnień i tylu śmiesznych akcji z tym związanych. Kiedyś grałyśmy w oszusta w 6 osób. Przed mną 4 osoby położyły trójki, na co ja rzuciłam kolejne cztery trójki. Co lepsze moje koleżanki zorientowały się dopiero po chwili, a tą akcje wspominałyśmy przez kolejny rok. Brakuje mi tamtych czasów, bo miałam zdecydowanie najlepszą drużynę na świecie. Ale wracając, zaczęliśmy grać, i ku zdziwieniu pana Cupkovicia i pana Atanasijevicia to ja wygrałam. Potem przez chwile oni się dogrywali, ale w końcu przegrał Aleks. Każde z nas mogło dać po jednej propozycji zadania do wykonanie, a Serb mógł wybrać którą z nich realizuje.
-W samych bokserkach biegasz po korytarzu drąc się „Grzegorz Brzeczyszkewycz” –zaproponował Cupko.
-Chyba Grzegorz Brzęczyszczykiewicz. -  poprawiłam go.
-Właśnie! – potwierdził moje zdanie Konstantin. – A twoje zdanie to…
Pomyślałam chwilę, po czym zaproponowałam:
-Idziesz spać ze mną, a na jutrzejszym meczu rozdajesz czekoladki na przerwie całej Skrze.
-Hmm… wybór jest ciężki. Jakoś przekonują mnie te bokserki… 
-Dobra! – zaczęłam udawać obrażone dziecko.
-No żartuje! – powiedział po czym przybliżył się do mnie i złapał w pasie.
-Nie. Teraz to sobie Cupka przytulaj. – odepchnęłam go od siebie i czułam jak kąciki moich ust dragują, nie wytrzymując ze śmiechu. – A więc ja idę spać. Dobranoc panom, udanej nocy.
Udałam się do swojego pokoju, wzięłam kosmetyczkę i poszłam wziąć prysznic. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc szybko wyszłam okręcając się po drodze ręcznikiem. W drzwiach stał Aleks.
-Ładnie wyglądasz. – szepnął mi do ucha, kładąc ręce na moich pośladkach.
-Już nie wolisz Cupka? – wypaliłam ironicznie.
-On nie jest tak seksowny.
-A to coś nowego. – zaśmiałam się.
Aleks położył się do łóżka, a ja przez ten czas wróciłam do łazienki, wysuszyłam włosy i przebrałam się w piżamę. Następnie przyłączyłam się do Alka i położyłam się na nim.
-Jak kolana?
-Lepiej. – odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
-Idziemy spać? – spytałam ziewając po raz kolejny
-Spać? Tak od razu? – poruszył brwiami
-Tak.  – pocałowałam lekko jego usta, po czym położyłam się koło niego wtulona.
Ciężko westchnął, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował w policzek.

Kiedy obudziłam się Aleksa nie było już przy mnie. Hmm… ale przecież nie mają dziś treningu, bo ten mecz jest dla czystej zabawy. Gdzie on może być...?

____________________________________________________________
Mój internet nas nie rozpieszcza, ale mam nadzieję, że ktoś doceni fakt, że dodaję ten rozdział o 4:43. Dla czytelników "Siatkówką Pisane" wszystko! :D
Jak zwykle prosimy o opinię i czekamy na komentarze ;)

Gorąco pozdrawiamy wszystkich, którzy wciąż są z nami :*
Ania i Wiki.
 

I oczywiście mam nadzieję, że będziecie trzymać kciuki za Skrę w dzisiejszym meczu! Bo my na pewno będziemy :D

23 komentarze:

  1. doceniam, doceniam ;) i wgl co to za pytanie? ;) oczywiście, że będę trzymać kciuki, w końcu mistrz może być tylko jeden :D w górę serca Bełchatów wygra mecz! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział! :).

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety skra przegrała. trzymamy MOCNO kciuki za jutro? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przegrali, ale ich bardzo wspierałam. Wasz rozdział poraz kolejny wzbudził we mnie niesamowite emocje. Oczywiście bardzo mi się podoba. Super niespodzianka z przyjezdem dziewczyn do Częstochowy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza decyzja o wyjeździe była równie spontaniczna, co w rozdziale, więc bardzo się cieszymy, że Ci się podoba.
      Mecz oglądałyśmy z zapartym tchem i do tej pory nie wierzę, w to co się działo w drugiem secie. No, ale jutro znów grają. Szczęśliwi po zwycięstwie, wierni po porażce, nie? :D /Wiki.

      Usuń
  5. najlepszy blog jaki czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na kolejny rozdział:)
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy wpis na naszym blogu!! Mam nadzieje, że się spodoba :) http://miloscisiatkowka.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko fajnie, fajnie tylko trochę staję się nudnawo przydała by się porządna akcja np. jakaś katastrofa. Ale nie wiem czy też ktoś tak uważa to moje zdanie, a zapewne każdy ma inne..
    Zapraszam na http://please-tell-my-why.blogspot.com/
    Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenimy sobie każdą opinię i na pewno zrobimy coś w tym kierunku ;) Jeśli mogę być szczera to też lubię, kiedy się coś dzieje, ale podczas mojego mieszania z Kurkiem otrzymałam sporo krytyki i musiałam przystopować :D /Wiki.

      Usuń
  9. Żadnej katastrofy! Jest dobrze, nic nie zmieniajcie.

    OdpowiedzUsuń
  10. NIE BĘDZIE DZIŚ ROZDZIAŁU! Winą obarczamy naszą nauczycielkę od chemii, która zapowiedziała na jutro klasówkę. Wybaczcie. /Ania i Wiki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na nowy rozdział do siebie pieprznieta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda, że w środe nie dodałyście rozdziału. Liczyłam no to, ale trudno. Czekam ;]

    OdpowiedzUsuń
  13. Szkoda że nie było środowego rozdziału, ale trudno.
    Zapraszam do siebie
    http://please-tell-my-why.blogspot.com/ i
    http://kamiiiiiiila.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie dodały bo pewnie nie mogły, i tak często są rozdziały!
    Nie czepiam się ale liczę na baaaardzo długi w sobotę :>
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam na NOWY WPIS na blogu http://miloscisiatkowka.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma rozdziału ze środy i nie ma rodziału z soboty :(

      Usuń
  16. Świetne rozdziały, czekamy na nowy z niecierpliwości. :)

    OdpowiedzUsuń