środa, 13 lutego 2013

Rozdział 20.

Oczami Wiki.

Usłyszałam pukanie w szybę i musiałam zakończyć pocałunek. Zauważyłam uśmiechniętą twarz przyjaciółki, która przyglądała nam się z błyskiem w oku.

-Wybaczcie, że przerywam, ale chciałabym się jakoś dostać do domu. –wypaliła, wsiadając na tylnie siedzenie.

Skwitowaliśmy wszystko uśmiechem i za moment wyruszyliśmy w drogę do Łodzi. Było chwilę po 17, kiedy dojechaliśmy pod nasz blok.

Michał zatrzymał samochód, a ja dałam znać Ance, żeby poszła beze mnie, więc pożyczyła tylko powodzenia siatkarzowi i wyszła.
-Kiedy dokładnie wyjeżdżacie? -spytałam trochę załamana.
-Za 2 dni. 10 grudnia rano. -popatrzył na mnie.
-Czyli jutro jeszcze masz wolne? –rozpogodziłam się.
-Zgadza się. Co jutro robisz? -położył rękę na moim kolanie.
-O to juz ty powinieneś zadbać. -uśmiechnęłam sie zadziornie.
-Miałem spędzić dzień z Oliwierem, ale mały na pewno będzie zachwycony jak do nas dołączysz. -wyrecytował.
-Cudownie! Stęskniłam się za tym słodkim blondynkiem. -prawie piszczałam ze szczęścia.
-Ma to po tacie. -wyszczerzył się.
-Czy ja wiem... -odpowiedziałam mało przekonana, na co Michał zmierzył mnie wzrokiem. -Szaleje na punkcie każdego Winiarskiego. -wyszeptałam mu do ucha.
-To juz mi się bardziej podoba. -wyczułam gęsią skórkę na jego szyi, którą pieściłam ciepłem mojego oddechu.
-To co zaplanowałeś? -wróciłam na swoje miejsce.
-Obiecałem mu, ze pójdziemy na sanki, a potem na basen. Z Dagmarą nie za często gdzieś wychodzi, dlatego staram się go zawsze zabierać w ciekawe dla niego miejsca. -zakończył z delikatnym uśmiechem.
-Jesteś wspaniałym ojcem, wiesz? Oliwier bardzo cie kocha. Nie myślałeś żeby przejąć na nim opiekę? Przecież małemu byłoby o wiele lepiej z tobą. -przekonywałam go.
-Wszystko świetnie, super...ale nie mogę. Nie myślałem, że kiedykolwiek to powiem, ale siatkówka stoi mi na przeszkodzie. Dużo trenujemy, często wyjeżdżamy i nie poświęciłbym mu tyle czasu na ile ten cudny dzieciak zasługuje. -zacisnął dłonie na kierownicy.
-Może kiedyś będę mogła ci pomoc. –powiedziałam i od razu dostrzegłam błysk w oku Michała.
-Mam wyjątkową dziewczynę. -zachwycił się.
-Wrócimy jeszcze do tego tematu. -uśmiechnęłam się. - Do zobaczenia jutro.
Kiedy już chciałam wysiąść z samochodu usłyszałam "Ekhem" i zobaczyłam nieodłączny gest mówiący, że czeka na buziaka. Wczołgałam się z powrotem do auta, by ucałować policzek Michała, ale on odwrócił głowę tak, by nasze usta sie spotkały.
-Teraz możesz iść. -przygryzł dolną wargę.
-Jesteś niemożliwy. –skwitowałam i wywróciłam oczami.
Zabrałam torebkę i już miałam zamknąć drzwi, ale coś wpadło mi do głowy.
-Masz na teraz jakieś plany? Przecież jest jeszcze tak wcześnie. -obróciłam się wokół własnej osi.
-Jestem zmęczony po meczu i pewnie bym sie położył...-mówił rozwlekle.
-Kto inny pomoże ci sie lepiej zregenerować niż ja? -zapytałam pewna siebie.
-Brzmi kusząco. -powiedział.
-Chodź. -wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
Nie trzeba było go dłużej namawiać. Wyciągnął kluczyk ze stacyjki, trzasnął drzwiami i zamknął samochód, po czym weszliśmy na górę.
-Was to chyba nie można rozdzielić. -skomentowała Anka kiedy weszliśmy do mieszkania.
-Wreszcie powiedziałaś coś sensownego. -zakpij z niej Winiar.
Przez jakiś czas sie posprzeczali, ale po chwili Michał poszedł wziąć prysznic, a my zabrałyśmy się za kolację. Długo zastanawiałyśmy się co przygotować, zaglądając w szafki. Wybór padł w końcu na spaghetti i szybko wzięłyśmy się do pracy. Ania miała zrobić sos, a do moich obowiązków należał makaron. Odpowiadał mi ten mniejszy przydział, bo szybko sie z nim uporałam. Michał w tym czasie opuścił kabinę i zdążył się ubrać. Zabrałam go do łazienki z wanna, czyli do tej mojej i wysuszyłam jego długie włosy. Nie obyło się oczywiście bez kilku pieszczot, ale kiedy skończyliśmy, dołączyliśmy do Ani, która nakładała porcje spaghetti na talerze i posypywała je startym serem. Usiedliśmy razem do stołu i w bardzo przyjemnej atmosferze zjedliśmy posiłek. Bynajmniej wydawała się przyjemna z mojej perspektywy, a oczywiście mogę się mylić, ... ale wydawało mi się, że między Anką a Winiarem jest jakieś negatywne napięcie. Może to moja wybujała fantazja zaczęła działać, ale takie właśnie odniosłam wrażenie. Kiedy już doszczętnie opróżniliśmy nasze talerze, przyjemność zmywania przypadła Ance, a ja zabrałam mojego mężczyznę na górę.
