piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 19

Oczami Wiki.

- Czy zdajesz sobie sprawę jakie to jest dla mnie trudne? -zapytałam, dużo mniej miło niż bym chciała.
- Co konkretnie? -starał się być opanowany.
- Wszystkie moje dotychczasowe związki były kompletnymi niewypałami. A teraz ...-zrobiłam krótka pauzę, bo nie bardzo wiedziałam co mówić dalej.
Poderwałam się z łóżka i nerwowo krążyłam po pokoju.
- A teraz? –dociekał i zatrzymał mnie.
-Teraz jest inaczej i naprawdę chciałabym stworzyć coś trwalszego. Wierzę, że nasz związek ma przyszłość, ale zwyczajnie chciałabym mieć całkowitą pewność. Rozumiesz? -spojrzałam mu w oczy z nadzieją.
- Staram się. -wydawał się być zmieszany.
- Szczerze zazdroszczę ci tego „doświadczenia związkowego”, bo wiesz miałeś żonę.. –dodałam bezradnie.
- „Miałeś” jest tu kluczowym słowem. –wpadł mi w słowo, ale dostrzegłam cień uśmiechu na jego twarzy.
Kiedy zauważyłam, że przestał się gniewać, a bynajmniej takie odniosłam wrażenie od razu wtuliłam się w jego tors.
-To nie znaczy, że sprawa jest już załatwiona.. -odsunął mnie od siebie. – Nie zniosę myśli, że w życiu mojej partnerki jeszcze inny mężczyzna..nie po raz drugi. Dopóki Kurek nie zniknie na dobre to niestety nie może być „nas”. –spojrzał mi w oczy i cmoknął w czoło.
-Jakoś to wszystko naprawię. –wyszeptałam, gdy nasze czoła się stykały.
-Wiem o tym. W końcu jesteś wyjątkowa. –lekko się uśmiechnął.
-Myślę, że sama mogę nie dać sobie rady. –moje ręce powędrowały na jego klatkę.
-Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć –nachylił się nade mną i już prawie, prawie nasze usta się zetknęły. –ale dziś już muszę iść. –cmoknął mój policzek i zaczął się ubierać.
Odrobinę opadły mi ręce, ale powinnam zostać teraz trochę sama. Przyda się choć trochę pomyśleć nad rozwiązaniem. Jednak nie chciałam być zbyt długo samotna...
-Wpadniesz jutro? –pomogłam mu  zapiąć guziki od koszuli.
-Po co? –uśmiechnął się zalotnie.
-Zobaczysz. –wyszeptałam mu prosto do ucha.
-Do zobaczenia o 20. –ucieszył się jak dzieciak i wyszedł.
Oboje wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwy proces, ale również oboje byliśmy pewni, że warto się starać.
Ap ropo jego „doświadczenia” to naprawdę mu go zazdrościłam.. Czasem czuje się przy nim jak niedojrzała gówniara, a szczerze mówiąc ostatnio..nieustannie. Czy w końcu kiedyś wyrosnę z tak zwanej „burzy hormonów”? Mam już swoje lata, a nadal nie mogę się uporać z tą nastoletnią zmorą. Ten cały natłok uczuć bardzo mnie przytłacza. Można to porównać do zrzucenia na kogoś pięćdziesięciokilowego ciężarku..ohh tak, to właśnie odzwierciedla mój obecny stan emocjonalny. Jednak od zawsze zastanawiało mnie dlaczego wszystko tłumię w sobie? Bo gdyby tak na to obiektywnie spojrzeć to nie rozgaduję o uczuciach na lewo i prawo. Może tak jest po prostu łatwiej? Wiem, że nienawidzę kiedy ktoś się nade mną użala i może, aby sobie tego oszczędzić..zwyczajnie o niczym nie wspominam. Jest taki jeden piękny cytat „Wiele myślę, ale nie mówię zbyt dużo.” i zdaje się, że tak jakby się nim kieruję. Bezdyskusyjnie potrzebuję czegoś stabilnego w moim życiu. Czegoś co będzie stałe, niezmienne i tylko moje. Mój wewnętrzny głos, wręcz krzyczy o prawdziwego mężczyznę. Tylko, który jest właściwy?
Bartek :
-wyzwala we mnie poczucie pożądania tak wielkie, że ciężko je ująć w słowach
-życie z nim nigdy nie byłoby nudne
-jest moją pierwszą miłością
-zaczynam wierzyć, że przeznaczenie daje mi coś do zrozumienia..
-uwielbia się bawić
-bywa bezmyślny i łatwo rani
-rzuca słowa na wiatr
Czy Kurek kiedyś się ustatkuje? Szczerze w to wierzę, ale zdaje sobie sprawę z tego, że przyda mu się jeszcze pare lat zabawy. Nikt nie wie co będzie kiedyś tam..
Bąkiewicz :
-yyy..przyjaciel.
Mimo bliskich stosunków to z Bąkiem łączyła mnie wyłącznie przyjaźń, a wszystkie pozytywne emocje, które we mnie wyzwalał, nie wychodziły poza tą strefę.
Winiar :
-szybko się do siebie przywiązaliśmy
-jest opiekuńczy, dojrzały i odpowiedzialny
-kocha swojego synka
-zapewni mi wspaniałą przyszłość
-czuję się przy nim całkiem bezpieczna
-czasem wydaje mi się, że nie jestem dla niego odpowiednia… wystarczająco dobra.
Po zrobieniu listy plusów i minusów, odpowiedź właściwie nasuwała się sama. Winiarski to typ, z którym powinnam teraz być, aby wreszcie osiągnąć apogeum szczęścia. Jednak ten ostatni podpunkt bardzo mnie męczy. Co jeśli to ja nie sprostam jego oczekiwaniom? Do tej pory lepiej lub gorzej, ale się wiodło..co będzie na dłuższą metę? W końcu musielibyśmy razem zamieszkać, a ja nie chcę i nie zamierzam być żoną, która będzie czekała na swojego cudownego męża z gotowym obiadem i kapciami. Od zawsze marzyłam, aby zostać kobietą sukcesu. Zazwyczaj wiąże się to z byciem kobietą wyzwoloną i usamodzielnioną, ale ja nie potrafię żyć bez mężczyzn. Uwielbiam męskie otoczenie i wcale się tego nie wypieram. Na dodatek Michał jest osobą publiczną, a może nawet gwiazdą. Co jeśli przyćmi blask mojej firmy architektonicznej? Oh, o czym ja myślę! Przecież on wspierałby mnie w tym jak nikt inny.. Czy ja właśnie znalazłam faceta i d e a l n e g o? Ciężko w to uwierzyć, ale na to wszystko wskazywało. Ok. Właśnie dokonałam czegoś teoretycznie niewykonalnego, a jeśli to spieprze..to nie wybaczę sobie tego do końca życia.
„Bierz się za siebie, dziewczyno!” –motywowałam samą siebie, patrząc w lustro.
Widząc swoje odbicie zaczęłam znów mieć wątpliwości. Stała przede mną młoda, niespełna dwudziestoletnia dziewczyna, która nie należała do spokojnych. Uwielbiałam szaleć i działać spontanicznie. Czy nie jest głupotą w takim razie, wiązać się z o blisko 10 lat starszym facetem? Pod tym względem to Kurek mocno wychodził na prowadzenie. Myśląc o tym doszłam do wniosku, że zbyt dużo się zastanawiam. Gdzie jest ta dziewczyna, która działa impulsywnie i kieruje się intuicją? Zaczynam za nią tęsknić, bo wtedy wszystko wydawało się być prostsze. Trzeba sobie jeszcze zadać pytanie : Gdzie jest teraz moja przyjaciółka? Teraz, kiedy tak bardzo jej potrzebuję. Zaczyna mi powoli działać na nerwy to wieczne znikanie do Aleksa. Rozumiem,  że chcą spędzać ze sobą czas, ale ja też tu jestem. Całkiem sama, z problemem i załamana. Anka przestała zauważać moją wieczną potrzebę bycia w centrum uwagi, a bardzo dobrze wie, że tak mam i już. Chciałabym cieszyć się jej szczęściem, ale w takiej sytuacji chyba nie potrafię. Zrezygnowana zerknęłam jeszcze raz w lustro i w niekoniecznie dobrym nastroju weszłam do wanny. Kąpiel jak zwykle uśmierzyła moje cierpienie. Do nikogo mi się dziś nie śpieszyło, więc mogłam sobie leżeć w cieplutkiej wodzie do woli. Samotność czasem się sprawdza, bo można wszystko sobie poukładać, ale zdecydowanie nie w moim przypadku. Wolałabym to obgadać niż wpatrywać się w lustro i udawać, że kogoś obchodzi mój problem. Jednak na to nie miałam wpływu i na chwilę obecną musiałam się zadowolić tylko swoim towarzystwem. Hmm..a co gdyby tak przygarnąć zwierzaka? Uroczego i wiernego psiaka, który towarzyszyłby mi wieczorami. Kiedy byłam mała nieustannie błagałam rodziców o pupila. Mama podzielała mój entuzjazm, ale nie mogę tego samego powiedzieć o tacie.  Był przeciwny i nic nie było w stanie go przekonać. Co gdyby tak teraz sobie odbić? Chyba będę musiała się wybrać wkrótce do schroniska. Na sam pomysł moje wszystkie troski odeszły w zapomnienie, a  moją głową zawładnęły myśli o zwierzaku. Wytarłam już lekko pomarszczone od wody, ciało i o wiele weselsza pobiegłam do pokoju. Wciągnęłam ogromną luźną koszulkę, bokserki i zakolanówki.  Wzięłam tablet i oczywiście nie mogłam sobie odmówić, odwiedzenia mojego ulubionego portalu społecznościowego. Czasem zaczynam wierzyć w tezę o potencjalnym uzależnieniu od Facebooka. Można powiedzieć, że jestem dość mocnym dowodem popierającym to przypuszczenie. Znalazłam na mojej tablicy link od chłopaka z uczelni do strony internetowej, ze wszystkimi newsami. Nagłówek głosił :
„Nie dość, że piękna to jeszcze mądra. Nowa dziewczyna Michała Winiarskiego.”. Wytrzeszczyłam oczy i z zaciekawieniem przeczytałam cały artykuł. Całe szczęście chodziło o mnie, a nie o jakąś inną laskę. Na stronie znalazł się też link do mojego zdjęcia z dyplomem za ukończenie „Warsztatów Architektonicznych w Nowym Jorku dla wybitnych.”
-Skąd oni to wzięli?! –wykrzyczałam do ekranu.
Pod postem było już mnóstwo komentarzy od osób znanych mi z wykładów, których nawet nie miałam ochoty czytać. Sprawdziłam tylko na którą mam jutro zajęcia i czym prędzej wyłączyłam tablet.
-No to będzie się działo.. –powiedziałam do siebie, wyłączając lampkę nocną.

Rano zerwałam się z łóżka wyjątkowo żwawo. Ocknęłam się 9:15, a zajęcia zaczynałam punkt 10. Wszystko robiłam w biegu. Ciemne rurki, malinowy top i zielony żakiet to rzeczy, które jako pierwsze wpadły mi w ręce i od razu je na siebie włożyłam. Zdążyłam tylko wrzucić pierwszy, lepszy zeszyt do torby i już mnie nie było. Makijaż robiłam siedząc w tramwaju, co wywołało kilka całkiem zbędnych spojrzeń i komentarzy. No trudno! Jestem w końcu kobietą..takie sytuacje mi się wybacza. Zresztą to nie był nawet wysoko wyspecjalizowany make-up. Trochę bronzera, rozświetlacza i eyelinera. Musnęłam usta balsamem i zatrzymaliśmy się na moim przystanku. Posłałam sarkastyczny uśmiech do wszystkich komentatorów i wyszłam. Kiedy tylko przekroczyłam drzwi uczelni zaczęło się dopiero to właściwe piekło. Tłum ludzi skupił się wokół mojej osoby, wykrzykując wiele pytań. Zlekceważyłam wszystkie i poszłam dalej. Dotarłam do sali, przeprosiłam wykładowcę za spóźnienie, które w praktyce okazało się być nie większe niż 3 minuty. Profesor posłał mi radosny, ale dwuznaczny uśmiech. Usiłowałam znaleźć sobie miejsce, a na dodatek o dziwo dziś wszyscy chcieli siedzieć jak najbliżej mnie. Boże ludzie są żałośni. Koniec sali wydawał się być niesamowicie kuszący i to tam właśnie się udałam. Co i rusz ktoś się za mną odwracał, a czasem dało się usłyszeć szepty. Wreszcie wykład się rozpoczął, a ja odetchnęłam z ulgą. Cóż..aż w takim centrum uwagi to chyba nie lubię być.
Po 2 godzinach gadaniny, mogliśmy wyjść na przerwę, a ja czym prędzej dorwałam Agatę i ukryłyśmy się w kącie stołówki.
-Nie mówiłaś, że to już oficjalne! –wytykała mi.
-Chociaż ty mnie już tym nie zamęczaj! –oparłam łokcie na stoliku.
-No wiesz, teraz jesteś naszą gwiazdą! –zrobiła pozę godną światowej klasy celebrytki.
-Nie śmiej się. –popchnęłam ją.
Przy niej mogłam się czuć wyluzowana, ale to co działo się na uczelni było istnym koszmarem.
-Hej. Załatwiłabyś mi autograf Michała? –pojawiła się przed nami blondyneczka.
-Słucham? –niedowierzałam.
-No może mogłabyś poprosić Winiarskiego. –ciągnęła dalej.
-Wychodzę. Cześć Agata. –zabrałam swoją torbę, zmierzyłam blond piękność wzrokiem i prawie biegiem opuściłam uczelnię.
Skoro odpuściłam sobie dalsze wykłady to chociaż zrobię zakupy. Planowałam wspaniałą kolację dla naszej dwójki, by zażegnać na dobre wszystkie konflikty. Znalazłam już świetny przepis na pomidory faszerowane dynią, jako przystawka, oraz  roladki z kurczaka z serem na ryżowej poduszeczce. Nazwa wyglądała smakowicie, ale teraz potrzebowałam jeszcze produktów. Wędrowałam alejkami Almy z koszykiem i kupowałam kolejne artykuły. Następnie do domu i bierzemy się za przygotowania. Na kuchennym stole znalazłam karteczkę, że Anka zostanie jeszcze pare dni u Aleksa co wcale mnie nie ucieszyło. Znów jej przy mnie nie było, ale przynajmniej miałam do dyspozycji całe mieszkanie. Gotowanie przyszło mi łatwo, a efekt..pachniał nieziemsko! Następnie posprzątałam, zastawiłam stół i postawiłam najlepsze świeczki. Wszystko musiało być perfekcyjne. Dopracowałam każdy najmniejszy szczegół, a kiedy zegar wybił 18 zaczęłam przygotowania samej siebie. Zimny prysznic, aby nadać ciału świeżości, kakaowy balsam na skórę, dzięki któremu w całym domu roznosił się słodki zapach czekolady. Włożyłam seksowną bieliznę tak „w razie czego”, a na to wszystko włożyłam sukienkę. Cały zestaw skompletowałam już wcześniej i byłam szczerze dumna z wyboru. Miało być elegancko, ale zmysłowo, uroczo, ale dojrzale i uważam, że tak właśnie wyszło. Uczesałam włosy w luźnego koka, wykonałam delikatny, beżowy makijaż i spryskałam szyję perfumami Channel. Zegarek wskazywał 19:48, więc czym prędzej ruszyłam do kuchni. Roladki trzeba podgrzać, a ryż ugotować, bo koniecznie musi być świeży. Po parunastu minutach zjawił się Michał. Odniosłam wrażenie, że odrobinkę wyczuł moje intencje, bo miał na sobie ładnie dopasowaną marynarkę i koszulę.
-Wyglądasz oszałamiająco. –mruknął mi do ucha, dając buziaka w policzek.
Chwyciłam mojego partnera za rękę i zaprowadziłam do stołu.
-Wow. Naprawdę sie postarałaś.. -podziwiał.
-Dla nas wszystko co najlepsze! -oznajmiłam z pozytywnym uśmiechem.
 Michał oczywiście zachował się jak gentelman i odsunął mi krzesło..oh uwielbiałam takie gesty! To taka prosta czynność, która potrafi wywołać piękny uśmiech. Każda dziewczyna kiedyś marzyła, żeby być księżniczką, a w takich sytuacjach czułam sie wręcz jak prawdziwa królowa. Czasem do szczęścia nie potrzeba wiele.. Usłyszałam dźwięk dobiegający z piekarnika, który oznajmiał mi, że wszystko już jest cieplutkie. Kiedy Winiar otwierał butelkę z winem, ja nakładałam porcje na talerze. Cieszę się, że w przeszłości przez pewien czas interesowałam sie wystrojem wnętrz, bo dzięki temu zostało we mnie jakieś "poczucie stylu i piękna". Wykorzystując też moje cechy perfekcjonistki ułożyłam wszystko w zaplanowany i ciekawy sposób. No, no..takiego dressingu nie powstydziłby sie niejeden uczestnik programów o gotowaniu. Kiedy skończyłam zachwycać się moim dziełem i doniosłam kolację do stołu, mogliśmy wreszcie razem usiąść. W pierwszej kolejności Michał wzniósł toast za "nowy początek", a ja chętnie złapałam spory łyk wina w tak szczytnym celu. Bardzo chciałam, żeby nam sie udało, a jeśli Winiar proponuje ewidentną drugą szansę to ja nie zamierzam sie sprzeciwiać. Póki co wieczór mijał nam dość oficjalnie. Dlaczego? Sama nie potrafię tego wytłumaczyć, ale znając naszą dwójkę wierzyłam, że niedługo to się zmieni. Zjedliśmy prawie w ciszy, ale jednak sama jego obecność mi wystarczała. Czy to źle, że przez moment krążyła mi po głowie myśl o nazwie „Jakby ten wieczór wyglądał z Kurkiem?”. W sumie to wcale nie tak źle, bo pomyślałam o tym tylko raz, a potem już całkiem utonęłam w oczach Michała. Zastanawiałam się też co siedzi w jego głowie, kiedy tak się we mnie wpatruje. Opróżniliśmy talerze i dokończyliśmy wino. Chciałam szybciutko pozbierać naczynia, bo nie lubię tak czegoś zostawiać.