-To co robimy? –rzuciłam się na łóżko i przeciągnęłam.
-Coś mi obiecałaś! –powiedział oburzony.
Skierowałam w jego stronę, pytające spojrzenie, bo naprawdę nie miałam pojęcia co ma na myśli.
-Obiecałaś zregenerować zmęczonego Michałka. –teatralnie posmutniał.
-Kładź się dzieciaku. –nakazałam mu, a sama skierowałam się do łazienki po krem.
Kiedy wróciłam, Michał leżał już bez koszulki na brzuchu, więc mogłam od razu na nim usiąść. Poczułam naglą potrzebę muzyki w moich uszach. Podeszłam do odtwarzacza i wrzuciłam płytę Coldplaya. Oh tak, uwielbiałam ich piosenki. Kiedy z głośników popłynęło „Paradise” i słowa When she was just a girl, she expected the world mogłam zaczynać. Nalałam sobie balsamu w dłonie i dokładnie go roztarłam. Po chwili zabrałam się za właściwą część. Masaż drugiej osoby miałam prawie opanowany do perfekcji. Dawniej często masowałam moje koleżanki z drużyny po wyczerpujących, obozowych treningach. Zwykle były zachwycone i z czasem nawet zaczęłam się tym trochę interesować. Z pomrukiwań mojego siatkarza wywnioskowałam, że również jest zadowolony. Po paru utworach uznałam, że już wystarczy, ale kiedy próbowałam zejść, Michał mnie przytrzymał.
-Jeszcze trochę. –powiedział.
Wywróciłam oczami, ale z uśmiechem wróciłam do poprzedniej czynności. Błądząc dłońmi po jego plecach zaczęłam trochę myśleć. Zastanawiałam się czy będzie z nas coś więcej, czy cała bajka skończy się w najmniej spodziewanym momencie. Życie lubiło mnie zaskakiwać.. szkoda tylko, że z reguły negatywnie. Z drugiej strony nie ma co kusić losu i szybko pozbyłam się tych myśli. Może to co teraz mnie spotyka jest rekompensatą za całe zło. Szczerze liczyłam, że od teraz będzie już tylko lepiej, ale w głębi duszy w każdej chwili byłam przygotowana na jakieś niedogodności. „Przezorny zawsze ubezpieczony” podobno. Życie z Winiarem marzy się wielu dziewczynom i kobietom w tym kraju i na świecie. Dlaczego, więc coś tak pożądanego przytrafiło się akurat mnie? Michał nieustannie powtarzał, że jestem wyjątkowa, ale ja czułam się całkiem zwykła. Właściwie można by mnie pomylić z połową dziewczyn na ulicy. Faktem jest jednak, że od zawsze skupiałam na sobie dużo uwagi. Czasem celowo, czasem nie, ale nigdy nie stałam z tyłu. Właściwie to dość ciekawe zjawisko, ale chyba nie powinnam się nad tym zastanawiać, siedząc na półnagim Michale. Zaśmiałam się w głębi i opadłam na łóżko.
-Nie przestawaj! –oburzył się.
-Bolą mnie już ręce. –odwdzięczyłam mu się.
-I tak jesteś wspaniała. –przyciągnął mnie do siebie.
-Boskie rączki. –pokazałam mu je 5 centymetrów od jego twarzy.
-Wyjątkowe. –opuścił moje ręce, które uniemożliwiały mu przysunięcie mnie jak najbliżej.
-Właściwie to dlaczego ciągle powtarzasz, że jestem wyjątkowa? –podjęłam temat.
-Znasz to uczucie kiedy ciężko ci coś wytłumaczyć, ale wiesz, że tak jest i już? –starał się.
-Chyba.. –patrzyłam odrobinę tępym wzrokiem.
-To się po prostu czuje, ale za to uczucie jestem cholernie wdzięczny. –uśmiechnął się.
-Możesz mi jeszcze coś wytłumaczyć? –zaczęłam.
-No jasne. –oparł się na łokciu.
-Co się stało między tobą, a Anką? –zmieniłam temat.
-Nic. –odpowiedział krótko.
-Nie jestem głupia. Widzę, że za sobą nie przepadacie. –skwitowałam słowa lekkim grymasem.
-Wtedy na tej imprezie u was. Powiedziała coś, co w pewien sposób mocno mnie dotknęło. –zakończył.
-Nie chcę wnikać co. Pamiętasz nasz wyścig..wtedy u ciebie? –wypaliłam.
-Ten w którym oszukiwałaś? –zakpił.
-Ten w którym wygrałam! –podkreśliłam ostatnie słowo.
-Przez podstęp! –próbował się ratować.
-Tak czy inaczej..przysługuje mi jedna prośba, którą musisz spełnić. –powiedziałam dumnie.
-Już się boję. –skomentował.
-Chcę żebyś dogadał się z Anką. Zrób to jak chcesz, ale dojdźcie do porozumienia. Nie chcę, żeby moja najlepsza przyjaciółka i mój chłopak się kłócili, okej? –brzmiałam przekonująco.
-Przecież i tak muszę się zgodzić.. –powiedział zrezygnowany.
-Wiem. –rozpromieniłam się.
-Jednak potrzebuję czegoś na zachętę do działania. –uśmiechnął się dwuznacznie.
-Doprawdy? –dopytywałam się.
-Zdecydowanie. –odpowiedział, a ja pozwoliłam mu błądzić dłońmi pod moją koszulką.