 Złożyłam wszystko w stosik, ale kiedy stanęłam koło Michała, on poderwał się z krzesła i pocałował mnie z wielką zachłannością, zdejmując ze mnie żakiet. Szybko spodobał mi się jego pomysł i odwdzięczyłam mu się. Upuściłam talerze na zmienię, które momentalnie się roztrzaskały, a sama wskoczyłam na Winiara. Zaniósł mnie na kanapę i mogłam teraz na nim wygodnie usiąść. Wplotłam dłonie w jego włosy, a on głaskał moje nagie plecy.
-A to za co? –zapytałam przekornie, kiedy nasze usta się rozłączyły.
-A nie wiem. –zrobił obojętną minę i zabrał ręce.
-Co? –czułam się jakaś zbita z tropu.
-Chyba nie jesteś taka mądra jak pisali.. – uśmiechnął się do mnie.
-Widziałeś to?! –zaczęłam się śmiać i zakryłam twarz.
-Owszem. Miałaś ciekawe… włosy. –pokazał ząbki.
-Mówisz o mojej pięknej, prostej grzywce? Dobrze, że wtedy się nie poznaliśmy, bo mógłbyś mnie nie zechcieć. –teatralnie odegrałam bardzo smutną.
-Podobasz mi się w każdym wydaniu. –musnął wargami moją szyję.
-To właśnie chciałam usłyszeć. –tym razem już radość zapanowała na mojej twarzy.
-Jestem z ciebie bardzo dumny, wiesz? I cieszę się kiedy mogę nazywać cię „moją dziewczyną”. Zobaczysz..teraz już nic nam nie przeszkodzi. Nowy początek, nowe podejście..tylko ty i ja. -
-No ja też mam się czym pochwalić! –wskazałam dłońmi na niego.
-Wiem, wiem. Jestem cudowny. –zarzucił swoimi długimi włosami, a ja wybuchłam śmiechem.
-Dla mnie jak najbardziej. –spoważniałam.
-Wyjątkowa dziewczyna i cudowny facet. No przecież to się nie może nie udać. –przekonywał sam siebie. –Zaczynamy?
-Co zaczynamy? –uniosłam jedną brew.
Wtedy Winiar zdjął mnie ze swoich kolan i posadził obok.
-Michał jestem. –wyciągnął rękę.
Przez chwilę musiałam się zastanowić o co tak właściwie chodzi, ale kiedy pojęłam jego pomysł, szybko podjęłam to wyzwanie.
-A ja Wiktoria, ale możesz mi mówić Wiki. –podałam mu dłoń.
-Wiki poznamy się lepiej? Mówmy szczerze i otwarcie. –zrobił czarujący uśmiech.
Wtedy podniosłam się z kanapy, poprawiłam wyraźnie opuszczoną sukienkę i zmierzałam w stronę barku.  
-Skoro mamy nie mieć przed sobą żadnych tajemnic to proponuję grę. Zadajemy pytania o wszystko. Można odmówić udzielenia odpowiedzi, ale wtedy trzeba wypić kieliszek tego. –pokazałam mu butelkę 95-procentowej wódki „Everclear”.
-Skąd ty to wzięłaś? –wytrzeszczył oczy.
-Dostałam na osiemnastkę. –zaprezentowałam dumnie butelkę.
-Wiesz, że tego się używa do produkcji bomb? -szybko mówił.
-Lepiej żebyś odpowiadał na wszystko. –zaśmiałam się.
Za chwilę już siedzieliśmy naprzeciwko siebie na ziemi i rzucaliśmy przeróżnymi pytaniami. Co jakiś czas padały takie odpowiedzi, że nie sposób było się powstrzymać od śmiechu. Póki co żadne z nas nie sięgnęło po kieliszek, a to oznaczało, że naprawdę zmierzamy w dobrą stronę.
-Najpiękniejszy moment w twoim życiu. –oznajmiłam.
-Nie mam tylko jednego. Ostatecznie mogę się ograniczyć do dwóch najważniejszych. –wygłosił.
-No mów.
-Pierwszy to narodziny Oliwiera. –zatrzymał się na uśmiech.
-To wspaniałe. –byłam zachwycona.- Sama chciałabym mieć trójkę dzieci.
-Myślę, że mogę się tym zająć. –powędrował dłonią po moim udzie.
-Spokojnie. Jeszcze nie teraz. –ostudziłam jego entuzjazm. – A drugi moment?
-Kiedy na jednym z meczy podeszła do mnie potencjalnie zwykła dziewczyna, ale nie była jak każda inna. Od razu wiedziałem, że jest wyjątkowa. Później los chciał, że znów się spotkaliśmy, a ona do tej pory utrzymuje mnie w przekonaniu, że nie pomyliłem  się co do pierwszego wrażenia. –zakończył.
-Myślę, że już wystarczy tej zabawy. –byłam kompletnie zauroczona.
Wstałam, zabrałam mojego mężczyznę na górę i pomogłam mu pozbyć się wszystkich części garderoby, poza bokserkami.
-Pomożesz mi rozpiąć sukienkę? –odwróciłam się tyłem.
Zadowolony, bardzo szybko podszedł do mnie i powoli zjeżdżał suwakiem w dół.
-Nie chciałabyś żeby tak było już zawsze? -wyszeptał.
-Nie wytrzymałbyś ze mną. Jesteś dla mnie za spokojny. –pokazałam mu język.
-Ja spokojny? Chyba jeszcze mnie nie poznałaś! –oburzył się i podszedł do magnetofonu.
Wybrał płytę z muzyką taneczną i odkręcił głośniki na ful. Zanim się obejrzałam Michał wywijał przede mną w samych bokserkach, a ja pokładałam się ze śmiechu. Ruszał się naprawdę dobrze, ale byłam tak szczęśliwa, że tylko śmiech mógł to wyrazić.
-Takie śmieszne? –udawał obrażonego i podszedł w moją stronę.
Ściągnął mnie z łóżka i chwycił za obie ręce. Zmyślnie mną poruszał, a kiedy podchwyciłam rytm sama zaczęłam przechwalać się swoim zdolnościami. Te wszystkie wizyty w klubach, jednak przyniosły mi coś dobrego. Szczerze? Jestem przekonana, że wyglądaliśmy przekomicznie. Dziewczyna tańczy z Michałem Winiarskim w swoim pokoju w samej bieliźnie. Brzmi trochę jak fantazyjny sen jakiejś nastolatki. Winiar tak się rozkręcił, że nie byłam w stanie go zatrzymać. Skończył dopiero kiedy płyta dobiegła końca.
-Nadal jestem spokojny? –dopytywał się.
-No wiesz..to nie było nic takiego. –powiedziałam z ironicznym uśmiechem.
Michał cicho zaklął pod nosem i otworzył drzwi na balkon. Oparł się o barierkę i wziął głęboki oddech.
-Kocham Wiktorię! –wykrzyczał na cały głos.
-To fajnie. –odezwał się jakiś męski głos  z innego miejsca.
Wybuchliśmy śmiechem, a ja czym prędzej podbiegłam do mojego szaleńca.
-Kocham Michała! –dałam z siebie wszystko.
-Mówiłaś, że chcesz poczekać.. –patrzył zaskoczony.
-Ale jestem już pewna. –szybko odpowiedziałam i dodałam mój najpiękniejszy uśmiech.
-Wejdźcie już do środka i świętujecie. –polecił nam głos tego samego mężczyzny.
Przystaliśmy na jego propozycję i resztę wieczoru spędziliśmy „po swojemu”.


Ktoś wziął mnie na ręce i momentalnie się rozbudziłam.
-Co jest? –spytałam jak każdy zdezorientowany człowiek po przebudzeniu.
-Dzień dobry. –uśmiechnął się Winiarski.
-Muszę wziąć prysznic. –oznajmiłam, a Michał zaniósł mnie do łazienki.
-Ale.. –zaczął.
-Będzie szybko. –dodałam, a on postawił mnie na ziemi.
-Ale ja zrobiłem śniadanie. –powiedział ze smutną miną.
-Prysznic później. –dodałam krótko i wyciągnęłam ręce w jego stronę, by znów mnie podniósł.
Zjedliśmy we wspaniałej atmosferze, bo tak naprawdę nasz związek zaczął żyć na nowo. Tym razem wystartowaliśmy dużo lepiej i mam nadzieję, bardzo długo nie zobaczyć mety..może nawet nigdy.
-Która jest tak właściwie godzina? –zapytałam, przełykając kawę.
-11:40. –usłyszałam.
-To co my tu jeszcze robimy?! Czy ty przypadkiem nie grasz dziś meczu o 14:30? –poderwałam się z miejsca.
-Chodź już. –chwyciłam go za rękę i zaciągnęłam na górę.
-To ja się wykąpię, a ty .. –Michał wpadł mi w słowo.
-A ja razem z tobą. –powiedział, bardzo zadowolony.
Wcale nie chciałam się sprzeciwiać, więc już za chwilę po naszych ciałach spływały krople ciepłej wody.
 Ani trochę nie chciało nam się  opuszczać kabiny, ale nie dysponowaliśmy zbyt dużą ilością czasu.
Włożyłam czarne rurki, luźną zieloną koszulę ze złotymi zapięciami, a Michał cały czas mnie pośpieszał.
Związałam włosy w kucyk, spryskałam szyję moim ulubionymi perfumami i zeszłam na dół.
-No przecież twoja dziewczyna musi się jakoś prezentować! –tłumaczyłam się, kiedy zobaczyłam jego wymowny wzrok.
-No ale tyle czasu… kobiety. –skwitował i wyszliśmy.
W drodze do Bełchatowa rozkręciliśmy radio, a ku naszemu zaskoczeniu z głośników popłynęło sławne „Somebody that i used to know”. Popatrzyliśmy po sobie z szerokimi uśmiechami, a za moment Winiar zaczął koncert. Przyłączyłam się do niego i byliśmy bardzo zawiedzeni, kiedy piosenka dobiegła końca.
Nim się obejrzałam byliśmy już w tymczasowym mieszkaniu Michała. Siatkarz biegał między pokojami i szukał wszystkich niezbędnych mu rzeczy.
-I to ja niby się długo szykuję. –wytknęłam mu.
-Nie komentuj. –zmierzył mnie wzrokiem. –Gdzie jest ten cholerny but? –zaklął.
 Wybuchłam śmiechem i usiadłam na oparciu od fotela. Kiedy Winiar spakował torbę czym prędzej ruszyliśmy na halę. Na miejscu pożegnaliśmy się przy drzwiach, bo on poszedł do szatni, a ja na trybuny. Mój telefon wskazywał 13:23, więc do meczu została jeszcze cała godzina. mogłam tylko liczyć, że Anka niedługo się zjawi i nie będę tu sama czekała. Właściwie to można powiedzieć, że „o wilku mowa”, bo za moment siedziała już przy mnie przyjaciółka. Oczywiście musiałam jej wytknąć jaka jest okropna i zła, ale i tak się za nią stęskniłam. Szybciutko zaczęłam jej opowiadać co się działo, ale kiedy dołączył do nas Aleks musiałyśmy zakończyć. Mecz rozpoczął się punkt 14:30, ale też nie potrwał zbyt długo, bo Skrzaty wygrały piękne 3:0. Winiar został by udzielać wywiadów, a ja towarzyszyłam Alkowi i Ance w drodze do mieszkania Serba. Bardzo polubiłam tego chłopaka, a na dodatek mieliśmy sporo wspólnego. Podobna muzyka, zbliżony gust filmowy i oczywiście siatkówka. 
-Powinniśmy kiedyś zagrać parami przeciwko sobie. –zaproponował z uśmiechem Aleks.
-Przyjmuję wyzwanie! Mając Michała w drużynie, wygrana jest już prawie w moich rękach. –zrobiłam dumną minę.
-To się jeszcze okaże! –Atanasijević teatralnie się wzburzył, ale za chwilę jego groźny wyraz twarzy zmienił się w uśmiech.
Po przekroczeniu progu mieszkania siatkarza od razu rzuciłam się na łóżko, bo naprawdę czułam się zmęczona. Ostatniej nocy nie spałam zbyt dużo. Uśmiechnęłam się sama do siebie na tą myśl.
-Aleks.. –zaczęłam, kiedy Anka zniknęła za ścianą innego pokoju.
-Słucham? –powiedział spokojnie.
-Mam tylko nadzieję, że traktujesz ją poważnie. –uśmiech znikł z mojej twarzy.
-Inaczej nie potrafię. –wyszczerzył się.
-Już cię lubię. –wygłosiłam radośnie.
-Zwooolnij..jestem zajęty. –zażartował i pokazał rząd białych ząbków.
-I bardzo głupi. –oberwał jaśkiem, którego wyciągnęłam sobie spod głowy.
-Mów co chcesz, ale zobaczymy kto się będzie śmiał, kiedy wraz z Anią z wami wygramy. –naprężył muskuły, co mimowolnie wywołało u mnie śmiech.
Dalej nasza rozmowa potoczyła się dobrze jak zwykle. W pewnym momencie doszło między nami do kłótni o najlepszy film, ale Aleks załagodził konflikt przyznając, że moja propozycja jest równie dobra co jego. Niedługo pojawiła się Anka i mogłyśmy wychodzić. Odebrałam telefon od Michała, który w ten sposób dał mi znać, że już czeka na dole. Przytuliłam Aleksa i zostawiłam tą zakochaną pare samą, by mieli szansę się ładnie pożegnać przed wyjazdem siatkarza. Sama zbiegłam po schodach i wpadłam do samochodu.
-Gdzie Ania? –dopytywał się Michał.
-Żegna się.  –rzuciłam z dwuznacznym uśmiechem.
-Nie chcę teraz wyjeżdżać..Nie kiedy między nami jest tak dobrze. –trochę posmutniał.
-Przecież nigdzie ci nie ucieknę. –spojrzałam mu w oczy.
-Mam taką nadzieję. –zdążył dodać zanim nasze usta połączył namiętny pocałunek.