Oczami Anki.


Kiedy tylko weszłam do domu rzuciłam się na sofę w salonie. Byłam wyczerpana samą świadomością, że święta się zbliżają, a ja jeszcze muszę zaliczyć kolokwia. Boże, powiedz mi, czemu te beztroskie lata już minęły? Kiedyś mogłam robić wszystko co chcę, a resztę robili za mnie rodzice. Ugotowali, posprzątali, zapłacili, opiekowali się, zajmowali się wszystkim, a ja co? Musiałam się tylko uczyć, co szło mi wtedy dość opornie, bo byłam przekonania, że na nic mi się nie przydadzą te rzeczy. A teraz co? Jestem zdana na siebie, lada moment kończę 20 lat, potem ślub, praca, dom, dzieci. O nie, nie. Żadnych dzieci przed trzydziestką! Obiecałam to sobie już w liceum. Najpierw kariera – potem dzieci. Zresztą o czym ja mówię… Dziewczyno, masz przed sobą tylko święta do urządzenia, więc nie histeryzuj! Wstałam z niewygodnej sofy i poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Zaraz potem w drzwiach pokazała się Wiki z Winiarem. Trzymali się za ręce, roześmiani i W R E S Z C I E radośni z tego, że są razem. Bardzo cieszyłam się z tego, że Wiktoria wreszcie pozwoliła sobie na odrobinę szczęścia. Ale zastanawiałam się czy to ma przyszłość… W końcu między nimi jest 10 lat różnicy. Ja bym chyba nie dała rady z tak dużą różnicą wieku, ale skoro Wiki to nie przeszkadza to mi tym bardziej. Ba! Cieszyłam się jej szczęściem!
-Was to chyba nie można już rozdzielić… - skwitowałam.
-Wreszcie powiedziałaś coś sensownego. – zakpił ze mnie Winiarski.
Ooo, a więc tak chłopcze pogrywasz? Nie potrafisz śmiać się z samego siebie? No cóż, nasz kochany Michał chyba wszystko musi brać na poważnie. Do tej pory dokładnie pamiętam naszą rozmowę na imprezie.