Oczami Anki.


Obudził mnie miły pocałunek. Otworzyłam oczy i zobaczyłam widok, który lubiłam najbardziej pod słońcem. Zmierzwione i nieokiełznane loki, brązowe oczy i ten zabójczy uśmiech.
-Dzień dobry księżniczko – musnął moje usta.
-Witaj mój książę. – przyciągnęłam go do siebie. – O której masz trening?
-Siedemnasta.
-W takim razie, nie idę na uczelnie. – uśmiechnęłam się
Od razu się rozpromienił. Mieliśmy prawie cały dzień dla siebie, co oznaczało, że będzie on należał do udanych. Przez moją głowę przemknęło miliony rzeczy, które moglibyśmy zrobić, ale wyrwał mnie z tego transu Serb.
-Co masz zamiar robić w święta? – zapytał
-Nie wiem. Rodzice wyjechali na Wyspy Kanaryjskie, więc pewnie spędzę je samotnie z Wiktorią.
-Spędźmy je razem. – zaczął bawić się moimi włosami.
-We dwójkę?
-We dwójkę, albo ze znajomymi… Wszystko jedno, byle byśmy byli razem.
W mojej głowie zaczął powstawać już plan na najbliższe dwa tygodnie. Wybór prezentów, wypadało by zrobić jakieś zakupy i coś ugotować. Kupić choinkę do mojego mieszkania i oczywiście sprzątanie. W sumie to były pierwsze święta które spędzę sama. W nowym mieście, w nowym mieszkaniu, bez rodziny. Wszystko było teraz na mojej głowie. Nie ma przy mnie moich rodziców, którzy tak naprawdę robili najwięcej w święta. Na mnie zawsze przypadało sprzątanie swojego pokoju, ewentualnie salonu i pomoc przy ciastach. Ale dziewczyno, weź się w garść. Z nie takimi rzeczami dawałaś sobie radę. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, a przecież Aleks ci na pewno pomoże. No tak, ale nie przemyślałam jednego – kiedy mój siatkarz ma w tym wszystkim mecze.
-Znasz swój grafik meczy do świąt? – przekręciłam się twarzą w jego stronę.
-Mam na telefonie, czekaj. – sięgnął po komórkę, która leżała na szafce nocnej. – Jutro u nas w Bełchatowie, 10 grudnia wylatuje do Stambułu, dwunastego gramy tam mecz, a od razu potem jedziemy do Olsztyna. Następnie szesnastego mecz charytatywny w Częstochowie i na koniec dwudziestego pierwszego w Kędzierzynie.
-Czyli do dziesiątego będziesz w Bełchatowie, a potem zobaczymy się pewnie dopiero na meczu charytatywnym? – zapytałam
-Mniej więcej tak to będzie wyglądać. Potem mamy 3 dni dla siebie i jadę do Kędzierzyna.  – przytulił mnie.
-Ehh… I jaki ja mam z ciebie pożytek? – zaśmiałam się.
-Nadrabiam kiedy tylko mogę.
Objął mnie i pocałował w szyję. Obróciłam go i położyłam się na nim. Całowaliśmy się namiętnie i napajaliśmy się sobą. W pewnym momencie usłyszałam muzykę . Oderwałam się od ust siatkarza i zdezorientowana szukałam źródła dźwięku.
- Sąsiad. Często puszcze głośno muzykę. – uspokajał mnie Aleks.
W sumie nawet lubiłam tą piosenkę, więc mi to nie przeszkadzało. Wróciliśmy z Serbem do poprzedniej czynności. Tkwiliśmy w pocałunku jeszcze kilka minut, aż wreszcie oderwaliśmy się od siebie. Usiadłam na siatkarzu okrakiem i zaczęłam lekko dłońmi wystukiwać rytm na torsie siatkarza.
-Otwieram wino ze swoją dziewczyną, chciałbym żeby ten czas nie przeminął. – powtórzył polskie słowa piosenki Aleks, na co tylko się zaśmiałam
-Jak idzie ci nauka Polskiego? – spytałam z uśmiechem na twarzy.
-„Bardzo dobrze, znam już a lot of słów” – ta mieszanka połączenia polskiego z angielskim z ust Serba doprowadziła mnie do śmiechu.
-Ucz się, ucz. – pocałowałam go w czoło
W głębi duszy miałam cichą nadzieje, że jak najszybciej będziemy mogli się porozumiewać po polsku. To nie tak, że mi obecny stan przeszkadzał, ale jednak życie było by dużo prostsze.
Popatrzyłam na zegarek – 11:22. Nadszedł czas, żeby zbierać się z łóżka, choć ani ja, ani Aleks nie mieliśmy na to ochoty. Serb poszedł do łazienki wziąć prysznic, a ja w tym czasie ubrałam się w jasne rurki i T-shirt . Udałam się do kuchni i zaczęłam robić kanapki. Po około 10 minutach dołączył do mnie Alek, a jego ręce powędrowały na moją talię. Musnął wargami moją szyję, ale chwile później syknął z bólu. Zdziwiona odwróciłam się w jego kierunku, a on pośpiesznie przysiadł na krześle.
-Co jest? – dopytywałam się
-Cholerne kolana. – wysyczał przez zęby zwijając się z bólu.
Holy shit, tylko tego teraz brakowało. Ciągłe problemy z łokciem, w zeszłym sezonie drętwiejąca ręka, a teraz kolana.
-Dzwonisz do lekarza klubowego, w tej chwili. – rozkazałam mu.
-Telefon mam w sypialni…
Poszłam do pokoju i przyniosłam mu komórkę. Rozmawiał z lekarzem przez długi czas, a w porywach też krzyczał. Po kilku minutach wreszcie zakończył konwersacje.
-I co? – zapytałam
Zaczął przeklinać w trzech językach. Kiedy wreszcie zakończył swój ambitny monolog, zwrócił się do mnie.
-Wojtek przyjedzie za 20 minut i zabierze mnie na jakieś badania.
Podeszłam do Serba i wtuliłam jego głowę w moją klatkę piersiową. Gładziłam go po włosach i po policzku. Chciałam go trochę uspokoić, jednak nic to nie dało. Wmusiłam w niego, żeby coś zjadł. Po pół godzinie przyjechał pan Wojtek Łucarz. Przedstawiłam się i wpuściłam go do mieszkania. Lekarz przywitał się z siatkarzem i zaczął zadawać mu pytania. Zdałam sobie sprawę, że pewnie spędzę kilka dni z siatkarzem, a nie mam przy sobie żadnych rzeczy.  Dogadałam się z Alkiem, że pojadę jego samochodem do Łodzi, wezmę potrzebne rzeczy i znów przyjadę. Obydwoje wyszliśmy przed blok, przytuliłam mocno Serba i każde z nas poszło w swoją stronę.