W kuchni siedzieli Aleks, Zati, Winiar, Cupko oraz Mariusz. Rozmawiali o tym
jak ich partnerki sprawują się w łóżku. No cóż, w sumie nic dziwnego, ale w
jakiś sposób mnie to rozbawiło. Michał zaczął opowiadać o jego stosunkach
z Wiki. Weszłam do pomieszczenia i rzuciłam żartobliwie do niego:
- Ty raczej nie martw się o to jaka Wiki jest, tylko o siebie. Wiek już nie ten.
Puściłam do niego oko, a chłopaki zaczęli się śmiać.

Ale anyway, stwierdziłyśmy z Wiki, że zrobimy spaghetti na obiad. Ooo tak. Umierałam z głodu. Moja przyjaciółka zajęła się makaronem a ja sosem i po 20 minutach jedzenie było gotowe. Zasiedliśmy do posiłku, który minął w dość przyjemnej atmosferze. Winiar odpuścił? Oh, miałam taką nadzieje, bo już mnie nudziły jego dogryzki. Po obiedzie Wiki poleciała ze swoim facetem na górę. No tak Aneczko. Radziłabym, albo wyjść z domu, albo założyć słuchawki i puścić dość głośno muzykę. Wychodzić na ten mróz ochoty nie miałam, więc poleciałam do swojego pokoju po netbooka, słuchawki i zeszłam do salonu. Włączyłam sobie godzinną wersję relacji z Qlimax’u, zaczęłam przeglądać facebooka i twittera. Miałam dość sporo zaproszeń i obserwacji od całkowicie nieznajomych mi osób. Cóż, taka cena jeżeli twoim partnerem jest osoba uwielbiana przez nastolatki. Potem jeszcze zalogowałam się na pocztę, i to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
„Serdecznie informujemy, że pani Anna Brzozowska została przyjęta na miejsce młodszego redaktora działu „Siatkówka w Łodzi” gazety Sportowe Miasto Łódź w razie pytań i dogadania wszystkich warunków umowy prosimy o kontakt pod wskazanym niżej numerem.
Pozdrawiamy, redakcja.”
Nie wierzyłam w to co czytam. Przyjęli mnie! Przyjęli mnie! Od razu zadzwoniłam pod wskazany numer. Po kilku sygnałach usłyszałam w słuchawce niski, miły męski głos.
-Dzień dobry. Nazywam się Ania Brzozowska. Dostałam emaila o pozytywne rozpatrzenie przyjęcia mnie do redakcji. – kiedy wypowiadałam te słowa uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Bardzo mi miło, nazywam się Sebastian Multis. Chcieli byśmy jak najszybciej podpisać z panią umowę. Jest możliwość przyjścia jutro do naszego biura około 16? Adres został podany w mailu.
-Będę punktualnie. – dodałam
-W takim razie, do zobaczenia.
Rozłączyłam się, a moja radość była nie do opisania. Wreszcie zacznę zarabiać sama na siebie! Od razu wybrałam numer do Aleksa, żeby podzielić się z nim tą radosną nowiną. Chociaż… nie, jednak odłożyłam telefon. Pochwalę mu się dopiero w święta. Zamknęłam komputer i poszłam do łazienki zrobić sobie gorącą kąpiel. Zastanawiałam się w tym czasie co kupić poszczególnym osobą na święta oraz najważniejsze, co kupić Alkowi? W mojej głowie nie było żadnego pomysłu. Krawat? Przecież nie chodzi w garniturach! Kubek? Oklapane. Ciuchy? Niezłe, ale nadal nie wiem co dokładnie. Książkę? To był dobry pomysł, ale musiałabym natrafić na jakąś ciekawą. Z rozmyśleń wyrwało mnie uczucie, że woda nie jest już tak ciepła. Przebrałam się w piżamkę i poszłam do swojego pokoju. Na korytarzu minęłam się z Winiarem, który rzucił mi pogardliwe spojrzenie, na co wybuchłam śmiechem. Duży chłopiec – pomyślałam i weszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i byłam wyczerpana. Nastawiłam budzik na 7:00 rano i poszłam spać.

Obudził mnie ciężar na moim ciele. Tak, to Wiki na mnie wskoczyła. Spojrzałam przez okno – zdecydowanie nie było siódmej rano. Śmiem podejrzewać, że była późna godzina wieczorna. Nie myliłam się – 23:45. Jak każdy człowiek po przebudzeniu jeszcze lekko nie kontaktowałam.
-Czego chcesz? – zaczęłam przecierać oczy.
-Kupmy pieska! – odpowiedziała radośnie
-Cooo? – nadal nie dowierzałam w to co słyszę.
-No kupmy sobie pieska. Co ty na to? - uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-W sumie. Fajnie by było mieć takie małe zwierzątko.
-Ustalone!– powiedziała po czym przytuliła mnie i wybiegła z pokoju.
Popatrzyłam jeszcze chwilę w kierunku drzwi i zastanawiałam się czy to nie sen? Nie, to nie był sen, zdecydowanie. Zgasiłam światło i znów poszłam spać.

Obudził mnie budzik. Wstałam i zaczęłam moją codzienną rutynę . Długo dziś zastanawiałam się nad strojem. Musiał być wygodny, a zarazem elegancki. Fakt jest taki, że chciałam zrobić dobre pierwsze wrażenie, ale to jest chyba oczywiste. W końcu ubrałam się i poszłam robić śniadanie. Myślami byłam już na spotkaniu o pracę. Szybko zjadłam swój posiłek, który ledwo przeszedł mi przez gardło, założyłam kurtkę i uciekłam na uczelnie. Polski system medialny, teorie komunikacji społecznej i podstawy prawa. Uff, przebrnęłam przez wszystkie wykłady i jak oparzona wybiegłam ze szkoły. Udałam się pod wskazany adres do głównego redakcji „Sportowe Miasto Łódź”. Biurowiec był ogromny. Co prawda znajdowały się w nim też oddziały innych firm … ale nie mniej jednak, wrażenie wielkie. Weszłam do środka, recepcjonistka przedstawiła mi gdzie mam się udać. Wjechałam na 5 piętro i podążałam korytarzem do pokoju numer 133. Znalazłam odpowiednie drzwi. Zrobiłam wdech, wydech i zapukałam. Usłyszałam miłe „proszę” i weszłam do środka. Gabinet był przestronnie urządzony. Biurko zajmowało znaczną część pomieszczenia, a za nim siedział lekko siwiejący mężczyzna w garniturze o promiennym uśmiechu. Rozmowa przebiegała po mojej myśli, odpowiedziałam na wszystkie pytania, pokazałam moje referencje, ponieważ pisałam już kilka wywiadów w siatkarzami. Spodobałam się panu Sebastianowi i zostałam przyjęta na okres próbny. Miałam pojawiać się w redakcji raz w tygodniu – we wtorki, a wszystkie artykuły mogłam pisać w domu. Pasował mi ten układ. Dogadaliśmy resztę spraw oraz kwestie finansowe (1040 zł na miesiąc. Jak na studentkę bez kwalifikacji i tak zdaję mi się, że to za dużo.) i podpisaliśmy kontrakt. Oficjalnie byłam już pracownikiem gazety, a zaczynam od przyszłego miesiąca. Pożegnałam się z moim przyszłym dyrektorem i wyszłam cała w skowronkach z biurowca.