Usiadłam za kierownicą bmw Aleksa i prawdę mówiąc trochę się bałam. Odkąd przeprowadziłam się do Łodzi nie prowadziłam samochodu. Na szczęście już po paru przejechanych metrach moje obawy rozwiały się i pół godziny później byłam już u siebie w domu. Otworzyłam mieszkanie i ku mojemu niezaskoczeniu Wiki nie było. W sumie się nie dziwie, była na uczelni. Poszłam do swojego pokoju, wyciągnęłam z szafy większą torbę sportową, spakowałam parę ciuchów, laptopa, książki (bo przecież niebawem miałam kolokwium) i kosmetyki. Znalazłam na biurku jakąś czystą kartkę i napisałam na niej : „Przyjechałam po parę rzeczy, zostanę u Aleksa jeszcze na dzień – dwa. Mam nadzieje, że zobaczymy się na jutrzejszym meczu. Całuski Ania” . Wiadomość położyłam na stole w kuchni, ubrałam kurtkę i wróciłam do samochodu.

W Bełchatowie byłam ponownie o siedemnastej. Rozejrzałam się po mieszkaniu które świeciło pustkami . Martwiłam się. Postanowiłam do niego zadzwonić w nadziei, że usłyszę jakieś dobre informacje. Nie odbierał. Użyłam więc numeru do pana Wojtka Łucarza. Po kilku sygnałach usłyszałam w słuchawce głos mężczyzny. Przedstawiłam się i próbowałam dowiedzieć się co jest z Serbem. Jak sam przyznał, lekarze nie wiedzą co mu jest, ale wykluczają jakąś poważną kontuzje – chociaż tyle dobrego. Aktualnie jest na masażach i zabiegach mających na celu złagodzenie bólu. Na koniec rozmowy dowiedziałam się, że około dwudziestej odwiedzie Aleksa do mieszkania. Podziękowałam i rozłączyłam się. Stwierdziłam, że przyszykuje dla siatkarza jakąś dobrą kolacje. Rozejrzałam się po produktach jakie miał w domu i doszłam do wniosku, że przyrządzę naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami. Przygotowywałam ciasto, po czym odłożyłam je do lodówki, bo zacznę pic jak Alek będzie już w domu. Usiadłam przed telewizorem, włączyłam TVN Style i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Obudził mnie trzask drzwi. Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do nich. Aleks popatrzył się na mnie, zdjął buty i kurtkę, a następnie przytulił się do mnie. Z moim metr sześćdziesiąt głowę miałam na wysokości jego klatki piersiowej. Słyszałam bicie jego serca, nic nie musieliśmy mówić. Nie musiał mi nic tłumaczyć. Wiedziałam, że jest na siebie wkurzony, a nie chciał tego wyładować na mnie. Staliśmy jeszcze chwilę w ciszy, aż w końcu Aleks się odezwał.
-Na początku stycznia wrócę do normalnych treningów.
Przytuliłam go jeszcze mocniej do siebie. Potrzebował tego.
-Wszystko będzie dobrze.
Stanęłam na palce i pocałowałam go. Lekko się uśmiechnął, ale nie na długo. Kazałam mu pójść się położyć do łóżka i odpocząć. Stawiał opór, więc na siłę go zaciągnęłam do sypialni, a ja poszłam szykować naleśniki. Upiekłam je, potem zawinęłam z bitą śmietaną i truskawkami, a na koniec ozdobiłam. Przyjrzałam się dokładnie mojemu dziełu i stwierdziłam, że chyba mam szanse choć trochę poprawić humor siatkarzowi. Wyjęłam tacę, postawiłam na niej dwa talerze z naleśnikami i dwa kubki z herbatą, po czym udałam się do sypialni.
-Na poprawę humoru. – uśmiechnęłam się i postawiłam na łóżku tacę z jedzeniem.
Zaśmiał się lekko, po czym zaczął zajadać się moim wypiekiem. Po paru minutach talerze świeciły pustkami, a nasze brzuchy byłe pełne. Odniosłam naczynia do kuchni, a następnie poszłam wziąć szybki prysznic i przebrałam się w piżamkę .Wróciłam do pokoju i wczołgałam się pod kołdrę koło Alka. Przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam głowę na jego torsie. Tkwiliśmy w milczeniu. On był chyba jedyną osobą przy której mogłam nic nie mówić i nie czułam się skrępowana. No może jeszcze taką osobą Wiki, ale to już zupełnie co innego. Znałyśmy się szmat czasu i byłyśmy dla siebie jak siostry, więc trudno żeby było inaczej.
-Chciałbym, żeby tak było do końca życia. – wyrwał mnie z moich rozmyśleń.
-Żeby cie kolana bolały? – uniosłam jedną brew do góry.
Zrobił groźną minę po czym zaczął mnie łaskotać. O nie! Moim najsłabszym punktem zdecydowanie były łaskotki. Od zawsze. Pamiętam, że kiedyś w gimnazjum, kiedy wchodziłam do klasy, chłopaki zaczęli mnie łaskotać, a ja jak sierota wpadłam na szafkę z książkami. Książki wylądowały na mnie, a ja przyszłam do domu z siniakiem na głowie. Tak, tak to jest właśnie cała Ania.
-Dobra spokój! – przestałam się śmiać i wyrwałam się z jego uścisku. – A więc co miałoby być do końca życia?
-Ty i ja. – złapał mnie za rękę, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Będziesz mnie chciał nawet jak będę już stara i brzydka? – zażartowałam.
-Dla mnie zawsze będziesz najpiękniejsza.
-Chyba się starzeję…- podsumowałam
-Niby czemu? -  zaczął się śmiać.
-Bo działają na mnie takie słabe teksty. – uderzyłam go dla żartów w przedramię.
Aleks przytulił mnie do siebie, po czym zaczął całować po obojczyku. Ściągnął ze mnie koszulkę, a potem dobierał się do spodenek. Nie zostałam mu dłużna i chwile później byliśmy już całkowicie nadzy. Całowaliśmy się namiętnie, a Serb dotykał moją wewnętrzną stronę ud. Wreszcie oderwałam się do jego ust i usiadłam na nim okrakiem. Pochyliłam się nad nim i szepnęłam mu do ucha. „Dziś ja się wszystkim zajmę.”. A na jego twarzy pojawił się lekko tajemniczy uśmiech.