Kiedy weszłam do domu była już 18:00. Wiki nie było. Wzięłam jogurt z lodówki i poleciałam do siebie do pokoju. Wzięłam kąpiel i rzuciłam się na łóżko. Zrobiłam zdjęcie mojej umowie o pracę i wysłałam MMS do Alka. Musiałam z kimś podzielić się tą wiadomością, a niestety Wiktorii nie było. Zauważyłam, że coraz częściej się mijamy, ale nie mogłam mieć do niej o to pretensji. W końcu każda z nas ma swoje życie. Parę minut później na wyświetlaczu pojawiło mi się przychodzące połączenie od mojego siatkarza. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i chwile później byłam już zasypana gratulacjami od niego. Później jeszcze porozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dopytywałam się o kolana, które jak twierdzi, bolą trochę mniej, a na koniec pożyczyłam mu powodzenia w meczu z Fenerbahce Stambuł. Kiedy skończyliśmy założyłam słuchawki na uszy i usnęłam przy kojących dźwiękach muzyki Skylar Grey.

__________________________________________________________
Zgodnie z umową rozdział jest krótszy, ale dodany dziś. ;)
Ostatnio odnosimy lekkie wrażenie, jakbyśmy się wypalały. Szczerze i obiektywnie..co o tym sądzicie?
Was też męczy okropna pogoda? My niestety zaczynamy czuć się jakieś chore..nie znoszę zimy.
Oczywiście mamy nadzieję, że rozdział nie zawiódł :D
Gorąco pozdrawiamy. Wiki i Ania ♥

17 komentarzy:

  1. Świeeetny rozdział ;> Zapraszam do siebie na nowy rozdział pieprznieta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie ;)
      Nie musisz zapraszać, bo już oczywiście dawno przeczytałam :D /Wiki.

      Usuń
  2. Krótki, ale bardzo fajnie, ciekawie napisany rozdział ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamień z serca :D
      Staramy się najlepiej jak umiemy, ale nie zawsze jesteśmy przekonane do swoich wypocin. /Wiki.

      Usuń
  3. Świetny. Tak jak zawsze ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuuuper <3 <3 cieszę się że dotrzymaliście terminu :)
    Rozdział bardzo bardzo fajny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzimy z założenia, że obietnic trzeba dotrzymywać. :D
      Dzięki za miłe słowa. /Wiki.

      Usuń
  5. głupia ja oczywiście napisałam wiadomość nie pod tym rozdziałem co chciałam. Tak, więc się powtórzę:
    "dziękuję za zaproszenie na Twojego bloga. Biorę się za czytanie i nadrabię zaległości:)
    pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny u mnie:)
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co! Cieszymy się z każdego nowego czytelnika i mamy nadzieję, że blog ci się spodoba. Daj nam później znać co myślisz, bo ja osobiście jestem twoim zachwycona :D /Wiki.

      Usuń
  6. mnie dzisiaj dopadło choróbsko, z którym dzielnie walcze ^^
    nieee, wg mnie się nie wypalacie, każdy ma gorsze i lepsze dni :) a rozdział jest fajny :)
    ~anula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczymy, że niedługo będziemy miały same te lepsze dni :D Trzymamy za ciebie kciuki i życzymy zdrowia. ;) Dziękujemy i pozdrawiamy. Wiki.

      Usuń
  7. Czasem lepiej krócej a ciekawiej :D I ten rozdział jest tego najlepszym przykładem ;) I Ania dostała pracę- robi się ciekawie! A "Words" to idealna, soczysta wisienka na torcie.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
    S. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fascynujecie mnie swoim blogiem.Kocham go <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, czekam na to, co więcej wymyślicie ;D
    Nigdy mnie nie zawiodłyście odkąd powstał ten blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też zastanawiamy się co jeszcze nam wpadnie do głowy :D I bardzo miło nam wiedzieć, że choć ty nie uważasz, że zawodzimy.. ;) /Wiki.

      Usuń