Obudziło mnie dobijanie się do drzwi. Na zegarku godzina 11:30, spojrzałam na Aleksa – nadal spał. Wygramoliłam się z łóżka zarzucając na siebie bluzę i poszłam otworzyć. U progu stał Cupko w klubowym dresiku, wpatrzony w telefon.
-Hej Aleks. Słuchaj sprawę mam, bo Karolina…
-Czy ja wyglądam jak Aleks? – zaśmiałam się.
Odwrócił się i stanął jak wryty, a po chwili wybuchł śmiechem. Zaprosiłam go do salonu i zrobiłam herbatę.
-A on dalej śpi? – dopytywał Cupko
-Śpi, śpi. – pokiwałam twierdząco głową.
-No to najwyższy czas to zmienić. – poderwał się z fotela Konstantin i poszedł do sypialni.
Już widziałam co za chwilę będzie się działo. Krzyki, przepychanki i bójki. Tak, to było typowe dla pana Cupkovicia oraz Atanasijevicia. Kiedy po jakimś czasie nadal było cicho, wręcz zaczęłam się denerwować. Udusił go czy co? Poszłam do sypialni i zobaczyłam Cupka pochylającego się nad Alkiem. Dość mocno zdziwiłam się i już chciałam chciałam dopytywać co on robi, ale on tylko pokazał mi gest , po czym odszedł od Aleksa, złapał mnie za rękę i wyciągnął z pokoju do kuchni. Usiadłam na blacie kuchennym i zaczęłam prowadzić mój wywiad środowiskowy.
-Co ty mu zrobiłeś? – pytałam z uśmiechem na twarzy
-Zaraz zobaczysz, ale nie daj po sobie poznać, że coś jest nie tak. – tłumaczył mi Cupko z kilometrowym bananem na twarzy. Pokiwałam na znak, że rozumiem głową, a on podszedł do drzwi od sypialni i wydarł się. - ALEKS! STARY BĘDZIESZ OJCEM! ANKA JEST W CIĄŻY!
Cupković po tych słowach przyszedł od mnie i również usiadł na blacie, a ja tylko popukałam się w czoło i powiedziałam kilka słów na temat co myślę o jego inteligencji. Dosłownie po chwili do kuchni wleciał Aleks. Był bez koszulki, włosy miał zmierzwione, a na twarzy … dzieło Konstantina. A mianowicie liczne bazgroły i rysunki czerwoną szminką. Co gorsza, moją szminką. W normalnej sytuacji chyba bym ukatrupiła Serba, że dotknął mój kosmetyk, ale widząc jak pięknie umalował swojego kolegę, chyba mu odpuszczę.
-Spokojnie kochanie. Damy radę ze wszystkim, zobaczysz. – Aleks podszedł do mnie i zaczął gładzić mnie po brzuchu.
-Oszalałeś? Nie jestem w żadnej ciąży. – popukałam się w czoło
-Ale nie musisz mnie okłamywać. Damy sobie radę, naprawdę. – nie dał nawet wejść sobie w słowo siatkarz.
-Naprawdę to ty jesteś naiwny, że wierzysz Cupkovi. Powiedz mi mądry człowieku, który przeszedł przez 12 lat nauki w szkole, a teraz studiuje bardzo poważny kierunek jakim jest prawo. Jakim cudem według ciebie można zajść w ciąże stosując środki antykoncepcyjne? – próbowałam zabrzmieć bardzo poważnie, niestety nie udało mi się to i moje kąciki ust zaczęły się podnosić do uśmiechu.
-Także ten… - widać było zmieszanie na jego twarzy, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło, mając na uwadze fakt, że na całej twarzy miał czerwone bazgroły. Cupko już prawie czołgał się na ziemi ze śmiechu, a ja byłam już bardzo blisko tego zachowania. W końcu nie wytrzymaliśmy, i kazaliśmy pójść Alkowi przejrzeć się w lustrze.
-CUPKOVIĆ! – dobiegł po chwili wrzask z łazienki.
-Słucham kochanie? – poszedł do niego cały w skowronkach Konstantin.
Zaraz potem było z łazienki słychać tylko krzyki i wrzaski. Wszystko już wróciło do normy. Wywróciłam oczami i zaczęłam szykować kanapki na śniadanie. Kilka minut później dołączyli do mnie Serbowie i wszyscy razem zjedliśmy posiłek. Chłopaki o dziwo zdeklarowali się, że pozmywają po śniadaniu co mnie bardzo ucieszyło. Ja w tym czasie poszłam się ubrać, bo lada chwila mieliśmy jechać na halę. Choć Aleksandar nie grał i tak musiał pójść obserwować mecz. Wyrzuciłam rzeczy, które wcześniej spakowałam z mojej torby sportowej i założyłam na siebie jasno kremową koszulę z rękawem 3/4 wpuszczoną w czarne rurki . Jakiś czas później do pokoju wszedł Aleks i założył na siebie ciuchy .
-Jak dzisiaj kolana? – spytałam przerywając ciszę
-Lepiej, ale jestem na przeciwbólowych. –zaśmiał się
-Lecisz z chłopakami do Stambułu? – dopytywałam
-Na dzisiejszym meczu się wszystkiego dowiem.
-Dziś już wracam do Łodzi. – oznajmiłam
-Nie możesz zostać jeszcze parę dni?
-Muszę się pouczyć do kolokwium, a do tego i tak mam wyrzuty, że Wiki zostawiłam samą.
-Rozumiem. – położył ręce na mojej tali i dał mi malutkiego buziaka w policzek. –Chodź, musimy już iść.

Przed halą byliśmy o 13:30. Przeszliśmy się, bo nie było sensu jechać samochodem. Ochroniarz bez problemu wpuścił mnie z Aleksem do środka, po czym Serb poszedł do szatni Bełchatowian, ciągnąc mnie ze sobą, dając za powód, że „nie będę siedziała sama na trybunach”. Kiedy weszłam do szatni zostałam ciepło przywitana przez wszystkich chłopaków, a kiedy dostrzegłam Winiara od razu dopytałam, czy Wiki jest już na trybunach. Potwierdził moje słowa i chwilę później byłam już na hali. Nie musiałam nawet długo szukać Wiktorii. Kiedy tylko ją zobaczyłam podbiegłam do niej i rzuciłam się na szyję.
-Najpierw ode mnie uciekasz, a teraz to się łasisz! – udawała obrażoną.
-Raptem zostawiłam cię na trzy dni, a ty już tragedie robisz. – zaśmiałam się i usiadłam na swoim miejscu.
-Mam powody. – uśmiechnęła się tajemniczo.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę o tym co działo się przez ten czas w naszym życiu, ale w trakcie przyszedł Aleks i stwierdziłyśmy, że dokończymy w domu.

Mecz z Resovią zaczął się o 14:30. Na pozycji atakującego wystąpił dziś Mariusz, a na przyjęciu Cupko. Spotkanie zakończyło się szybkim 3:0 dla pszczółek. MVP meczu został Konstantin, a swoją nagrodę zadedykował Aleksandarowi który jest kontuzjowany. Po hali rozniósł się gorący aplauz, a na twarzy Aleksa pojawił się szczery uśmiech. Dogadaliśmy się z Winiarem, że odwiezie mnie i Wiktorię do Łodzi. Tak więc, Michał został na hali się przebrać  i udzielić wywiadu. Ja, Wiki i Aleks udaliśmy się do domu Serba po moje rzeczy, a za pół godziny miał po nas przyjechać Winiarski. Na zewnątrz panowała zimowa atmosfera. Prószył śnieg, na wystawach pojawiały się pierwsze światełka i ozdoby świąteczne. Wzięłam za rękę Aleksandara, który rozmawiał z Wiktorią i pogrążyłam się w marzeniach. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na miejsce.

Weszliśmy do mieszkania. Wiktoria jak by nigdy nic, rzuciła się na kanapę i stwierdziła, że jest wyczerpana. Aleks usiadł na fotelu i pogrążył się w rozmowie z Wiki, z tego co zrozumiałam na temat siatkówki. Ja natomiast poszłam zabrać swoje rzeczy. Kiedy już skończyłam udałam się do salonu.
- Wiesz już czy wyjeżdżasz? – przerwałam im rozmowę.
-Tak. Wszystko już wiem. – uśmiechnął się w moją stronę.
-Więc?
-10 grudnia lecę do Turcji. A potem tak jak ci wczoraj mówiłem. Tylko z takim mankamentem, że na wszystkich spotkaniach grzeje ławę, a chodzę tylko na treningi na siłownie.
-Ha! Wreszcie mam Ankę na dwa tygodnie dla siebie. – zaśmiała się złowieszczo Wiki
-Jesteś okropna! – rzuciłam w nią poduszką i sama wybuchłam śmiechem.
-Lesbijskie orgie? – spytał Aleks poruszając znacząco brwiami. Na co cała nasza trójka wybuchła śmiechem.
-Tak. Właśnie to miałam na myśli. – powiedziała ironicznie moja przyjaciółka.
Chwilę później zadzwonił telefon Wiktorii. Winiar już czekał na nas pod blokiem, więc poszłyśmy się ubierać. Założyłyśmy nasze kurtki i buty, nie stroniąc od śmiechu.
-To ja może już zejdę … I zostawię was na chwilę samych. – Wiki puściła do mnie oko, po czym pożegnała się z siatkarzem i wyszła z mieszkania.
Aleks stanął naprzeciwko mnie po czym położył swoje ręce na mojej talii.
-Czyli nie zobaczymy się w najbliższym czasie? – spytał, chcąc chyba uzyskać inną odpowiedź niż była oczywista.
-Odpoczniesz trochę od mnie.
Uśmiechnął się na te słowa, po czym nasze usta złączyły się w długim namiętnym pocałunku. W końcu oderwałam się od niego.
-Do zobaczenia. – rzuciłam z uśmiechem na pożegnanie i wyszłam.
_______________________________________________________________________
Tadam!
Podziękujmy wszyscy wujkowi Wiktorii, bo dzięki niemu dość szybko odzyskała internet. :)
Tak więc kolejnego rozdziału spodziewajcie się w środę. :)
Wszystkich czytelników gorąco pozdrawiamy i zachęcamy do komentowania! ^^
Pragnę tylko zauważyć, że obiecałyśmy, że będzie dziś.. i jest! Dokładnie 11 minut przed 24 :D /Wiki.

25 komentarzy:

  1. Hm;) bardzo pozytywnie ^^
    Dobrze,że zgoda już jest między Wiką a Michałem;>
    Czekam do środy i pozdrawiam cieplutko!:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest niesamowity! Nie wiem jak wy to robicie. Kocham wasz blog, mimo tego, że tyle czasu czekaliśmy/czekałyśmy na ten rozdział.
    Wiki bardzo dobrze postąpiła z winiarem. Szkoda mi aleksa, niech zdrowieje szybko ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze, że Wiktoria ma internet :D

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM, KOCHAM WASZEGO BLOGA!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział ;p Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest serio fajny rozdział :)
    Dobrze że Wiki wreszcie doszła do mądrych wniosków :)
    Szkoda mi Aleksika :( Dobrze, że Anka może go pocieszać :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny rozdział. Wasz blog jest wspaniały. Układ z dodawaniem rozdzialów bardzo odpowiada. Pozdrawiam Cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że się podoba ;)
      Też pozdrawiamy! :* /Ania

      Usuń
  8. Już nie mogę doczekać się środy :)
    Dobry rozdział tak jak wszystkie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. 20 000 wyświetleń <3

    OdpowiedzUsuń
  10. No! Dobrze, że Wiki w końcu przemyślała parę spraw i co najważniejsze doszła do odpowiednich wniosków :)
    Szkoda Aleksa, niech Ania go pociesza! :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na dziesiąty rozdział :)
    http://bowoczachjestwszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemyślałam to wszystko i tak jakoś wyszło pozytywnie ;)
      Twój rozdział już przeczytałam z piętnaście minut temu :D Ciągle sprawdzam, czy jest nowy ;) /Wiki.

      Usuń
  11. już dawno przeczytałam :D /Wiki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział świetny. Dziewczyny nie wiem skąd bierzecie pomysły, ale są mega pozytywne . ; D
    Serdecznie zapraszam na moje blogi : http://siatkowka-pisane.blogspot.com/
    http://volleyball-adventures.blogspot.com/ (pierwszy rozdział powinien się pojawić dzisiaj, ale w razie komplikacji będzie na pewno przed 20).
    Prosiłabym również o pomoc w rozpromowaniu moich blogów, odwdzięczę się tym samym . :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj, przecież siatkówką pisane nie jest twoje tylko Krwawej Marry!!!

      Usuń
    2. jestem pewna, że to tylko pomyłka w kopiowaniu linków :D /Wiki.

      Usuń
  13. Aleks biedny. Mam nadzieję że jego kolana szybko wrócą do stanu używalności ;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie-
    http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy będzie nowy rozdział, bo już nie mogę się doczekać:D

    OdpowiedzUsuń
  15. dziękuję za zaproszenie na Twojego bloga. Biorę się za czytanie i nadrabiam zaległości:)
    pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny u mnie:)
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń